Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Tradycja, Nepotyzm i Morderstwa

Jeden z tych rozdziałów, gdzie należy wyjaśnić pewne kwestie i pozwolić postaciom pokazać swoje prawdziwe twarze.


Po ówczesnym zapowiedzeniu do sali narad wszedł Tormod. Przeszedł pod antresolą z białego kamienia i stanął pomiędzy dwoma stołami z hebanu. Przywitał zgromadzonych z niepodobną do niego chłodną uprzejmością.

– Bajarzu, co ty tutaj robisz? Nie masz prawa wstępu na narady! – oburzyła się kapłanka, podnosząc się z miejsca.

– Przybyłem z prośby króla, aby dołączyć do waszego zacnego grona. – Nim z niezadowolonej miny i srogiego spojrzenia Wanory, zrodziły się ostre słowa, dodał: – Słyszałem, że brakowało ci mojego mądrego słowa podczas dysput z naszą drogą królową matką Narią i resztą prawego towarzystwa.

– Nic takiego nie powiedziałam!

– Przyznaj się, że cenisz zdanie pułkownika, Wanoro – wtrąciła się syrena o fioletowych włosach i uniosła kielich w krótkim toaście: – Za nowego radnego!

– Nie świętuj za wcześnie! Najpierw Rada musi zatwierdzić jego apelację. Tak stanowi prawo.

Naria na przekór jej na nowo wzniosła toast i nim sytuacja wymknęła się spod kontroli, strażnik zapowiedział króla. Potężny, ponury, przystojny. Wszedł do środka bocznymi drzwiami prowadzącymi od salonu, gdzie zostawił za sobą słodki zapach kwiatowych perfum i dźwięki harfy. Przeszedł po granatowym marmurze pokrywającym podłogę i nim zasiadł na tronie, wypowiedział słowa:

– Zarządzam rozpoczęcie narady od przyjęcia Tormoda pułkownika Królewskiej Straży na radnego w miejsce jego zmarłego ojca Padraiga.

Wanora już otworzyła usta, aby zaprotestować, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła.

– Dziękuję królu. – Pozdrowił go gestem dłoni na sercu i skinieniem głowy.

– Królu! – Wstał Sorin. – Za twoim pozwoleniem pragnę zaproponować nowego radnego w miejsce pułkownika Tormoda.

– Tak? – Norwa wydawał się być zainteresowany, co takiego miał do powiedzenia generał.

– Pragnę, abyście przemyśleli nominację Derwy, jako nowego radnego. Od lat wiernie służy nam jako Mistrz Więzienia, ukazując swój spryt, taktyczny umysł oraz przystosowanie się do najcięższych warunków.

Tormod niespokojnie poruszył się w miejscu. Do tamtej pory aż tak nie zależało mu, aby dołączyć do radnych, a kiedy tak się stało, miało zostać mu to odebrane. Podczas spotkania z samego rana wojowniczka nie zdradziła się ze swoimi zamiarami odebrania mu stanowiska.

– Muszę przyznać, że podziwiam Derwę, ale to niedorzeczne. Radni są wybierani tylko i wyłącznie, kiedy poprzedni z nich nie zostawił po sobie potomka – odezwała się Naria.

– Szanuję pułkownika Tormoda za wygrane bitwy oraz utrzymanie porządku i bezpieczeństwa...

– Bezpieczeństwa?! – Wanora z łoskotem odstawiła kielich, po czym kontynuowała ze znaną wszystkim bezczelnością i brakiem ogłady. – Po śmierci ojca uszanowaliśmy czas żałoby, ale Tormod w odpowiedzi opluł tradycję. Zamiast uczestniczyć w naradach i wesprzeć nasze zebrania zabawiał dwórki i pił wino. To niedorzeczne, abyśmy go przyjęli! Tym bardziej że tkwi w nim ta sama słaba natura, która zabiła jego ojca,

– Matko! Nie potrzebne są zniewagi, aby rozpatrzyć wszelkie kwestie zaistniałej sytuacji.

Wanora spurpurowiała, ale nim zdołała cokolwiek dodać, odezwał się jej syn.

– Królu! Radni! Nie zaproponowałem na stanowisko nowej kandydatury, aby znieważyć pułkownika Tormoda. – Z tymi słowy zwrócił się ku znajdującego się w centrum uwagi trytona. – Pułkowniku, mam nadzieję, że nie odebrałeś tego w ten sposób.

– Jak mógłbym odebrać oczywiste inwektywy twoje oraz twojej matki.

– Moim obowiązkiem jest ochrona królestwa. Niwelowanie niebezpieczeństw, za czym idzie wprowadzanie zmian. Uważam, że stare tradycje i zwyczaje oraz religia, stanowią fundament naszego królestwa, ale pragnę zwrócić uwagę, że w chwilach próby zauważamy słabości, a w ostatnich czasach to ty nimi się stałeś.

Tormod z gorzkim uśmiechem przyjął jego słowa. Choć pragnął wykrzyczeć wszystkim, co ciążyło mu na sercu i zbierało się smakiem goryczy na języku, milczał. Gotowy na odmowę, na wyrzucenie, na kolejne zniewagi. Zniósł tak wiele, więc co mu miało zaszkodzić nieco więcej.

– Sorinie! Rozmawialiśmy o kwestii następcy Padraiga. Ustaliliśmy, że najlepszym następcą stanie się Lavena, kiedy tylko dostąpi zaszczytu Mistrzyni Morf. – Jej syn słuchał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, kiedy to skierowała kolejne słowa do radnych. – Jak wiemy Lavena jest wyśmienitą wojowniczką, znakomitą morfą i czynnie bierze udział w sprawach państwa, niestrudzenie pomagając przy obowiązkach w świątyni. Nie możemy zapomnieć o jej bystrym, świeżym umyśle i tkwiącej w niej ogromnej mocy. Jak już wspomniałam Lavena niedługo stanie się Mistrzem, a po tym jestem tego pewna, że będzie gotowa, aby zmierzyć się z naszymi bataliami o sprawy państwa.

– Masz na myśli, że Lavena po Rytuale Złączenia z twoim synem, powinna dostąpić zaszczytu Mistrz Morf, a po tym jako członek twojej rodziny będzie godna, aby stać się radną.

– Tak.

– To w ogóle nie wygląda tak, jakbyś sprzedawała swojego syna za miejsce w Radzie.

– Jak śmiesz mnie tak obrażać?!

– Nie obrażam, tylko oskarżam o nepotyzm.

Prychnęła.

– Lavena nie jest moją krewną.

– Jeszcze.

– Królowo matko Nario, proszę zrozumieć, że nie popieram radnej Wanory w kandydaturze Laveny. Uważam, że Mistrz Derwa stanowi lepszą partię.

– A ja uważam, że pułkownik Tormod wykonuje swoje obowiązki z taką samą sprawnością i pasją, z jaką opowiada dwórkom ballady.

– Za pozwoleniem, królu. – Ze swojego miejsca wstała Jana. – Tormod służy nam dzielnie od pokoleń i nigdy nas nie zawiódł, a więc nie powinniśmy w niego wątpić.

– Nie powinniśmy zapomnieć o odmowie wstąpienia do Rady i oczywiście o nieustannie krążącym po zamku mordercy! – wtrąciła kapłanka.

– Najpierw narzekałaś, że Tormod nie uczestniczy w naradach, a teraz całą swoją mocą pragniesz go wyrzucić. Zdecyduj się, marudo! – sarknęła Naria i z powrotem opadła na swoje miejsce.

– Ten, kto idealnie prowadzi swoje zastępy przez morskie głębiny, to ten, który przegrywa wielkie bitwy – odezwał się Ulerinorin, a jego laska stuknęła o drewniany stół. Opierał się o nią, jakby stanowiła jego jedyny ratunek przed upadkiem, choć spojrzenie i umysł wciąż miał bystre. – Idealność to tylko iluzja ukrywająca prawdę, kiedy to pomyłki nie tylko uczą nas, ale i pokazują naszą prawdziwą naturę. Tormod powrócił.

– Z wszelkim szacunkiem, Ulerinorinie. Znamy naturę Tormoda. To bajarz, to absztyfikant, to birbant poeta...!

– To bajarz, to miłośnik piękna, to hedonista, to dzielny wojownik, lojalny strażnik i co najważniejsze nasz przyjaciel. Przyjaciel, który kochał i walczył z nami przez wiele pokoleń wojny. Odwrócenie się od niego w czasie pokoju to niczym otworzenie wrót w wierze, że nikt nas nie zaatakuje.

Wanora w zasępieniu nie odpowiedziała, tylko z powrotem zajęła swoje miejsce.

– Dziękuję, Najwyższy Ulerinorinie – odezwał się pułkownik, posyłając radnemu gest szacunku.

– Tormodzie! – zagrzmiał głos króla. – Zajmij swoje miejsce i zacznijmy naradę!

Mimo rozrywających go sprzeczności, wykonał polecenie Norwy. Usiadł na miejscu swojego ojca, po prawicy Sorina. Pomyślał, że dobrze, iż ten opanowany tryton siedział pomiędzy nim a Wanorą. Zerknął w prawo, gdzie brakowało Sulivana.

– Sorinie przedstaw zmiany, które zaszły w naszej obronie.

– Nie zaczekamy na pułkownika Sulivana, królu?

Milczenie Norwy uznał za zaprzeczenie, a więc wstał od stołu i zaczął wymieniać strażników z imienia, którzy mieli zastąpić swoich poprzedników, czy to ze względu na złamanie praw i wrzucenie do lochów, czy obrażenia w bójce podczas popijawy w karczmie. Po tym nastąpiły żmudne wywody organizacyjne zakończone pełnym satysfakcji uśmiechem generała i tak znanym wszystkim gestem pocierania brody.

– Za twoim pozwoleniem, królu i radni, czy mógłbym zająć was czas sprawą wysokiej wagi? – Tormod wstał z miejsca w momencie, kiedy Sorin usiadł.

Norwa kiwnął głową.

– Od jakiegoś czasu na nowo zajmuję się rozwikłaniem morderstw we mgle.

– W sensie od wczoraj?

Tormod zbył uwagę kapłanki, która poruszyła się niespokojnie od srogiego spojrzenia Norwy.

– Przez ostatnie pięćdziesiąt lat żyliśmy w pozornym spokoju, kiedy to nie doszło do żadnych ataków, jednak w ostatnich dniach zamordowano dwie syreny. Lene i Tese. Oba morderstwa wydarzyły się wieczorem, kiedy to mgła zasnuła uliczki. – Przeszedł za plecami radnych, po czym stanął przed wzniesieniem, gdzie ustawiono tron. – Do pierwszego morderstwa doszło kilka dni temu. Ciało porzucono w fontannie z posągiem bogini Edyry, natomiast Lene znaleziono w sadzie. Śmiem twierdzić, że ciało Tesy zostało przeniesione, po tym jak ją zamordowano, ale morderca został zaskoczony przy przenoszeniu zwłok Leny. Przez co odkryto je w sadzie, a nie jak zamierzono, na terenie świątyni.

– Skąd takie domysły? – zapytała Wanora.

– Nie domysły, droga Wanoro, a fakty poparte badaniami i opinią moich doświadczonych ludzi. Po dokładnych oględzinach miejsca zbrodni wykluczamy śmierć Tesy przy fontannie. Brakuje rozbryzgu krwi po posągu, który świadczyłby o zadanych ranach. Wszystko szczegóły znajdują się w raporcie. – Rozdał kartki papieru, po czym na nowo zaczął mówić: – Ciała zostały przeniesione, a więc morderca to silna osoba, prawdopodobnie tryton, bądź niezwykle umięśniona syrena. Na tej podstawie wykluczam podejrzenia względem nieobecnej już wśród nas Esli.

– Co jeśli ktoś pomógł jej przenieść ciało? – zapytała Wanora i odrzuciła dokument, jakby był nic niewartym świstkiem papieru.

– Gdybyś poświęciła więcej czasu na przeczytanie raportu, nie zadałbyś tak infantylnego pytania, kapłanko – odparł z wymuszoną uprzejmością.

Wanora na nowo przysunęła papiery, ale nie spojrzała na nie, tylko powiedziała z jadem w słowach:

– Czekaliśmy na te wyniki, aż do jej śmierci, czy dopiero po niej zabrałeś się za tę kwestię, a dokładniej za oczyszczanie jej imienia?

– Ważne, że sprawa porusza się do przodu. Czyż nie, radni? – odezwał się najmłodszy z nich Lundy z szerokim uśmiechem znad białych kartek.

– Pobudki pułkownika mnie martwią, a nie wyniki jego działań. – Zimny ton Wanory, nie zniechęcił go ani nie ostudził zapału.

– Pozwólmy pułkownikowi Tormodowi dokończyć, zamiast marnować nasz cenny czas na dysputy. – Nonszalancja w sposobie bycie Lundego, tak podobna do Tormoda, irytowała kapłankę.

– Zanim dokończy, niech odpowie nam, co zaprzątało jego głowę wcześniej? Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona już dawno temu. To priorytet, a nie dopiero po spostrzeżeniach odnośnie jego kochanicy, a następnie jej śmierci wziął swoje obowiązki na poważnie. Właśnie dlatego podważam jego profesjonalizm oraz znaczenie w Radzie.

– Wybaczcie mi jeśli odebraliście moją dokładność za opieszałość i rozkojarzenie, drodzy radni. – Wypowiadając owe słowa wpatrywał się w Wanorę niczym drapieżnik obserwujący swoją ofiarę. Jeszcze nie zdecydował się, czy zaatakować, ale jej zapach zagnieździł się w jego nozdrzach, a pazury były gotowe, aby zatopić się w jej ciele. Radosne iskierki zniknęły, a zastąpiły je dwie bryły lodu, a typowa dla niego swoboda gdzieś uleciała. Na jej miejsce wkroczyła chłodna powaga. – Wykonuję swoje obowiązki i w tym samym czasie cieszę się wiecznością wśród pięknych syren i ksiąg. Przyznaję się, że czasami gubię rytm, ale przysięgam, że nigdy nie postawiłem przyjemności ponad powinności i nigdy tak się nie stanie.

– Znamy twoje znaczenie i oddanie królestwu, Tormodzie. Przejdź do sedna.

Skinął głową królowi i zaczął zagłębiać się w zapamiętane przez niego notatki, gdzie jego podwładni szczegółowo wyjaśnili wszystkie spostrzeżenia, po czym przedstawił listę podejrzanych. Uwzględniając tych, którzy tkwili w celach i zostali tam przesłuchani oraz ci pozostali na wolności, ale także mający związek z morderstwami.

– Czemu jednym z podejrzanych jest Meryn? – zapytała Naria.

– Dowiedziałem się, że kłopoczą go zaniki pamięci, które pokrywają się z wieczorami, kiedy dokonano zbrodni. Znamy jego łagodną naturę, więc jestem pewien, że Mistrz Więzienia, Derwa wyjaśni tę kwestię. Obiecała, że od razu zajmie się sprawą i kiedy tylko zdobędzie nowe informacje, to niezwłocznie się nimi podzieli.

– To wszystko?

– Tak, królu.

– Kolejną sprawą przed jutrzejszym balem i Rytuałem Połączenia jest kwestia Diamentowych Jaskiń. Zdecydowałem, że podaruję je, jako prezent dla mojej wybranki Eilis.

– Po Struana trupie – mruknęła Wanora i z niedowierzaniem pokręciła głową.

– Dziś z rana dostarczono do mnie list od głównego wodza kherru Struana, z gratulacjami i propozycją prezentu w roli zorganizowania ku mojej i Esli czci przyjęcia w Diamentowych Jaskiniach.

– Struan nigdy nie uchodził za skąpca, ale nawet jak na niego to zaskakująco szczodry podarunek – wyraziła swoje zaskoczenie Naria i oparła brodę na dłoni. Jej smukłą twarz otaczały fioletowe przetykane siwizną loki. Wydawała się zmęczona i strapiona, co odejmowało jej młodzieńczego uroku.

– Sulivan, pułkownik Błędnej Rafy Koralowej! – strażnik zaanonsował nadejście spóźnialskiego trytona. Ten wpadł do środka niczym do speluny. Rozwiał wokół siebie zapach wina, potu i ryb.

– Tralalalala! – zanucił i tanecznym krokiem skierował się ku swojemu krzesłu. Przystanął w miejscu, beknął i zwrócił się ku królowi i radnym. Wyprostował i uczynił gest powitalny. – Witam! Witam!

– Siadaj pijaczyno! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro