Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Chce po prostu żyć, gdy jestem żywy.

-Co Ty tu robisz?-stanełam jak słup soli i patrzyłam w cudowne oczy Lou..

-Do samochodu..-wskazał pojazd którym przyjechałam, szłam w stronę miejsca kierowcy..-O nie moja droga, siadaj obok, musimy poważne porozmawiać..-ton jego głosu brzmiał rodzicielsko, mogłam się spodziewać że będzie zły, ale bez przesady. Wolałam jednak go posłuchać i usiąść obok. On za to zajął miejsce kierowcy i ruszył. -Co Ci odbiło żeby wychodzić z mojego domu? -patrzy na mnie wzrokiem, którego tak dawno nie było mi dane zobaczyć..

-Moze po prostu tęskniłam za Tobą?- zaśmiał się i spojrzał na mnie..

-Za seksem, przytulaniem i tymi rzeczami..-mówi wciąż rozbawiony..

-Nie za skakaniem z okna..-przewróciłam oczami..-Zawsze musisz niszczyć klimat? Tracę Cię i znajduje, później znow tracę i znów znajduje.. Gdzie Ty w tym wszystkim widzisz seks?-wymachuje rękami..

-Też tęskniłem za tymi głupimi małymi rzeczami. -zamknął na chwilę oczy jakby rozmarzony, lecz szybko wrócił do patrzenia na drogę..

-Jakimi głupimi rzeczami?-mowie zaciekawiona.

-Za tym jak marszczysz nosek gdy jesteś poirytowana. Wtedy kiedy nagle stajesz się odważna widzę ta dziewczynę, która kiedyś chciała mi wyskoczyć z mieszkania. Jestem nawet ciekawy ile jest nowych pieprzyków na Twoim ciele..-westchnał.. A ja spojrzałam na niego jak na debila. -Widziałem Cię nie raz nago i znam każde miejsce w Twoim ciele, każdy najmniejszy szczegół kochana.. Jestem wampirem, mam dobrą pamięć..-wzrusza ramionami i skupia się na prowadzeniu pojazdu. Ukladam się wygodnie na siedzeniu i wpatruje w przednią szybę, rękę opieram o boczną szybę, wkladam do ust wskazującego palca i delikatnie przygryzam paznokieć. Nie tak żeby się złamał, bo tego nie chcialam.. Po prostu w jakiś sposób mnie to uspokajało.. Po kilku sekundach jednak usłyszałam cichy śmiech Ludwika..
-Co Cię tak bawi? - mruknełam pod nosem nawet na niego nie patrzac, jakoś nie miałam ochoty odrywać wzroku. Dopóki nie poczułam jak jego dłoń zabiera moją, tą której palec miałam w ustach.. Obraca mną lekko i wkłada mój palec do swoich ust i lekko go przygryza kłem.. Czuję pieczenie i wiem, że powstała mała ranka. On wciąż zapatrzony w droge zasysa mojego palca, wypijajac kilka kropel krwi.. Uśmiecha się w ten jego niebezpieczny sposób.. Wyciąga mojego palca z ust i puszcza moja rękę.. Od razu ją zabieram i kładę na moich udach..

-Wciąż smakuje wybornie..- przewracam oczami, ale gdzieś wewnątrz się śmieje.. Że wciąż jest taki pojebany jaki był i powinien być.. -Wiec kwiatuszku,mam Cię związać żebyś nie uciekła z domu, czy będziesz grzecznie siedzieć na tyłku..

-Dobrze wiesz, że grzecznie siedzieć nie będę, mój drogi.. Poza tym Ty cały czas znikasz więc co się dziwisz, że uciekam.. -patrze na niego z pretensjami..

-Co za kobieta, chyba dawno ktoś cię porządnie nie wyruchał.. Więc moze pora to zmienić..-powiedział poważnym głosem i przyspieszył..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro