15. Pragnienia
Jechali już chwilę.
-To nie jest droga do mojego domu.
-Tak wiem. Bo do mojego.-odparł wzruszając ramionami.
-Powiedziałam żebyś mnie odwiózł do domu. Bałwanie- rzekła rozżalona.
-Tak ale nie mówiłaś do jakiego. Skarbie.-spojrzał ma nią i uśmiechną się zwycięsko.-Zapowiada się ciekawa noc. Nie sądzisz?
-Tak będzie bardzo emocjonujące, to że- przybliżyła się do niego. - Położę się spać jak tylko dojedziemy.
Byli na miejscu po 10 minutach. Ludwik pomógł Kate wysiąść i poszli w stronę domu. Dziewczyna znała już ten dom bo była tu gdy wampir porwał ją po raz pierwszy. Nie zważając na niego skręciła w stronę salonu i położyła się na sofie. Wtedy coś świsnęło i Kate nie leżała już tylko była w ramionach wampira który gdzieś ją niósł.
-Co robisz? -spytała
-Zobaczysz.- widziała jak wychodzą na dwór.
-Przecież co dopiero weszliśmy.- powiedziała pod nosem. Wampir uśmiechną się lekko.
-Ufasz mi?- spytał gdy stali na dworze obok domu.
-Nie.
-No to musisz zaryzykować. Zamknij oczy.
-Nie ma mowy.-Odparła.
-Zrób to o co cię proszę, jeśli dziś wieczorem nie chcesz biegać kolejnych pięciu kilometrów. -użył zbyt dobrego argumentu Kate zamknęła oczy i poczuła że podrywa się w powietrze.
-Możesz otworzyć.-powiedział i dziewczyna to zrobiła. Stali na dachu budynku w środku nocy. Na niebie świecił majestatycznie księżyc a całe Kanssas było okryte poświatą latarni. Gwiazdy były tak wyraźne że dziewczynie zabrakło tchu i tylko rzekła:
-Jak tu pięknie.
-Chciałem ci pokazać miasto nocą .
-Pierwszy raz widzę coś tak cudownego.
-A teraz do łóżka. Jutro ciężki dzień.
-Chce tu zostać.
-Nie ma mowy kwiatuszku.-powiedział złapał ją za talię i skoczył z dachu. Wampirzym tempem przemieścił się do pokoju i położył dziewczynę w łóżku.
-Posuń się skarbie.- dodał
-Co nie ma innego pokoju.
-Posuniesz się czy mam cię popchać.- Dziewczyna ustąpiła mu miejsca
-Dzięki. Dobranoc aniołku.-powiedział i pocałował ją w policzek.
-Idziesz spać? -spytała
-A co masz na coś ciekawego ochotę.- zapytał i zawadiacko się uśmiechną.
-Nie tak pytam.
-Za godzinę wychodzę na polowanie. Będziesz spała więc nawet nie zauważysz kiedy wrócę.-rzekł
-Ach.-odparła.
-Dobra przytul się bo widzę że cie do tego korci.
-Wcale nie -zaprzeczyła. Przekręcił głowę ze zdumieniem na twarzy.
-To ja się przytulę.- i tak zrobił chwycił talię dziewczyny i przysuną do siebie.
-Dlaczego się tak uczepiłeś właśnie mnie?
-Bo jesteś tajemnicza, piękna i pyskata słońce. Poza tym bardzo cię lubię. -rzekł
-Też cię lubię.
-Wiem czuje jak drżysz gdy cię dotykam i słyszę jak twoje serce dudni gdy mnie widzisz.
-Zbyt dobrze mnie znasz.
-Jak własną kieszeń. Śpij już.
-Ostatnie pytanie.
-Mów.
-Dlaczego nie pijesz krwi ze szpitala?
-Za dużo pamiętników słońce. Ona nie działa tak dobrze. Prawie w ogóle nie łagodzi głodu. Tylko krew prosto z żyły jest odżywcza.
-Acha. Dobranoc.
-Dobranoc po raz drugi.- i zasnęli wtuleni w siebie.
Po godzinie Ludwik wstał przebrał się i rzekł po cichu do ucha Kate
-Nawet nie wiesz jak mnie pociągasz słońce. Uwierz mi jeszcze będziesz moja.- nie wiedział że dziewczyna słyszała wszystko bo przebudziła się gdy wampir wstał.
-Wątpię bestyjko. -powiedziała i wstała.
-Myślałem że śpisz.
-Spałam. Nie licz na nic prócz tego pocałunku.
Wampir chwilę się zamyślił i powalił Kate na łóżko przygniatając ją ciałem do niego. Dziewczyna próbowała się wyrwać ale nie mogła.
-Nie powstrzymasz mnie gdy będę chciał to osiągnę cel.- rzekł i zaczął całować Kate po szyi zjeżdżając w duł do dekoltu. Jego ręka zjechała na uda dziewczyny sprawiają że jęknęła. I Wtedy znikł.
Kate podniosła się a jego nie było .Poszedł zostawiając ją a ona chciała czegoś więcej .Miał rację i Kate o tym wiedziała. Ona też go pragnęła.
---
Podoba się ??
Proszę żebyscie szczerze napisali bo nie wiem czy dalej publikować :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro