33. Atak.
Gdy byliśmy już w środku założyłam na uszy słuchawki i puściłam znów Taylor. Nie miałam pojęcia dlaczego akurat ją słucham nie przepadłam zbytnio za jej piosenkami ale teraz jakby leczyły moje serce. Piosenka,, I know you were trouble '' sprawiła że w moich oczach pojawiły się łzy. I wtedy zauważyłam że ktoś się we mnie wpatruje . Powędrowałam wzrokiem za przeczuciem i napotkałam wzrok Ludwka. Siedział po drugiej Stronie. Mając wściekłość wymalowaną na twarzy . Ściskał dłonie. Wtedy usłyszałam jego myśl w głowie.
Rozdzielasz mnie na kawałki. Tym że płaczesz. Nawet nie wiesz jak bardzo się teraz nienawidzę.
Odwróciłam wzrok od niego i dalej wpatrywałam się w okno.
Wiedziałam że krzywdzę nie tylko siebie ale i jego.
Ale byłam świadoma też tego że nie mogę się poddać uczuciu które czułam do niego. Gdy wylądowaliśmy na lotnisku było już ciemno. Kierowca razem z Ludwikiem odwiózł mnie pod moje biuro. Nie chciałam by Ludwik mnie odprowadzał a nasze rzeczy jechały innym samochodem więc zaproponował że jutro mi je dostarcz ktoś. Pokiwałam głową i udałam się do środka budynku. Wydawało mi się że było zbyt cicho ale to pewnie dlatego że pozostali lokatorzy już spali. Gdy otworzyłam drzwi do biura wszystko było po przewracane . Jakby ktoś mnie napadł. I wtedy zrozumiałam kto. Za ściany wyłonił się mężczyzna jego oczy świeciły na żółto. Zaraz z nim pojawiła się dwójka takich samych oczu. Były to wilkołaki albo zmienni nie mam pojęcia dlatego że zaczęłam uciekać wiedząc że to moja jedyna szansa przeżycia. Nie byłam jeszcze dobrym łowcą. Mężczyźni zaczęli mnie gonić wiedząc że są szybsi ode mnie.
Wybiegłam na dwór z myślą że ich zgubie co było marną szansą. Modliłam się żeby ludwik był gdzieś blisko na polowaniu . Teraz go potrzebowałam i nie zważałam na to że jest wampirem i jestem na niego obrażona był mi potrzebny. Postanowiłam go zawołać myślami może to coś by zadziałało.
Lou przepraszam za wszystko. Choć to ty powinieneś mnie przeprosić. Ale wiesz jest taka sprawa. Gonią nie wilkołaki. Więc jak byś miał czas to możesz pomóc. Wcale nie wymagam zbytniego poświęcenia.
I wtedy został m przygnieciona do ziemi przez wilkołaka. Wierciłam się pod nim i chwile później coś odepchnęło go ode mnie. Stanął zasłaniając mnie sobą i gotował się do ataku jak pozostała dwójka wilków.
-Dwóch na jedną kobietę . Nie uważacie że to niesprawiedliwe.- gdy tylko usłyszałam tą chrypkę wiedziałam że to Ludwik. Wstałam w tej samej chwili gdy jeden wilk ruszył w naszą stronę. Ale nie zdążył się do nas zbliżyć bo wampir podbiegł do niego . Chwycił go za szyję i z całej siły rzucił o pobliski murowany płot. Wilkołak przeleciał przez niego robiąc przy tym ogromną dziurę. Gdy drugi zakatował , wampir odsłonił kły a jego oczy pokryła ciemność chwilę zajęło Ludwikowi złapanie go i oderwanie mu głowy ale zaraz sposzczegłam że ona już spoczywała pod stopami księcia wampirów . Przyglądałam się wszystkiemu z podziwem. Podszedł do Mnie powoli aby mnie nie wystraszyć.
-Wszystko ok.- spytał kładąc dłonie na moich barkach. Wtedy jego oczy wracały pomału do naturalnego koloru.
-Tak chyba. Usłyszałeś mój głos.- spytałam na co on pokiwał głową na tak.
-Powiedzmy. Byłem już w drodze gdy cię usłyszałem.- powiedział.
-Wiec skąd?- wskazał palem na naszyjnik który mi podarował.
- Ten naszyjnik nie tylko uświadamia wampiry że należysz do mnie. - gdy spojrzałam na niego ze wściekłością zmienił nagle wypowiedź.- Przepraszam, że jesteś pod moją ochroną .Lepiej. - na co pokiwałam głową.- Ale też ten naszyjnik informuje mnie gdy coś ci grozi ze strony innych nadprzyrodzonych istot. Jest tak jakby połączony z moim pierścieniem.- powiedział.- To skomplikowane. - dodał tylko. Pokiwałam tylko głową.
- Mam ochotę na kąpiel i długie spanie.- odparłam przykładając dłoń do skroni.
- Chodź.- odparł biorąc moją dłoń i ciągnąc w stronę parkingu.
-Gdzie mi zaciągasz o tej porze. Chce do domu spać.- zaczęłam marudzić jak dziecko.
-No zabieram cię do domu.- odparł wpatrując się we mnie.
-Ale to nie ten kierunek. - powiedziałam. - Jest tylko jeden kierunek . I to przeciwna strona.-dodałam wskazując palcem na budynek w którym znajdowało się moje biuro.
-Nie wrócisz tam przynajmniej nie dziś. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.- powiedział ja tylko pokiwałam głową i zgodziłam się żeby mnie prowadził.
Na parkingu stał jego motor. Super przejażdżka kiedy jestem zmęczona. Wsiadłam na maszynę. Ludwik odpalił silnik i z piskiem opon opuściliśmy parking.
***
Gdy tylko weszliśmy do jego mieszkania . Ludwik dał mi swoją koszulkę. Wtedy udałam się prosto do łazięki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i od razu gdy wylądowałam w pokoju rzuciłam się na łóżko. Była dziewiąta więc moja przyjaciółka Holli nie spała postanowiłam napisać do niej i poprosić o spotkanie.
Możemy się spotkać jutro o trzynastej w kawiarni na wprost twojego mieszkania. Potrzebuje rady.
Nie czekałam długo bo mój telefon zaraz zabrzęczał.
Holly
Będę na pewno.
Po tym krótkim sms. Zasnęłam.
Obudziłam się rano a Ludwika nie było nigdzie. Stwierdziłam to po tym że po przejściu całego mieszkania nie znalazłam go.
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro