Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54. "Rewolwer"

Dopiero teraz poczułem silne bicie serca, zadyszkę i zacząłem z trudem łapać powietrze. Łzy zdążyły wyschnąć, ale uczucie zdrętwiałych palców i zdartego gardła dopiero się pojawiło. Słysząc powoli roznoszący się po sali charakterystyczny dźwięk oklasków wyrwałem się z transu i prostując się, stanąłem na środku sceny wykonując głęboki ukłon.

Goście zaczęli powoli wstawać, by klaskać na stojąco. To była krótka chwila, gdy poczułem się jak zawodowy pianista na najważniejszym występie swojego życia, a nie jak dziwka w klubie ze striptizem. Eve posłała mi przyjazny uśmiech, a Ringo zniknął za drzwiami wejściowymi. Sachi niechętnie klaskała z naburmuszoną miną, Miki zaś stał gdzieś na boku i energicznie okazywał aprobatę dla występu.

Dojrzałem w tłumie intrygujące poruszenie. Przyglądając się dojrzałem charakterystyczny, biały kolor włosów. Hokori uśmiechnął się podejrzliwie w moim kierunku, zaklaskał kilkukrotnie, po czym odszedł w dobrze znanym wszystkim kierunku.

Nagle poczułem niewiarygodny ciężar napierający z lewego boku przez który o mały włos się nie wywróciłem. Utrzymując równowagę odwzajemniłem nagłe rzucenie mi się w ramiona przez Kokoro.

- Nie spodziewałam się tego, ale to było zajebiste. - Posłała mi szeroki uśmiech, na który skinąłem głową. - Graj dalej, ten tłum cię kocha.

- Jasne. - Odwzajemniłem uśmiech odstawiając ją na podłogę. - Dobrze, że tu jesteś i zastąpiłaś Sakurę - szepnąłem cicho do jej ucha, po czym chwyciłem mikrofon i wstawiłem go w statyw na samym środku sceny. - To dopiero początek dzisiejszej zabawy! - Złapałem za wstążkę, którą były związane włosy i je rozpuściłem. Rozpiąłem w pośpiechu kilka górnych guzików koszuli i zrzuciłem z siebie marynarkę. - Show must go on! - Wskazałem rękę na Eve, która rozumiejąc przekaz puściła melodię Killer Queen.

Kokoro pov.

Po słowach Afuro zastygłam na kilka uderzeń serca na scenie, jednak ocknęłam się, gdy zaczął krzyczeć do mikrofonu i szybko znów uciekłam na zaplecze.

Cały występ wywołał we mnie masę skrajnych emocji, momentami powstrzymywałam swoje ciało całą silną wolą, by nie pobiec do niego, gdy podczas refrenu wyglądał, jakby właśnie przechodził najgorsze załamanie psychiczne i zmuszał się do gry.

Doceniłam jego głos pod każdym względem. Od dawna wiedziałam, że dobrze śpiewa, jednak teraz, zadzierając go przy tej piosence brzmiał niemalże perfekcyjnie. Mogłabym nagrać tę piosenkę i słuchać jej na co dzień, relaksując się.

Wyszłam znów do centralnej części, gdzie goście przestali już uporczywie trzymać się miejsc i oglądać występ Terumiego. Zamawiali drinki, chodzili na piętro wyżej, by grać, do pokojów na bokach na prywatny striptiz i tak dalej. Większość jednak nadal słuchała anielskiego głosu chłopaka w trakcie miłej rozmowy z innymi.

Dziwnie mi się patrzyło, jak inni pracownicy normalnie rozmawiali z klientami i zbierali swoje dzienne minimum. Jakby nie patrzeć - nie wiedzieli o naszych dzisiejszych planach. Dla nich był to kolejny z wielu dni pracy w Meteorze.

Co kilka chwil uciekałam wzrokiem w stronę Eve wyczekując jej sygnału, że system obróżek został wyłączony. Ringo nie będzie mógł zawsze być w środku, dlatego dostałam zaszczytną misję znalezienia go w wejściowym pokoju i poinformowania o zaistniałej sytuacji. Wtedy zamkniemy klub od środka, a klucz schowamy gdzieś w pokoju dla personelu tak, by nikt go nie znalazł zbyt szybko.

Afuro ucieknie wyjściem ewakuacyjnym, które również zamkniemy. Dopiero, gdy zdejmie obrożę na samym środku zacznie się prawdziwa walka o przetrwanie, ponieważ będziemy musieli przytrzymać Ishido w środku aż do przyjazdu policji. Ichiro zorganizował broń, plan również mieliśmy w głowach idealnie wyuczony, więc wszystko powinno pójść jak po maśle.

- I jak? - Przysiadłam się do baru, gdzie akurat zwolniło się miejsce. Eve postawiła drinka dla innego klienta na brzegu i odwróciła się w moją stronę.

- Cisza - westchnęła, biorąc szmatkę i kieliszek, który trzeba było przetrzeć. - Najbardziej się boję, że nie dostaniemy sygnału. - Jej mina spochmurniała, na co skinęłam głową. Jeśli nam się uda, Ishido nie będzie mógł już przesłuchać nagrań z obróżek, dlatego unikając zakazanych słów mogliśmy rozmawiać swobodnie. Jednak nasza podejrzliwość zakładała, że może mieć teraz w uchu słuchawkę, dzięki której słyszy wszystkie rozmowy, dlatego woleliśmy dmuchać na zimne.

- Pytanie, czy go złapią, czy też zaśpi na tę okazję... - Uśmiechnęła się nieznacznie, więc w głębi duszy cicho zatriumfowałam, że udało mi się poprawić jej humor.

Nie zapowiadało się na to, by sygnał miał przyjść w najbliższym czasie, dlatego chcąc zachować pozory wzięłam klienta na grę.

***

Dochodziła dziesiąta w nocy, wielu klientów już wyszło, a sygnału wciąż nie było. Głos Afuro brzmiał na bardzo zachrypnięty, jednak nadal porywał tłumy, skacząc pomiędzy stolikami. Zaśpiewał kilka, o ile nie kilkanaście piosenek, więc nie dziwnym było to, że zdążył się zmęczyć.

- Zadzwoń - zasugerowałam do Eve niecierpliwiąc się.

- Nie będę mu przeszkadzać - odburknęła, na co znów odeszłam od baru. Od niechcenia przeszłam się wzdłuż Meteory.

W pokoju dla personelu dźwięk mikrofonu brzmiał jak głośny przester, dlatego szybko się stamtąd wycofałam. Gdy zamykałam za sobą drzwi mój wzrok powędrował po raz setny tej nocy, w stronę baru.

Jest. Muzyka zaczęła przycichać, a Eve patrzyła wprost na mnie. Przełknęłam ślinę wiedząc, że teraz wszystko się zacznie.

- Zamykaj drzwi - powiedziałam stanowczo wchodząc do pokoju z bramkami sprawdzającymi. Przez oczy Ringo przeleciał ledwie dostrzegalny blask, po czym wypełnił mój rozkaz.

- W imieniu wszystkich pracowników Meteory... - Eve specjalnie zwiększyła dźwięk mikrofonu, by Afuro był słyszalny na górze, na dole, pewno nawet ludzie z ulicy go słyszeli.

Wbiegłam szybko do centralnej Meteory dostrzegając, jak ostentacyjnie zdejmuje z szyi obrożę. Na jego twarzy wyryła się satysfakcja, która pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Uśmiech, którego nie byłabym w stanie zapomnieć chyba nigdy. Po zdjęciu uwięzi widać było wyraźną bliznę, duży czerwony ślad przypominający, jak długo musiał ją nosić. Ustaliliśmy, by dla zmyłki wziął ją ze sobą i tak też zrobił. Miał wyrzucić ją zaraz po zniknięciu nam z oczu.

Obarczył gości ostatnim uśmiechem, po czym obrócił się i pobiegł ile sił w nogach na zaplecze, a potem najpewniej do wyjścia ewakuacyjnego.

- Zdejmijcie obroże jeśli chcecie żyć! - wrzasnęłam na całą salę. Choć obroże były wyłączone, istniała szansa, że Ishido jakimś innym sposobem może w tej chwili nas wszystkich porazić i doprowadzić do nieprzytomności.

Pracownicy niepewnie spełnili mój rozkaz zrzucając przedmioty na ziemię. Widok - przyznam szczerze - był niesamowity. Gdy dziesiątki ludzi zdejmuje coś, co trzymało ich przez taki czas na uwięzi z szyi. Choć większość wyglądała na niepewnych i zmieszanych, w ich oczach tliła się nadzieja i determinacja. Jakby chcieli nam, rebelii, przekazać, że stoją za nami murem.

Spojrzałam w kierunku Ishido, który momentalnie wstał z miejsca, jakby miał zacząć biec. Zamiast tego jednak rozglądał się po sali, jakby czegoś szukając. Ostatecznie rzuca się do pościgu, jednak...

Po drodze chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą. Choć próbowałam go zatrzymać i się wyrwać, ten trzymał zbyt mocno. Stał do mnie tyłem, jednak przez zaledwie pół sekundy mogłam dostrzec jego twarz.

Chyba nigdy, odkąd się znamy nie widziałam u niego takiej paniki i determinacji. Wyglądał, jakby patrzył w oczy samej śmierci, jego źrenice były maksymalnie zmniejszone a usta i brwi wykrzywiły się w dziwnym grymasie.

Nim dociągnął mnie jeszcze dalej na szczęście zgodnie z planem stanął przed nim Ringo.

- Ręce za głowę i pod ścianę. - Przyłożył mu pistolet do głowy. Odetchnęłam z ulgą, że znów wracamy do kolejnych punktów w planie, jednak powrót zwykłej, wyluzowanej twarzy Ishido mi nie pasował.

Normalny człowiek teraz patrzyłby w oczy śmierci, a on wyglądał, jakby nic sobie z tego nie robił. Jakby myślał, że robimy sobie żarty, a broń to tylko atrapa. Mimo wszystko ani na moment nie puścił mojego ramienia, wbijając w nie palce z całej siły. Już wiedziałam, że od tego będą siniaki, o ile dożyję jutra.

Dlaczego chciał mnie pociągnąć za sobą? ~ przebiegło mi przez myśl.

Jest szansa, że chciał w ten sposób przekupić Afuro. Ale czy naprawdę nie miał żadnej innej opcji? Terumiego na uwięzi trzymała jedynie obroża, której system wystarczyło zniszczyć, by się uwolnić?

Chwyciłam się za przepaskę na oku, którego już nie było. Pamiętam dokładnie jego słowa o uczuciu, jakim do mnie pałał. Czy to dlatego chciał mnie zabrać? Przecież odkąd zyskał jego ulubioną część mnie dla siebie nasz kontakt dosłownie zniknął.

- Przepraszam... - moich uszu dobiegł skruszony, kobiecy głos. - Rzuć broń. - Podniosłam wzrok w kierunku głosu i mimowolnie rozchyliłam wargi ze zdziwienia. Do głowy Ringo rewolwer przykładała Akira we własnej osobie. Otworzyłam szerzej oczy nie dowierzając, że stanęła po stronie Ishido. Przecież tak długo była z nami, chciała nam pomóc, uwolnić nas...

- Dlaczego... - wyrwało się praktycznie niemo z moich ust. Patrzyłam, jak na twarzy Ringo pojawia się irytacja, a Ishido z jeszcze szerszym uśmiechem powoli opuszcza ręce w dół. Zauważając to jednak Ichiro przykłada pistolet jeszcze bliżej jego głowy tak, że jego końcówka praktycznie znika pod jasnymi kosmykami włosów Shuujiego.

- Liczę do trzech! - Akira podniosła głos. Kouta wyraźnie zestresowany zacisnął szczękę. - Raz... - Liczyła. Mężczyzna nie zamierzał czekać i bez ukrywania niczego odsunął pistolet, rzucił go na podłogę i kopnął pod ścianę poza zasięg naszych rąk. Przełknęłam ślinę powoli biegnąc spojrzeniem w stronę Eve. Patrzyłam na nią ze łzami w oczach jakby błagając, by włączyła się do akcji i podniosła broń.

Jakby rozumiejąc, co mam na myśli zaczęła wyłaniać się zza baru schodząc ze specjalnego, podwyższającego stołka, przez co znów w oczy rzucał się jej niski wzrost. Ishido spojrzał w tym samym kierunku co ja zauważając nieposłuszeństwo barmanki.

W tej samej chwili wyciągnął z kurtki swój rewolwer i wycelował go w moją głowę. Jednocześnie położył mi dłoń na ustach, bym nie była w stanie nawet ruchem warg przekazać innym czegokolwiek.

- Jeden niepożądany ruch, a strzelę! - oznajmił donośnym tonem, przez co jego głos odbił się od ścian pomieszczenia. Czułam, jak łzy wciskają mi się do oczu zamazując cały obraz. W Meteorze nie było na widoku żadnego zegara, dlatego nie mogłam stwierdzić, ile czasu minęło. Wszystko szło zgodnie z planem, bo Ishido pozostawał na swoim miejscu, jednak przerażenie kotłowało się w moim ciele coraz mocniej. Modliłam się, żeby policja przyjechała jak najszybciej i zakończyła ten koszmar. - Nie bój się, nie strzelę - powiedział nagle bardzo cicho wprost do mojego ucha. Podniosłam wzrok na niego zauważając, że patrzy na mnie ze spokojem i... troską.

Wbrew pozorom wywołało to u mnie jeszcze więcej paniki i strachu. To oczywiste, że kłamie i jest mu obojętne, czy będzie musiał mnie zabić, czy też nie. Pytanie tylko co chce osiągnąć zyskując w ten sposób moje zaufanie.

- Eve! - Ishido wskazał na nią palcem, a ta stanęła jak wryta. - W tej chwili skontaktuj się z waszym wspólnikiem, który wyłączył system kar i rozkaż, by włączył go z powrotem, a zapomnimy o całym zamieszaniu. - Jego donośny głos wręcz przyprawiał o dreszcze, szczególnie, gdy mówił te słowa tuż nad moim uchem. Z tej odległości byłam w stanie dostrzec przerażenie na twarzy kobiety i krople potu spływające powoli po jej skroniach.

Jeśli Shuuhei zrobił wszystko zgodnie z planem, system powinien być zepsuty, a nie wyłączony. Co za tym idzie - jego włączenie było niemożliwe. Dawało mi to nadzieję, w końcu najwidoczniej Ishido o tym nie wie. To znów dodaje nam czas, który będzie potrzebny na przyjazd policji.

Hana powoli wycofała się z powrotem do baru, gdzie pewnie leżał jej telefon. Gdy wykręciła numer zauważyłam bardzo istotny fakt.

Pistolet wyrzucony przez Ringo leżał bardzo blisko mnie. Na tyle blisko, że byłabym w stanie po niego sięgnąć.

Obleciałam wzrokiem Ichiro, Akirę i Ishido - ich wzrok był w pełni skupiony na barmance, która wykonywała połączenie. Mogłabym po niego sięgnąć... Jeśli wyceluję w Ishido, będę w stanie mieć pełną kontrolę nad trzymaniem go w jednym miejscu. Z jakiegoś powodu obiecał, że nie strzeli, więc na pewno celowanie do siebie nawzajem dodałoby co najmniej kilku cennych minut.

Eve czekała na odebranie sygnału, gdy ja powoli wysunęłam nogę i końcówką buta zaczęłam chwytać pistolet. Nieco przeceniłam swoje szanse, bo był naprawdę daleko, jednak po kilku próbach powinno mi się udać.

- Halo? - Shuuhei musiał odebrać. - Tak... włącz system obróżek. Nie uda nam się dzisiaj, najwyżej spróbujemy innym razem. - Wnikliwie przypatrywała się Ishido, jakby chcąc powiedzieć "masz to, czego chciałeś"

Z tyłu głowy zapaliła mi się czerwona lampka. Myślałam o tym, że systemu nie da się włączyć, bo jest zniszczony, a Shuuhei teraz nie rozumie co się dzieje. Ale przypomniały mi się jego słowa, które powiedział w domu Ishido.

"Jeśli mi się uda, wyłączę, jeśli nie, zniszczę"

Co, jeśli naprawdę udało mu się włamać do tego całego systemu i wyłączyć te obroże? Wtedy być może faktycznie będzie mógł je włączyć z powrotem.

Wtedy spojrzałam na leżące co kilka metrów "tasiemki" na podłodze. Przecież wspólnie wszyscy je zdjęliśmy, więc jeśli nawet zostaną włączone, nic nie powinno nam się stać...

Nie. Włączy się alarm, bo pracownicy nie mogą przebywać w środku bez obroży na szyi. Ale co nam ten alarm może zrobić? Zawyje, poświeci na czerwono, i co dalej? Przecież na policję dzwonimy tutaj my, a nie Ishido.

- W tej chwili wszyscy pracownicy mają założyć swoje obroże na szyję! - Ishido przekrzyczał cichy głos Eve mówiącej do słuchawki telefonu. Widząc, że z jego słów pracownicy sobie nic nie robią, są jedynie nieco zmieszani, szarpnął pistoletem przy mojej głowie przypominając, jak wielką władzę ma aktualnie w rękach. Kilka osób przestraszyło się i zaczęło zakładać obroże, w ślad za nimi poszli inni. - Jeśli wszyscy bez ociągania będą wykonywać moje polecenia nikomu nic się nie stanie! - oznajmiał dalej.

Pistolet na podłodze był już pod moją stopą, dlatego wykorzystując odbijający się od ścian pomieszczenia głos Ishido, który zagłuszał szum buta o podłogę, przyciągnęłam broń do siebie. Wystarczyło już tylko się schylić, a będę miała w rękach równie wielką władzę, co Shuuji.

Ringo widocznie zauważył, co robią, ponieważ posłał mi znaczące spojrzenie i uśmiechnął się delikatnie. Ishido ciągle patrzył na dzwoniącą Eve, która tłumaczyła Shuuheiowi dlaczego powinien to zrobić.

- No szybko! Chyba nie chcesz stracić kolejnej przyjaciółki?! - ponaglił ją jednocześnie nieuważnie zmniejszając ucisk na rękach, którymi mnie trzymał.

Teraz albo nigdy! ~ powiedziałam sobie w myślach.

Momentalnie schyliłam się do broni chwytając ją mocno w obie ręce. Od razu poczułam, jak bardzo jest ciężka - nigdy nie trzymałam prawdziwej spluwy w ręce, dlatego zrobiło to na mnie wrażenie. Wskazujący palec prawej ręki położyłam na spuście i kucając na jednej nodze wycelowałam wprost w głowę Ishido.

Akira zszokowana obrotem wydarzeń również odpuściła nacisk, którym trzymała Ringo w ryzach, przez co tamta dwójka również zamieniła się miejscami. Hirano została przygwożdżona do ziemi z pistoletem przyłożonym do głowy. Widziałam jej ruch warg, gdy przeklęła cicho pod nosem. Ringo zignorował to wpatrując się w naszym kierunku.

Czułam, jak trzęsie się całe moje ciało. Od nóg, na których ledwo się trzymałam, po ręce w których pistolet trząsł się z każdą sekundą coraz bardziej. Widząc to uśmiech nie schodził z twarzy Ishido, wręcz zdawał się poszerzać jeszcze bardziej.

- Z czego się cieszysz? - syknęłam powoli podnosząc się z kolan do pozycji stojącej. Będąc prawie na jego wysokości dostrzegłam, jak nienaganna jest jego pozycja w porównaniu do mojej. Proste ręce, które zdawały się zastygnąć w bezruchu, wyczulone, skupione spojrzenie i mocne utrzymanie ciężaru ciała na obu nogach.

- Cieszę się, że tym razem mamy równe szanse. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zdecydował się podejść o krok bliżej, na co moje ręce zachwiały się jeszcze bardziej.

- Nie ruszaj się! - wrzasnęłam ostrzegawczo cofając się o podobny dystans. Nie mogłam spojrzeć, czy nie mam żadnej przeszkody pod nogami za sobą, by nie utracić z nim kontaktu wzrokowego, dlatego tylko modliłam się, by nie upaść.

- Aoi... odłóż broń - powiedział spokojnie, a jego głos jakby zelżał. - Nie chcesz mnie skrzywdzić, tak samo ja nie chcę tego zrobić tobie. Jeśli odłożysz broń obiecuję, że normalnie wrócisz do pracy i zapomnimy o całej sprawie. - Jego wzrok ze mnie powędrował na Eve stojącą daleko w tyle. Dalej rozmawiała przez telefon utwierdzając mnie w przekonaniu, że z nikim nie rozmawia, a jedynie udaje, by kupić nam nieco czasu.

- A inni? - uśmiechnęłam się żałośnie. - Innych powybijasz, dobrze rozumiem? - nie ukrywałam ironii i wątpliwości w moim głosie. Jego twarz lekko się skrzywiła dając mi znać, że trafiłam w samo sedno. - Nie chcę od ciebie żadnej litości. Nie, jeśli będę musiała patrzeć, jak cierpią wszyscy inni.

- Jesteś dokładnie taka jak ona... - Zaśmiał się pod nosem. - I dlatego za nic nie mogę o tobie zapomnieć. - Zbliżył się o jeszcze jeden krok.

Wiedziałam, że krok lub dwa za mną jest podest z rurą, o który mogę się potknąć, dlatego już nie mogłam odsunąć się dalej. Zmniejszył dystans pomiędzy nami, przez co teraz dokładnie widziałam najmniejszą zmarszczkę na jego twarzy.

Ręce nie potrafiły przestać się trząść, choć prawą powstrzymywałam lewą, a lewą prawą. Z każdą sekundą broń zdawała się ważyć coraz więcej, przez co też nie łatwo było opanować dreszcze.

Gdzie jest policja?! Ile czasu już minęło?! Pięć minut, piętnaście, pół godziny, czy dwie?! Czas zdawał się zatrzymać, a jednocześnie pędził jak głupi. Nie słyszałam żadnych syren, jednak dobrze wiedziałam, że Meteora jest dobrze wyciszona i tak, czy siak ich nie usłyszę.

Z boku usłyszałam zduszony jęk Akiry, gdy Ringo powstrzymując ją przed jakimkolwiek ruchem musiał coś wykrzywić w jej ramieniu.

Zaniepokojona wróciłam spojrzeniem w stronę Ishido, którego to oczy było nieporównywalnie spokojne.

- Kokoro... - ściszył głos niemalże do szeptu, byliśmy już tak blisko siebie, że bez problemu siebie słyszeliśmy. - Skończmy to. Wróćmy do naszych starych relacji, niech wszystko będzie tak jak dawniej. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. - Przerwał, jednak widząc wątpliwość w moich oczach dokończył: - ani ja nigdy cię nie skrzywdzę.

Jak dawniej? Dawnych relacji? To niemożliwe ~ Przeszło mi przez myśl

To niemożliwe, gdy on jest Ishido Shuujim. Dla mnie już nigdy nie będzie tym samym Gouenjim, który wspierał mnie dziesięć lat temu. Nigdy nie będzie tym samym najlepszym przyjacielem, na którego zawsze mogłam liczyć. Nigdy nie będę w stanie zapomnieć o tym wszystkim, co robił innym.

Choć głęboko w tych ciemnych oczach dostrzegałam cień jego dawnego "ja", na zewnątrz był tylko potwór, którym się stał.

- Nie! - wydarło się przeraźliwie z moich ust i nagle usłyszałam głośny huk. Huk, przez który wszyscy spojrzeli w naszym kierunku. Huk, przez który moje ręce zatrzęsły się najmocniej tego wieczora. Do mojego nosa doleciał charakterystyczny zapach prochu, który dało się poczuć przy strzelaninie.

Otworzyłam zaciśnięte powieki nie mając świadomości, że w ogóle je zamknęłam. Przez chwilę świat był ciemny, jakby za mgłą i wirował. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, co się stało.

Oddałam strzał.

Pocisk wyleciał z narzędzia zbrodni w moich rękach z ogromną prędkością w mniej niż sekundę docierając do celu. Patrzyłam na Ishido, na którego twarzy malował się powolny szok, jego usta otworzyły się nieznacznie, a źrenice rozszerzyły się, by mógł lepiej widzieć.

Po jego policzku z płytkiego rozcięcia nagle wysączyła się krew barwiąc ranę na czerwoną i zbierając się w niewielkie kropelki w niektórych miejscach. Spojrzałam za niego czekając, aż obraz się wyostrzy i dostrzegłam dziurę w ścianie. Dziurę, którą zrobił mój pocisk.

Jednak łącząc fakty było już za późno. Shuuji otrząsnął się jako pierwszy rzucając się na mnie gołymi rękami. Z całej siły wykręcił mój nadgarstek, przez co tak silnie zaciskana broń wypadła z cichym trzaskiem uderzając o ziemię.

Już zaraz ciągle nie otrząśnięta z szoku leżałam na brzuchu z jedną ręką wyciągnięta przed siebie, a drugą wygiętą aż za bardzo i przyciśniętą do pleców. Obie z całej siły trzymał Ishido pozbawiając mnie jakiejkolwiek szansy na ruch.

- Wygraliśmy - usłyszałam jego głos. Słychać było, że mówi to przez zaciśnięte zęby. Kątem oka dostrzegłam, jak Akira mu przytakuje trzymając w tej samej pozycji Ringo. Eve telefon wypadł z ręki i zaciskała pięści tak mocno, że wbijając sobie paznokcie w dłoń podrapała się do krwi.

Wszyscy pracownicy patrzyli na nas zmieszani, źli, przestraszeni i smutni. Po chwili wszyscy, którzy mieli obrożę na szyi upadli bezwładnie na ziemię najpewniej porażeni prądem.

Zacisnęłam oczy, zęby i pięści z całej siły, jakby chcąc sprawić sobie ból. I w ten sposób ukarać się za to, że nam się nie udało. Że plan, o którym wszyscy marzyli spalił się na panewce. Łzy zebrały się w moich oczach i powoli spłynęły po policzkach. Twarz Ringo również wyrażała głęboką rozpacz.

Poczułam, jak na rękę na plecach spadają dwie krople cieczy. Mogłam tylko zgadywać, czy były to łzy Ishido, czy też jego krew spływająca z rany na policzku.

Przegraliśmy.

Licznik słów: 3284

Data napisania:

Mam nadzieję, że ten rozdział był dla was istnym rollercoasterem emocji. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro