Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1|POTWÓR

Zamykając szkolną szafkę Horror schował kluczyk i ruszył w stronę klasy gdzie czekali na niego przyjaciele. Uśmiechnął się lekko zajmując miejsce obok Dust'a i wyjmując potrzebne mu podręczniki na blat.
- Słyszeliście, że ma przyjechać wesołe miasteczko? Ponoć ma być tunel miłości~ - mówiąc to Killer oparł się o kolegę z ławki - Pójdziemy na niego Cross?~ -
- Nie zamierzam... - blondyn odsunął się kontynuując szkicowanie postaci z ostatnio oglądanego anime.
- Łeeee... Właśnie złamano mi serce! - i tak czarnowłosy kontynuował histerie, a przyjaciele ignorowali go.
- Ma tam być karuzela. Lubisz karuzele prawda Dust? - Horror spojrzał na okrytego kapturem czternastolatka i i posmutniał, gdy ten postanowił mu nie odpowiadać.
- Dzień dobry dzieci! - nauczycielka o imieniu Rose weszła do klasy i uśmiechnęła się lekko - Z racji tego, że mamy sporo zaległości, przez moją ostatnią nieobecność nie będę dziś pytać tylko od razu przejdę do zajęć - jak powiedziała tak też zrobiła i już po chwili wszyscy w ciszy zapisywali temat w zeszycie.
- Pss... - cichy szept dobiegł do Horror'a - To od Blue... - mała karteczka wylądowała na ławce dziwiąc osoby w niej siedzące. Ukradkiem, gdy nauczycielka odwróciła się plecami, Horror, otworzył wiadomość czytając jej zawartość. ,,Możemy wracać dziś do domu razem?", a pod spodem dwie odpowiedzi ,,Tak" i ,,Nie". Niezbyt przejmując się czymkolwiek chłopak zaznaczył pierwszą opcję i czekając na moment odrzucił ją dziewczynie.
- Podobają ci się takie idiotki..? - po obróceniu twarzy w stronę kolegi ten niepewnie pokręcił głową.
- Blue nie jest idiotką... Jest po prostu miła... - powiedział, a delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy sprawiając, że druga osoba odwróciła wzrok.
- Horror mógłbyś wymienić mi funkcję skóry? - chłopak podniósł głowę ku niezbyt zadowolonej nauczycielce.
- Emm... - nim z jego gardła zdołały wydostać się kolejne słowa w jego stronę wycelowany został dziennik. Uderzenie, jednak nie nadeszło.
- Lekcje są od tego, by słuchać - warknęła kobieta zabierając przedmiot - To moje ostatnie ostrzeżenie -
- Przepraszam panią... - i tak lekcja została kontynuowana, ale umysł Horror'a nie mógł się skupić na niczym innym niż własnej drżącej dłoni.
Po dzwonku to ciemnowłosy był pierwszą osobą, która wyszła wchodząc do szkolnej toalety i przemywając twarz wodą. Kolejny raz został prawie uderzony. Zupełnie jak w domu. Jak przez ojca i matkę. Spojrzał w lustro próbując uspokoić drgającą wargę. Wtedy właśnie drzwi otworzyły się kolejny raz. Dust włożył do kieszeni dłonie i zbliżył się do przyjaciela.
- Wyglądasz żałośnie... - wyszeptał wprawiając w Horror'ze uczucie zawstydzenia.
- Wybacz, że takiego mnie widzisz... - nie patrzył na niego. Nie dał rady - P-pójdę już... - omijając przyjaciela otworzył drzwi.
- Horror! - niska blondynka podbiegła do niego - Wszystko w porządku? Tak szybko wybiegłeś z klasy... Bałam się, że może leci ci krew z nosa! - zmartwiona przyglądała się równemu we wzroście chłopakowi.
- Nie leci... Musiałem tylko skorzystać z łazienki... - uśmiechnął się lekko wprawiając serce dziewczyny w szybsze tempo.
- T-to dobrze... - styknęła o siebie swoje palce - Więc... dzisiaj wracamy razem ze szkoły? - ten skinął głową - T-tak się cieszę! - jej radość natychmiast sprawiła, że Horror zapomniał o nieprzyjemnej sytuacji z Dust'em - O-oh. Miałam oddać książkę do biblioteki! D-do zobaczenia potem! - pobiegła w stronę schodów niemal wpadając na kolegę z klasy.
- Dust... - nie zdołał go nawet dotknąć, bo ten przeszedł obok trącając go ramieniem. Z ust chłopaka wydobył się cichy syk, ale szatyna to nie obchodziło. Wszedł do klasy nawet nie wiedząc jak wielki ból zadał przyjacielowi. Horror natomiast starał się zignorować palący bark, na którym od kilku dni utrzymywał się fioletowy siniak, którego zadał mu ojciec za pomocą szklanej butelki.
Po zakończeniu zajęć chłopiec pożegnał się z kolegami i zaczekał za dziewczyną tak jak obiecał.
- Już jestem! - blondynka podbiegła do niego z szerokim uśmiechem - Pójdziemy po drodze na lody? Słyszałam od dziewczyn, że otworzyli nową budkę i, że są naprawdę dobre - ten, jednak podrapał się po głowie - Oh! Oczywiście ja za nas zapłacę! Nie masz co się martwić! -
- Czy to będzie w porządku..? - spytał niepewnie.
- Oczywiście! W końcu to ja zaproponowałam ci wyjście! - i tak w dobrych nastrojach oboje ruszyli w stronę lodziarni.
Po zakupie oboje ruszyli w stronę mieszkania Blue.
- Naprawdę nie musisz mnie odprowadzać... - zarumieniona bliskością dokończyła swojego rożka w pośpiechu.
- Chociaż tyle mogę zrobić - to był tylko jeden z powodów, dla których to robił.
- Jesteś inny niż reszta chłopaków... - wyszeptała zatrzymując się - Zawsze zachowujesz się kulturalnie... Pomagasz, gdy ktoś poprosi cię o pomoc... - zacisnęła lekko dłonie - Znaczy... Chce po prostu powiedzieć, że... - przełknęła gule w gardle i zamknęła oczy - T-ty mi się..! - dalsze słowa nie chciały przejść jej przez gardło - Ja... - niepewna podeszła do bruneta i ucałowała jego policzek szybko się odsuwając - Dz-dziękuję za odprowadzenie mnie! D-do jutra! - wbiegła do domu trzaskając drzwiami i zostawiając lekko zdezorientowanego chłopaka na chodniku.
- Ona mnie... pocałowała... - wyszeptał do siebie, ciągle czując nieznane mu dotąd uczucie ciepła. Uśmiechnął się lekko i w dobrym humorze ruszył w stronę swojego domu.
Kolejnego dnia w szkole dziewczyna ignorowała go. Chcąc coś na to zaradzić Horror złapał ją podczas przerwy i pociągnął na bok.
- Dlaczego ode mnie uciekasz..? - spytał smutno puszczając blondynkę.
- Ja... - wtem ta spojrzała na coś za nastolatkiem - J-ja n-nie chce cię dłużej znać! - krzyknęła zaciskając dłonie.
- C-co..? - jego usta otworzyły się delikatnie w zdziwieniu.
- T-to co powiedziałam! Jesteś obrzydliwy i nieszczery! - niewielki tłum otoczył ich z dokładnością czekając na rozwój akcji.
- Dlaczego..? Wczoraj przecież... - wyszeptał.
- Zachowywałeś się jak potwór! - w tym momencie oczy chłopaka rozszerzyły się szeroko, a dłonie zaczęły drżeć. Potwór, bo tak jego matka nazywała ojca przez całe jego życie, był najgorszym koszmarem nastolatka. Codziennie zadając mu kolejne rany sprawiał, że ten coraz bardziej pragnął jedynie zasnąć i nigdy się nie obudzić. Czy naprawdę, więc jest zupełnie taki sam? Jest potworem jak jego ojciec?
- Potwór... - wyszeptał do siebie czując jak słona łza spływa po jego policzku.
- H-horror... - dłoń dziewczyny chciała go dotknąć, jednak nim jej się to udało Horror skutecznie ją odtrącił.
- N-nie jestem potworem... - załkał i rozejrzał szukając drogi ucieczki. Dookoła, jednak stali uczniowie wpatrzeni w niego i oceniającego. Ciche szepty mówiły niemiłe słowa, a chichoty zaalarmowały go - P-przestańcie... - podciągnął nosem - Ch-chce stąd wyjść! - wbiegł w tłum popychając obce bądź nie osoby.
- Horror! - wołania dziewczyny na nic się zdały. W tej chwili chłopak był całkowicie zajęty dobiegnięciem do drzwi wyjściowych, które z trzaskiem otworzył i wybiegł na zewnątrz chowając się w jedynej w swoim rodzaju kryjówce. Zbliżył do siebie kolana i wtulił w nie próbując wstrzymywać łzy. Siedział tak aż do końca następnej lekcji. Wtedy właśnie ktoś się zjawił.
- Dalej tu siedzisz? - podnosząc wzrok ich spojrzenie spotkało się ze sobą - Żenujący... Zresztą... Jak wszyscy tutaj - wszedł pod murek i usiadł tuż obok delikatnie opierając swoje ramię o ramię kolegi z ławki.
- Czy... czy ja naprawdę jestem potworem..? - szatyn poprawił kaptur na głowie.
- Najwyraźniej tak, skoro nazwała cię tak "miła" dziewczyna - ciało bruneta zatrzęsło się.
- O-ona nie jest miła... - wyszeptał raniąc łzy.
- Mówiłem ci, że jest idiotką... - przypomniał.
- Przepraszam... powinienem cię posłuchać... - niewidzialny uśmiech zagościł na twarzy Dust'a.
- Następnym razem się mnie doradzisz? - ten skinął głową - Dobrze... - odwrócił wzrok - Bo pamiętaj Horror... W tym świecie jedynej osobie, której możesz ufać... To ja... - podał mu dłoń, którą chłopak z lekkim uśmiechem przyjął.

Minęły dwa lata od sytuacji, która zmieniła nastawienie Horror'a do ludzi. Przez ten czas niewiele się zmieniło. Nieco starszy chłopiec dalej pomagał wszystkim dookoła, jednak teraz nie ufał nikomu, prócz swojemu przyjacielowi.
- Horror... - blondynka podeszła do niego, jednak natychmiast została odepchnięta na bok - Proszę zaczekaj! - pragnęła złapać go za nadgarstek, jednak kto inny złapał ją - D-dust... - wystraszona zabrała rękę.
- Czego chcesz? - wyszeptał zasłaniając go tak dobrze jak tylko mógł.
- Ja... - zacisnęła dłonie odwracając wzrok z jego oczu - P-pójdę już... - i uciekła zostawiając dwójkę samą na pustym już korytarzu.
- Irytująca gówniara... - warknął łapiąc Horror'a za nadgarstek - Chodź... - brunet niewiele myśląc wykonał polecenie przyglądając w zamyśleniu przyjacielowi.
- Dust... - wyszeptał nagle zatrzymując się.
- Czego..? - spojrzeli sobie w oczy.
- Ostatnio... zachowujesz się dziwnie... - te słowa zdziwiły szatyna - Twoje policzki stają się czerwone... Nawet teraz takie są... - puszczając jego nadgarstek chłopak dotknął własnej skóry.
- Ja... - zacisnął dłoń niemal raniąc się na policzku.
- Czy ty... może... lubisz mnie..? - korytarz zapełniła cisza. Nic nie było w stanie jej przerwać. Nawet ich nierówne oddechy, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej chaotyczne.
- Lubić... ciebie..? - jego śmiech rozniósł się echem - Kto mógłby cię pokochać Horror? - wziął głęboki oddech - W końcu jesteś potworem czyż nie? - zbliżył się - Kto mógłby pokochać potwora? Nikt... - na jego twarzy pierwszy raz w życiu pojawił się uśmiech. Nie był on, jednak normalny. Nic w tej chwili nie było w nim normalne - Jesteś po prostu potworem... twoje powstanie to błąd... jesteś wpadką rodziców, którzy nawet nie powinni być razem. Wyniszczają siebie jak i ciebie... Twoja twarz pokryta jest bliznami, a skóra oparzeniami i świeżymi siniakami... Jak ktokolwiek mógłby to kochać? To obrzydlistwo jakim jesteś? - drżące dłonie u Horror'a nie powstrzymały Dust'a przed dolaniem oliwy do ognia - Nikt nigdy cię nie pokocha... wiesz dlaczego..? - dotknął jego dłoni - Bo jesteś po prostu śmieciem... Śmieciem, którego nie kocha nawet własna matka... - odsunął się - Dlatego nie. Nie lubię cię. Zapamiętałeś to frajerze? - pod natłokiem myśli Horror nie zrobił nic. Po prostu kolejny raz wstrzymywał łzy, które mimowolnie spływały po jego policzkach - Żałosny... - odwrócił się tyłem - Jutro wychodzimy na kręgle... Bądź gotów na trzecią - i machając mu na odchodne zniknął za zakrętem.
Brunet, jednak nie pojawił się na umówioną godzinę następnego dnia. Zamiast tego został w domu słuchając jak zwykle krzyków rodziców, tłuczenie szkła czy dźwięki uderzeń jego zapewne bitej mamy. Siedział skulony w jednej ze swoich kryjówek próbując udawać, że nie istnieje. Nie poczuł nawet dymu wydobywającego się ze śmietnika w pokoju obok. Rzucony niedopałek papierosa rozpoczął niewielki żar, który w zaledwie chwilę pokrył cały pokój z nieprzytomną kobietą w środku. Ojciec natomiast popijając kolejne piwo nawet nie dostrzegł ognia wokół. Wściekły szukał syna wołając niemrawo jego imię. Ten, jednak nie odpowiedział. Natłok temperatury sprawił, że wyszedł zza ściany, a dym w jego płucach wydostawał się z niego za pomocą kaszlu.
- Tu jesteś... - wysoki mężczyzna złapał go za koszulkę i podniósł - Coś ty znowu narobił..? - warknął rzucając nim o ziemię - Dlaczego tu tak gorąco?! - zacisnął dłonie, jednak nim pięść zderzyła się z ciałem chłopca ogień doszedł do butli z gazem, która pod wpływem ciepła wybuchła. Stary i przeżarty przez termity sufit zawalił się, a meble z góry się na nim znajdujące opadły na nich. Służby strażackie zostały, jednak powiadomione zbyt późno. Nikomu nie udałoby się przeżyć. Gdyby nie pewien szatyn. Wbiegając do płonącego domu ignorował liczne oparzenia. Zależało mu jedynie na jednym.
- Horror! - krzyczał, jednak odpowiedział mu hałas mebli, który zaraz potem przerodził się w opadający kawałek sufitu. Zakrywając sobie usta ominął niebezpieczne miejsce i znalazł się we właściwym pomieszczeniu. Wzrok natychmiast namierzył cel i już miał się do niego zbliżyć, gdy czyjaś dłoń złapała jego kostkę.
- B-łaga..m.. - na wpół przygnieciony mężczyzna próbował wydostać się spod gruzu. Jego skóra posiadała na sobie liczne oparzenia, a w niektórych miejscach brakowało nawet tego.
Nastolatek, jednak niewzruszony zgniótł jego dłoń i odsunął się biorąc przyjaciela pod ramię.
- Nie jesteś wart życia... Potworze... - uśmiechnął się i kopnął znienawidzą przez siebie osobę, by następnie z ciężarem na barkach ruszyć w stronę jedynego wyjścia. Nie dotarł, jednak nawet do połowy drogi, a obcy mu mężczyzna wszedł do środka odziany w specjalny strój - Pomóż mu! - wrzasnął, a strażak wykonał polecenie wybiegając, wraz ze zranionym szatynem na dwór. Horror został wzięty na nosze i przeniesiony do karetki, która już po chwili odjechała.
- Czy w domu jest ktoś jeszcze? - spytali strażacy.
- Tylko spalone zwłoki jego rodziców... - powiedział cicho.
- Może, jednak żyją? -
- Nie możemy ryzykować! Ogień objął zbyt duży obszar! -
- Jeśli nie zaczniemy go gasić wszystko dookoła stanie w płomieniach! -
- Więc na co czekacie?! Do roboty! A chłopca zawieźcie do szpitala! Mógł doznać poważnych poparzeń! - mieli racje. Skóra szatyna skleiła się z ubraniem sprawiając mu tak wielki ból, że niemal zemdlał. Gdzieś głęboko wiedział, jednak, że musi być świadom tego co się tu dzieje.
Po niemal trzech godzinach Dust został opatrzony. Jego ciało na zawsze już będzie nosiło na sobie blizny, jednak nie obchodziło go to.
- Dust! - wysoka czarnowłosa wbiegła do sali ze szpitalnym łóżkiem - Dust... - z oczami pełnymi zmartwienia zbliżyła się i usiadła tuż obok - Co powiedzieli lekarze? - spytała oglądając bandaże na ciele własnego syna.
- Oparzenie trzeciego stopnia na lewej ręce i nogach, zaś drugiego na prawej dłoni i plecach - powiedział spoglądając rodzicielce w oczy - Jak powiedziała pani doktor... dzięki szybkiej interwencji zostaną tylko spore blizny. Ponoć ma obejść się bez rehabilitacji... - dodał ostrożnie zaciskając dłonie owinięte w bandaże - Możesz coś dla mnie zrobić..? - spytał odwracając wzrok.
- Nie wypiszę cię ze szpitala... Zostaniesz tu tak długo jak lekarze będą kazać - powiedziała, jednak widząc minę dziecka zrozumiała - O co chodzi..? -
- Spytaj lekarzy o Horror'a... - wyszeptał i położył w odpowiedniej pozycji do snu - I zajmij się nim jak mną... - zamknął oczy pogrążając się w bezsenny sen.

***

Witam bardzo serdecznie.
Wiem, że nie było mnie jakiś czas, ale wracam z książeczką, która jest już skończona w 100%, więc nie będzie sytuacji, że porzucam dzieło! (jupi!)

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Jeśli będą jakieś błędy proszę pisać w komentarzu.

Rozdziały będą się pojawiać co około dwa dni.

Miłego dnia/nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro