35. Burzowa noc.
O godzinie dziewiętnastej rozbrzmiał się dzwonek do drzwi podeszłam do nich i je otworzyłam. Stał w nich Ludwik wziął moją walizkę i mnie za rękę. Zdążyłam szybko zamknąć biuro bo jemu się strasznie śpieszyło. No pewnie już to widzę on i pośpiech . Yhm chyba tylko do łóżka.
-Słyszę twoje myśli Kate.- odparł gdy byliśmy już w jego samochodzie Subaru BRZ jak on zmienia te samochody.
-Dobrze że słyszysz. Znów mam to wykorzystać jak ostatnio.- odparłam zła.
-I znów wracamy do punktu wyjścia. W którym ty nienawidzisz mnie a ja ciebie. - odpowiedział patrząc na mnie z politowaniem.
- Patrz na drogę.- odparłam.- Może mi coś opowiesz jeszcze o wampirach.- spytałam. Na co on wywrócił oczami i mrukną.
-Nie lubię tego tematu ale niech będzie.- powiedział.
-Więc słucham co wampiry potrafią. Tylko prawda żadne mity ok.- popatrzyłam na niego on tylko przelotnie na mnie spojrzał z politowaniem i zaczął swój monolog.
- Każdy starszy wampir ma moc. Ja mam wymazywanie wspomnień i narzucanie swojej woli. Również mogę sprawić że wampir jak i człowiek nie będą kontrolowały swojego ciała. Mogę mieszać w głowie jednym słowem. - spojrzałam na niego zdziwiona.
-Próbowałeś tego na mnie?- spytałam. On przelotnie spojrzał na mnie i znów skupił się na drodze.
-Tylko raz na początku. Wtedy kiedy wbiłaś mi sztylet w plecy i zrozumiałem że na ciebie mój dar nie działa.- odparł.
- Jak na Bellę dar Edwarda.- wtedy to zaczął się śmiać.
-Nie jesteś Bellą a ja nie jestem twoim Edwardem. Wampiry się nie zakochują. Przynajmniej nie w ludziach . My tylko uprawiamy przelotny seks nic więcej. - pokiwałam tylko głową a on kontynuował. - Myślę że nie przez to że masz ukrytą super moc. Tylko przez to że jesteś łowcą z bardzo silnego rodu. Słaby łowca by się mi poddał. Nie możemy wchodzić do domu żywej istoty chyba że otrzymamy zaproszenie. - wtedy spojrzałam na niego.
-Nie zapraszałam cię do mnie.- odparłam. On nawet na mnie nie spojrzał tylko mrukną.
-A nie pamiętasz tego.- chwilę się zastanowił i rzekł.- Wejdź jeśli musisz. - powiedział udając mój głos co mu nie wyszło.
-No fakt. Jaka ja byłam głupia.- rzekłam z udawanym przygnębieniem i żalem.
-No więc tyle jak na razie.- gdy skończył swoją krótką wypowiedź zorientowałam się że jesteśmy pod jego domem. Weszliśmy do mieszkania a ja jak zwykle poszłam się wykąpać. Kiedy skończyłam i w szlafroku zeszłam do kuchni czekała na mnie kolacja. Wampira nie było musiał pewnie iść na polowanie. Gdy skończyłam jeść udałam się do sypialni którą zawsze zajmowałam . Położyłam się i usnęłam. Ale nie dane mi było długo pospać. Przebudziłam się gdy grzmot oznajmił że burza szaleje w najlepsze. Wampirek miał racje. Spojrzałam na zegarek była trzecia w nocy. Wstałam i postanowiłam sprawdzić czy już wrócił. Zapukałam do jego sypialni i odpowiedziało mi krótkie proszę. Weszłam do środka i zobaczyłam wampira który leżał na łóżku lekko podniesiony z gołym torsem. Wyglądał tak pięknie tym bardziej że oświetlał go księżyc który próbował się przebić przez gęste chmury.
-Coś się stało Kate.- spytał a ja zrozumiałam że przez kilka minut stoję w jego pokoju z gołymi stopami i się w niego wpatruje.
-Jest burza i nie mogę spać. - on tylko na to pokiwał głową i odsuną kołdrę przesuwając się i ustępując mi miejsca na dużym łóżku. Chwilę się zastanawiałam ale gdy zobaczyłam mocny Błysk. Pędem wylądowałam na łóżku że o mało nie potknęłam się na własnych nogach. Wampir mnie przykrył i wtedy przeraźliwy grzmot.
-Łowca a boi się burzy kto by pomyślał. - odparł obracając się na bok i lustrując moją twarz z uśmiechem na twarzy.
-Każdy się czegoś boi. - tylko mruk łam na co on pokiwał głową.
-Chyba coś wspominałem dziś o wspólnym spaniu.- wtedy lekko go szturchnęłam jedną ręką.
-Wspominałeś ale też mówiłeś coś że będziemy nadzy. - dodałam przymykając oczy.
-Ja jestem. Czekam na ciebie.- wtedy odwróciłam głowę w jego stronę bo leżałam na plecach.
- Jesteś nagi. - Spytałam zaskoczona i jednocześnie zdziwiona. Wtedy on wybuchł śmiechem.
-Nie chciałem zobaczyć twoją minę. Mam bokserki. - odparł. Ja tylko pokiwałam głową. I próbowałam zasnąć. Ale nie mogłam przez burzę. Wierciłam się aż w końcu wylądowałam na boku a wampir mnie przytulił.
-Masz robaki czy co?- spytał po chwili.
-Nie może zasnąć to ta burza.- wampir odetchnął.
-Mogę pomóc. Ale musisz mnie wpuścić do umysłu.- zastanowiłam się jak on to zrobi. Próbowałam skoncentrować się i przełączyłam na wspólne fale. Ale nie mogłam.
-Nie umiem.- szepnęłam wiedząc że mnie usłyszy.
-Jak to nie umiesz. Przecież wiele razy gadaliśmy na tych falach.- powiedział zdezorientowany.
-No ale wiesz wtedy byłam wściekła lub tak jakby zachwycona tobą. I samo tak jakoś się łączyło - mruknęłam. A on wtulił głowę w moje włosy i zaczął się po cichu śmiać . Ale gdy go kopnęłam pod kołdrą nogą w jego nogę przestał i przyciągnął mnie bliżej.
-Mówisz że byłaś zachwycona mną.- wtedy poczułam jego oddech koło szyi. -Ja myślę że byłaś bardziej podniecona.- i wtedy mnie pocałował w szyję i schodził niżej. A ja tylko mruknęłam.
I oto chodzi Kate. Właśnie włamałem ci się do mózgu niezły ze mnie haker.
Jego pocałunki nie ustępowały.
Wystarczyło że użyłem mojej tajnej broni i już jesteś moja.
I wtedy to ja nie wytrzymałam . Wyrwałam się wampirowi i przewróciłam nas tak że leżałam na nim z nogami po obydwu stronach bioder. Pocałowałam go z taką zachłannością jakby potrzebowała go jak powietrza. Jego ręce błądziły po moim ciele. Gdy w końcu koszula zaczęła mu przeszkadzać rozerwał ją i wyrzucił. Nie przestaliśmy się całować wiedząc do czego to dąży. Miałam na sobie bieliznę więc musiałam się opamiętać póki ta nie wylądowała jeszcze na ziemi. Przerwałam to schodząc z niego i odrywając pocałunek. Obróciłam się na bok a wampir nadal leżał na plecach usłyszałam jego mruknięcie i ciche zemszczę się. I zasnęłam czując jeszcze że mnie przytula.
Całowaliśmy się bez pamięci. Na plaży przy zachodzie słońca. I oczywiście nie zdążyło do niczego dojść a ja tak bardzo tego pragnęłam bo nagle on się odezwał i cwanym uśmieszkiem powiedział.
-Obudź się księżniczko.- zastanawiałam się o co chodzi, i wtedy zostałam wyrwana ze scenerii.
Podniosłam powieki i okazało się że to tylko sen. Nagle moja poduszka zaczęła się śmiać. Co przecież poduszki się nie śmieją. Zrozumiałam po chwili że leże na torsie wampira. Szybko odskoczyłam jak oparzona.
-Kocham jak mówisz przez sen moje imię. A jeszcze bardziej mnie pobudza to że śnisz o mnie. Może nie całkiem ze swojej woli. - wtedy na niego spojrzałam i po chwili zrozumiałam co zrobił.
-Grzebałeś przy moim śnie!- krzyknęłam.
-Może trochę. Tici Tici.- mówiąc to zrobił minę słodkiego szczeniaczka i pokazywał palcami jak mało.- Trzeba było w nocy jakby to ująć. - chwilę się zastanowił.- nie rozkręcać się tak i później nie przerywać.
-To była ta zemsta.- jego uśmiech bezcenny jakby coś wygrał.
-No i pamiętaj na przyszłość wyłącz naszą linię przed snem . Bo to nie będzie jedyna fantazja erotyczna zafundowana przeze mnie. - powiedział.
-A co kobiety ci nie wystarczają do zaspokojeń. Musisz się dowartościowywać moimi snami.- jak to powiedziałam przygwoździł mnie do łóżka. Trzymając moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy.
-Jakbyśmy nie musieli się zbierać to pokazałbym ci do czego jestem zdolny, jeśli chodzi o fascynacje erotyczne na jawie. - udawałam że mnie to nie rusza. Wtedy ze mnie zeszedł i zaczął ubierać czarną koszulę. - Zbieraj się wojowniczko jedziemy do twoich pobratymców na trening. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z jego pokoju i wróciłam do mojego. Przeszukałam w walizce jakieś ciuchy na podróż. Były to zwykłe czarne spodnie i czerwona bluzka z długim rękawem na nogi włożyłam czarne adidasy. Wyszłam z pokoju a w salonie czekało na mnie śniadanie. Omlet z bekonem. Pochłonęłam je szybko popijając sokiem bananowym moim ulubionym oczywiście. Przez ten cały czas nie spotkałam Lou , dopiero gdy zjadłam i wracałam do pokoju on wyszedł z niego z moją walizkę. Chwycił moją dłoń i pociągną mnie do swojego samochodu.
-----
Komentujcie.
Ps: Zostało 10 rodziałów do końca i nie bedzie 2 czesci.
.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro