55. "Organy"
Czułam ból w całym ciele. Dokładnie tak, jakby każdy milimetr mojej skóry był pocięty, poparzony, odmrożony, wykręcony, zdarty, zniszczony. Pod sobą czułam zimną podłogę, która jeszcze bardziej potęgowała uczucie bólu. Było tak twardo i zimno, że żaden człowiek na moim miejscu nawet nie myślałby o spaniu. Ja jednak czułam się jak w raju przez tą krótką chwilę.
Nagle jednak zdrowy rozsądek ustąpił otępieniu, które wystąpiło świeżo po przebudzeniu, a do krwi została wstrzyknięta dawka adrenaliny. Gdzie jestem?! Co się stało?! Czemu wszystko mnie boli?!
Próba otwarcia oczu była kolejnym bolesnym wyzwaniem, jednak jak się okazało w pomieszczeniu było dość ciemno, dlatego światło nie oślepiło mnie swoim jasnym blaskiem. Dostrzegłam szarą podłogę pokrytą kurzem, starą, zaschniętą krwią i najpewniej tynkiem spadającym ze ścian.
Resztkami siły podniosłam ciężką głowę opierając ciężar ciała na kolanach. Od razu w pomieszczeniu echem odbił się szczęk metalu. Rozglądając się po pomieszczeniu przeżyłam sekundowy szok, jednak przypomniawszy sobie ostatni wieczór wszystko stało się jasne, a na moją twarz wpełzł żałosny uśmiech.
W piwnicy byłam tylko ja, Eve i Ringo. Oboje na lewo ode mnie, Hana pośrodku. Wszyscy byliśmy przykuci żelaznymi kajdanami do szarej, betonowej ściany pokoju. Światło było zgaszone, jednak oczy przyzwyczajone do długotrwałej ciemności dostrzegały zarysy sylwetek.
- Znowu... - Dziewczyna również się obudziła i podniosła do siadu. Oparła plecy o beton i patrzyła pustym wzrokiem przed siebie. - Znowu nam się nie udało... - Nogą szturchnęła Ringo, który zaraz również zaczął się szamotać i wybudzać.
Chciałam zacząć pytać, wyjaśniać co się stało, jednak nagle zostałam oślepiona.
- Gdzie jest Afuro? - usłyszałam głos Ishido z drugiego końca pokoju. Wywalczyłam z zaciskającymi się powiekami, by lekko się uchyliły i go dostrzegłam. Wyglądał kompletnie inaczej niż zwykle. Zawsze zdawał się być idealny, miał idealnie ułożone włosy z idealnie ufarbowanymi końcówkami, wyprasowane ubrania, na których nie było żadnego najmniejszego brudu, wypastowane buty i ten charakterystyczny, perfumowy zapach. Teraz wyglądał, jakby nie brał prysznica co najmniej trzy dni. Nie wiedziałam nawet, jak wiele czasu minęło od naszej nieudanej wycieczki, dlatego ciężko było stwierdzić jakikolwiek jego upływ. Ubrania pogniecione, koszula jakby niedokładnie zapięta, kołnierzyk kompletnie nie ułożony, krawat rozluźniony, marynarka poplamiona... jakby nie miał siły, czasu, albo środków by zadbać o swój wygląd. - Pytam: Gdzie jest Afuro?! - podniósł głos, przez co te słowa odbiły się kilkukrotnie od ścian pokoju. Cała trójka zgodnie milczała. Nie wiem, czy oni wiedzieli, gdzie może być chłopak i zwyczajnie nie mówili, by go nie wkopać, czy również nie wiedzieli. W obu przypadkach również decydowałam się na zachowanie milczenia. Po chwili ciszy głośno tupiąc podszedł do nas i chwycił Ringo za twarz siłą podnosząc go do góry. - Mówcie, a może was nie zabiję! - Z jego głosu i twarzy wręcz kipiała złość, ale też bezsilność.
Łączyłam kropki. Widocznie użył już wszystkich swoich źródeł, by odnaleźć blondyna, a ten nadal się nie znalazł. Otworzyłam szerzej oczy w końcu dochodząc do rozwiązania zagadki.
Afuro chciał uciec. Chciał uciec naszym kosztem. Wykorzystał możliwość zdjęcia swojej obroży ten jeden jedyny raz, by na zawsze uwolnić się od Shuujiego.
"Jutro naprawdę wszystko się zmieni"
Syknęłam pod nosem przypominając sobie jego słowa, które powiedział dzień przed naszą ucieczką. Planował to.
- Jesteście obrzydliwi. - Rzucił Ringo o ziemię, a Eve z całej siły kopnął w policzek. Odsunęłam się przerażona, gdy jej głowa odleciała na bok, a z ust wyleciała krew. Dostrzegłam, że oprócz niej na podłodze znajduje się jej ząb. Otworzyłam szerzej oczy. Wybił jej ząb. Ona jednak z całej siły zaciskała pięści milcząc, nie dając żadnej oznaki słabości. - Poświęciliście się, by pozwolić mu odejść? Wiedzieliście, że tu wylądujecie, że będę w stanie was zabić za to, że mu pomogliście. Zgodziliście się poświęcić tylko po to, by on mógł uciec i żyć na wolności, podczas gdy wy swoje ostatnie chwile spędzicie kilka metrów pod ziemią błagając o wybaczenie?! - krzyczał, jednak jego głos zaczął wypełniać się śmiechem. - Jesteście żałośni. - Tym razem to mnie wybrał za obiekt do wyżycia się i butem docisnął moją twarz do ziemi.
A więc tak to rozumiał? Że zmówiliśmy się, by pomóc Terumiemu w ucieczce? Nawet nie wiem, czy to dla nas lepiej, że tak to rozumie. Jest w ogromnym błędzie, jednak czy powinniśmy go z niego wyprowadzać?
Afuro zdradził nas wszystkich. Porzucił dotychczasowe, w miarę stabilne życie, by wyjechać gdzieś daleko i najpewniej znów poczuć młodość. Choć kto wie? Może tak naprawdę już zdążył się powiesić. Tą wiedzę posiada już tylko on.
- Zmówiliśmy się przeciw tobie? - Eve odezwała się jako pierwsza. Podniosła głowę, jednak miała ją pochyloną w dół. W jej głosie również pobrzmiewiał śmiech. - To się zgadza, ale wiedz, że nie tylko ciebie zdradził. - W końcu podniosła głowę patrząc wprost na twarz Ishido. - Chcieliśmy raz jeszcze rozpierdolić Meteorę od samego środka. Zniszczyć ją, a ciebie doprowadzić na kres stanu psychicznego. - Znów przyłożyła czoło do ziemi. - Ale Afuro wykiwał nas wszystkich... przynajmniej druga połowa planu się udała - zachihotała, czym wywołała jeszcze większe wkurzenie w Ishido.
Zacisnął zęby i pięści, a w jego ciemnych oczach dostrzegłam rozpalający się ogień. Nie był on tak wyraźny, jak oczy Afuro, które dosłownie zmieniały kolor pod wpływem emocji chłopaka, jednak wciąż w zwierciadle jego duszy widać było jedynie zdenerwowanie.
- Ty... - chciał znów krzyknąć, jednak Eve kontynuowała swój monolog:
- Co mi zrobisz? - Podniosła głowę i na chwiejnych kolanach wstała z ziemi. Łańcuch był na tyle długi, że mogła stanąć wyprostowana, choć i tak była dużo niższa od Ishido. - Będziesz mi grozić? Będziesz mnie bił? Torturował? Ciął? Obdzierał ze skóry? Wydłubiesz mi oczy? Wytniesz narządy? Zabijesz mnie? - Prychnęła śmiechem. - Zrób to. Wolę teraz zdechnąć z honorem i być rozłożona na części do twojej pierdolonej nekrofilskiej kolekcji, niż przez resztę życia pracować dla ciebie, szefie. - Ostatnie słowo specjalnie zaakcentowała, by jeszcze bardziej wyprowadzić go z równowagi.
- Cieszą mnie twoje słowa. - Ten jednak nie dawał za wygraną i jedynie się uśmiechnął. Dostrzegłam tylko błysk w odbiciu noża, a zaraz potem moich uszu dobiegł gardłowy krzyk Eve. - Zamknij się - syknął przykładając jej ostrze do gardła.
Zajęło mi chwilę, by dostrzec, co wywołało jej krzyk. Również chciałam krzyknąć, jednak gula w gardle skutecznie mi to uniemożliwiła, gdy odnalazłam powód takiej reakcji. Ishido zwykłym nożem do papieru idealnie odciął spory płat jej skóry, który teraz swobodnie zwisał z jej ramienia. Choć chciałam krzyknąć, jedynie niemo otworzyłam usta i odsunęłam się możliwie najdalej od zajścia.
- Mogę tak zrobić z całym twoim ciałem, serio tego chcesz? - Podrzucił nóż z wysuniętym ostrzem kilka razy, przez co światło odbijało się od niego za każdym razem mnie oślepiając. Wyczekując odpowiedzi znów idealnie odciął zwisający fragment wywołując jedynie cichy syk Eve. - Tak właśnie myślałem. - Westchnął głęboko i jak gdyby nigdy nic wziął tę skórę do ręki. Ciężko było mi powstrzymać wymioty od samego patrzenia na tą scenę, a on wyglądał jakby była to zwykła codzienność. - Tylko Ryoko była zdolna wytrzymać więcej... - powiedział jakby do siebie i odszedł.
- Cholera jasna! - wrzasnęła Hana uderzając pięścią o podłogę, gdy drzwi się zamknęły. Na szczęście światło pozostało włączone, więc nie siedzieliśmy w kompletnej ciemności. Rana była bardzo płytka, przez co nie sączyła się z niej krew, jednak wyobrażałam sobie jak niemiłosiernie musi piec. Widziałam, jak się powstrzymuje, by nie złapać drugą, brudną od kurzu i pyłu ręką za źródło bólu.
- Trzeba było nie podskakiwać - wzruszył ramionami Ringo opierając się plecami o ścianę. Westchnął głęboko odchylając głowę do tyłu. - Drugi pierdolony raz i druga pierdolona porażka... Tym razem przynajmniej nie z naszej winy. - Uśmiechnął się ironicznie, na co Eve pokręciła podirytowana głową.
- Z naszej winy. Mogliśmy się domyślić, że Afuro coś knuje... - przerwała na moment jakby wyszukując czegoś w swojej głowie. - Był taki beztroski i spokojny na wszystkich spotkaniach rebelii... Tak mało pomagał, zdawał się na naszą pomoc... Jakim cudem tego nie przewidziałam? - mówiła przez zęby zaciskając pięść przyłożoną do podłogi.
- I tak by nam się nie udało - stwierdził, przykuwając moją uwagę. - Na pewno przez tego Alejandro ma jakieś wtyki w policji, która nic by w tej sprawie nie zrobiła. - Wzruszył ramionami. Mówił nadzwyczaj spokojnie, bez żadnej emocji w głosie, jedynie lekkim zawiedzeniem niepowodzeniem akcji stanowiąc kompletny kontrast dla emocjonalnej reakcji Shouko.
- Skoro tak uważałeś, czemu nie powiedziałeś nam wcześniej? Może wtedy udałoby nam się tego uniknąć? -włączyłam się do rozmowy. Eve posłała mi krótkie gniewne spojrzenie jakby nie rozumiejąc, czemu się odzywam, jednak zaraz posłała swój wzrok na mężczyznę wyczekując odpowiedzi.
- Bo nie miałem innego pomysłu - odparł ze śmiechem w głosie. - Tak naprawdę co innego mogliśmy zrobić? Ucieczka to tylko umowna nazwa, powinniśmy to raczej nazwać zniszczeniem Meteory, bo taki był nasz plan.
- Z tego co wiem - nagle coś sobie przypomniała. - Ten plan powstał jeszcze zanim Alejandro wzniósł się na szczyt hierarchii, ponad Ishido. Być może gdybyśmy nie popełnili wtedy tego błędu, już bylibyśmy wolni. Teraz nie mamy już szans.
- Przecież jeśli dobrze pamiętam to przez wpływ Alejandro na Meteorę chcieliście uciekać. To on sprawił, że spłacanie długu stało się taką katorgą - przypomniałam im.
- Jak znam Ryoko to przewidziała przyszłość. - Ichiro wzruszył ramionami, a Eve potwierdziła skinieniem głowy.
Nastała chwila ciszy podczas której cała nasza trójka myślała o tym, w co się wjebaliśmy. Dosłownie teraz kończyła nam się jakakolwiek nadzieja na lepszą przyszłość i uwolnienie się od Meteory.
Normalny człowiek nie wie, jaka jest jego przyszłość. Może postawić sobie jednak cel i dążyć do niego według określonego planu. Wtedy, choć nie przewidzi sytuacji losowych, może w pewien sposób operować tym, co nastąpi.
My mogliśmy postawić sobie cel, jednak nie było planu, który pozwoliłby nam go osiągnąć. Widzieliśmy naszą przyszłość dokładnie, jak spędzamy resztę życia w Meteorze czekając, aż znajdzie się wariat, który zabije Ishido i Alejandro, uwalniając nas.
Odchyliłam głowę do tyłu i opierając ją o ścianę spojrzałam na sufit. Ciekawe, co teraz robi Afuro. Pewnie korzysta z życia robiąc to, czego do tej pory nie mógł robić. Prychnęłam śmiechem domyślając się, co to dla niego oznacza.
Pewnie śpi z jakimiś staruchami za hajs ~ pomyślałam, przez co musiałam stłumić śmiech.
Nawet jeśli, skoro to daje mu szczęście, to chcę cieszyć się razem z nim. Jeśli tą drogą może uwolnić się od cierpienia, jakie zadawał mu Ishido, lepiej dla niego. Może po wielu latach założy swoją Meteorę i będą razem konkurować... Kto wie.
- Jeśli tylko znów nadarzy się okazja - Eve wyrwała mnie z zamyślenia. - Ucieknę. Sama. - Brzmiało to jak obietnica i zapewnienie. Kolana podciągnęła pod brodę, a na nich oparła swoje łokcie i głowę. Patrzyła na drzwi, za którymi zniknął Ishido. - Nie powiem wam o tym przed faktem, jeśli czegokolwiek się domyślicie oczekuję od was, że dacie mi w spokoju opuścić to miejsce. - Ringo poklepał ją bratersko po plecach.
- Ja swoich nie wydaję. - Spojrzałam na niego z półuśmiechem na twarzy. Czasami widać po nim gangsterskie wartości, walkę za swoich i o swoich z wrogiem. Choć nie znałam go wcale dobrze czułam, że mogę mieć w nim oparcie. - Jak ten koszmar się skończy - ruchem głowy i oczu wskazał całe to pomieszczenie sugerując, że koszmarem jest pobyt w piwnicy. - Dam z siebie wszystko, by pomóc innym uciec. Kto będzie mógł, przez klub Akiry, kto nie - innymi sposobami - uśmiechnął się, jednak mój pozytywny wyraz twarzy został łatwo zmyty.
- To nie będzie takie proste. - Znów się uśmiechnęłam, jednak nie bylo w tym ani krztyny radości. - Założę się, że Ishido już niedługo ozdobi nasze szyje dwudziestoczterogodzinnymi obrożami. - Na ich twarzach zagościł niepokój, jednak nie był to koniec złych wieści. - Ucieczka przez klub Akiry... Przypomnę, że ta sama Akira nas zdradziła i przyłożyła ci spluwę do głowy. - Wystawiłam kciuk do góry i palec wskazujący pod kątem prostym do tego pierwszego, by imitować pistolet.
- Pozwól nam pomarzyć. - Eve westchnęła żałośnie i rozwinęła się z kulkowej pozycji. - Więc pozostaje nam jedynie samobójstwo? - prychnęła śmiechem.
- Nie brałabym tego jako opcje - pokręciłam głową. - Od liceum szczycę się tym, że nigdy się nie okaleczałam, ani nie miałam myśli samobójczych. Chociaż matka mnie napierdalała nigdy nie chciałam się zabić. - Choć wcale nie chciałam wspominać tamtego okresu, zaistniała sytuacja skłaniała mnie do zaglądania wstecz i analizy wydarzeń.
- Nie żeby coś Eve, ale uważasz się za taką najlepszą, bo jako jedyna nie masz żadnej krwi na rękach, ale jak widać nie bierzesz pod uwagę dlaczego inni ją mają. - Ringo śmiał się jej w twarz, gdy ta wykrzywiła ją w udawanym grymasie. - A jak widać wszyscy mają jakieś dramatyczne historie z dzieciństwa. - Schował ręce do kieszeni poplamionych spodni czekając na jej odpowiedź. Miał zamknięte jedno oko, jakby wpadł do niego jakiś kurz.
- A zastanawiałeś się kiedyś dlaczego tak gardzę wami wszystkimi, z krwią na rękach? - Uniósł pytająco brew sugerując, by sama odpowiedziała na zadane pytanie. - Bo gdyby nie tacy jak wy, nie miałabym długu, a mój ojciec być może by żył.
- Rzeczywiście, nie mówiłaś skąd wziął się jego dług, ani dlaczego umarł. - Wczuwając się w dość luźną sytuację położyłam się na ziemi podkładając ręce pod głowę.
- Był uzależniony od hazardu i narobił sobie długów. Właściciel kasyna miał go po dziurki w nosie, a był psycholem podobnej rangi co Ishido. - Spuściła głowę, z jej twarzy nie znikał smutny uśmiech. - Z tego co wiem, zgarnął go do domu i torturował, potem nawet nie wiem czy sam się zabił, czy on go zabił, czy też upozorował swoją śmierć i żyje teraz gdzieś w luksusach... Dowiedziałam się o jego śmierci, jak dostałam list polecony z długiem - westchnęła. Uniosłam brwi zaskoczona jej historią. Rzeczywiście, ominęła ten temat opowiadając o sobie. - Zanim znalazłam się w Meteorze trochę czasu spędziłam w swoich czterech ścianach pełna frustracji na tego gościa. Stąd właśnie wzięło się to moje obrzydzenie do tych ludzi. Gdyby nie głupota mojego ojca i tego faceta, żyłabym teraz normalnie, a nie marnowała czas w tej dziurze. - Kopnęła jakiś większy kawałek tynku na podłodze.
- Gdy narobiłem sobie długów u znajomych, od których brałem towar, połamali mi dwa palce u ręki i wyrwali pięć paznokci, zanim zgodziłem się dla nich pracować - przyznał nagle Ichiro, jakby udzielił mu się klimat wspólnych zwierzeń. Pokiwałyśmy głowami i znów pogrążyliśmy się na chwilę w myślach.
- Zabiłam brata Yui wywożąć go w środku zimy do lasu, gdzie po prostu zamarzł. W trakcie nie miałam nawet świadomości tego, co robię. Zorientowałam się dopiero, gdy mówili o nim w wiadomościach następnego dnia - również zdecydowałam się z czegoś zwierzyć. - Gdyby nie to morderstwo, bardzo prawdopodobnie wylądowałabym w Meteorze dużo wcześniej, wtedy miałabym szansę poznać Ryoko. - Uśmiechnęłam się smutno odbijając podeszwę ubłoconego buta na ścianie przede mną.
- Rozniosłybyście Meteorę we dwójkę - stwierdziła nagle Eve.
- Albo wspólnymi siłami, albo przypadkiem podczas jakiejś kłótni - dołączył Ringo. Spojrzałam na nich zdziwiona, gdy ci zgodnie kiwali głowami.
Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać, więc tylko przewróciłam oczami i opadłam znów na plecy wlepiając wzrok w biały sufit. Tylko tam były znikome ilości rozbryzganej krwi.
Odchyliłam głowę do tyłu spoglądając do góry nogami na cztery ściany piwnicy. Czy my też tu umrzemy? Ile osób zginęło tutaj przed nami? Tutaj swoje ostatnie chwile spędziła Ryoko i Yui. Na pewno oprócz nich była też masa innych, którzy dokonali żywota w imię interesów, lub tylko dlatego, że byli niewygodni.
Nagle dostrzegłam, że drzwi w pomieszczeniu uchylają się z głośnym trzaskiem. Przewróciłam się momentalnie na brzuch, by odzyskać normalną perspektywę. Drzwi były bardzo ciężkie i o tym wiedziałam, dlatego chwilę zajmowało, zanim osoba za nimi weszła do środka.
Ishido? Tak szybko? ~ pomyślałam. ~ Jeśli tak, to pewnie tutaj skończy się nasza historia.
Spojrzałam za siebie na pozostałych towarzyszy, którzy z wyczekiwaniem wpatrywali się w powoli otwierające się drzwi. Przed oczami stanęło wspomnienie, kiedy to zza nich wyszedł Afuro, gdy spędziłam tutaj niegdyś pierwszą noc. Gdyby historia się powtórzyła, z wielką chęcią przywaliłabym mu w twarz za to, że tu po nas wraca.
- Żyjecie? - odezwał się w końcu znajomy głos. Drzwi otworzyły się na oścież, a z przenikającej ciemności wyłoniła się dobrze znana nam sylwetka.
- Shuuhei! - Eve zawołała z radością, gdy metalowy kierowca patrzył na nas niepewnie. Podłożył coś ciężkiego pod drzwi, by się nie zamknęły, po czym podszedł do metalowego stołu w rogu pokoju. - Co ty tu robisz?
- Ratuję was, nie widać? - odburknął i podniósł z mebla metalowy pęk kluczy. - Co wam znowu nie wyszło?
- Afuro nas zdradził - przyznał szybko Ringo, na co Tsuyuki zatrzymał się w pół kroku z nietęgim wyrazem twarzy. Zmarszczył brwi zdzwiony, jednak zaraz się otrząsnął i podszedł odpinając nasze kajdanki.
- Dlaczego? - zapytał, gdy uwolnił moje ręce jako pierwsze. Instynktownie złapałam za obolałe nadgarstki rozmasowując je. Chwiejnie podniosłam się na nogi i przeszłam kilka kroków, jakby testując na nowo swoje ciało. Najprawdopodobniej Ishido zdążył nas skrzywdzić, gdy byliśmy jeszcze nieprzytomni.
- Jak zgaduję, widział w tym swoją jedyną okazję na ucieczkę od Ishido. - Hana syknęła, gdy chłopak niechcący szurnął ręką po jej świeżej ranie. Zaraz jednak odpiął również jej ręce, a potem Ringo.
- Nieważne. Chodźcie, bo nie mam zamiaru dostać wpierdolu za pomaganie wam. - Zakręcił kluczami na palcu i odłożył je na swoje miejsce.
- Dlaczego w ogóle nam pomogłeś? - Zapytałam chwytając za bolące ramię. Czułam coś nieprzyjemnego w mięśniu, ni to skurcz, ni to zakwasy. - Przecież zawsze się tak przed tym wzbraniasz, bo boisz się Ishido.
- Po prostu... Chciałem się dowiedzieć, jak wam poszło, ale widząc normalnie prosperującą Meteorę bez was w środku, załapałem, że jesteście w niebezpieczeństwie.
- Shuuhei na białym koniu... - zaśmiała się Eve, na co ten spalił buraka.
- Powinniście być mi wdzięczni! Gdyby nie ja, to pewnie byście tu już do końca wykitowali i tyle by z was było! - zaczął nagle krzyczeć rozbudzając u nas zdziwiony śmiech.
- Spokojnie, jesteśmy bardzo wdzięczni. - Ringo poklepał go po ramieniu posyłając mu przyjacielski uśmiech.
Widać było, że Shuuheiowi bardzo spieszyło się do wyjścia, bo już po chwili znalazł się przy drzwiach patrząc na nas wyczekujących wzrokiem. Chciałam do niego dołączyć zdając sobie sprawę, że w każdej chwili może tu przyjść Ishido. Ringo również szybko podszedł, jednak Eve jak gdyby nigdy nic łaziła wzdłuż ściany sunąc po niej rękami.
- Hana? Idziesz? - Ringo zawołał ją, gdy ta nagle stanęła, jakby coś ją zatrzymało.
- Jest! Znalazłam! - Przetarła jedno miejsce w ścianie kilkukrotnie. - A więc Ryoko miała rację! - zawołała raz jeszcze i chwyciła za niewielką wnękę w ścianie.
Przez kilka kolejnych uderzeń serca zdawała się siłować ze ścianą. Już miałam zamiar podejść, by zobaczyć co kombinuje, gdy w końcu ukryte drzwi przestały stawiać opór. Ściana rozchyliła się dokładnie jak rozsuwane drzwi ukazując za sobą skąpane w mroku pomieszczenie. Usta nieświadomie otworzyłam w kształcie litery "o", więc szybko je zamknęłam.
- Myślałem, że to tylko plotka... - powiedział pod nosem Ringo i szybkim krokiem mnie mijając dołączył do Eve, która z dumą wymalowaną na twarzy prezentowała nam swoje odkrycie.
- Co to jest w ogóle? - W końcu też się ocuciłam i podeszłam do nich. Podchodząc bliżej dostrzegłam, że podłoga w odkrytym pomieszczeniu jest wyłożona nie betonem, a kafelkami. Shuuhei dołączył do nas po chwili zawieszenia i jako pierwszy wsunął głowę do środka.
- Chwila. - Hana zagrodziła mu drogę opierając się ręką o drugą stronę drzwi. - Jeśli ktoś z was ma słaby żołądek to zostańcie na zewnątrz. - Obleciała po naszej dwójce zdeterminowanym spojrzeniem. Ichiro zdawał się dobrze wiedzieć, co jest w pomieszczeniu, jedynie po jego czole spływała niewielka kropla potu. Spojrzeliśmy po sobie z Tsuyukim i zgodnie kiwnęliśmy głową. - Roboczo Ryoko nazwała to prosektorium, jednak nigdy nie dowiodła, czy Ishido przeprowadzał jakiekolwiek sekcje. - Odsunęła się od drzwi już nie blokując nam drogi i na oślep przełączyła przycisk na ścianie tym samym uruchamiając światło.
Gdy po kilku sekundach widocznie dawno nie uruchamiana żarówka zaczęła świecić i ujawniła nam przed oczami realia piwnicy Ishido poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Jeszcze nie weszłam do środka, a już walczyłam z silnym zawrotem głowy i nieprzyjemnym uczuciem na języku.
Całe pomieszczenie było wypełnione kafelkami, a w ścianach widoczne były wnęki. Bardzo dużo wnęk. Od samej podłogi do sufitu na wszystkich ścianach były półki ze wspomnianych wnęk, na których to był umieszczony powód zawrotu głowy po wejściu.
Były tam wszelkie przezroczyste opakowania. Od prostych reklamówek, przez bezbarwne, plastikowe butelki, słoiki, których było najwięcej, aż po większe szklane pojemniki przypominające akwaria. Oczywiście wszystkie nie były puste, gdzieś w rogu jedynie dostrzegłam nie użyte przedmioty, jakby były pozostawione "na zapas".
W nich były umieszczone, najprawdopodobniej ludzkie, organy. Choć wszystko w moim ciele chciało odwrócić natychmiast wzrok, bo im dłużej analizowałam zaistniałą sytuację tym bardziej czułam, jak zawartość żołądka cofa się w przełyku, ludzka ciekawość wygrywała i nie byłam w stanie nie błądzić wzrokiem od prawej do lewej, w górę i w dół.
Zdawały się być jakoś posegregowane, jakby... ludźmi, od których pochodzą. Był zbiór słoików, następnie przerwa i kolejny zbiór. Przyglądałam się i wytężałam wzrok, ale nic nie wyglądało jak w podręczniku od biologii, a przypominało niezidentyfikowaną, czerwoną papkę unoszącą się na środku jakiegoś mętnego płynu.
Udało mi się dostrzec jedynie parę oczu, która była w jednym z bliższych zbiorów. Przypominając sobie, jak to wszystko powinno wyglądać dojrzałam dwa jajniki z jajowodami, gdzieś indziej poznałam jądro, które jako jedyne było pokryte skórą. Przez dwie, wyraźne żyły w innym słoiku poznałam serce, przez co moje własne zdawało się zakłuć.
Chwytając za klatkę piersiową poczułam regularne uderzenia i nagle do głowy napłynęła mi jedna, jedyna myśl, której za żadne skarby nie dało się powstrzymać. Bez żadnego ostrzeżenia nawet nie kontrolując swojego ciała przepchnęłam się przez pozostałą trójkę i głośno tupiąc nogami weszłam do pomieszczenia. Odczucie było, jakbym weszła do sterylnej sali w szpitalu, gdzieś z tyłu głowy zaświergotała myśl, że powinnam, jak to w szpitalu, zarzucić na ubranie tę niebieską osłonę, by nie wnieść bakterii. Szybko odgoniłam jednak tę myśl i skupiłam się na swoim zadaniu.
Nerka i oko... Te dwa słowa odbijały się w moim umyśle, gdy analizowałam każdy z kolejnych zestawów. Byłam pewna, że Ishido sprzedaje te organy i właśnie z tego się utrzymuje. Dzięki Alejandro na pewno ma łatwy dostęp do czarnego rynku, więc na pewno nie byłoby to dla niego problemem.
Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że sprzedał te organy i teraz są już daleko stąd, być może w innym kraju, na innym kontynencie, a nie leżą tutaj jak bezużyteczne ozdoby, jak część jakiejś nienormalnej kolekcji.
Gdzieś z tyłu słyszałam, jak reszta mnie woła, jednak trans w który wpadłam nie chciał mnie wypuścić. Mój wzrok czujnie analizował kolejne pojemniki i kolejno odrzucał. Choć większości nie dało się rozpoznać, jaki organ pływa sobie w środku, oczy, a szczególnie jedno oko było na tyle łatwe do identyfikacji, że dzięki drugiemu, wypełnionego czerwoną cieczą pojemnikowi na pewno znajdę to, czego szukam.
I znalazłam. W rogu, na wysokości mojego kolana stały dwa niewielkie słoiki ze srebrnym wieczkiem i oczywistą zawartością. Instynktownie chwyciłam za ciągle gojącą się ranę na mojej twarzy przykrytej opatrunkiem. Blizna na plecach też zdawała się jakby piec.
- Chodź. - Prawie podskoczyłam, gdy Eve położyła mi rękę na ramieniu. Nawet nie spostrzegłam, kiedy reszta również weszła do środka. Ringo również intensywnie czegoś szukał, a po kolejnym uderzeniu serca domyśliłam się czego. - Jak kiedyś to wszystko odbijemy, to może uda się to jeszcze wszczepić, czy coś - uśmiechnęła się, jakby mówiąc cokolwiek, byleby przerwać niezręczną ciszę. Kucnęła i przyglądała się nieruchomym narządom, moim narządom.
- Znalazłem - usłyszałam głos Ringo z drugiego końca pomieszczenia, gdy już otwierałam usta, by coś powiedzieć. Hana spojrzała w jego kierunku i podeszła, by upewnić się, że to tutaj spoczywa Ryoko.
Westchnęłam tylko czując, jak nieokiełznane i nieokreślone emocje powoli opadają. Półka z Ryoko miała praktycznie wszystkie organy. Oczy, obie nerki, macicę, serce i kilka innych, które ciężko było rozpoznać.
- Podobno Afuro widział jako ostatni jej ciało. Pamiętał tylko puste oczodoły, w których powoli rozmnażały się robaki - streściła Eve nie odrywając wzroku od "pozostałości" przyjaciółki.
Znów poczułam nieprzyjemne uczucie w pustym oczodole, za który złapałam, a po ciele przeszedł niemiły dreszcz. Przeraziła mnie myśl, że ciało każdego z nas, w którym teraz żyjemy, którym bez problemu poruszamy, o które dbamy, pewnego dnia, gdy nasza dusza je opuści, po prostu się rozłoży i zniknie. Z czasem wszyscy, którzy nas pamiętali tak samo znikną, a po naszej egzystencji zostaną co najwyżej szare kości.
Wzdrygnęłam się na tę myśl i chcąc szybko ją odgonić spojrzałam w stronę Shuuheia, który o dziwo najgorzej z nas wszystkich znosił odkrycie tego miejsca. Trzymał jedną z rąk tuż przy ustach, jakby powstrzymując coś, co miało nimi wyjść. Jego twarz traciła ludzkie kolory powoli blednąc, a wręcz barwiąc się na zieleń. Policzki były nienaturalnie wypchnięte do przodu, a wzrok utkwiony gdzieś w dole.
- Jak ci niedobrze to możesz wyjść, wiesz o tym? - przypomniałam mu jednocześnie kładąc rękę na jego przeciwległym ramieniu.
- Nie, nie, wszystko w porządku. - Pomachał głową wyrywając się z transu. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nie ma co dłużej siedzieć w pomieszczeniu, jedynie warto pamiętać o jego istnieniu na przyszłość. Gdyby kiedyś ucieczka nam się udała, to mógłby być gwóźdź do trumny Ishido...
- Już lepiej? - Eve i Ringo poszli przodem, a ja zostałam z tyłu czekając, aż na twarz Tsuyukiego wrócą normalne kolory. Droga po schodach może mu jeszcze bardziej zaszkodzić, jednak nie mieliśmy całego dnia i wolałam, by szybciej się ogarnął.
- Oczywiście, nawet przez moment nie było źle - zapewniał, gdy ja z głośnym gruchotem zamykałam przesuwne drzwi. We wnękę, do której Eve wsunęła rękę specjalnie wsypałam nieco tynku leżącego na ziemi, by nie było jej widać. - Wiesz, wydaje mi się, że zatrułem się czymś... - zamyślił się. - Tak, dzisiaj rano jadłem jakąś rybę, która trochę leżała u mnie w lodówce. To pewnie dlatego.
- Czyżby? - Uniosłam jedną brew. Udało mi się już trochę poznać metalowego kierowcę, więc domyślałam się, że w ten sposób próbuje się wymigać od prawdy. Poszłam powoli przodem po schodach co jakiś czas doglądając, czy na pewno za mną idzie. - Wiesz, to nic złego, że masz słaby żołądek i brzydzą cię wnętrzności - zapewniłam ze szczerym uśmiechem, jednak z tyłu nie dało się nie usłyszeć delikatnej ironii w moim głosie.
- Ja i słaby żołądek do takich rzeczy? - Wskazał ręką na dół schodów - Naprawdę, to nieporozumienie. Wiesz, ja bardzo lubię horrory - powstrzymałam się, żeby nie parsknąć śmiechem, gdy zaczął się tłumaczyć - szczególnie ostatnio spodobała mi się piła, wiesz? - Mimo tego, że dzieliło nas kilka kroków, zdołałam usłyszeć delikatne drżenie w jego głosie.
- Razem z tą sceną, gdzie gościu odciął sobie własną nogę? - Doszłam w końcu na górę schodów i wychodząc za ciężkie drzwi czekałam, aż chłopak do mnie dołączy.
Słysząc moje słowa przystanął na chwilę i jakby ten obraz znów stanął mu przed oczami momentalnie znów zzieleniał. Już miałam podbiec, by mu jakoś pomóc, jednak ten powstrzymał mnie gestem ręki.
- Tak, tak... Ta scena to moja ulubiona. - Odwracał specjalnie wzrok, bym nie dojrzała, że kłamie.
Licznik słów: 4421
Data napisania:
Ten rozdział to również jeden z moich ulubionych. Co o nim myślicie? To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro