17. Chce po prostu żyć, gdy jestem żywy.
-Co Ty tu robisz?-stanełam jak słup soli i patrzyłam w cudowne oczy Lou..
-Do samochodu..-wskazał pojazd którym przyjechałam, szłam w stronę miejsca kierowcy..-O nie moja droga, siadaj obok, musimy poważne porozmawiać..-ton jego głosu brzmiał rodzicielsko, mogłam się spodziewać że będzie zły, ale bez przesady. Wolałam jednak go posłuchać i usiąść obok. On za to zajął miejsce kierowcy i ruszył. -Co Ci odbiło żeby wychodzić z mojego domu? -patrzy na mnie wzrokiem, którego tak dawno nie było mi dane zobaczyć..
-Moze po prostu tęskniłam za Tobą?- zaśmiał się i spojrzał na mnie..
-Za seksem, przytulaniem i tymi rzeczami..-mówi wciąż rozbawiony..
-Nie za skakaniem z okna..-przewróciłam oczami..-Zawsze musisz niszczyć klimat? Tracę Cię i znajduje, później znow tracę i znów znajduje.. Gdzie Ty w tym wszystkim widzisz seks?-wymachuje rękami..
-Też tęskniłem za tymi głupimi małymi rzeczami. -zamknął na chwilę oczy jakby rozmarzony, lecz szybko wrócił do patrzenia na drogę..
-Jakimi głupimi rzeczami?-mowie zaciekawiona.
-Za tym jak marszczysz nosek gdy jesteś poirytowana. Wtedy kiedy nagle stajesz się odważna widzę ta dziewczynę, która kiedyś chciała mi wyskoczyć z mieszkania. Jestem nawet ciekawy ile jest nowych pieprzyków na Twoim ciele..-westchnał.. A ja spojrzałam na niego jak na debila. -Widziałem Cię nie raz nago i znam każde miejsce w Twoim ciele, każdy najmniejszy szczegół kochana.. Jestem wampirem, mam dobrą pamięć..-wzrusza ramionami i skupia się na prowadzeniu pojazdu. Ukladam się wygodnie na siedzeniu i wpatruje w przednią szybę, rękę opieram o boczną szybę, wkladam do ust wskazującego palca i delikatnie przygryzam paznokieć. Nie tak żeby się złamał, bo tego nie chcialam.. Po prostu w jakiś sposób mnie to uspokajało.. Po kilku sekundach jednak usłyszałam cichy śmiech Ludwika..
-Co Cię tak bawi? - mruknełam pod nosem nawet na niego nie patrzac, jakoś nie miałam ochoty odrywać wzroku. Dopóki nie poczułam jak jego dłoń zabiera moją, tą której palec miałam w ustach.. Obraca mną lekko i wkłada mój palec do swoich ust i lekko go przygryza kłem.. Czuję pieczenie i wiem, że powstała mała ranka. On wciąż zapatrzony w droge zasysa mojego palca, wypijajac kilka kropel krwi.. Uśmiecha się w ten jego niebezpieczny sposób.. Wyciąga mojego palca z ust i puszcza moja rękę.. Od razu ją zabieram i kładę na moich udach..
-Wciąż smakuje wybornie..- przewracam oczami, ale gdzieś wewnątrz się śmieje.. Że wciąż jest taki pojebany jaki był i powinien być.. -Wiec kwiatuszku,mam Cię związać żebyś nie uciekła z domu, czy będziesz grzecznie siedzieć na tyłku..
-Dobrze wiesz, że grzecznie siedzieć nie będę, mój drogi.. Poza tym Ty cały czas znikasz więc co się dziwisz, że uciekam.. -patrze na niego z pretensjami..
-Co za kobieta, chyba dawno ktoś cię porządnie nie wyruchał.. Więc moze pora to zmienić..-powiedział poważnym głosem i przyspieszył..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro