17. Kłótnia.
-No moja księżniczka w końcu gotowa. -zażartował wampir.
-Zamknij się pedale? - dziewczyna odgryzła się i wysunęła język. Mina chłopaka się nagle zmieniła założył ręcę na piersi i przeszył ją wzrokiem.
Mam ci przypomnieć tę noc przy której ostatnio tak cudownie wiłaś się pode mną ?
Dziewczyna usłyszała dziwny głos w jej głowie. Gdy się nagle zdziwiła i spojrzała na chłopaka był strasznie rozpromieniony.
-To ty? Jak ty wlazłeś mi do głowy ?- spytała zdezorientowana.
Jeszcze dużo o mnie nie wiesz Skarbie. Pamiętaj może ci się to przydać do wołania o pomoc gdy będziesz uciekać.
- Może wykorzystam to do czegoś innego. -powiedziała i wystawiła język.
Schowaj ten kochany języczek.
Dziewczyna postanowiła spróbować się zemścić.
Wyobraź sobie co mój języczek robi z twoim ciałem . Pocałunki coraz niżej i niżej. Niespokojna noc.- Wiedziała że wampir czyta jej myśli i zaczyna się spinać i się uśmiechnęła kontynuując zabawę.- Potem gorąca gra wstępna i coś co nie zapomnisz do końca życia słodki smak mojej krwi. Wyobraź go sobie słodki smak niczym najświeższe truskawki. - gdy zaczęła przywoływać wizję a nie tylko mówić w myślach wampir przywarł ją do ściany i przybliżył się do jej szyi.
Nie ładnie tak pogrywać ze mną KOCHANA
Ostatnie słowo prawie wykrzyczał jej w myśli tak że przymknęła oczy .
- Mieliśmy iść biegać. - powiedziała szybko wciąż przyciskana do ściany przez wampira.
-Możemy po grze wstępnej.- lekko się uśmiechną.
-Spadaj stary zboku.- uśmiech zagościł na twarzach ich obydwoje.
- Zbok może, stary również ale nadal przystojny.- zażartował.
- No z wyimaginowanym ego.
- Nic nie poradzisz taki już się urodziłam.- odsunął się od niej i pociągną za rękę w stronę drzwi. - A i jeszcze coś za dwa tygodnie jedziemy na szkolenie.
-Jakie szkolenie?- spytała ze zdziwieniem Kate.
-Zobaczysz.- powiedział i uśmiechną się cwaniacko.
***
( wydarzenia z punktu Kate)
Jechaliśmy już ponad pół godziny. Mieliśmy biegać a nie jeździć jego cudownym Lamborghini Gallardo LP 570-4 Spyder.
Ciekawe ile on ich miał w garażu. Spojrzałam na niego był tak skupiony na jeździe że każdy mięsień na jego ciele był napięty. Miał tak cudowne loki na długich do ramion włosach że marzyłam by zatopić w nich swoje palce. Z pod jego czarne koszuli widać było kilka tatuażów byłam ciekawa czy ma ich więcej czy tylko te które widziałam.
-Zrób sobie zdjęcie a nie gap się na mnie od piętnastu minut.- w uszach zabrzmiał mi jego głos z delikatną chrypą nie mogłam się nadziwić jak on to robił. Moje oczy spotkały jego gdy spojrzał na mnie zauważyłam że myliłam się co do ich koloru były bardziej szmaragdowe niż niebieskie wbijała się w nie zieleń czysta zieleń lasu. - Wiedziałem że tak działam na kobiety ale myślałem że poczekasz aż się rozbiorę. - jego głos znów rozbrzmiał w moich uszach sprawiając że ciarki przeszły przez mój kręgosłup. Zaczerwieniłam się pewnie po raz setny dziś.
-Nie myśl sobie że tylko dlatego że patrzę na ciebie już chce iść z tobą do łóżka.- odgryzłam się nie chciałam żeby czuł coś do mnie prócz obojętności.
-Zawsze warto cię podenerwować księżniczko.
-No dziś ci się już nie uda.
-No może. - powiedział i znów zwrócił cała uwagę na jezdnie a ja moją na krajobraz za oknem. Zdziwiłam się tym że zamiast budynków zobaczyłam łąkę. - Jesteśmy na miejscu.- odparł Ludwik i wysiadł. Gdy chciałam otworzyć drzwi nagle zmaterializował się i sam je otworzył. Strasząc mnie.
-Nie rób tego.
-Czego?- udawał zaskoczonego.
-Nie używaj przy mnie tego całego czary mary wampira.
-To nie żadne czary mary ja po prostu szybko biegam.- Po patrzyłam się na niego a on lekko się uśmiechną.
-Dobra pora się trochę rozruszać biegniesz ze mną? - spytałam.
-Biegnij dołączę do ciebie za chwilę.- wtedy zauważyłam że jego wzrok powędrował za parą biegaczy biegnących w stronę odwrotną niż jego samochód.
-Nawet o tym nie myśl.- zagroziłam.
- Nie zabronisz mi jestem wampirem muszę czasami pobawić się w polowanie a to będzie dobra zabawa na rozpoczęcie dnia.- powiedział mi i się znów cwaniacko uśmiechną.
-A ja jestem łowcą i ci nie pozwalam.- przewrócił tylko oczami i odparł.
-To mnie dogoń i powstrzymaj jak będziesz w stanie.- Uśmiechną się złowieszczo i znikną. Spojrzałam w stronę biegaczy ale nie mogłam zauważyć gdzie są. Niestety miał rację nie mogłam im pomoc.
-Psychiczny zadufany w sobie idiota ! - krzyknęłam wiedząc że i tak mnie usłyszał i pobiegłam w przeciwną stronę . Biegłam nucąc pod nosem jakieś piosenki. Biegłam nie zatrzymując się jeśli chce się tak bawić to proszę nie będę na niego czekać aż wróci umazany krwią niewinnych , mam go dość. Biegłam aż do poważnie głębokiego urwiska pod którą płynęła rzeka. Pomyślałam że warto by było skoczyć oddaliłam się trochę i rozpędzając skoczyłam. Chwile później wylądowałam na drugim brzegu ale moja niezdarność dała siwe znaki i przechyliłam się do tyłu tracąc równowagę moje nogi ślizgnęły się w urwisko lecz w ostatniej chwili chwyciłam korzenia który ledwo co mnie utrzymywał przed spadnięciem w uskok.
- Super - powiedziałam nie mogłam się podciągnąć bo moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa pewnie przez bieg sprintem bez rozgrzewki mądra ja trzeba było poczekać na tego zadufanego wampira teraz nie wisiała bym nad skarpą.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to spróbować się ratować na wszystkie możliwe wyjścia. Moim planem A było podciągnie się tak aż bym wyszła tylko już od początku zsunięcia się nie miałam już sił więc plan A poszedł z podmuchem wiatru. Plan B to skoczyć w przepaść i wylądować w wodzie. Spojrzałam w duł i uświadomiłam sobie że to był by błąd bo w mojej głowie zaczęło niebezpiecznie się kręcić w duł było jakieś 12 metrów na pewno bym nie przeżyła jeszcze te skały utrudniały sytuację. A plan C nawet nie próbuje rozważać nie poproszę tego samoluba o pomoc choćbym miała sczeznąć na tej skarpie. Wtedy usłyszałam trzask super korzeń chyba nie był przygotowany na nagły ciężar 56 kilogramów. Musiałam przystąpić do planu C przynajmniej spróbować przywołać go myślami bo podobno lepiej działało ale nie wiem czy na taką odległość ale raz kozi śmierć wytężyłam umysł i skupiłam się na tym dupku który teraz był moją jedyną szansą na przeżycie.
Ludwik gdzie jesteś ?
Pomyślałam wytrwale ale nic.
Mógłbyś się teraz nie obrażać.
Dalej cisza.
No proszę wiem że mnie słyszysz po prostu powiedz mi gdzie jesteś.
Cisza na lini która już wyczerpała moją cierpliwość korzeń już ledwo się trzymał a jego głupia męska duma nie mogła się przełamać.
Kurwa pogrzany wampirze odezwij się bo za kolejne 2 minuty będziesz na moim pogrzebie!!
Wydarłam się na cały głos.
Księżniczko nie denerwuj się słyszałem za pierwszym razem chciałem ci podokuczać o co chodzi mała.
Teraz to moja cierpliwość wybuchła .
Wyobraź sobie że nic się nie dzieje.
Użyłam w przekazie tyle sarkazmu że nawet głupek by się zorientował że coś jest nie tak.
Po prostu wiszę sobie nad skarpą jakieś 13 metrów od rzeki z kamenami milion razy większymi od twojej głowy i modle się żeby korzeń którego się trzymał nie urwał się. Ale spokojnie wampirku on już prawnie mnie nie utrzymuje .
Nagle cisza w głowie super pomyślałam olał mnie ratuj się sama.
Gdzie ty do kurwy nędzy jesteś?
Usłyszałam krzyk w głowie.
Nad jakimś urwiskiem daleko od samochodu pobiegłam w drugą stronę. A ty tak nie wrzeszcz bo to nie pomaga się utrzymać gdy ci głowa pulsuje.
Wiedziałam że jest małe prawdopodobieństwo że zdąży ponieważ korzeń już puszczał musiałam się z nim pożegnać więc wysłałam krótką wiadomość zanim usłyszałam trzask i poczułam że już mnie nic nie utrzymuję krótkie
Zegnaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro