V
Był słoneczny dzień, gdy pod ziemią w metrze Park Jimin wpatrywał się w swoje odbicie w szybie. Min Yoon Gi nie pojawił się dzisiejszego poranka na stacji. Nie minęli się, ani nie wsiedli do tego samego metra, a on z bolącym sercem myślał nad tym, co mogło się wydarzyć.
Martwił się, bo wciąż nie pamiętał jego twarzy, nie narysował go i czuł się przez to też zdenerwowany. Jakaś część niego pukała we wszystkie możliwe drzwi umysłu, by przypomnieć sobie choć jeden wyraźny skrawek, jednak chłopak wciąż był dla niego zamazaną plamą.
Być może było to egoistyczne, martwienie się głównie dlatego, że go nie pamięta. Tak jakby zależało mu tylko na tym, by go namalować, by zatrzymać jego wygląd dla siebie, a przecież to nie wygląd jest u ludzi najważniejszy. Za poznanie drugiego człowieka wpadają dodatkowe punkty - otwierają się nowe korytarze i możliwości. Ludzie jednak widzą często w drugim człowieku po prostu człowieka, brzydkiego lub ładnego, mądrego lub głupiego. Nie widzą jak wiele szczęścia może im podarować poznanie drugiej osoby.
Jimin zaczynał pragnąć poznać człowieka, który pałętał się po jego umyśle.
Siedział więc ze spuszczoną głową, nie wiedząc co zrobić ze swoim spojrzeniem, które codziennie było utkwione w tym tajemniczym chłopaku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro