Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Walcz o to sam..

Wybłagałam Tinę,  abym mogła na kilka dni wrócić do rezydencji Ludwika. Zgodziła się ze względy na moją bezsenność w jej rezydencji. Ale u Lou również mogłam spać, przewracałam się z boku na bok. Wstałam wiec z łóżka i ubierając tylko szlafrok wyszłam z pokoju i zeszłam schodami do sali treningowej..
Otwierałam wszystkie szafki szukając czegoś co może mi się przydać, dziś zamierzałam uciec z tej Letsonowej rezydencji.. Otworzyłam ogromna szafę i znalazłam w niej czarny kostium ze skóry. Ubranie miało obcisły gorset z czerwonymi paskami na brzuchu, czarny płaszcz z szerokim kapturem,  ciemne leginsy do kostek, oraz spódnice do ziemi która była rozcięta z boku. Do tego obok kostiumu stały wysokie czarne kozaki na małym obcasie. Przez dłuższy czas wpatrywałam się w ubranie jak zaczarowana, wyciągałam je z szafy i odłożyłam na pobliski stół. Postanowiłam znaleźć jeszcze jakaś broń. Podeszłam do ciemno granitowej szafy umieszczonej zaraz przy wyjściu z pomieszczenia, po kilku pociągnięciach za uchwyt otworzyłam ją. W środku znajdowała się broń.. Od noży po broń palną.. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując ze jest tu wszystko czego będę potrzebować.. Wzięłam dwa mniejsze noże o pięknym zdobieniu na rękojeści.. Prosty łuk oraz strzały w czarnym skórzanym kołczanie. Wróciłam do swoich ubrań i zaczęłam je na siebie zakładać. Zauważyłam że strój ma pasy pod spódnicą w które można wsadzić noże, wykorzystałam to i włożyłam tam moje dwie zabawki. Następnie założyłam na plecy kołczan ze strzałami i chwyciłam w dłoń łuk. Ruszyłam w stronę wyjścia z sali, idąc powoli w stronę minęłam niezauważalnie kilka strażników. Przy samych drzwiach zwolniłam, kiedy już pociągnęłam za klamkę drzwi wyjściowych z rezydencji one nawet nie drgnęły. Przeklnełam w myślach i rozejrzałam się, spojrzałam na pobliskie okna i podeszłam do nich. One również były zamknięte, przeklęta rezydencja.

-Luisa zamknęłaś tylnie kuchenne drzwi?- ukryłam się w cieniu zakamarka kiedy usłyszałam głos starszej kobiety.

- Nie Pani Jonson ale zaraz to zrobię. -uśmiechnęłam się. O kochaniutka nie zdarzysz będę tam wcześniej. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę kuchni. Minęłam sprzątaczkę która patrzyła na mnie zaskoczona, ale nawet nie zatrzymała mnie kiedy otworzyłam tylnie drzwi i wydostałam się na świeże powietrze. Teraz trzeba znaleść Ludwika. Ruszyłam biegiem w stronę garażu. Jak dobrze ze Lou ma klucze razem z samochodami i motorami, wzięłam pierwsze lepsze klucze które okazały się kluczami do Audi a6. Otworzyłam je i ściągnęłam kołczan rzucając go na boczne siedzenie, wsiadłam za kierownicą i ruszyłam w stronę w którą poniosły mnie zmysły. Żeby znaleść innych łowców, żeby znaleść Ludwika.
Od dwóch godzin samochód mknął w stronę Meksyku z prędkością 160 km/h cieszyłam się ze droga była w miarę pusta i nie musiałam bać się o swoje życie. W samochodzie rozbrzmiał dźwięk mojej komórki, puściłam ją na głośno mówiący i lekko zwolniłam.

-Kate, gdzie jesteś?- w słuchawce usłyszałam zdenerwowany głos Tiny.

-Robie to co robią królowe z mojego rodu. - odpowiedziałam pewnie wpatrując się w ulice przede mną.

-Popełniasz samobójstwo. Te wampiry są silne! -słyszałam w jej głosie przejęcie i strach.

-Ja również, jestem władcą łowców. Nie zamierzam się poddać. To moje życie Tina. A on jest jego częścią. Nie będzie o to walczyć sam. Jestem jego królową, tak jak on jest moim królem. Będę walczyć o to sama, sama u jego boku. - słowa prosto z mojej duszy zalały samochód szczerością, którą nawet Tina musiała wyczuć.

-Dobrze, ale uważaj na siebie. - westchnęła i dodała - Wierze w Ciebie Kate.

-A ja wierze ze dam rade Tina. -rozłączyłam się, podgłosniłam radio w którym usłyszałam pierwsze nuty Bon Jovi- It's me Live.  Nucąc pod nosem wpatrywałam się w przestrzeń dopóki po trzech minutach nie musiałam ostro hamować. Na środku pustej autostrady w poprzek mojego pasa stało czarne Porsche. A o niego oparty był facet w czarnym garniturze. Odpiełam pas i wyszłam z samochodu, zmierzając w stronę osoby, która w tym momencie mimo wszystko nie chciałam spotkać.

-Myśle ze masz dobrą wymówkę na to co zrobiłaś!?

---

Jak myślicie kto to może być?
Kochani jak się podoba?
Tak wróciłam powoli ^^
Po ciężkim okresie jestem..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro