Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 Bal cz.2

On nic mi już nie przekazał tylko powiedział na głos.

- Pora na tańce.- Rzekł i spojrzał na kierownika muzyki mówiąc mu coś przelotnie. Wtedy zaczął iść w moją stronę a ja usłyszałam pierwsze nuty Total Eclipse of the Heart .Nie była to stara wersja tylko nowa jakby przerobiona. Ludwik wziął moją dłoń i spytał.

-Mogę prosić do tańca Księżniczko.

-Oczywiście Książę.- byliśmy rozbawieni tą farsą więc postanowiliśmy ją kontynuować. Ludwik pociągną mnie na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć walca.

Wtedy znów usłyszałam jego cudny głos.

- Every now and then I get a little bit lonely
And you're never coming around- ludwik śpiewał więc I ja postanowiłam drugą część zaśpiewać zgodnie z prawdą.

- Every now and then I get a little bit tired
Of listening to the sound of my tears.- Uśmiechną się chyba zaczęło mu się to podobać bo ciągną dalej tańcząc.

- Every now and then I get a little bit nervous
That the best of all the years have gone by.- ta piosenka tak bardzo pasowała do nas I wiem że każdy kto patrzył na nas był pod wrażeniem głosu Ludwika.

- Every now and then I get a little bit terrified
And then I see the look in your eyes. - zaśpiewałam lekko.

Drugą część nie śpiewaliśmy tylko tańczyliśmy rytmicznie.

Ale gdy nadszedł refren usłyszałam jego głos i postanowiłam mu dorównać więc razem zaśpiewaliśmy tańcząc było mi trochę trudno ale dawałam radę. Ludwikowi szło to bez żadnych utrudnień w końcu był wampirem.

Teraz to ja zaczęłam zwrotkę.

- Every now and then I know you'll never be the boy
You always wanted to be.- Lecz Ludwik się dołączył I śpiewaliśmy na zmianę.

Gdy utwór się skończył usiedliśmy przy stoliku dobrze się bawiąc. Po kilku godzinach wyszliśmy na dwór bo potrzebowałam odrobiny powietrza. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Ludwik z tak cudownym zachrypniętym głosem nie został piosenkarzem musiałam o to spytać ale wampir uprzedził moje pytanie przechwytując moją myśl spojrzał tylko na mnie i odpowiedział.

-Kate , gdybym nim został ludzie dowiedzieli by się o wampirach . Niby jak miałbym im wytłumaczyć dlaczego sławny wokalista się nie starzeje. - powiedział przytulając mnie do siebie.

-No wiesz.- zaczęłam i spojrzałam na nasze splecione dłonie które pasowały do siebie jak puzzle w wiekowej układance.- Mógłbyś być piosenkarzem jakieś sześć lat a później popełnił byś samobójstwo albo zginą w wypadku. Nie trudno sfingować własną śmierć- zaczął się śmiać na głos i mocniej mnie przytulił.

-No a miliony kobiet popełniły by samobójstwo bo nie chciały by żyć beze mnie.- rozmarzył się.

-No wyobraź sobie ile miał byś żon, dziewczyn i kochanek na świecie. Chyba z kilka tysięcy.

-Ale ja nie chce tych tysięcy żon , dziewczyn i kochanek.

-To co chcesz?- spytałam patrząc mu w oczy.

-Mieć kogoś kto mnie tak nienawidzi, jak ty. Kogoś kto mnie zrozumie, jak ty. Kogoś kto ma mnie nawrzeszczy, spoliczkuje a później pocałuje z taką pasją że nie będę mógł się powstrzymać żeby nie doszło do czegoś więcej. Kogoś dla kogo mógłbym żyć ,nie żyjąc . Więc nie chce nikogo innego na wieczność tylko pewnego pyskatego Aniołka, który siedzi obok mnie. - zastanowiłam się nad jego słowami i zrozumiałam jak bliska mu jestem.

-Jak to jest żyć tak długo? -spytałam go. On uśmiechną się słodko.

-Ja ci mówię coś co nie powiedziałbym żadnej innej dziewczynie a ty mi wyskakujesz tu z takim tekstem. I za to właśnie cię najbardziej podziwiam Kate. Za twoje własne spostrzeżenie na życie. -spłonęłam właśnie rumieńcem na jego słowa. Jak mogłam byś tak głupia i zepsuć tak romantyczną chwilę. - A odpowiedź na twoje pytanie aniołku jest bardzo prosta. Wieczność samemu jest do dupy. Ale jeśli masz przy sobie drugą połowę swej duszy możesz żyć wiecznie szczęśliwy.-przytaknęłam lekko i już o nic nie pytałam.

Siedzieliśmy na ławce koło pięknej fontanny jeszcze chwilę a później wróciliśmy do środka. Gdy bal się kończył Ludwik postanowił że mnie odwiezie. Jechaliśmy w ciszy gdy nagle przypomniałam sobie zagadkę.

-Ludwik mógłbyś wejść do mnie na chwilę.- spojrzał na mnie i znów się uśmiechną wiem co mu chodziło po tej zboczonej głowie.

-Chcesz żebym został na noc.

-Nie chcę ci coś pokazać żebyś sprawdził czy nie możesz mi pomóc. - tylko przytakną i jechaliśmy dalej.

Gdy byliśmy już pod biurem wampir pomógł mi wysiąść i weszliśmy do środka. Poszłam zaraz do łazienki ściągłam sukienkę i założyłam szlafrok. Później udałam się do głównej części biura gdzie na obracanym krześle siedział Ludwik i przeglądał akta spraw. Podeszłam do niego a on wyczuwając moją obecność uniósł tylko na chwilę oczy spod akt żeby później znów do nich zajrzeć. Lecz nie minęła nawet minuta a on musiał zrozumieć że stoję przed nim w samym szlafroku. Wtedy wyrzucił akta na stolik i pociągając mnie za rękę usadził sobie na kolanach. Ja poirytowana wybuchłam.

-Nie za dobrze być miał.- i próbowałam się mu wyrwać ale na marne.

-Nie jest idealnie.- tylko prychnęłam i wstałam bo mnie puścił. Spojrzałam na biurko i moje oczy po chwili ujrzały mapkę którą chciałam pokazać Ludwikowi Choć dobrze wiedziałam że widział ją już wcześniej. Podniosłam ją i dałam mu.

-O co chodzi z tym znakiem?- spytałam

-To nie znak tylko podpis.- powiedział spokojnie ale w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.

- Do kogo należy ?-dopytałam

-Do nikogo ważnego.-próbował mnie odwieść od prawdy kładąc rękę na moim policzku.

-Chce i musze wiedzieć.- prawie krzyknęłam.

-Na razie nie jest to istotne.

-Ale on znów zaatakuje. - powiedziałam z smutkiem i rozżaleniem. -A ty wiesz gdzie bo wiesz jak wygląda dokładnie ten podpis.-Spojrzał jeszcze raz na mapkę.

-Zakatuje w Los Angeles. -odparł i znikł.

Znów to zrobił znikł typowy facet pojawia się problem a on znika.

Jak on mnie denerwuje - pomyłam intensywnie i poszłam spać zmęczona dzisiejszym dniem. Obudziłam się południem ubrałam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro