Prolog
Pamiętam to, jakby to było wczoraj.
Pogoda nie była idealna, właściwie to było bardzo pochmurno. A do tego jeszcze gęsta mgła. Wybrałam się wtedy nas strumyk. Chciałam przejść wzdłuż niego, po kamieniach rzecz jasna. Nigdy mi się to nie udawało. Zawsze musiałam się z któregoś z nich zeslizgnąć i wpaść do przeźroczystej wody, choć była płytka.
Czemu na tym mi zależało?
Zawsze myślałam, iż ten strumyk odzwierciedla moją psychikę. Zawiłą jak on. Przechodząc po nim, chciałam sprawdzić, czy kiedyś będzie płynąć prosto. Czy moje życie też kiedyś będzie proste.
A gdy po kolejnej nieudanej próbie postanowiłam wrócić do domu, Live tam nie było. Zniknęła. Do dziś nie wiem dlaczego.
Pomyśleć tylko, że odpowiedź zawsze miałam pod nosem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro