Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

,,Jak blada byłaś,tak blada jesteś"

Wyznanie Amelii wyjaśniło mi wiele kwestii.Całą studniówkę przesiedziała nie przez niedopasowane buty, tylko ze strachu o to, że jej serce mogłoby nie znieść szaleństwa na parkiecie.Nie szła trzymana przez przyjaciółkę, bo ją coś bolało.Bała się, że zemdleje. Nie było jej w szkole,bo musiała przejechać ponad pięćset kilometrów do kardiologa.Albo źle się czuła. Zastanawia mnie tylko,dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej.


***


-Czemu nie powiedziałaś od razu?-zagadnąłem, gdy podeszła na przerwie.


-A co miałam powiedzieć?Że mam  spieprzoną aortę i cholernie długą bliznę?


-Moja jest dłuższa.


-Chcesz się licytować?-uśmiechnęła się.


-Gdzie dokładnie jeździsz do lekarza?


-Do Zabrza.Trochę daleko,ale mam bardzo fajnego profesora.


-Czyżby Michała Zembalę?


-Niestety nie. On nie jest kardiologiem , tylko kardiochirurgiem, a to co innego. Ale gdyby miał mnie kiedyś leczyć,chyba na każdą wizytę przynosiłabym kwiaty , fajerwerki i szampana.No wiesz,w końcu to syn asystenta Religi.


-Nie zapominaj o czerwonym dywanie i nazwaniu go ekscelencją-zasugerowałem, starając się nie śmiać.


-Gdzie tam czerwony dywan, od razu postawię mu pomnik! Ale ten mój też jest fajny.Tak naprawdę nigdy nie rozmawiał z moją mamą.Zawsze mówi do mnie. Mimo że za każdym razem robi coś,czego ja bardzo nie lubię.


-Co?


-Echo serca.Nie boli, ale jest bardzo...krępujące.


-Czemu?


- Nie mam wtedy na sobie stanika. I źle się wtedy czuję, bo przecież bada mnie tak naprawdę obcy facet-wyjaśniła.


-To jego praca.Pewnie się przyzwyczaił.


-Wiem,ale jakoś mnie to nie uspokaja.


***

-Musimy pogadać-zakomunikowałem rodzicom w chłodne sobotnie popołudnie.Spojrzeli najpierw na mnie, później na siebie.


-O czym?-dopytała mama z niemalże dziecięcą ciekawością.


-Powiem ci, tylko nie płacz.


-Ktoś umarł?-Milena zadała mi to pytanie, stając w wejściu do salonu


- Tak.Twoje wyczucie czasu.


-O czym chciałeś rozmawiać?


-Za jakieś dwie godziny będzie tu dziewczyna,którą pokochacie prawie tak samo jak ja.


-Mówisz o tej...Ani?


-Tato,do cholery, ile razy mam jeszcze powtórzyć, że ona ma na imię Amelia?


-No co? Przecież to są podobne imiona!


-Gdzie niby?


***


Amelia weszła do domu. Gołym okiem widać było, że jest bardzo zdenerwowana.Mama kładzie jej obie dłonie na ramionach i mówi:


-Miło cię wreszcie lepiej poznać, kochanie.


-A my chyba się już znamy, nie?- mój ojciec zamrugał do niej porozumiewawczo.


-No jasne!


Co jest, do cholery?


-Jak blada byłaś,tak blada jesteś. Nic się nie zmieniłaś. 


-Pod tym względem już się raczej nie zmienię-zaśmiała się.


-Może mi ktoś wyjaśnić, co tu się dzieje?


-No...twój tata uczył mnie w podstawówce.


-Serio?


-Serio. Aż żałuję, że nie rozszerzyłam geografii.


Czyżby mój ojciec nie poznawał imienia własnej uczennicy? To chyba powinno się leczyć,prawda?


***


-I co o niej myślicie- zapytałem, kiedy tylko wyszła.


-Świetna dziewczyna -zapewniła mnie Królowa Matka.


-Tato?


-Powiem tak. Patrząc całkiem obiektywnie, nie przez pryzmat szkoły, to...mogłaby być moją synową.


-Aż tak?


-Pewnie.


-A wy?-rzucam do dziewczyn.


-Błagam cię, ożeń się z nią, Amelia to złoto!


-Dzięki za pomysł,przemyślę to. Tak. Wiem, że jest świetna. I bardzo mi się podoba, że wreszcie zaakceptowaliście moją dziewczynę.


-Bo w końcu przyprowadziłeś kogoś normalnego, a nie jakiegoś odklejonego pustaka.


-Natalia, proszę...


-No co? Czyżbym powiedziała coś, co nie jest prawdą?


-Akurat teraz udało ci się powiedzieć coś mądrego.


- To było wredne.


-Wiem,dzięki za komplement.


-Mam pytanie.Czemu Amelia jest biada jak żeńska wersja Edwarda ze Zmierzchu?


-Taka jej uroda-skłamałem. Amelia nie prosiła mnie o wypowiadanie na głos informacji o jej stanie, więc póki co trzymałem to dla siebie. Obiecałem jej, że póki sama o to nie poprosi, nikomu tego nie powiem. Tym bardziej,że ona sama miała pewne opory związane z mówieniem głośno o swoich problemach z sercem. Prosty przykład. O wadzie wiedziałem tylko ja, jej przyjaciółka Gabrysia i jej wychowawczyni.


-No dobra,ale ona wygląda,jakby zaraz miała paść na zawał.


-Po prostu tak wygląda. Koniec tematu.





Hej!

Do końca tej książki zostało jakieś 10,może 15 rozdziałów.

I mam do Was bardzo ważne pytanie....

Chcielibyście drugą część? Nie ukrywam, że już zaczynam nad nią pracować,ale ostateczną decyzję zostawię w Waszych rękach;)

Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu.

Do następnego!

P.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro