Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.Pałac jak ze snów.

Na przedmieściach Kansas padał obfity deszcz, gdy Kate wyszła na dwór ale  tam nie było nikogo prócz ciemności otaczającej dom.

Dziewczyna zaczęła biec w stronę ulicy, lecz niestety była zbyt wolna zanim przekroczyła furtkę przed domem Ludwik złapał ją i siłą popchną do drzwi. Katherina była całkiem przemoczona z jej  włosów spadały krople deszczu na już mokrą granatowo-beżową bluzkę która nadawała się teraz jedynie jako szmata a jej czarne spodnie ociekały wodą jak strumyk. Wampir widząc dziewczynę tylko się uśmiechną i powiedział:

- Wyglądasz gorzej niż potwory z koszmarów małych dzieci.

Dziewczyna nadal milczała tylko zaczęła się lekko trząść. Ludwik podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej ramionach, po pięciu sekundach odparł:

-Jesteś cała zmarznięta. Chodź ze mną.- Kate nadal stała w miejscu w końcu chłopak wziął ją na ręce-Jakoś nawet nie protestujesz, coś nowego.

- A po co mam protestować i tak postawisz na swoim i nic z tego nie wyniknie. -odparła tylko i zamknęła oczy. - Współpracując prędzej się od Ciebie uwolnię..-Była zmęczona całym trudnym dniem spędzonym wraz z chłopakiem chciała znaleźć się w swoim ciepłym łóżku w biurze, lecz wiedziała że nic z tego nie wypuści jej, nie teraz gdy widział znamię. Które sama bezmyślnie w chwili pragnienia poznania prawdy mu pokazała.

Rankiem słońce przedostawało się przez ogromne firany w oknach. Dziewczyna otworzyła oczy i zobaczyła coś niezwykłego, miejsce w którym się znajdowała było jak z baśni. Pokój w którym przebywała był niczym sypialnia królewska był w kolorze beżu i ktoś urządził go ze smakiem i przesadził odrobinę w luksusie.

Kate wstała z łóżka a na krześle obok leża sukienka. Wtedy też zauważyła, że ma na sobie tylko bieliznę. ''Zabiję go'' pomyślała. Spojrzała niepewnie na suknie była dość ładna. Ubrała ją i przeglądnęła się w ogromnym lustrze w jednej z części pokoju. Kobieta, którą zobaczyła w lustrze ją przeraziła. Lazurowa suknia niby była lekko za kolano, ale była wysadzana diamencikami. 

Dziewczyna wyglądała w niej wręcz królewsko. Zastanawiała się czemu nie dał jej jakiejś zwykłej chociażby dłuższej koszuli. Tylko takie coś. 

-Przesadził.. Nie dość, że mnie rozebrał to jeszcze to - powiedziała chyba trochą za głośno

-Co się stało?-wampir pojawił się nagle jakby zaniepokojony.

-Rozebrałeś mnie do bielizny..- wskazała na niego palcem.. -A ta sukienka..

- Widzę, że leży idealnie.- powiedział jakby ignorując pierwszą część zdania.

-To za dużo.. 

-Nie miałem niczego innego skromniejszego w domu-powiedział i się lekko uśmiechnął.

-Czyli chcesz powiedzieć że to była najskromniejsza sukienka?- spytała zrezygnowana.

-Tak-odparł wciąż lekko się uśmiechając, wyglądała jak królowa, którą pragnął mieć w swoim domu.

-To ja reszty nie chcę widzieć.-zapewniła. Znów uśmiechnął się zawadiacko.

- Co jej królewska mość myśli o tym abym ją zabrał do jadalni na śniadanie?- spytał. Jedno słowo w jego wypowiedzi zdenerwowało Kate ale cóż była głodna i Nie chciała się kłócić z wampirem.

-Dobrze chodźmy.- odparła tylko i poszła w stronę wyjścia z pokoju. Ludwik momentalnie znalazł się obok niej i otworzył dziewczynie drzwi.-Nie rób tak.

-Lubię straszyć ludzi, poza tym wypada by przed kobietami otwierać drzwi. -ukłonił się i zaśmiał. 

-Ale jeśli nie chcesz zaraz trupa w domu, który zmarł na zawał.-wskazała palcem jakby upominając.-To przestań.

-No dobrze. Powstrzymam się-i powiedział cicho do jej ucha.-Na jakiś czas.- ciarki przeszły przez plecy dziewczyny po tym jak poczuła jego oddech na szyi.

Zeszli do jadalni po ogromnych schodach. Kate była pewna, że jadalnia również będzie wyglądała jak z baśni i nie zdziwiła się. Stół i krzesła w barokowym stylu, wielkie firany w oknach oraz rzeźby w kątach pomieszczenia. Największą uwagę jednak przykuwał kominek z którego przyjemne ciepło już poczuła na swojej skórze. Podeszła więc powoli do stołu, uważając aby nie potknąć się o coś  spojrzała na zastawę stołową. Była ona zastawiona tylko dla dwóch osób. Czyli zjedzą sami. ''Znów będzie niezręcznie' pomyślała.  Westchnęła tylko, rozglądając się wokoło.

-Nie reaguj tak na każdy pokój. Bo nie pokażę ci reszty domu.-spojrzał na nią jakby chciał zrozumieć, dlaczego westchnęła.

-Ty masz coś w tym domu skromnego.- w tamtym momencie jej wzrok utknął w jego postaci.

-Chyba nie.- wzruszył ramionami lekko przekręcając głowę jakby się nas czymś mocno zastanawiał. 

Kiedy chciała odsunąć krzesło od razu zrobił to za nią i odsunął je delikatnie tak, że mogła usiąść.

-Proszę-rzekł przy tym i lekko się uśmiechnął. Brakowało mu tego, zwykłych kolacji w miłym towarzystwie. Przez swoje nieśmiertelne życie nie mógł sobie często na to pozwolić. Bądźmy szczerzy miłość dla nieśmiertelnego była wręcz zakazana.

-Dziękuję-odparła cicho ale wiedziała, że ją usłyszał.

-Co Pani podać. Kurczaka czy może coś z kuchni śródziemnomorskiej. Czy może jakieś afrodyzjaki? -przy ostatnim zdaniu mrugnął okiem w jej stronę, na co cicho się zaśmiała. Może ta kolacja nie będzie taka zła. 

- Może być kurczak. -spojrzała niepewnie w jego stronę.

-Proszę - podał jej półmisek z potrawą lekko pochylając się nad nią. Dziewczyna spojrzała na niego po czym zaczęła nakładać potrawę na talerz. Westchnęła, nie była przyzwyczajona do tak przygotowanej potrawy. Kurczak był pieczony z warzywami, a zapach przypraw z niego płynących wywoływał powolne burczenie w jej brzuchu.

-Serio. Jak mówiłam kurczak myślałam że będzie z frytkami. Ale cóż się dziwić w takim domu nic nie może być z Fast Foodem. Ja głupia- powiedziała z sarkazmem w głosie wymachując lekko sztućcami. Ludwik lekko się uchylił, a następnie zajął miejsce obok i wziął sobie coś z kuchni francuskiej.

-Myślałam że wampiry nie jedzą. - zmarszczyła czoło zaskoczona a następnie wzięła widelcem do ust kawałek potrawy.

-Legendy częściowo wymyślone przeze mnie. Tak jak ta o czosnku - wziął go z talerza.-O czosnek, aaa.. zabije mnie, udawał przerażenie następnie włożył go do ust i połknął- O jednak nie, nie.-na jego słowa dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie.

Przez resztę posiłku nie odzywali się do siebie słowem. W końcu dziewczyna stwierdziła, że powinna coś powiedzieć.

-Dziękuję. Pyszne było.

-Cała przyjemność po mojej stronie.-rzekł poważnie chłopak, przełykając ostatni kawałek swojej części posiłku.

-Mam pytanie.- Kate odłożyła sztućce na talerz i wlepiła swój wzrok w Ludwika.

-Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział..- spojrzał na sufit, udając zamyślonego. -Ymm... Kto pyta nie błądzi.- następnie swój wzrok przeniósł na nią.

-Kiedy mnie z stąd wypuścisz co? Nie jestem zabawką, którą od tak możesz sobie trzymać, mam rodzinę która się pewnie o mnie martwi. Mam sprawę którą muszę rozwiązać. A i najważniejsze znaleźć kogoś od kogo zależy moje przyszłe życie. - niektóre słowa powiedziała bardziej dobitnie i chłodniej.

Nagle Kate poczuła tylko cichy powiew  chłodnego wiatru i zauważyła że wampir nie siedzi już przednią. Po chwili to zimne powietrze musnęło jej szyję, przez co lekko się wzdrygnęła. Dziewczyna chciała się obrócić, lecz nie mogła bo coś trzymało ją za ramiona.

-Wypuszczę Cię gdy będę tego chciał -powiedział cicho wampir do jej ucha. Przez ciało dziewczyny przeszedł prąd wywołany jego dotykiem, przełknęła ślinę.-Powiedz szczerze nikt na Ciebie nie czeka. Twój brat zajęty pracą w ogóle nie ma czasu cię odwiedzić. Więc tu masz przynajmniej z kim pogadać. Nie pozwolę Ci się mieszać w sprawy które Ciebie nie dotyczą, Skarbie. Więc zamkniesz biuro . A teraz wybacz muszę iść się napić- dokończył poirytowanym głosem i odpychając się od jej krzesła ruszył w stronę wyjścia.
----
Choć jeden komentarz..
Proszę ( *oczy szczeniaczka*)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro