53. "Pianino i skrzypce"
Mimo wszystko ciągle grałem i melodia znów wróciła do tej spokojniejszej. Zaczynał się element, który pisałem z Akirą.
Będę ogniem i chłodem, schronieniem przed zimą
Czytając historię tytułowej Coraline nie chciałem przyjąć do wiadomości, że owa dziewczyna była wzorowana na mnie. Wziąłem ją bardziej jako inną osobę, dla mnie Coraline była właśnie Ryoko. To ona potrafiła zabrać cały mój ból i zamienić go w swój własny.
Będę tym, czym oddychasz
Po wielu godzinach analizy tekstu i łączenia go z Momose zdałem sobie sprawę, czego nie zrobiłem za jej życia.
Zrozum, co jest w tobie
Nie dałem jej tego wszystkiego, co ona dała nam. Nie sprawiłem, że czuła się jak w domu. Nie pomogłem jej za każdym dziesiątym razem, gdy była w piwnicy. Patrzyłem tylko, jak jej spojrzenie robi się coraz bardziej puste, jednak z twarzy nigdy nie znikał uśmiech.
Będę wodą do picia, będę tym, co znaczy dobro
Wciągnąłem powietrze ze świstem zaciskając zęby. Zdałem sobie sprawę jak wielu rzeczy żałuję. Jak wiele rzeczy mogłem zrobić, gdy jeszcze żyła, a których nie zrobiłem, czego strasznie żałowałem.
Będę także żołnierzem, albo wieczornym światłem
Oboje byliśmy pochłonięci w agonii, jakby jeden organizm. Wspólnie odnajdywaliśmy ukojenie w ćpaniu, a heroina stała się trzecią przyjaciółką.
O nic nie proszę w zamian
Jednak to ona jako pierwsza przerwała tę beznadziejną, pełną melancholii przyjaźń. Wtedy, gdy padał deszcz. Gdy wyszedłem z Meteory mówiąc, że dzisiaj znowu wyląduję w piwnicy.
***
- Terumi! - Usłyszałem za sobą, gdy ledwo wyszedłem z Meteory na kilka kroków dalej. Niechętnie odwróciłem się i spojrzałem na nią znudzonym wzrokiem.
- Słucham - westchnąłem. Spoglądała na mnie w górę z płomieniami w oczach. Deszcz mocno rozbijał się na naszych głowach sprawiając, że ubrania i włosy mokły do suchej nitki.
- Co ty odpierdalasz?! Romansujesz z tym pierdolonym skurwysynem, który nas zapierdala i dobrowolnie mu się oddajesz?! "Idę na dół", tak?! - Wytrzymałem jej spojrzenie nie bardzo wiedząc, co mógłbym odpowiedzieć. Zignorowałem jej krzyki wzruszając ramionami. - Moglibyśmy teraz robić tak cholernie lepsze rzeczy, niż ten zapierdol w Meteorze... Ale nie możemy, bo tobie się zachciało romansów. - Pociągnęła nosem, a po chwili na jej twarz wkroczył szyderczy uśmiech. - Uwolnię cię. Za wszelką cenę.
- Nie zrobisz tego. - Alkohol przestawał działać i pojawiało się rozdrażnienie. Przełknąłem slinę dobrze wiedząc, że jeśli ona coś mówi, to już wszczęła przygotowania do tego. Nie odpowiadała, jedynie dalej szczerzyła się jak głupia. - Ryoko do cholery jasnej! Nie próbuj! - Nie kontrolując swojego ciała chwyciłem ją za szyję i popchnąłem na ścianę budynku. Nie miałem tyle siły w rękach, by ją udusić, jednak mimo to przez jej twarz przemknął strach.
- Zrobię to. - Jednak zaraz wrócił ten uśmiech, który zwiastował jedynie kłopoty. - Wejdę na twoje miejsce, a ty będziesz wolny. - Gdy tylko zaczęła tę farsę wiedziałem, że by ją powstrzymać, będę musiał powiedzieć prawdę.
- Nie pomożesz mi tym. - Poluźniłem ścisk i zabrałem rękę. Deszcz nie przestawał padać, a po moim ciele przeszedł dreszcz zwiastujący co najmniej przeziębienie następnego dnia. - Ja nie znam innego życia. Tu jest moje miejsce, nigdzie indziej.
- Mów. Szczegóły. - Zaplotła ręce na piersi. Już wiedziała, że złapała mnie za słówko i teraz nie wykręcę się od prawdy.
- On jako jedyny pokazał mi dobro i miłość. - Wypaliłem na myśli mając Ishido. Słownik powstał niedawno, więc posługiwanie się nim jeszcze nie było tak spopularyzowane. Mimo to najwidoczniej zrozumiała, ponieważ skupiła swój wzrok na mnie unosząc brwi w zmartwieniu. - Ja... Moje życie wcześniej było okropne. Beznadziejne. Codziennie miałem myśli samobójcze i marzyłem, by w końcu zdechnąć - wypaliłem przez zaciśnięte zęby.
- A teraz? - podniosłem nieświadomie odwrócony od niej wzrok. - Teraz ich nie masz, bo inni umierają? - Zacisnąłem pięści wbijając sobie paznokcie w dłonie. Nienawidzę jej. Nienawidzę tego, jak potrafi zmusić mnie do mówienia o swojej przeszłości, a potem ją ignoruje jakby to nie było nic strasznego. - Gdyby nie Meteora, też skoczyłabym dawno z mostu - kontynuowała spoglądając na czerwony neon nad naszymi głowami. Zaraz spojrzała znów na mnie. - Gdyby nie Meteora, wielu ludzi wciąż by żyło. I być może znaleźliby jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Nikt nie trzyma was tu na siłę - syknąłem dobrze wiedząc, że to nie prawda. - Możecie przecież... - nie pamiętałem czy jest na to słowo w słowniku, jednak najwidoczniej wiedziała, co mam na myśli.
- Uciec? - dokończyła zdjąwszy obrożę ze swojej szyi i przetarła obtartą przez materiał skórę. Skinąłem głową. Choć starałem się zachowywać kamienną twarz, emocje w środku buzowały, dlatego gdy milczała o jedną sekundę za długo odwróciłem się z zamiarem odejścia. - Bez ciebie nie mam zamiaru uciekać. - Nim odszedłem choć na krok, chwyciła mnie za nadgarstek. Gdy nasze spojrzenia na nowo się spotkały ogień w jej oczach płonął niczym w szaleńczym pożarze. Jej twarz wyrażała głęboką determinację, jednak dało się też dostrzec delikatną nutę dezaprobaty? Rozczarowania? Ciężko było to określić. - Uciekniemy razem. Wszyscy zniszczymy Meteorę od samego środka. - Zawirowała wyciągniętym nad głowę palcem, a następnie gwałtownie rzuciła ręką w dół, jakby chciała rzucić jakieś zaklęcie.
- Ile razy mam ci powta... - chciałem znów kontynuować rozmowę o tym, że Meteora jest moim jedynym ratunkiem.
- Widziałam twoje siniaki - przerwała mi. - Domyślam się, że jesteś masochistą, w dodatku z syndromem bitej żony. - Pokręciła głową z uśmiechem, jakby się ze mnie nabijała. - Prędzej czy później znudzi ci się bycie jego maszyną do obciągania. Wspomnisz moje słowa, a wtedy może być już za późno. - Uniosłem jedną brew sugerując, że takie argumenty mi nie wystarczają. - Ishido posuwa się coraz dalej. Kiedyś Meteora funkcjonowała bez tego. - Pomachała zdjętą obrożą przed moją twarzą.
- Ob... Tasiemki - poprawiłem się. - Istnieją, bo ludzie kradli pieniądze. To jest biznes, a nie jakaś dziecinna zabawa - odparłem, na co ta przewróciła oczami.
- Biznes... Dlatego ma sobie za nic prawo do wolności słowa, nietykalności fizycznej i wolności? - Zagryzłem wargę.
Sam już nie wiedziałem, co miałem jej powiedzieć. Relacja z Ishido wyniszczała mnie od dawna, jednak dopiero niedawno zacząłem zdawać sobie sprawę z jej toksyczności. Mimo to wciąż miałem wielką nadzieję, że będzie jak dawniej. Bo dopóki nie jesteśmy w piwnicy wszystko jest tak, jak dawniej. Spuściłem wzrok łapiąc za obrożę na mojej szyi. Czy to też łączy się z "tak jak dawniej" ~ zawołał jakiś głos rozsądku
- Pomogę wam - warknąłem przez zaciśnięte zęby. - Ale ja nie będę brał w tym udziału.
- Po prostu dasz sobie czas na zastanowienie - poprawiła mnie. Przeklnąłem coś pod nosem przewracając oczami.
- Niech będzie. - Dałem za wygraną.
- Świetnie! - Ucieszyła się i z tego szczęścia dała mi buziaka w policzek. - Widzimy się niebawem, wtedy wszystko ustalimy. Do zobaczenia! - Odeszła na kilka kroków i mi pomachała, po czym pobiegła w tylko sobie znanymi kierunku.
Po chwili wróciłem z transu do rzeczywistości przecierając mokry policzek, na którym przed chwilą spoczęły jej wargi. Zaśmiałem się cicho z absurdu tej sytuacji. Dlaczego prosi mnie o pomoc? Dlaczego nie uważa mnie za wroga, skoro dopiero dowiedziała się, że trzymam stronę Ishido?
Mimo tych jej skrajności jest w niej coś interesującego, to na pewno.
- Długo będziesz jeszcze tam stał?! - Usłyszałem wrzask z samochodu stojącego niedaleko. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że Ishido niedawno zatrudnił kierowcę, który miał mnie wozić do i z Meteory. Czym prędzej przyspieszyłem kroku w kierunku głosu.
***
Wspominając tę scenę do moich oczu napłynęły łzy, a ręce coraz ociężalej przesuwały się po klawiszach. Zęby zaciskały się samoistnie, przez co śpiewanie było znacznie trudniejsze.
Jedynie o uśmiech
Nie kontrolując swojego ciała wstałem z miejsca sprawiając, że krzesło, na którym siedziałem wywróciło się do tyłu. Mój głos znów zaczął się zdzierać, łzy, nad którymi straciłem panowanie, spłynęły po twarzy, a ja klikałem w klawisze coraz mocniej i mocniej.
Każda twoja łza jest oceanem na mojej twarzy
Dźwięk skrzypiec znów rozebrzmiał w moich uszach, tak samo jej głos. Kątem oka dostrzegłem, że nadal stoi obok. Ona jednak brzmiała kompletnie spokojnie, gdy ja nie potrafiłem opanować emocji.
O nic nie proszę w zamian, jedynie o odrobinę czasu
Pisząc ten tekst nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo się z nim utożsamiałem. Jak bardzo pragnąłem chronić Ryoko, jak bardzo cierpiałem za każdym razem, gdy z jej twarzy znikał uśmiech. Chciałem móc raz jeszcze ją zobaczyć i przeprosić. Przeprosić, podziękować, wyściskać, płakać jej w ramię. Obyłbym się nawet bez naszego wspólnego ćpania. Chciałem tylko, żeby raz jeszcze była obok.
Będę sztandarem, tarczą albo twoim mieczem ze srebra
Łzy rozbiły się na moich dłoniach i poczułem, jak cały się trzęsę. Tak jakby cały ból po jej utracie momentalnie mnie wyniszczał jednocześnie nie pozwalając przestać grać. Jakbym poświęcał własne ciało, by ona mogła wyrazić swoje emocje poprzez tę piosenkę.
- Jak uroczo - jej głos znów rozniósł się w mojej głowie. Raz jeszcze znalazłem się w tej białej przestrzeni spacerując u jej boku.
I Coraline płacze, czuje niepokój
- Więź? - ponowiłem pytanie, po którym wyrwano mnie z tego świata. Ryoko zastanowiła się chwilę, po czym zaczęła mówić:
- Ishido wyżywał się na mnie, by poradzić sobie z nawracającym uczuciem do Kokoro i strachem, że jego siostra nigdy się nie obudzi - powiedziała to bez żadnego zająknięcia, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. Jej głos jak zawsze był melodyjny, jednak na twarz wkroczył delikatnie smutny uśmiech. - A ja... Lubiłam tam z nim przebywać. Choć wyrażał te emocje w bardzo brutalny sposób, bardzo lubiłam odczuwać je razem z nim.
Coraline pragnie morza ale boi się wody
- Emocje? - wydusiłem z siebie chcąc, by ciągle kontynuowała wątek. Kolejne informacje sprawiały, że nie mogłem wyjść z szoku, jednak świadomość, że niedługo znów zostanę wyrwany z transu mnie przerażała.
- Jestem o wiele gorszą masochistką od ciebie. - Puściła mi oczko. - Z tym, że mój ból przekładał się na setki emocji, które były niezwykle uzależniające. Chciałam ich doświadczać kolejny, i kolejny raz, a dawał mi je właśnie Ishido. - Kiwałem głową udając, że rozumiem. Miało to jakiś sens, byłem w stanie wyobrazić sobie, że odczuwała to w ten sposób, jednak sam na pewno bym tak tego nie nazwał.
A może morze jest w niej?
- Więc dlaczego Ishido cię zabił? - Po tych słowach przez białą krainę przebiegł nagły, silny wiatr, który rozwiał nasze włosy i ubrania.
- Bo chciałam cię uwolnić. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i jeszcze smutniej. - Dokładnie w ten sam sposób, w jaki ty chciałeś chronić mnie, a teraz chcesz chronić ich. - Biała kraina zmieniła się znów w scenę. Czas jednak stał w miejscu, a ona skinęła głową w stronę pracowników Meteory, którzy zastygli w bezruchu.
A każde słowo to topór, cięcie na jej plecach
- Chronić... - powtórzyłem przewracając oczami. Spojrzałem na nią raz jeszcze. Nic dziwnego, że wie, co siedzi mi w głowie. W końcu jest tylko wytworem mojej wyobraźni, który sam stworzyłem w tęsknocie za nią. Ale czy naprawdę tak było? Gdyby tak, wiedziałaby całą prawdę, że chcę ich... - Chronić - drugi raz wyrwało się z moich ust. Skinąłem głową rozumiejąc, co miała przez to na myśli. - Więc wiedziałaś o uczuciu Ishido do Kokoro? - zacząłem kolejny temat, na co ona przytaknęła.
- Tak. Nie musiał o tym za wiele mówić, a dało się wyczytać, że kogoś mu brakuje i walczy sam ze sobą. Za każdym razem wychodził z piwnicy bez słowa, jakby wstydził się tego, co właśnie zrobił. Wystarczyło jeszcze tylko rozejrzeć się po jego mieszkaniu, a odpowiedzi nasunęły się same. - Przez jej słowa przypomniał mi się ważny aspekt, o który chciałem zapytać.
Jak tratwa, która płynie po wzburzonej rzece
- Jak udało ci się włamać do centrum sterowania Meteory i zniszczyć wszystkie nagrania, które zgromadził? - Zapytałem przypominając sobie pustą przestrzeń w szufladzie podpisaną jej imieniem. Ryoko spojrzała na mnie pytająco.
- Zniszczyć? - Pokręciła głową. - Nie zniszczyłam ich. Rozniosłam je po całej Osace. - Biały krajobraz znów się zmienił, tym razem na jedną z głównych ulic w mieście. - Jeśli przeżyjesz dzisiejszy dzień i rzeczywiście uciekniecie, możesz spróbować ich poszukać. Są w nieoczywistych miejscach, by zostały znalezione jedynie przez przypadek. - Zgarnęła pasemko swoich włosów za ucho. - Chciałam, by policja znalazła kiedyś jedną płytę lub pendrive i wszczęła śledztwo. Gdybyście przez kilka kolejnych lat byli łamagami i nie udałoby wam się uciec, być może dzięki temu Meteora zostałaby zniszczona od środka. - Wyszczerzyła się dumna z siebie
A może rzeka jest w niej?
W piosence nastąpiła przerwa w wokalu, a w mojej głowie na pierwszy plan wysunął się dźwięk skrzypiec i pianina. Zamilknęliśmy na kilka uderzeń serca wsłuchując się w melodię. Spojrzałem jak delikatnie kołysze się w rytm piosenki dając mi znak, że również ją słyszy.
- Podoba mi się tekst, który napisaliście - przyznała. - Pokierował tą piosenką na zupełnie inne tory, jednak właśnie tak miało być - ciągnęła. - Chciałam, byś sam ją zinterpretował i napisał kontynuację.
- Dziękuję - odpowiedziałem cicho. Gdy znów skupiłem się na melodii zdałem sobie sprawę, co ona oznacza. Że piosenka skończy się już za kilka chwil. Przełknąłem ślinę i poczułem, jak zawieruszone łzy pchają się do moich oczu. Dlaczego?
Podniosłem na nią wzrok. Wyglądała na tak pięknie skupioną na melodii. Miała zamknięte oczy, a delikatny wiatr wciąż nie ustawał rozwiewając jej włosy i sukienkę. Palce u rąk splotła ze sobą, przez co dostrzegłem istotny szczegół.
Końcówki palców zaczęły robić się przezroczyste.
Znikała.
Łzy nie dawały za wygraną i w końcu wyciekły z moich oczu spływając powoli po policzku. Obraz stał się zamazany, dlatego szybko je przetarłem, by móc dalej na nią patrzeć.
- Płaczesz? - zapytała pobłażliwie widząc, jak przecieram oczy wierzchem dłoni. Odrzuciłem początkowy pomysł zaprzeczenia i niechętnie przytaknąłem. Uśmiechnęła się ciepło i bez ostrzeżenia zamknęła w uścisku. - Przyznałeś się do swoich emocji, przegrałeś - powiedziała bardzo cicho wprost do mojego ucha.
- Jakoś w tej chwili mnie to nie interesuje - odburknąłem łamiącym się głosem. Odwzajemniłem czułość przyciągając ją jak najbliżej siebie. Melodia ciągle grała w naszych głowach podkreślając ten magiczny moment. Po chwili poczułem delikatną wilgoć na moim ramieniu, gdzie schowała swoją twarz. - Ty też płaczesz - wytknąłem jej, na co pokręciła głową.
- Nie prawda. - Nie była w stanie ukryć łamiącego się głosu. - To ślina. - Zmyśliła na poczekaniu odsuwając się ode mnie na krok. W tej chwili cały odcinek od końcówki palców u rąk i nóg do kolan i łokci zniknął. Reszta zdawała się spieszyć jeszcze bardziej pochłaniając jej ciało. - Ucieknijcie. Tak, jak planowaliśmy. Zróbcie to też dla mnie. - Schowała niewidzialne ręce za plecami, jakby się ich wstydząc.
- Masz to jak w banku - obiecałem starając się nie krzywić z rozpaczy.
- Jak was złapią to znaczy, że jesteście miękkie pipy. Nie po to pracowałam nad tym planem tyle godzin, żebyście teraz mieli przegrać! - marudziła próbując robić dobrą minę do złej gry. Emocje odbierały mi mowę i otwierając usta nie byłem już w stanie wydusić ani słowa. - Ej no nie płacz! - Ramiona już pochłaniała pustka. Powoli znikało całe jej ciało, a melodia w głowie zdawała się być coraz głośniejsza. - Jestem tylko twoim wspomnieniem i zwidem stworzonym przez rozjebaną psychikę. To tak, jakbyś płakał, że wyleczyłeś się z depresji - kontynuowała ignorując łzy spływające wodospadem po jej policzkach.
- Jesteś najprzyjemniejszym zwidem, jaki kiedykolwiek miałem. - Wydusiłem ze śmiechem w głosie ocierając łzy. Powstrzymywałem je jak tylko mogłem. Gdy obraz znów był ostry dostrzegłem, że pozostała tylko jej głowa i tułów od pasa w górę. Niewiele myśląc zrobiłem to, co lubiliśmy robić zawsze przy ćpaniu.
Chwyciłem ją za policzki i szybko pocałowałem. Poczułem, jak uśmiecha się delikatnie, jakby tylko na to czekała. Buziak był krótki ale namiętny i pełny emocji. Odsunąłem się znowu, gdy jej policzki były pochłaniane przez nicość.
- Chciałem zobaczyć jak to jest całować zwid - wypaliłem, na co z jej ust nie znikał uśmiech.
- Dziękuję, Afuro. - Zamknęła oczy, gdy całe jej ciało zniknęło i zmieniając się w białe kwiaty odfrunęło z wiatrem. Patrzyłem chwilę na lecące rośliny w zamyśleniu, gdy znów wróciłem do rzeczywistości.
Znów stałem w tej ciemnej sali czując silną wilgoć na policzkach. Oczy aż piekły od nadmiaru wylanych łez, a gardło bolało od ciągłego krzyczenia. W piosence nastąpiło kilka sekund przerwy, podczas których zdążyłem przetrzeć łzy z twarzy. Ktoś na sali myślał, że to już koniec piosenki i zaczął klaskać, gdy znów uderzyłem w klawisze.
Powiedz mi swoje prawdy
Kończąc piosenkę chcieliśmy powtórzyć jego końcówkę, jakby przedstawiając tę samą historię po wyciągnięciu z niej wniosków. W ten sposób chcieliśmy docenić początek, który napisała Ryoko, by jednocześnie nie dodawać aż tak wiele od siebie.
Coraline, powiedz mi swoje prawdy
Rozejrzałem się po sali. Większość gości była wbitych w fotel, nie ruszali się wlepiając we mnie szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Eve jak zawsze miała w zwyczaju - czyściła szkło, Ringo stał przy drzwiach wyjściowych analizując sytuację. Kokoro stała gdzieś z tyłu, albo na zapleczu, ponieważ nie mogłem jej dostrzec.
Coraline, powiedz mi swoje prawdy
Ishido wyglądał dokładnie tak samo, jak zawsze podczas moich występów. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem podpierając podbródek na pięści. Jego ciemne oczy wręcz wierciły we mnie dziurę, wywołując nieprzyjemny dreszcz. Uwielbiał Ryoko i kochał mnie, ale nienawidził relacji, która się między nami stworzyła. Najpewniej bał się, że zostawimy go i wspólnie uciekniemy.
Coraline, piękna jak słońce
Mój głos znów brzmiał cicho i spokojnie, jak na początku. W klawisze uderzałem mocno, jednak melodia idealnie wpasowywała się do mojego śpiewu. Łzy zdążyły wyschnąć zastąpione przez delikatny uśmiech. Cieszyłem się, że to już koniec. Jeszcze tylko kilka sekund i będę od niej wolny.
Straciła owoc swojego łona
Dopiero po kilku linijkach zdałem sobie sprawę, że mój głos nie jest pojedynczy. Słyszałem również Ryoko, która śpiewała idealnie tak samo, jak ja. Brzmieliśmy niczym jeden głos kończąc tę długą piosenkę i przeprawę, jaką razem przeszliśmy.
Nie zaznała miłości, tylko ojca
Nie grała już na skrzypcach, a siedziała na pianinie. Spoglądała w dół, na swoje nogi, jednak czując na sobie mój wzrok nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiech na jej twarzy rozszerzył się jeszcze bardziej, gdy mnie zobaczyła.
Który nie ma w sobie nic się ojca
Zadrżałem na myśl o tym, że widzę ją nadal pomimo pożegnania. To miał być koniec, jednak historia nadal była pisana i najwidoczniej nie zakończy się, dopóki piosenka nie dobiegnie końca.
Mówili jej "W mieście jest zamek
Czy tak miało być też w przyszłości? Gdy nie będę jej wspominał i pozostawię ją wraz z tą piosenką w przeszłości, ona nie będzie wracać? Czy jeśli znów ją zaśpiewam i zagram, zrobi to razem ze mną?
Z murami tak potężnymi, że jeśli byś w nim zamieszkała
Gdy na sekundę dłużej zamknąłem oczy mimowolnie znów łzy napłynęły mi do oczu. Ze smutku? Że ją stracę raz na zawsze? Ze strachu? Że nasza ucieczka się nie uda? Ze szczęścia? Że znów mogę ją widzieć i jest nadzieja, że będę mógł ją znów przywołać?
Nikt nie mógłby cię już więcej uderzyć"
Historia Coraline była dramatyczna. O dziewczynie, która zabierała ból innych nosząc go na swoich barkach i autorze piosenki, który chciał jej pomóc mimo, że ona tej pomocy nie chciała. Dla mnie Coraline była Ryoko, a ja byłem autorem piosenki, dla Ryoko natomiast było na odwrót. Oboje chcieliśmy zabrać swój wzajemny ból i nawzajem siebie ochronić. Obsesja na tym punkcie doprowadziła do tej dziwnej relacji rozpoczętej na ćpaniu, zakończonej na piosence i śmierci jednego z nas. Coraline stała się postacią, w którą mógł się wcielić każdy wyniszczając siebie psychicznie. Coraline to określenie człowieka, który w imię pomocy innym wyniszczył samego siebie.
Nikt nie mógłby cię już więcej uderzyć...
Piosenka dobiegła końca wraz z ostatnimi naciśniętymi klawiszami. Nasze głosy powoli wzniosły się, by zaraz spokojnie opaść kończąc piosenkę. Ryoko momentalnie zeskoczyła z pianina i uniosła moją spuszczoną głowę, by po raz kolejny mnie pocałować.
Żegnaj, Afuro
Momentalnie zmieniła się w białe kwiaty, które w locie zmieniły swoją barwę na czerwień i zniknęły.
Licznik słów: 3196
Data napisania:
Noo ten rozdział uwielbiam. Tym rozdziałem w końcu kończymy wątek naszej kochanej Ryoko. Co o niej myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro