27. Pierwszy Dzień
Budzik zadzwonił za wcześnie. Chodź zegar wskazywał szóstą nie byłam wstanie tego stwierdzić po ciemności w pokoju. Wstałam z miękkiego łóżka i odsłoniłam zasłony pozwalając wstającemu słońcu oświetlić mój pokuj. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie espresso moją ulubioną kawę. Wypiłam ją mimo że była gorąca i zamknęłam się w łazience na pół godziny szykując się do pracy. Postawiłam na lekki makijaż i kok .
Gdy stanęłam przed garderobą nie wiedziałam co na siebie włożyć w pierwszy dzień pracy. Wiem że prezes Wymagałby ode mnie sukienki bądź spódnicy ale ja na przekór temu ubrałam spodnie i bluzkę.
Lecz wzięłam ze sobą czarną koronkową sukienkę i czerwone szpili jeśli miałby kazać mi się wrócić do domu. Wyszłam z biura dokładnie o siódmej dwadzieścia i podążyłam do miejsca mojej tymczasowej pracy. Gdy byłam na miejscu zauważyłam że jest równa ósma udałam się do wind i wyjechałam na samą górę. Podeszłam do gabinetu prezesa i lekko zapukałam. Usłyszałam ciche proszę. Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi . Zobaczyłam Ludwika wyglądającego za szklane okno. Jego głowa w połowie była odwrócona w moją stronę.
-Już jestem witam pana prezesa.
-Witaj Kate. - wtedy całkowicie się odwrócił ukazując mi się w garniturze szytym przez Gutiego. Spojrzał na mnie z góry na du świrując moje ubranie. - Mamy dziś bardzo ważne spotkanie Kate dlaczego nie ubrałaś sukienki.
-Bo nie jestem jak tamta ruda. Nie ubieram się w strój który odsłania pół tyłka.- wampir przykrył dłonią usta i zachichotał.
- Kate, moja Kate. Wcale jej nie odsłaniał pół Tylka.- zaczął się żartobliwie sprzeczać
-No dobra cały ale nie chciałam być chamska. -odparłam wymachując rękami.-I wzięłam ze sobą sukienką bo wiedziałam że nie przepadasz za tym że wiecznie noszę spodnie. - wtedy zobaczyłam że uśmiechną się zwycięsko.
-Tam jest łazienka możesz się przebrać i zaraz idziemy na spotkanie. - powiedział wskazując jedne z drzwi w jego gabinecie. Poszłam w jej stronę mając sukienkę i buty w torbie. - I Kate.- zatrzymałam się odwracając. - Rozpuść włosy lepiej ci gdy są rozpuszczone.- przytaknęłam i zamknęłam drzwi pięknej łazienki . Szybko się przebrałam dziękując w myślach sobie że nie zapomniałam o rajtuzach i dodatkach.
Wychodząc jeszcze rozpuściłam włosy i lekko je poprawiłam.
- I co może być panie prezesie.-odparłam gdy on z zdziwieniem świdrował mnie wzrokiem. Nie odzywał się przez chwilę na co zaczęłam chichotać.
-Może być. Chodźmy już , nie chcę się spóźnić.-odparł otwierając mi drzwi. Przeszłam koło niego nadal powstrzymując się od śmiechu. Weszliśmy do windy a gdy drzwi się zamknęły zostałam przyciśnięta przez wampira do ściany.
-Auć.- wyszeptałam z rozmarzeniem.
-Boże jak ty na mnie działasz księżniczko.- odparł zachrypniętym głosem Ludwik.
-Jak na każdego wasza wysokość. Jestem po prostu lepsza damską wersją Greya. Uwodzę każdego.- ostatnie zdanie wyszeptałam mu do ucha.
-Ciekawe czy twoje fascynacje erotyczne są takie jak jego?- zapytał z nutką pożądania.
-A ty tylko o tym. Myślę że twoje nie dorównują Greyowi. Jesteś jak nieświadoma Anastasia Steele. - wysyczałam uwodzicielsko a on nagle jakby się spioł i wpił w moje usta swoimi. Próbowałam go odepchnąć ale moje ręce zaraz zostały przywarte do jego torsu jedną ręką a drugą przytrzymywał mi głowę. Odpłynęłam jak zawsze przy jego pocałunkach. Były pełne pożądania tęsknoty i potrzeby. Tak jakby nasze usta jak i serca pasowały do siebie i siebie zawsze potrzebowały. Moje nogi się ugięły a jego dłoń z głowy zjechała na moją talię utrzymując mnie i nie pozwalając upaść. To było coś niesamowitego jakby cały wszechświat złączył się wielkim wybuchem naszej namiętności. Wyrażonej tylko pocałunkiem. Nie wiem co by się działo jakby doszło do czegoś więcej. Właśnie wtedy usta Ludwika oderwały się od moich i znalazły miejsce przy moim prawym uchu szepcząc.
-Nigdy nie mów że jestem jak nieświadczona Anastasia. Kate nawet nie wiesz na co mam ochotę teraz w tej windzie. Ale nigdy nie łącze pracy z przyjemnością wiec choć nie chce , to musi poczekać kochanie. - wtedy winda się otworzyła a Ludwik w wampirzym tempie odsunął się ode mnie na drugi koniec windy z łobuzerskim uśmiechem który widniał na jego malinowych ustach które niecałą sekundę temu atakowały mnie swoją przewagą w namiętności.
Wysiadł z windy a ja nadal byłam w szoku i się nie ruszałam.
-Pani Jonson winda się zatrzymała. - odparł Ludwik.
Wtedy nagle się otrząsnęłam budząc z transu i wyszłam z windy.
-Oczywiście Panie Letson.- Uśmiechną się idąc równo ze mną w stronę wyjścia z biura.
***
Przez całe spotkanie notowałam pomysły współpracy i plany firmy która razem z firmą Ludwika miała współpracować. Nie mogłam się na niczym skupić. A wampir nie zwracał na mnie uwago flirtując z blond panią prezes. Byłam tak wściekła na jego komentarze dotyczące jej cudownych Niebieskich oczu które były tak nudne jak ona i jej kozi śmiech.
- Ludwiku może umówimy się jeszcze dziś o 20 na wspólne omawianie planów przy kolacji u mnie w mieszkaniu. - zagruchotała a ja wywróciłam oczami myśląc intensywnie chciałam żeby wampir wiedział co o tym sądzę.
No pewnie kolacyjka w mieszkaniu ....i wspólne omawianie planów chyba seksualnych .. Yhm już to widzę jak przychodzisz i zaraz kierujecie się do sypialni. A tam ona i jej plany. Wyczuj ten sarkazm kochany jak potrafisz.!!
Patrzyłam na Ludwika musiał wyłapać tę myśl bo lekko się uśmiechną.
- Tak myślę że powinnyśmy omówić bardziej te plany.- powiedział dziwnie podkreślając słowo plany. Wtedy prychnęłam.
Proszę cię musisz się bardziej postarać jeśli chcesz żebym była choć odrobinę zazdrosna o tą żyrafę.
A Ludwik zniżył głowę uśmiechając się i trzymając tę żyrafę za rękę. Widziałam jak ledwo powstrzymuje się od wybuchu śmiechu.
-Więc jak dziś o 20 u mnie.- odezwał się piskliwy głosik tego babska.
- Jeśli nie miałbym żadnych spotkań . Kate spójrz na mój grafik.-spojrzał na mnie a ja popatrzyłam na niego miną typu WTF jaki grafik? .
Jeśli nie chcesz żebym musiał cierpieć noc z tą jak ją nazwałaś... Ach tak żyrafą. Wymyśl coś i mnie z tego wyciągnij.
Wtedy uśmiechnęłam się diabolicznie. Przeglądając moje notatki udając że szukam czegoś odnośnie spotkań.
Błagam cię Kate. Odezwij się i powiedz że jestem zajęty dziś wieczorem.
Popatrzył na mnie z prośbą w oczach.
O nie Kochaniutki .Sam się w to wkopałeś to teraz sam się ratuj księciuniu.
-Pan Letson nie ma żadnego spotkania.-powiedziałam i uśmiechnęłam się tryumfalnie.
-To cudownie Ludwisiu spędzimy tę noc razem.- wykrzyknęła blondynka. A ja nie mogłam wytrzymać i zaczęłam po cichu się śmiać.
Ludwik patrzył na mnie z miną mordercy nie zwracając żadnej uwagi na żyrafę.
Co się stało nie chciałeś iść. To dlaczego wyglądałeś jakby ci się podobało że spędzisz z nią noc.
Mój głosik w jego głowie musiał być przesłodki.
Błagam cię Kate zrobię wszystko co będziesz chciała tylko wymyśl coś żebym nie musiał iść dziś do tej szparagi.
Znów wywróciłam oczami i powiedziałam.
Dobrze pierwszy i ostatni raz ratuje ci tyłek.
-Och niestety się pomyliłam. Pan Letson ma spotkanie dziś o 19.45. - Ludwik spojrzał na mnie dumnie i odwrócił wzrok w stronę żyrafy która rzucała we mnie piorunami za zepsucie wszystkiego.
-Przykro mi Tiffany ale to moja nowa asystentka. Musiała się pomylić.- powiedział uwodzicielsko do blondyny.
Jak zwykle zwal wszystko na mnie. A ja ci dupę ratuje od chorób wenerycznych tej całej Ti coś tam Fanny.
-Powinieneś ją zwolnić. Taki niekompetentny pracownik nie jest nikomu potrzebny.- przewróciłam oczami i prychnęłam.
Halo nie zatrudniłam się z własnej woli. To ten wampir z którym gadasz mnie do tego przymusił.
-My będziemy się już zbierać. Do zobaczenia Tiffany. - wstał i pocałował ją w policzek .
Przez całą drogę do biura się nie odezwaliśmy do siebie gdy byliśmy już na górze a Ludwik wszedł do swojego gabinetu zadzwonił mój telefon.
-Tak.- odebrałam
-Cześć Kate.- w słuchawce rozbrzmiał głos Kevina.
-Cześć. Coś się stało że dzwonisz.
-O nic się nie stało chciałem cię zabrać na obiad dziś.- spojrzałam na zegarek który wskazywał na czternastą.
-Dobrze gdzie jesteś.
- Pod twoim biurem.
-To przyjdź do siedziby firmy LQLetson pracuje tu.
-Co?
- To długa historia.
-Będę tam za dziesięć minut.
- Zaczekam na ciebie w holu.
-Ok. pa.
-Pa.- i rozłączyłam się wkładając telefon do torebki i kierując się do gabinetu Ludwika. Lekko zapukałam a po usłyszeniu proszę weszłam do środka. Wampir siedział przy biurku przeglądając jakieś papiery.
-Wychodzę na obiad wrócę za pół godziny.- spojrzał na mnie przelotnie.
- Z tym całym Kavinem. - odparł niezadowolony.
-Po pierwsze nie z Kavinem tylko Kevinem i tak idę z nim.- poprawiłam go poirytowana
-Nie powinnaś się z nim spotykać.- powiedział patrząc na mnie morderczym wzrokiem. Założyłam ręce na piersi i powiedziałam pewnym głosem.
- Nie mów mi co powinnam. Nie jesteśmy razem . - kończąc odwróciłam się i zatrzasnęłam drzwi nie czekając na pozwolenie i udałam się w stronę windy. Nie zatrzymał mnie co było dziwne.
----
I kolejny rozdział podoba mi się strasznie tan :)
A wam jak bedą komentarze(*smieszne i fajne)
Dodam rozdział dziś!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro