11. Wesele.
''Minęły dwa dni od ostatniego razu kiedy widziałam Ludwika dziś ślub Holli''- pomyślała Kate wstając z łóżka nie wiedząc nawet w jakim była błędzie. Nie pamiętała bowiem nic z sceny, która wydarzyła się na zewnątrz klubu. Film urwał się jej tuż po tym jak wypiła piąty kieliszek wódki. Wzięła ze sobą szlafrok i udała się do łazienki. Nalała sobie wody do wanny i położyła się w niej wygodnie.,, Jak dobrze że rodzice pomyśleli by zrobić nad biurem jeszcze pokój , łazienkę i kuchnię '' - zamyśliła się chwilkę. Dziewczyna siedziała w wannie dopóki woda nie stała się zimna. Umyła zęby przebrała się w czystą bieliznę i ubrała szlafrok. Była już dwunasta więc poszła do kuchni i zrobiła sobie kanapki z serem i pomidorem. Jedząc zastanawiała się jak upiąć włosy postanowiła zrobić koka.
Po piętnastu minutach znalazła się w pokoju przed toaletką , kok wyszedł jej za pierwszym razem, lecz kilka niesfornych loków wypięło się i ku zaskoczeniu Kate stworzyły one cudowną harmonię. Makijaż zrobiła delikatny lekko podkreślone usta, oraz fioletowe cienie na końcu oka, a białe cienie w kącikach powiększając je , używając tylko odrobiny maskary która wydłużyła jej rzęsy dopięła całość makijażu. Gdy spojrzała na zegar było już wpół do trzeciej. ,,Jak ten czas szybko leci ''pomyślała. Wstała i zdjęła sukienkę z wieszaka ubrała ją i szpilki przeglądnęła się w lustrze i widok ją zadziwił nie poznała sama siebie. Była tak piękna jak nigdy.
-Mówiłam, że ładnie Ci w niej.-odezwał się głos za jej pleców obróciła się i zobaczyła w nich znajomego wampira.-Było otwarte wiec wszedłem.-rzekł i wskazał drzwi.
-Jesteś wcześniej?- spytała zaciekawiona co jej odpowie.
-Tak chciałem Cię zobaczyć w tej sukni jak najszybciej i choć widzę ją po raz drugi to jestem pod wielkim wrażeniem, wcześniej wyglądałaś w niej pięknie teraz olśniewasz.- po jego słowach policzki Kate przybrały kolor słodkiego różu.
-Dziękuje-odparła tylko i uśmiechnęła się.
Po cudownych zaślubinach w kościele rozpoczęło się huczne wesele. Ludwik wspaniale dogadywał się z znajomymi Kate, ona sama rozmawiała z Holi kiedy nagle zadzwonił do niej telefon.
-Przepraszam Cię Holli- odeszła kilka kroków aby odebrać telefon na zewnątrz, Ludwik odprowadził ją wzrokiem i po chwili ruszył za nią.
-Tak Garett.- odparła.
- Pamiętasz jak nasi rodzice dali ci to biuro i powiedzieli że nadprzyrodzone istoty żyją-rozbrzmiał w słuchawce telefonu głos brata Kate.
-Tak
-Więc chyba właśnie spotkałem się z zabiciem grupki nastolatków przez jedną z tych istot. Z tego co wiem masz w biurze odpowiednią broń mogła byś mi ją dostarczyć.
-Gdzie i kiedy? -spytała
-Najlepiej dziś za godzinę na podjeździe pod cmentarz .-Kate zrozumiała że musi opuścić przyjęcie przyjaciółki.
-Dobrze postaram się być..
-Dobrze, dziekuje.
-Pa -dziewczyna zakończyła rozmowę odwróciła się w stronę domu weselnego zauważyła, że za nią stał Ludwik.
-Ile usłyszałeś?
-Wystarczająco... -odparł stanowczo i w lekkim gniewie-Nigdzie nie pójdziesz to niebezpieczne. -odparł chłodno
-Oj nie ,nie, nie.. to mój brat i ja muszę mu pomóc i nie obchodzi mnie twoja opinia , panie widzący tylko niebezpieczeństwo-spojrzała na niego był bardzo zdenerwowany.
-Nie spotkasz się dziś ze swoim bratem , zrozumiałaś! -odparł gniewnie.
-Chwila, nie rozkazuj mi po pierwsze a po drugie nie powstrzymasz mnie.-dodała wściekle.
-A założysz się- powiedział figlarnie a na jego twarzy zagościł zawadiacki uśmieszek.
-O czym myślisz.
-Zamknij oczy.
-Oj nie ma mow...- i nie zdążyła dokończyć bo wampir poderwał ją do góry i nie minęła chwila byli przy samochodzie.
-Wsiadaj..
-Nie-odparła wściekle Kate nadal jej nie słuchał wepchną ją do pojazdu i ruszył. Przez dłuższą chwilę nie rozmawiali, ona się dąsała on był skupiony na szybkiej jeździe .W końcu on odezwał się.
-Przepraszam że podsłuchiwałem ,nie powinienem - powiedział już łagodnie.
-Powinieneś przeprosić za to że mnie znów porywasz, bez mojej zgody. Wywozisz i nie pozwalasz pomóc bratu.. Coś pominęłam? -spytała z sarkazmem w głosie spoglądając na niego.
- Spodoba Ci się.-on jakby ją zignorował jej słowa..
-Co?
-Mój drugi dom to tam cię zabieram do mojego mieszkania w centrum.
-Super znów księżniczkowe domki.- Kate odparła z wymuszonym sarkazmem.
-Zdziwisz się- spojrzał tylko na nią przelotnie uśmiechną się i przyśpieszył do 200km/h.
-Zwariowałeś chcesz nas zabić!!-odparła wściekle.
-Ja już nie żyje. A tobie nic nie będzie.-powiedział spokojnie
-Nic mi nie będzie pewne dlatego że mnie w ogóle nie będzie jak w coś rąbniesz.
-Mam świetny refleks . Jestem wampirem zapomniałaś..-dziewczyna tylko spojrzała na niego. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
---.
I jak skarby moje się podoba. ???
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro