24 Bal cz.2
On nic mi już nie przekazał tylko powiedział na głos.
- Pora na tańce.- Rzekł i spojrzał na kierownika muzyki mówiąc mu coś przelotnie. Wtedy zaczął iść w moją stronę a ja usłyszałam pierwsze nuty Total Eclipse of the Heart .Nie była to stara wersja tylko nowa jakby przerobiona. Ludwik wziął moją dłoń i spytał.
-Mogę prosić do tańca Księżniczko.
-Oczywiście Książę.- byliśmy rozbawieni tą farsą więc postanowiliśmy ją kontynuować. Ludwik pociągną mnie na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć walca.
Wtedy znów usłyszałam jego cudny głos.
- Every now and then I get a little bit lonely
And you're never coming around- ludwik śpiewał więc I ja postanowiłam drugą część zaśpiewać zgodnie z prawdą.
- Every now and then I get a little bit tired
Of listening to the sound of my tears.- Uśmiechną się chyba zaczęło mu się to podobać bo ciągną dalej tańcząc.
- Every now and then I get a little bit nervous
That the best of all the years have gone by.- ta piosenka tak bardzo pasowała do nas I wiem że każdy kto patrzył na nas był pod wrażeniem głosu Ludwika.
- Every now and then I get a little bit terrified
And then I see the look in your eyes. - zaśpiewałam lekko.
Drugą część nie śpiewaliśmy tylko tańczyliśmy rytmicznie.
Ale gdy nadszedł refren usłyszałam jego głos i postanowiłam mu dorównać więc razem zaśpiewaliśmy tańcząc było mi trochę trudno ale dawałam radę. Ludwikowi szło to bez żadnych utrudnień w końcu był wampirem.
Teraz to ja zaczęłam zwrotkę.
- Every now and then I know you'll never be the boy
You always wanted to be.- Lecz Ludwik się dołączył I śpiewaliśmy na zmianę.
Gdy utwór się skończył usiedliśmy przy stoliku dobrze się bawiąc. Po kilku godzinach wyszliśmy na dwór bo potrzebowałam odrobiny powietrza. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Ludwik z tak cudownym zachrypniętym głosem nie został piosenkarzem musiałam o to spytać ale wampir uprzedził moje pytanie przechwytując moją myśl spojrzał tylko na mnie i odpowiedział.
-Kate , gdybym nim został ludzie dowiedzieli by się o wampirach . Niby jak miałbym im wytłumaczyć dlaczego sławny wokalista się nie starzeje. - powiedział przytulając mnie do siebie.
-No wiesz.- zaczęłam i spojrzałam na nasze splecione dłonie które pasowały do siebie jak puzzle w wiekowej układance.- Mógłbyś być piosenkarzem jakieś sześć lat a później popełnił byś samobójstwo albo zginą w wypadku. Nie trudno sfingować własną śmierć- zaczął się śmiać na głos i mocniej mnie przytulił.
-No a miliony kobiet popełniły by samobójstwo bo nie chciały by żyć beze mnie.- rozmarzył się.
-No wyobraź sobie ile miał byś żon, dziewczyn i kochanek na świecie. Chyba z kilka tysięcy.
-Ale ja nie chce tych tysięcy żon , dziewczyn i kochanek.
-To co chcesz?- spytałam patrząc mu w oczy.
-Mieć kogoś kto mnie tak nienawidzi, jak ty. Kogoś kto mnie zrozumie, jak ty. Kogoś kto ma mnie nawrzeszczy, spoliczkuje a później pocałuje z taką pasją że nie będę mógł się powstrzymać żeby nie doszło do czegoś więcej. Kogoś dla kogo mógłbym żyć ,nie żyjąc . Więc nie chce nikogo innego na wieczność tylko pewnego pyskatego Aniołka, który siedzi obok mnie. - zastanowiłam się nad jego słowami i zrozumiałam jak bliska mu jestem.
-Jak to jest żyć tak długo? -spytałam go. On uśmiechną się słodko.
-Ja ci mówię coś co nie powiedziałbym żadnej innej dziewczynie a ty mi wyskakujesz tu z takim tekstem. I za to właśnie cię najbardziej podziwiam Kate. Za twoje własne spostrzeżenie na życie. -spłonęłam właśnie rumieńcem na jego słowa. Jak mogłam byś tak głupia i zepsuć tak romantyczną chwilę. - A odpowiedź na twoje pytanie aniołku jest bardzo prosta. Wieczność samemu jest do dupy. Ale jeśli masz przy sobie drugą połowę swej duszy możesz żyć wiecznie szczęśliwy.-przytaknęłam lekko i już o nic nie pytałam.
Siedzieliśmy na ławce koło pięknej fontanny jeszcze chwilę a później wróciliśmy do środka. Gdy bal się kończył Ludwik postanowił że mnie odwiezie. Jechaliśmy w ciszy gdy nagle przypomniałam sobie zagadkę.
-Ludwik mógłbyś wejść do mnie na chwilę.- spojrzał na mnie i znów się uśmiechną wiem co mu chodziło po tej zboczonej głowie.
-Chcesz żebym został na noc.
-Nie chcę ci coś pokazać żebyś sprawdził czy nie możesz mi pomóc. - tylko przytakną i jechaliśmy dalej.
Gdy byliśmy już pod biurem wampir pomógł mi wysiąść i weszliśmy do środka. Poszłam zaraz do łazienki ściągłam sukienkę i założyłam szlafrok. Później udałam się do głównej części biura gdzie na obracanym krześle siedział Ludwik i przeglądał akta spraw. Podeszłam do niego a on wyczuwając moją obecność uniósł tylko na chwilę oczy spod akt żeby później znów do nich zajrzeć. Lecz nie minęła nawet minuta a on musiał zrozumieć że stoję przed nim w samym szlafroku. Wtedy wyrzucił akta na stolik i pociągając mnie za rękę usadził sobie na kolanach. Ja poirytowana wybuchłam.
-Nie za dobrze być miał.- i próbowałam się mu wyrwać ale na marne.
-Nie jest idealnie.- tylko prychnęłam i wstałam bo mnie puścił. Spojrzałam na biurko i moje oczy po chwili ujrzały mapkę którą chciałam pokazać Ludwikowi Choć dobrze wiedziałam że widział ją już wcześniej. Podniosłam ją i dałam mu.
-O co chodzi z tym znakiem?- spytałam
-To nie znak tylko podpis.- powiedział spokojnie ale w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
- Do kogo należy ?-dopytałam
-Do nikogo ważnego.-próbował mnie odwieść od prawdy kładąc rękę na moim policzku.
-Chce i musze wiedzieć.- prawie krzyknęłam.
-Na razie nie jest to istotne.
-Ale on znów zaatakuje. - powiedziałam z smutkiem i rozżaleniem. -A ty wiesz gdzie bo wiesz jak wygląda dokładnie ten podpis.-Spojrzał jeszcze raz na mapkę.
-Zakatuje w Los Angeles. -odparł i znikł.
Znów to zrobił znikł typowy facet pojawia się problem a on znika.
Jak on mnie denerwuje - pomyłam intensywnie i poszłam spać zmęczona dzisiejszym dniem. Obudziłam się południem ubrałam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro