Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog 1/2.

Biegłam w popłochu na metro, które stało na peronie oczekując na mnie. Truchtałam w miejscu, gdy ludzie w kolejce przede mną bez stresu kasowali swoje bilety, a mi spieszyło się i musiałam biec TERAZ. W końcu nadeszła moja kolej, w biegu skasowałam bilet i sprintem popędziłam do pociągu, który właśnie zamykał drzwi...

Odjechał, a ja stałam i zdyszana patrzyłam jak odjeżdża. Pokazałam maszyniście wulgarny gest łapiąc łapczywie oddechy. Kolejny był jedynie za pięć minut, jednak Kitsune nienawidziła, gdy się spóźniałam.

Usiadłam na ławce obok mężczyzny w garniturze dalej czując, jak brakuje mi tlenu w organizmie. Spojrzałam na telefon dostrzegając pierwszy SMS od Tadashi o treści "Gdzie jesteś?"

Zadzwoniłam do niej wiedząc, że jeśli odpiszę na wiadomość to ona i tak wykonałaby telefon.

- Na peronie, metro mi odjechało sprzed nosa - powiedziałam zirytowana, gdy tylko nastąpiło połączenie.

- Znowu?! Za każdym razem jak jedziemy do Gouenjiego i Afuro to spóźniasz się na to metro. Nie możesz wyjść wcześniej z firmy? - Przewróciłam oczami mając świadomość, że tego nie widzi.

- Nie mogę, muszę pozamykać wszystko, żeby mnie nie okradli. Za jakieś trzy minuty jest kolejne, także poczekajcie z gorącymi tematami na mnie.

- Phi. - Fuknęła i się rozłączyła bez słowa pożegnania. Zaśmiałam się pod nosem wiedząc, że na pewno na mnie poczekają, tylko po prostu lubi się przeciwko mnie buntować.

Metro podjechało odrobinę przed czasem, więc wsiadłam i zajęłam jedno z wolnych miejsc. Po chwili pojazd ruszył, a ja nie mając za wiele rzeczy do roboty oglądałam widoki za oknem (jeśli można tak nazwać powtarzające się, szare korytarze) i oddawałam się rozmyślaniom.

Minął rok od ślubu Afuro i Gouenjiego i znów wszystko się ułożyło. Początkowo chciałam odetchnąć nieco od relacji z tą dwójkę, gdyż przywodziła mi na myśl Meteorę, o której chwilowo chciałam zapomnieć. W związku z tym, ku uciesze Kitsune wybrałyśmy się na tygodniowy urlop na Okinawę, aby powspominać. Tak... byłyśmy w tym samym miejscu o tej samej porze, w której jej się oświadczyłam.

Zdecydowanie ten wyjazd pozwolił mi oczyścić mój umysł, uspokoić się i dać sobie do zrozumienia, że jest już po wszystkim. Ciągle miewałam koszmary, jednak z każdym tygodniem pojawiały się na szczęście coraz rzadziej. Obietnica z Shuuyą również pozwoliła mi się uspokoić.

Po powrocie trzeba było wrócić do normalnego życia. Nie miałam już wypłaty z Meteory, Tadashi nie zarabiała na tyle, aby utrzymać nas obie na satysfakcjonującym poziomie, więc musiałam znów nauczyć się pracować w cywilizowanym społeczeństwie.

Jak się szczęśliwie okazało, budynek w którym mieściła się niegdyś moja firma był na sprzedaż za niewysoką cenę. Miałam nieco grosza z tego, co zarobiłam na swój "dług", jednak nie była to wystarczająca suma, dlatego Kitsune wciągnęła mnie do swojej kochanej korporacji.

Jak się okazało, niedawno zmarł jej przełożony, przez co łatwo wskoczyła na wyższe stanowisko i mogła zarządzać ludźmi, co ułatwiło mi wstąpienie w jej szeregi. Dziwnie było w domu traktować ją jak kobietę swojego życia, a w pracy jak przełożoną przed którą, zgodnie z etykietą, powinnam się płaszczyć.

Kilka miesięcy ciężkiej pracy zajęło mi zebranie odpowiedniej sumy, jednak w końcu mi się to udało i zakupiłam swoją firmę, która już nie istniała. Znowu masa papierkowej roboty, zastrzeżanie marki, remont wielu pomieszczeń, bo nie nadawały się już do pracy, generalnie masa czasu i pracy.

Kontakt z Afuro i Gouenjim zdążył się przez to wszystko urwać, jednak przerwał to sam Terumi, który pewnego dnia zadzwonił i niczym matka marudził, że się nimi nie interesujemy. Pozwoliłam sobie na dzień wolnego i odwiedziliśmy tę dwójkę. Od tamtej pory co tydzień się widywaliśmy na kolację, czy też napicie się niewielkiej ilości dobrego alkoholu. Często towarzyszyła nam Akira, która jak to miała w zwyczaju piła kilka razy szybciej od nas wszystkich i również kilka razy szybciej traciła głowę.

Mężczyźni jak planowali, wybrali się w solidną podróż poślubną podczas której nie żałowali sobie czułości. Tak... Pierwsza wizyta u nich była zaraz po ich powrocie, przez co Afuro całe spotkanie musiał stać niemalże na baczność.

Rozmawiałam na osobności zarówno z jednym, jak i z drugim czując podświadomie potrzebę, aby w ich związku nie było toksyczności. Oni również często się dopytywali, czy nie ukrywam niczego przed Kitsune, czy nie wracam do hazardu, dlatego czułam, że w nich też rodziła się potrzeba pilnowania drugiej strony.

Kilka tygodni spotkań później oficjalnie na nowo rozpoczęłam pracę. Część starych pracowników wróciła do mnie po tych kilku miesiącach rozłąki i znów wiernie poświęcali dla mnie swoje umiejętności. Jak gdyby nigdy nic moja marka zniknęła z rynku, a potem znów nagle się pojawiła.

Tadashi cały czas mnie pilnowała, bym nie popadała w pracoholizm i liczyła godziny, które byłam w firmie. Nie chcę wiedzieć, ile różnych zdjęć z biura codziennie musiałam jej wysyłać, aby mogła się upewnić, że naprawdę pracuję, a nie znowu wyczyniam dziwne rzeczy.

Gouenji i Afuro mieli razem na koncie tyle pieniędzy, że mogliby bez stresu do końca życia żyć przeciętnie i nie pracować. Jednak ta dwójka potrzebowała wrażeń, potrzebowała intensywnych, dalekich podróży, w dodatku oboje lubowali się w drogich gadżetach i błyskotkach, więc by nie zbankrutować również musieli podjąć pracę.

Gouenjiemu zajęło kilka dni podjęcie decyzji co chciałby ze sobą zrobić, jednak w końcu podjął decyzję o dokończeniu praktyk, otrzymaniu dyplomu chirurga i pracy w zawodzie. Jako, że od zawsze był kujonem najlepszym w klasie wszystko szło mu śpiewająco, a już po pierwszych miesiącach pracy w mediach rozpisywano się o młodym chirurgu, który robił najszybsze i najskuteczniejsze operacje w kraju.

Szkoda tylko, że ci wszyscy niewinni ludzie, będący jego pacjentami nie wiedzieli, na czym ten wybitny lekarz ćwiczył swoje umiejętności.

Afuro jeszcze dłużej zastanawiał się nad tym wszystkim. Przyznał mi, że nigdy nie miał pracy, która nie wiązała się z oddawaniem swojego ciała obcym mężczyznom, więc kompletnie nie wiedział, jak się za to wszystko zabrać. Co więcej nawet nie ukończył liceum, więc praca byłaby dla niego jedynie zabiciem nudy i odskocznią od rzeczywistości.

Przeglądając oferty podobno nagle przyszło mu do głowy, by zostać opiekunem do dzieci. To była jedyna praca, której nigdy bym się nie podjęła, bo sama świadomość, że wokół mnie może przebywać dziecko mnie rozpraszała i irytowała. On jednak uznał, że zawsze uwielbiał zajmować się młodszą siostrą, lubił dzieci i nie miałby problemu z całodniowym bawieniem się z nimi.

Pierwszego dnia zaraz po powrocie do domu padł na twarz, ale stwierdził, że było genialnie.

Niesamowite w rozpoczynaniu nowego życia było to, że nikt nie wiedział, kim byliśmy w przeszłości. Moi pracownicy i klienci nie wiedzieli, że rozmawiają z byłą hazardzistką. Pacjenci Gouenjiego nie wiedzieli, że rozmawiają z byłym mordercą. Matki, które zostawiały swoje pociechy w ręce Terumiego nie wiedziały, że rozmawiają z byłą prostytutką.

Mieliśmy czystą kartę i chcieliśmy wykorzystać ją za wszelką cenę. Myśl o powrocie do półświatka była kusząca i codziennie próbowała nas do siebie przyciągnąć, niczym macki. Mimo to wyrywaliśmy się z nich próbując wtopić się w całe to szare społeczeństwo zwykłych ludzi.

Bardzo interesowała mnie relacja Akiry i Shuuheia. Les... Przepraszam, BYŁEJ lesbijki i heteroseksualnego metalowca lubiącego szybkie samochody.

Jak się okazuje, Tsuyuki podjął się trudnego wyzwania, jakim było poderwanie lesbijki. Któregoś dnia, gdy zwyczajnie odwoził ją do domu zaprosił ją na spotkanie. Nawet nie nazwał tego randką, a niezobowiązującym spotkaniem. Hirano podobno zgodziłą się tylko dlatego, że miała trochę wolnego i nie wiedziała co ze sobą zrobić.

Dopiero na spotkaniu, gdy oboje byli względnie trzeźwi odkryli, że byli bratnimi duszami. Tak, Akira, choć jej gust muzyczny był diametralnie inny od Shuuheia, dzieliła z nim jego drugą pasję - samochody. Jej ogromny, różowy wóz został nazwany "Pusia", co nie spotkało się z aprobatą szarowłosego. Mimo to rozmowa o nowych modelach aut kleiła się im idealnie.

Kilka kieliszków wina później razem poszli do mieszkania Hirano co wiadomo, jak mogło się skończyć. Jeden, długi dzień wystarczył, by Shuuhei w wieku dwudziestu czterech lat przestał być prawiczkiem. Miałam ochotę klaskać dla niego z tej okazji, jednak niestety nie było go wtedy w pobliżu, do czego jeszcze wrócę.

Okazało się, że Akira nie była lesbijką, a jedynie miała traumę po swoim pierwszym razie z Gouenjim. Było to dawno temu, gdy byli jeszcze świeżo upieczonymi studentami, ich relacja dopiero kwitła na bardzo mocno zakrapianych imprezach. Cały akt wywołał u niej tak silne obrzydzenie do mężczyzn, że przestała czuć do nich jakikolwiek pociąg.

Przez Shuuheia doszła do wniosku, że jest panseksualna i aseksualna w stosunku do Shuuyi.

Po kilku miesiącach od zamknięcia Meteory również przestała widzieć sens w prowadzeniu swojego klubu. Zakład, dla którego oboje założyli swoje biznesy przegrała dawno temu, dlatego tym bardziej przestała czuć przywiązanie do tego miejsca.

Miała wiele dróg do wyboru. Po sprzedaniu lokalu wróciła do Włoch na kilka tygodni, by odsapnąć i spotkać się z rodziną. Przez ten wyjazd znów zapłonęła w niej miłość do rodzinnie pędzonego bimbru. Pojawiła się myśl, by zgodnie z oczekiwaniami rodziców pociągnąć ten biznes na Japonię, jednak coś stanęło jej na przeszkodzie.

Dokładnie tego dnia, gdy jej plan miał wkroczyć w życie przechadzała się ulicą i w jej oczy rzucił się kiosk. Konkretniej gazeta, która stała na widoku. Konkretniej zdjęcie Gouenjiego w niej z podpisem "Młody chirurg wywraca japońskie szpitale do góry nogami! Pacjenci ustawiają się w kilkuletniej kolejce, by to on zrobił na nich operację!". Spojrzała wtedy na papiery w swoich rękach, zgniotła je i wyrzuciłą do pobliskiego kosza. Wykonała szybki telefon do mamy by powiedzieć, że rezygnuje i wróciła na swoją uczelnię.

Po kilku latach od ich zakończenia dopiero odebrała swój dyplom i udała się na praktyki. Niedługo później zatrudniła się w tym samym szpitalu, co Shuuya. Nie mogła odpuścić sobie tego, że znów wygrał ich potyczki.

Shuuhei w końcu dokończył swoje studia prawnicze, przez co rodzina dała mu spokój. Miał teraz wolną rękę, więc zwolnił się z pracy u Gouenjiego i zaczął szukać czegoś innego.

Gdy opowiadał nam czym się aktualnie zajmuje był wniebowzięty, więc na pewno jest to praca dobrze płatna i związana z samochodami. Jednak nazwa była tak długa, że do dziś jej nie pamiętam.

Przez to właśnie już nikt nie przyjeżdżał do domu białowłosego dowożony przez Shuuheia. Gdyby nie to, teraz pewnie jechałabym razem z nim, ogłuszona przez metalową muzykę i modląca się o swoje życie, gdy ten wjeżdża we wszystkie krawężniki na drodze.

W końcu została ogłoszona moja stacja, więc czym prędzej wysiadłam z pojazdu i ruszyłam w dobrze znanym kierunku. Od stacji do rezydencji Gouenjiego i Afuro był jeszcze kawałek, więc zostało mi nieco czasu na rozmyślanie. Mogłam się przebiec, ale moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia.

Niedługo po ślubie Terumiego i Shuuyi Hana wyjechała do Australii, by tam dalej rozwijać się jako barmanka. Podobno również jest rozchwytywana i dobrze zarabia.

Ichiro przez dłuższy czas nie wiedział co ze sobą zrobić, jednak przez żonę i dziecko nie mógł wiecznie siedzieć na dupie. Również miał jedynie doświadczenia z gangsterskim życiem, więc ciężko mu było żyć jako normalny obywatel. Zdecydował się więc pójść do wojska. Gdy usłyszałam o tym pomyśle na początku byłam zdziwiona, jednak później doszło do mnie, jak bardzo to do niego pasuje.

Hokori, do którego nawisem mówiąc do dzisiaj mówimy po pseudonimie, bo nigdy nie raczył zdradzić swojego prawdziwego nazwiska, jako jedyny pozostał na drodze przestępczej. Nie było nic pewnego w tym co robi, jednak nadal zajmował się dealerką i nie zamierzał z tym przestać.

Izumi rozpłynął się w powietrzu niedługo po ślubie. Dostaliśmy kiedyś jedynie wiadomość, że zrobił co miał zrobić za pieniądze z długu i nam dziękuje.

Sachi powróciła do swojej największej pasji, czyli pole dance. Spłaciła dług za szkołę tańca i nie słuchając zasady "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" zaczęła nad nią pracować od nowa, jednak pod nieco innym kątem. Tym razem okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo została najpopularniejszą szkołą tańca w Osace.

Każdy rozszedł się w swoją stronę, gdy tylko mógł. Jedni stale utrzymywali ze sobą kontakt, inni sporadyczny, gdy czegoś potrzebowali, a kolejni odchodzili i słuch po nich ginął.

Historia zaczęła się i zakończyła, ot co. Choć był to jedynie fragment mojego życia, zdecydowanie zmienił w nim więcej, niż cokolwiek innego.

- Widzę, że ci się nie spieszyło - powiedziała z wyrzutem Kitsune wychodząc z samochodu zaparkowanego przed domem chłopaków. - Musimy zainwestować w drugi samochód, bo nie chce mi się na ciebie tyle czekać.

- Ale poczekałaś, to się ceni. - Uśmiechnęłam się niewinnie, na co ta się naburmuszyła.

Bramka zawsze była otwarta, jednak do drzwi należało zadzwonić. Otworzył je Gouenji, gdyż lokaj również został zwolniony.

- Cześć, dobrze was widzieć. - Uśmiechnął się sympatycznie i otworzył szerzej drzwi. - Wchodźcie, bo jest dużo rzeczy do opowiedzenia.

- Ach tak, co tym razem? Shuuhei wysadził auto? Akira wyszła po pijaku nago na ulicę? Jakieś wieści od Izumiego? - Wymieniałam możliwe sytuacje zdejmując buty przed wejściem.

- Nie... zdecydowanie nie. - Wyglądał na dość zmartwionego, przez co spojrzałam na niego przenikliwie chcąc wyczytać z niego jakieś emocje.

- Tato! - Usłyszałam głos, jakby należący do małego dziecka z salonu. Zaintrygowana wychyliłam się i dostrzegłam, że dziewczynka na oko czteroletnia biegnie ile sił w naszą stronę. Widząc mnie jednak zatrzymała się w pół kroku i ostrożnie podeszła do Gouenjiego. Chwyciła go za nogawkę spodni i schowała się za jego nogą. - Kto to jeśt? - zasepleniła.

- Mogę zadać to samo pytanie, ale zadam je inaczej. Komu ukradłeś dzieciaka? - Kitsune nie odzywała się ani słowem, jedynie patrzyła zdziwionymi, ale też zachwyconymi oczami na dziecko.

- Siadajcie, bo jak wam opowiem to nie ustoicie. - Próbował zrobić krok, ale dziewczynka trzymała jego nogę za mocno. Już chciał podnieść głos, widziałam to w wyrazie jego twarzy, ale powstrzymał się i łagodnie powiedział: - Kazuko, proszę, puść mnie. Idź do drugiego taty, na pewno się z tobą pobawi. - Mała spojrzała na niego przenikliwie, ale pokiwała głową i pobiegła do salonu.

- Mama! - Krzyknęła na koniec, po czym usłyszałam głuche "bam!", gdy wskoczyła na kanapę.

- Nie jestem twoją mamą, kiedy to zrozumiesz?! - Afuro podniósł lekko głos, jednak ona nic sobie z tego nie zrobiła.

Shuuya ruchem głowy wskazał, byśmy poszły za nim. Jak zwykle usiadłyśmy na kanapie przy stoliku kawowym czekając, aż mężczyzna wyciągnie jakiś alkohol. Chociaż patrząc na małą zgubę patrzącą wielkimi oczami na Terumiego to dzisiaj będzie to raczej sok pomarańczowy.

- Zielona herbata wszystkim pasuje?! - krzyknął z kuchni, na co wszyscy pokiwali głowami i odkrzyknęłam mu twierdzącą odpowiedź. W końcu wrócił do nas rozkładając cztery filiżanki gorącego napoju na stole.

- Mów, skąd, jak, gdzie, kiedy, kto jest matką - zażądała Kitsune sącząc niewielki łyk z naczynia. Pokiwałam energicznie głową wpatrując się w mężczyznę. Pogonił dziewczynkę do swojego pokoju, więc w końcu zostaliśmy w czwórkę.

- Pamiętacie, jaki byłem w liceum? - Skinęłyśmy głową, a Afuro przewrócił oczami. Wyraźnie był nie w sosie, bo zwykle lubił podśmiewywać się z przeszłości białowłosego. - Podobnie zachowywałem się na studiach. Mnóstwo dziewczyn, co tydzień inna, imprezy, kluby, alkohol, seks... Zabezpieczałem się, oczywiście, że tak, nie chciałem złapać żadnego syfu. - Pochylił się do przodu i złapał palcami nasadę nosa. - Jednak najwidoczniej cztery lata temu gumka musiała pęknąć. Nawet nie wiem która to była dziewczyna, nie pamiętam jej imienia... Przez cały ten czas ukrywała dziecko przede mną, nawet nie domagając się alimentów. Niedawno zmarła, również nie raczyli mi powiedzieć na co. Jej siostra przyniosła mi ją pod same drzwi. - Wskazał ruchem głowy kierunek, w którym uciekło dziecko. - Dostałem tylko jej rzeczy i musiałem sobie sam poradzić.

- Nie wolałeś jej oddać? - zapytałam bez ogródek chowając część twarzy za filiżanką, gdy Tadashi skarciła mnie wzrokiem. Sama gdybym znalazła się w takiej sytuacji na pewno oddałabym to dziecko, bo kompletnie nie widziałam siebie jako matki. Gou również nie dawał wrażenia odpowiedzialnego ojca.

- Chciałem, ale nie miałem serca. - Schował twarz w dłoniach.

- Mam to zrobić za ciebie? - Różowowłosa głośno wciągnęła powietrze co było kolejną oznaką, że przesadzam. Nie byłam jednak zwolenniczką owijania w bawełnę, więc nie miałam zamiaru się hamować.

- Nie - odpowiedział. - Nawet jeśli byś to zrobiła, wróciłbym po nią. - Zmarszczyłam brwi, ale pozwoliłam mu kontynuować: - Oczywiście wolałbym, aby ta wpadka się nie wydarzyła. Wolałbym, by jej matka nie umarła i bym mógł żyć resztę życia nawet nie wiedząc, że jestem ojcem. - Odetchnął głęboko. - Jednak skoro tak się wydarzyło, to nie chcę odbierać temu dziecku szczęścia.

- Jak długo tu jest? - zapytała w końcu Kitsune.

- Najdłuższe trzy dni w moim życiu - wydusił Afuro odchylając głowę do tyłu. - Ciągle nie potrafi się nauczyć, że jestem facetem i mówi do mnie "mamo". - Zrobił cudzysłów palcami i warknął zirytowany. - Od liceum nikt nie myli mnie z kobietą i wolałem, by tak pozostało.

- Ale nie powiesz mi, że to nie jest jedyna jej wada. - Białowłosy spojrzał na niego, a ten przewrócił oczami.

- Oprócz tego jest wyjątkowo mało problematycznym dzieckiem - przyznał. - Nie zmienia to faktu, że codziennie każe mi czesać swoje włosy w dwa warkoczyki. - Próbował dalej znaleźć jakieś dowody na to, że jej nie lubi. Jednak po tym, jak stara się ukryć uśmiech na swojej twarzy dało się łatwo wywnioskować, że kłamie.

- Jak słyszycie, nie ma powodów by ją oddawać. - Zacisnął dłoń na podłokietniku tak mocno, że pobielały mu knykcie. - Postaram się ją wychować jak swoją. Żeby nic jej nie brakowało.

- Dacie radę? Dwóch chłopów? Wychowywać córkę? - Kitsune warknęła na mnie ostrzegawczo, na co posłałam jej spojrzenie mówiące "przecież jestem szczera".

- Zbyt wielkiego wyboru nie mamy. W razie czego mamy jeszcze was, mamy Akirę. Pewnie jakoś nam pomożecie. - Uśmiechnął się, jakby właśnie teraz prosił o tą pomoc. Kitsune uśmiechnęła się od ucha do ucha, że może być przydatna, a ja przewróciłam oczami.

- Do mnie po pomoc przyjdzie jak skończy jakieś trzynaście lat. Nie mam ręki do małych dzieci - przyznałam kończąc filiżankę herbaty. - A tak poza tym, co u was? - Próbowałam zmienić temat, gdyż od samej rozmowy o dziecku robiłam się zirytowana. Jednak gdy Afuro brał wdech po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, więc blondyn niechętnie wstał i otworzył.

Po chwili głuchych rozmów w salonie pojawił się Shuuhei i Akira z torebkami prezentowymi. Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej niż wcześniej, gdy Gouenji wstał i uścisnął rękę Tsuyukiemu, a ten wręczył mu prezent.

- Wszystkiego najlepszego - padło z ust byłego kierowcy.

Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i sprawdziłam datę. Trzydziesty maja...

- Wiedziałam, że o czymś zapomniałam - przyznałam również wstając. Agresywnym ruchem ręki pokazałam Kitsune, by też wstała, co zdziwiona zrobiła. - Najlepszego Shuuya, ogarnę ci jakiś prezent niedługo, bo zapomniałam - obiecałam wzruszając ramionami. Ten tylko skinął głową i przytuliliśmy się na zgodę.

- Zapomniałaś o jego urodzinach? - Tadashi wskazała na białowłosego zadając mi to pytanie. - Nawet ja pamiętam, że były trzydziestego. Daj kluczyki - wystawiła w moją stronę rękę - nawet prezent kupiłam. Myślałam, że ty też, ale nie chcesz mi powiedzieć.

- Nawet mnie nie denerwuj... - wysyczałam przez zęby podając jej klucze do samochodu. Odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi i nawet nie zauważyłam, jak Shuuhei podszedł bliżej i złapał mnie za ramię.

- Nie martw się, ja też bym nie wiedział. Oddałem Akirze połowę ceny whisky i powstał prezent wspólny. - Powiedział mi na ucho. Uśmiechnęłam się do niego czując wsparcie z jego strony.

- Dobra, ale do rzeczy. - Hirano podeszła do torby, którą trzymał w ręce Gouenji i wyciągnęła z niej butelkę alkoholu. - Pijemy to?

- No ja nie wiem... - zaplotłam ręce na piersi spoglądając na Shuuyę. Ciemnowłosa nie czekając na jego odpowiedź bezszelestnie odkręciła kurek.

- Mamy dziecko na chacie, więc nie jest to za dobry pomysł.

- Cholera dobre to... - przyznała, gdy niepostrzeżenie upiła pierwszy łyk trunku z gwinta. - Zaraz jakie dziecko?

Licznik słów: 3170

Data napisania:

Epilog wyszedł mi dość długi, więc zdecydowałam się podzielić go na dwie części. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro