Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37.Duma

Gdy staliśmy na dworze. Zauważyłam że dookoła drewnianego hotelu jest las. Co mnie zaniepokoiło. Koło nas zaczęli się pojawiać osoby. Kilka kobiet i większość mężczyzn. Nie było ich więcej niż dwudziestu. Spojrzałam w stronę w którą patrzył Lou, było to podwyższenie na którym siedziało trzech mężczyzn i jedna kobieta. Była prawdopodobnie w moim roku lub dwa lata starsza nie więcej. Miała brązowe kręcone włosy do ramion i szczupłą sylwetkę. Wzrostem może była ode mnie wyższa. Widziałam jak Lou na nią patrzył i poczułam ukłucie zazdrości. Była taka perfekcyjna taka silna osobowościowo. Było widać że siła i powaga biła od niej z daleka. Gdy lampy zaświeciły się oświetlając lepiej scenę. Kobieta wstała jako pierwsza i podeszła do mikrofonu. Szła z taką gracją że aż mruknęłam poirytowana. Jej piwne oczy zmierzyły wszystkich wzrokiem. Uśmiechnęła się jak podła diablica pod nosem i przemówiła jak się mogłam spodziewać wspaniałym głosem. Odwróciłam wzrok i zaczęłam podziwiać piękno lasu. By tylko nie patrzeć na tą jej idealną buźkę.

-Witajcie przyszli łowcy. Nazywam się Sofia Noris. Każdy z was młodzi łowcy wie kim jestem. I z jakim szacunkiem powinniście się do mnie zwracać. Cenie sobie siłę i potęgę - wtedy spojrzałam na nią i przewróciłam oczami.

Na szacunek trzeba sobie zapracować . A z tego co widzę to z ciebie zimna płytka żmija. Która tylko umie pokazać swoje wdzięki żeby zaciągać facetów do łóżka.

Pomyślałam i usłyszałam cichy śmiech i spojrzałam na mojego towarzysza który uśmiechał się pod nosem. Musiał słyszeć. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi i mrocznymi szmaragdowymi oczami . I usłyszałam jego seksowny głos w głowie.

Ktoś tu jest zazdrosny. Który to już raz droga Kate. Bo ja już nie nadążam zapisywać.

Walnęłam go z całej siły w bok na go się lekko zgiął.

Mówiłem że mam łaskotki. I wiem że ty też więc nie zaczynaj księżniczko.

I lekko wpił palca w mój bok na co pisnęłam i cała uwaga słuchaczy tej żmiji zwróciła wzrok na mnie . Jak i sama łowczyni przypatrywała się mi z zmrożonym wzrokiem.

-A ty kim jesteś żeby mi przerywać i przez to nie okazywać szacunku starszemu łowcy. Najlepszemu w swoim fachu.- pokreśliła ostatnie zdanie z dumą. No istny paw.

-Nie mówiłeś że jest starszym łowcą.- powiedziałam głośno patrząc na wampira obok mnie. Na co Louis się zdziwił bo nic mi nie mówił o tych łowcach . Ale ja uśmiechnęłam się pod nosem i zauważył aluzję.

-Jakoś mi to uciekło podczas naszej rozmowy. - powiedział.

-Mówię do ciebie dziewko i żądam odpowiedzi.- powiedziała już coraz bardziej wściekła. Wyszłam na przód i stanęłam przed samą sceną. Lekko dygnęłam żeby jeszcze bardziej ją wkurzyć. Wtedy usłyszałam w głowie głos Lou.

Zachowuj się z szacunkiem. Choć nie musisz. Twój ród jest królewski. To ona powinna ci się kłaniać.

Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. Jego słowa dodały mi większej odwagi. Spojrzałam prosto w oczy Soffi które były wypełnione furią.

-Jestem Kate. A ty pewnie jesteś jakąś starą łowczynią. Ile masz lat pięćdziesiąt?.- gdy zaczęłam moją wypowiedź po pierwszym zdaniu jej mina była coraz bardziej boska. Była tak zaskoczona moimi słowami że mogła bym zrobić jej zdjęcie i wstawić na jakiś portal internetowy. Po godzinie miałby milion lików. - Chyba żę to efekt jakiegoś kremu.- mówiąc to zaczęłam wchodzić na scenę jak kocica, która poluję na swoją ofiarę. -Musisz zaprzestać go używać i pozwolić powoli twojej skórze żyć swoim starym wiekiem.- była wściekła stałam przed nią i wpatrywałam się jej w oczy. Myliłam się mówiąc że jest ode mnie wyższa. Choć miała czarne szpilki na nogach była równa mi. Jej pięści były zaciśnięte i mocno przylegały do jej ciała po obydwu stronach. Była w furii a ja uśmiechałam się. Odwróciłam się od niej i dumnie podeszłam do mikrofonu.

-Jestem Katharina Johnson. Moim ojcem był Rob Johnson. Pochodzę prawdopodobnie z jednego z ważniejszych rodów łowców. Ponieważ na ramieniu spoczywa u mnie lew z łukiem. - wtedy każdy westchną z podziwem. I patrzyli na mnie z zachwytem. Spojrzałam na Ludwika on jak zwykle uśmiechał się pod nosem. I patrzył na mnie z widocznym pożądaniem. - Cenie sobie przede wszystkim lojalność , sprawiedliwość i i honor. Jak co poniektórzy potrafię pokazać na co mnie stać. - kończąc zdanie odeszłam od mikrofonu i wróciłam do mojego wampira

-Jestem z ciebie dumny.- szepną mi do ucha i przygryzł jego płatek. Na co lekko się uśmiechnęłam.

-Dobrze koniec tego podziwu. Zobaczymy jak sobie poradzisz na teście. - te słowa skierowała do mnie a później dopiero spojrzała na wszystkich mówiąc -Proszę o wystąpienie wszystkich początkowych łowców. - Zobaczyłam że z szeregów występuje jedenaście osób. Szybko do nich dołączyłam Będąc dwunastą.- Moi drodzy. Widzicie tę górę.- wskazała na ogromne zbocze góry pod którą mieścił się hotel. - Biegniecie na samą górę. Na polanie znajdują się trzy atrybuty łowcy. Drewniane strzały z łukiem lub kuszą, srebrny miecz, i oczywiście złoty sztylet. Sami wybierzecie sobie broń. Ale pamiętajcie możecie wziąć tylko jedną. Wybierzcie dobrze bo w lesie nie będziecie sami. Wszystkie magiczne przedmioty musicie zostawić tu na dole. Ten kto zdobędzie jedno z trzech narzędzi będzie szefem przyszłych drużyn. Życzę wam powodzenia. I uważajcie dziś pełnia.- uśmiechnęła się podle. Ludwik do mnie podszedł.

-Musisz zdjąć medalion.-był wściekły więc zrobiłam to i mu go oddałam.- Jak wrócisz pierwsze co zrobięto ci go założę z powrotem i pocałuje. -Na jego słowa spłonęłam rumieńcem.- Będę wszystko słyszał co się będzie działo.Nie pakuj się w kłopoty. I pamiętaj, po pierwsze biegnij.- pocałował mnie w czoło.
---
Słodki Lou *-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro