5. U niego.
Na zewnątrz słońce kierowało się ku zachodowi a letni wiatr smagał twarze ludzi przechodzących przez ulice Kansas. Mrok nastawał a razem z nim nastawała pora łowów. Na ulice zaczęły wychodzić potwory straszniejsze niż nie jeden mógłby sobie wyobrazić. Nieumarte istoty pragnące tylko zaspokoić swoje nieodparte od wieków pragnienie krwi. Wśród zakrętów Kansas uliczek jest pełno ale w tych najciemniejszych były one krwiopijcze bestie, wampiry.
Ludwik miał za sobą ciężki dzień. Dzień słońca wrogiego dla jego gatunku, nie był człowiekiem i to musiał powiedzieć kobiecie która była równie tajemnicza jak on. Wiedział, że Kate nie jest głupia i pewnie już się domyśla co sprawiało jeszcze większy problem.. Chociaż jest tak spragniony krwi, musi wampirzą potrzebę odłożyć na drugi plan.
Dziewczyna była przerażona dniem, który się w końcu kończył. Dzień wieści na które powinna być przygotowana, lecz wewnątrz miała nadzieję na to, że historia rodzinny nie jest taka jaką przedstawiało ją biuro. Miała szczerze dość tych ścian i dokumentów.. Nie zastanawiała się więc długo wyłączyła światło zamknęła biuro na trzy zamki i zeszła po schodach. Nieoczekiwanie schodząc na dół, już przy samych drzwiach zauważyła Ludwika, który gdy tylko ją zobaczył uśmiechnął się i podszedł szybkim krokiem.
-Kim jesteś?- spytała go z nutą złości w głosie, założyła dłonie na piersi i nie spuszczała z niego wzroku.
-Ludwik Letson.- odparł z żartobliwym uśmiechem jakby zapomniał o tym, że sprawa może przyjąć bardzo poważny bieg.
-Nie o to chodzi dobrze wiesz!- Kate miała tego szczerze dość, zamiast ważnych faktów dostała jedynie jego nazwisko..
-Spokojnie, Dobrze? Nie denerwuj się proszę.- spoważniał w sekundę jakby przeczuł to, że nie ma humoru na takie zachowania.
-Mów szybko.- przewróciła oczami i westchnęła, wiedziała co prawdopodobnie od niego usłyszy. Wystarczająco się na ten temat dziś naczytała.
-Jestem inny niż wszyscy, jestem silniejszy niż zwykły człowiek szybszy i zwinniejszy ale oprócz tego niczym się nie różnie od ludzi. - wzruszył niewinnie ramionami.
-Masz też dłuższe kły, prawda? I potrafisz czarować wdziękiem.. Tak jak robisz to teraz..-podeszła bliżej niego...-Mieszasz w głowie, na swoja korzyść.
-Trudno cię zaskoczyć. A teraz dokładnie zapytam, kim ty jesteś. Nie jesteś zwykła ludzką niby pomocą prawda?
- To ja zapytałam pierwsza..
-Kate nie jesteś do cholery głupia..- spojrzał w górę, był powoli wszystkim zirytowany. Wampirza część jego charakteru powoli się ukazywała. - Dobrze wiesz że jestem nocnym łowcą.
-Więc, nie mogę Ci powiedzieć kim ja jestem. - zrobiła krok w tył.
-Mów - zażądał podszedł do Kate i objął ją mocno.
-Puszczaj mnie - i zaczęła się wyrywać mocno się szarpiąc.
-Nie ma mowy- zaczął poważnie-Znasz mój sekret więc mam trzy wyjścia. Namieszać ci w pamięci co się nie uda bo próbowałem. Zabić cię lub przemienić co mi się nie chcę, bo jest nie opłacalne i szkoda stracić taki rubin. Albo przekonać cię że nie jestem taki straszny co wolisz?
-Żebyś stąd wyszedł zanim wsadzę ci kołek w serce-zagroziła sztucznie się uśmiechając.
-No cóż wolisz te złe rozwiązania.-powiedział chwycił dziewczynę za talię obrócił tak, że była tyłem do niego i rozpędzony wyskoczył przez okno budynku wraz z nią i wylądował trzymając ją na rękach bo wymknęła mu się z objęć wsadził ją do samochodu i ruszył .
Kate zaczęła krzyczeć i przeklinać ale on nie zwracał na nią uwagi jechał z ogromną prędkością przez miasto. Zatrzymał się po około piętnastu minutach na jego obrzeżach. Wysadził ją z samochodu i ściskając jej ramię wprowadził do domu. Z zewnątrz budynek nie przykuwał uwagi ale z wewnątrz inspirował był zaprojektowany wewnątrz na połączenie dwóch stylów baroku i gotyku. Na ścianach widniało pełno obrazów a w oknach były potężne purpurowe firany, podłoga wyłożona kamieniami o różnobarwnych mozaikach. Meble przypominały wystrojem średniowieczne zamki francuskie, wewnątrz było tyle przestrzeni że można było uznać je za wielką salę balową. Kate aż westchnęła przestała się wiercić spoglądała na sufit, ściany, i wszystko co się znajdowało dokoła niej.
-Widzę że ci się podoba. To mój dom, jeden z trzech w Kansas.-odparł Ludwik
-Nie podoba, bardziej zapiera dech..- znów pociągnęła rękę jakby chciała się wyrwać.- Przecież tu jest jak w średniowiecznym pałacu, nie moje klimaty.. -perfidnie się skrzywiła.
-Mam sporo lat. Mam na imię Ludwik jak dobrze wiesz. A dokładnie Ludwik V Gnuśny... -i nie dokończył bo Kate mu przerwała.
-Król Francji w latach 986-87. - zaskoczona wręcz rozwarła usta.
- Dobra jesteś skąd wiedziałaś? - spojrzał na nią, a w oczach miał widoczne iskierki zadowolenia.
- Studiowałam historię i kulturę.
-O ciekawe cały czas mnie zaskakujesz.
-Próbuje się oswoić z tym że jestem w domu z 1027 letnim wampirem.
- Życzę powodzenia, chodź -i popchnął Kate w stronę wielkich drzwi ze zwinnością je otworzył i zaprosił dziewczynę do wielkiej komnaty która była prawdopodobnie biblioteką. Na ścianach było wiele obrazów a na pułkach mnóstwo książek ,ale coś przykuło znaczną uwagę Kate. Ogromny obraz dziewczyny, była piękna miała czarne kręcone włosy, białą jak ściana skórę i delikatne rysy twarzy. Wyglądała bardzo dziecinnie, była wglądowym przeciwieństwem Kate, ale jej oczy. Jedynie jej oczy były tym odcieniem, które dziewczyna widziała codziennie w lustrze.
-Ma takie oczy jak ty-powiedział ktoś za dziewczyny, ona szybko się odwróciła za nią stał Ludwik.
-Kim ona jest. - jak zahipnotyzowana wpatrywała się w obraz..
-To moja była żona Adelajda. Zginęła dawno temu.
-Nie tylko oczy ma takie same. Widziałeś to?- i wskazała na znamię na ramieniu, przypominające lwa z łukiem w łapach.
-Widziałem go wiele razy na niej. - westchnął, jakby Kate nie powiedziała niczego nowego na jej temat.
-A nie wnikam.- odparła wzruszając ramionami.
-Co? Była moją żoną.-mruknął jakby pragnął się usprawiedliwić.
-Nic, ja też takie mam.-powiedziała niepewnie i odsunęła bluzkę ukazując oliwkową skórę a na niej znamię.
-Identyczne. Kim ty jesteś? - pytał wpatrując się w nią.
-Nie muszę nic ci mówić porwałeś mnie- dziewczyna wykorzystała uwagę jego lekkiego zamyślenia i wybiegła z Sali, od razu skierowała się do drzwi, otworzyła je i wyszła na zewnątrz.
---
Podoba się??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro