7. U siebie.
Dziewczyna wstała krzesła i postanowiła sama zwiedzić pałac. Przechodzała się po wielkim korytarzu aż natrafiła na salon.
Usiadła na sofie. Podkurczyła nogi i przymknęła oczy.
Nawet nie zauważyła kiedy Morfeusz zabrał ją do krainy snów. Gdy się obudziła na dworze było już całkowicie ciemno a wampira nadal nie było, podniosła się i postanowiła znaleźć łazienkę. Weszła schodami na samą górę i udała się do pokoju w którym spała po południu. Znalazła w pokoju drzwi które mogły prowadzić do łazienki otworzyła je i jej oczom ukazało się pomieszczenie o którym niektórzy mogli tylko pomarzyć łazienka, była chyba większa od salonu. Pięknie i gustownie urządzona. Miała wszystko co powinna posiadać na jednej z szafek leżała sukienka i karteczka. Dziewczyna wzięła ją do ręki i zaczęła czytać.
Droga Kate
Spałaś tak smacznie w salonie ze nie miałbym chyba serca gdybym Cię obudził. Pomyślałem ze będziesz chciała skorzystać z łazienki, jesteś przecież człowiekiem. Zostawiłem Ci sukienkę może Ci się spodoba. Wrócę niedługo.
Ludwik
Kate umyła się uczesała szczotką która była położona obok umywalki i założyła sukienkę. Umyła zęby, wyszła z łazienki i przejrzała się w lustrze pokojowym. Wyglądała ślicznie gustownie i tak prosto. Sukienka była dziewczynie powyżej kolan i była w odcieniu jasnego kremu. Bez świecidełek, jedynie z lekką koronką przy dekolcie.
Uśmiechnęła się tylko do samej siebie.
-Ładnie wyglądasz.- dziewczyna odwróciła się szybko w stronę drzwi a w nich stał Ludwik wpatrujący się w nią jak w boginię.
-Mówiłeś że nie masz takich sukienek.-odparła
-Bo nie miałem.-rzekł i ruszył w jej stronę. Znalazł się szybko za nią i pocałował ją w szyję .Kate zamarła obróciła się w jego stronę i wymierzyła mu siarczystego policzka w twarz. Widziała jego twarz z pogodnej zmieniła się w złą przywarł ją do ściany swoim ciałem i rzekł.
-Gdybym chciał, to byś już nie żyła.
-To dlaczego mnie nie zabijesz?
-Bo skrywasz coś co ja muszę wiedzieć.-odparł stukając palcem w jej czoło i znikł pozostawiając dziewczynę samą w pokoju.
Kate wyszła z pokoju i udała się w stronę drzwi wyjściowych z domu. Chciała stamtąd uciec i po prostu zapomnieć o nim. Gdy już stawiała pierwszy krok na schodach usłyszała z tyłu.
-Gdzie się wybierasz?- odwróciła się i zauważyła że drzwi do sypialni na wprost schodów były otwarte. A w pokoju na łóżku siedział wampir.
-Szukałam Cię-skłamała szybko.
-Kłamiesz. Nie wolno okłamywać ludzi droga Kate ... My wampiry potrafimy wykryć czy ktoś kłamie.. Więc lepiej powiedzieć prawdę nawet gdy ta prawda boli.-rzekł z lekką złością wymalowaną na twarzy.
-Dobrze będę szczera.-powiedziała i weszła do jego pokoju był urządzony w bardzo ciemnych i przytłaczających kolorach.-Chciałam stąd uciec. Być sobą. Bo przy tobie coś się ze mną dzieje. Nie potrafię myśleć logicznie, mój umysł każe mi uciekać. A moje ciało jest zaklęte-dodała tylko i spojrzała mu głęboko w jego oczy.
-Usiądź - rzekł i wskazał na miejsce na łóżku obok niego, zrobiła to o co poprosił usiadła obok niego. -Moja moc jakoś nie wpływa na Ciebie całą, jedynie na twoje ciało.. Więc powiedz mi co siedzi w twojej głowie.
Nie wiedziała od czego ma zacząć. Więc po prostu zaczęła od początku.
-Wszystko w tobie mnie denerwuje to jaki jesteś to co mi mówisz, jak mieszasz mi w głowie. Jesteś jak przywódca, dla którego jest dziwne że nie umie całkowicie mną rządzić.. Nie potrafię cię rozgryźć. I więzisz mnie bez powodu!-przy ostatnim zdaniu Kate prawie krzyknęła.-Nienawidzę tego miejsca jest tu tak mrocznie i staro..- odparła
- Uważasz że mój dom jest aż tak mroczny i stary?- odparł rozzłoszczony.
-Chce być po prostu teraz u siebie.-odrzekła pełna żalu.
-Jak chcesz. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-odrzekł i w nadnaturalnym tempie złapał dziewczynę i pociągnął za sobą. Kate znajdowała się na rękach wampira który biegł w jakąś stronę, dziewczyna nie była niczego pewna ale jedną rzecz wiedziała na pewno nie było warto się wiercić ponieważ mógł grozić jej nikły wypadek.
---
I jak się podoba ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro