52. "Stres"
Dzień zaczął się normalnie, oprócz pory wstawania. Zdecydowaliśmy się uciekać w sobotę, dlatego też mogłam na spokojnie wstać dopiero o czternastej, by odespać nocne przygody i wrażenia.
"Odespać" to dość duże słowo zważywszy na to, że większość nocy po prostu myślałam o tym, co stanie się dzisiaj i co kombinuje Afuro. Doszłam do masy wniosków, jednak każdy scenariusz zdawał się być tak samo prawdopodobny.
Jedyne, na co miałam nadzieję, to że nie wykorzysta naszych już kilkumiesięcznych starań, by uciec samotnie. Faktem było to, że Terumi miał najmniejsze szanse na ucieczkę, ponieważ był na największej uwięzi. Gdyby ktoś inny z rebelii chciał uciec, wystarczyłaby jedynie odrobina szczęścia, zgubienie po drodze obroży, wyjechanie na drugi koniec kraju i rozpoczęcie życia od początku. Tenshi niestety nie miał tak łatwo, gdyż każdy jego ruch był monitorowany i zapisywany.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce drugi raz stresując się tak przyjazdem do Meteory. Pierwszy był, gdy zaczynałam pracę. Wychodzi na to, że pierwszy i ostatni raz są zawsze najgorsze.
Domyślałam się, że Ishido wiedział o naszych planach ucieczki. Tak naprawdę wystarczyło, że choć jedno z nas pomyliło się przy jednym z kroków, lub Shuuji zaobserwował coś podejrzanego w naszym zachowaniu i tu kończyła się zabawa. Pewne było jedynie, że on czuje się bardzo bezpiecznie na swojej pozycji i chce dawać nam pozory samowolki. Gdyby tak nie było już dawno wylądowalibyśmy w piwnicy.
Zaparkowałam samochód i przebiłam się przez kolejkę. Szybka wymiana spojrzeń z Ringo, założenie obroży i nareszcie - wejście do centralnej Meteory. Duszność w środku, głośna muzyka i światła ledowe nigdy nie przestawały zadziwiać przy każdym wejściu. Choć zawsze wiedziałam, czego się spodziewać nigdy nie ignorowałam sytuacji. Zawsze przystawałam choć na chwilę, by zaciągnąć się tym wypełnionym alkoholem i papierosami powietrzem z myślą znów tu jestem.
Skinęłam głową do Eve, która właśnie tak, jak zawsze czyściła szkło. Odwzajemniła gest z determinacją w oczach, jakby chciała mi w ten sposób przekazać, co dzisiaj się stanie. Na rurze po środku tańczyła aktualnie jakaś niezbyt dobrze znana mi striptizerka, jednak najwidoczniej była lubiana, bo klienci nie szczędzili pieniędzy.
Od razu pokierowałam się do pokoju dla personelu wiedząc, kogo spotkam w środku.
- Cześć, Tenshi. - Uśmiechnęłam się w jego stronę, co odwzajemnił. W jego oczach można było dostrzec tę samą determinację, co u Eve i Ringo. U Afuro jednak zdawała się być delikatnie przytłumiona przez inną emocję. Smutek? Przysiadłam się do niego na łóżko, które jak zawsze stało tak nadal stoi po środku tego pokoiku. - Wchodzisz za jakieś pół godziny, prawda? Masz już naszykowany repertuar? - Zgodnie z planem Ryoko dzisiaj Terumi robił występ poprzez swój anielski śpiew i grę na pianinie. Ze względu na drugi aspekt zdecydowaliśmy się wspólnie, by ubrał coś bardziej eleganckiego. Oczywiście nie wymagaliśmy, by wyciągał swój garnitur z pierwszej komunii, dlatego założył białą koszulę u której rozpiął kilka guzików od góry i czarne spodnie, najwidoczniej sporo za duże, ponieważ mocno ścisnął je paskiem. Dla przypomnienia, że nie jest to żaden koncert muzyki klasycznej oczywiście na jego szyi wciąż widniała czarno-różowa obróżka.
- Tak, mam - odpowiedział po chwili i pochylił się nad lustrem stojącym na biurku. Rozwiązał niską kitkę zawiązaną z boku głowy, po czym zaplótł włosy w wysoki kucyk. Obejrzał się z kilku profili i znów je rozwiązał.
- Zwiąż je jak zawsze - poradziłam, na co spojrzał na mnie pytająco. Podeszłam do niego i odbierając gumkę do włosów zawiązałam niski kucyk na jego lewym ramieniu. Poza Meteorą, w której zawsze miał rozpuszczone włosy, nosił je właśnie w ten sposób. Niebieskie końcówki zdążyły się sprać przez cały ten czas, jednak wciąż odcień był widoczny.
- Mówisz? - Obejrzał się raz jeszcze, po czym skinął głową. - Niech będzie.
Pół godziny minęło jak z bicza strzelił i niemalże po chwili wszyscy klienci, ale też wielu pracowników zebrało się w głównej sali Meteory zwróceni w stronę kurtyny, która zaraz miała się rozsunąć. Patrzyłam, jak Afuro przechodzi od jednej ściany do drugiej mamrocząc coś pod nosem.
- Stresik jest? - zaśmiałam się, na co skarcił mnie spojrzeniem. - Przecież jesteś Tenshim. Wszyscy cię kochają, czekają na twój występ i kocie ruchy. Nie mogą się doczekać, aż tam wyjdziesz i dasz czadu. - Podeszłam bliżej kładąc mu rękę na ramieniu. - Chcą usłyszeć twój anielski głos - ściszyłam nieco ton głosu, jednak nic nie robiąc sobie z mojej motywacji przewrócił oczami.
***
Afuro pov.
Nie stresowałem się faktem, że miałem śpiewać. Stresowałem się faktem, że na pierwszy ogień wybrałem Coraline, aby jak najszybciej mieć to z głowy. Ryoko powiedziała "niech ta melodia spotka się z innymi. Niech wszyscy usłyszą ją pierwszy i ostatni raz" po czym zniknęła. "Spełnij obietnicę, Afuro." Zagryzłem wargę mając nadzieję, że właśnie to miała na myśli wypowiadając te słowa.
Śpiewanie piosenki w tak obcym dla mnie języku przed tyloma osobami było dla mnie niezwykle stresujące. Wszystko to potęgował strach przed tym, że w trakcie występu znów zaatakuje mnie ten okropny ból psychiczny, a Ryoko zacznie śpiewać razem ze mną.
Choć tekst pisałem razem z Akirą, nigdy sam go nie zaśpiewałem, ani nie zanuciłem. Melodię i rozstaw klawiszy znałem na pamięć, a z tekstu tylko część, którą sami pisaliśmy sprawiała mi problemy.
Gdy Kokoro przyszła mnie zmotywować przed występem po raz kolejny przypomniałem sobie, gdy to samo robiła Ryoko przed moim pierwszym "koncertem". Czasami zdają się być niemalże identyczne, a innymi razami nie przypominają siebie w żadnym stopniu.
Przełknąłem ślinę i spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Miałem go na sobie pierwszy raz, a dostałem go od Ishido co najmniej dwa lata temu na rocznicę. Był bardzo drogi, dlatego bałem się, że go zniszczę. Jednak dzisiaj nie miało to już żadnego znaczenia, dlatego nie bałem się niczego.
Zostały tylko dwie minuty, więc wbiegłem na scenę i przetestowałem mikrofon. Pianino również działało bez zarzutów, dlatego strzeliłem palcami nad głową. Nauczyłem się grać z nudy i grałem za każdym razem, gdy Ishido był z kimś innym w piwnicy. Dlatego gra na pianinie nie kojarzyła mi się wcale szczególnie przyjemnie.
Wybiła dwudziesta pierwsza i usłyszałem cichy zgrzyt, gdy kurtyna zaczęła się rozsuwać. Czułem, jak robię się blady, jednak z całych sił nie chciałem tego po sobie poznać.
Najgorszy był fakt, że musiałem sam zacząć grać. Nie czekałem, aż Eve włączy muzykę, bym po kilku nutach dołączył z wokalem. Nie, tutaj sam dyrygowałem wszystkim, co nastąpi, bo piosenka nigdy do tej pory oficjalnie się nie ukazała.
Tłum zaczął wiwaty, gdy tylko dojrzał mnie przy pianinie, jednak nie chciałem spoglądać w tamtą stronę i zastanawiać się, kto na mnie patrzy. Wiedziałem doskonale, że patrzyli wszyscy, w tym Ishido, Akira i najpewniej gdzieś z tyłu, pod osłoną mroku - Alejandro.
Wziąłem ostatni wdech i z całej siły wcisnąłem wybrane klawisze.
Powiedz mi twoje prawdy
Mój głos rozniósł się po pomieszczeniu dużo głośniej, niż pianino. Nie musiałem się rozglądać, by wiedzieć, że cała rebelia spoglądała na mnie pytającym wzrokiem. Na pewno nawet przez myśl by im nie przeszło, by w dzień, kiedy mam porwać publiczność z całej siły śpiewać takie "smęty".
Coraline, Coraline, powiedz mi twoje prawdy
Nigdy dotąd osobiście nie wypowiedziałem tych słów na głos. Nawet pisząc tekst, czytałem go jedynie w głowie, a Akira myślała nad melodią, którą ja zatwierdzałem lub odrzucałem. Z całego serca bałem się mieć jakąkolwiek styczność z piosenką, którą zaczęła pisać Ryoko.
Coraline, Coraline, powiedz mi twoje prawdy
Pierwsze linijki biegły sprawnie, nie odczuwałem żadnego dyskomfortu nie licząc ogromnego natłoku myśli i strachu o to, co będzie działo się dalej. Piosenka trwała długo i mogła zakończyć się jak gdyby nigdy nic, a mogła nie zakończyć się nigdy.
Coraline, piękna jak słońce
Choć tekst był po włosku zdążyłem zapamiętać znaczenie każdej, jednej linijki z osobna. Czułem swego rodzaju ekscytację i delikatny dreszcz przechodzący po plecach na świadomość, że nikt oprócz mnie, Akiry i Ryoko nie będzie wiedział o czym była ta piosenka.
Wojowniczko o gorliwym sercu
Początek był bardzo spokojny i skupiał się na wyższych, pojedynczo klikanych klawiszach. Ich układ był bardzo prosty do nauki, jak i wykonania, dlatego tez główną trudność sprawiał tekst. Nie miałem żadnej styczności z włoskim językiem, dlatego starałem się naśladować wymowę słów tak, jak robiła to Akira i Ryoko.
O oczach jak czerwone róże
Uśmiechnąłem się wyśpiewując kolejny wers i przypominając sobie, jak Ryoko mówiła, że ja jestem tytułową Koraliną. Nie zgadzałem się z tym stwierdzeniem i dla mnie to ona mogła wcielić się w bohaterkę piosenki.
Jak miedziane nici, te bezcenne - kochanie, przybliż je do mnie
Jeśli usłyszysz śpiew dzwonów
Ujrzysz płaczącą Coraline
Pierwsze wersy miały stanowić początek i stawiać sens tekstu pod znakiem zapytania. Kolejne z tej początkowej, spokojnej części zdawały się już nakreślać sytuację, która została opisana w tekście.
Która bierze ból innych
I zabiera go w głąb siebie
Uśmiechnąłem się ponownie wciąż nie rozumiejąc, dlaczego to ja miałem być Koraliną. To nie ja, a Ryoko zawsze potrafiła poprawić nam wszystkim humor i prowadzić do wolności nawet, gdy nikt inny nie miał już nadziei. Choć cierpiała najbardziej z nas, ukrywała to bardzo głęboko, byśmy nie musieli się o nią martwić.
Coraline, Coraline, powiedz mi twoje prawdy
Przełknąłem ślinę wiedząc, że sielanka za kilka chwil się skończy. Powtarzalne nuty powoli się kończyły, a piosenka zaczęła zmieniać swój kierunek. Wziąłem niezauważalny wdech przed kolejnymi linijkami.
Ale ona zna prawdę
Przesunąłem dłonie w lewo na niższe dźwięki wciąż pochłonięty śpiewaniem. Niestety po chwili zdałem sobie sprawę, że nie słyszę jedynie swojego głosu.
To nie jest dla wszystkich - by iść naprzód z sercem podzielonym na pół
Mój głos zaczął łączyć się idealnie z innym, kobiecym, tak dobrze znanym mi głosem. Niespokojnie odetchnąłem modląc się w duchu, by nie stało się nic, czego bym nie chciał. Nie odwracałem wzroku od klawiszy bojąc się zobaczyć jej twarz.
Jest już zimno
Ona jest dzieckiem,
ale czuje jak ciężar prędzej czy później złamie ją
Ciche kroki po drewnianej scenie zdawały się być znacznie głośniejsze niż nasze głosy, czy też pianino. Była tutaj, tuż za mną. Śpiewała tę piosenkę razem ze mną.
Ludzie powiedzą "nie jest niczego warta"
Nie potrafi nawet wyjść przez te nędzne drzwi
Linijkę mogliśmy przypiąć pod każdego pracownika Meteory. W końcu jesteśmy nic nie wartymi ścierwami i nie potrafimy nawet wyjść przez te drzwi do wolności, które zamykają nas w sidle Meteory.
Ale pewnego dnia, za którymś razem - odniesie sukces
Czy tak miało być dzisiaj? Czy dzisiaj wszyscy pracownicy mieli odnieść sukces i uciec od naszego najgorszego koszmaru? Może naprawdę miała to na myśli pisząc tę piosenkę.
Nastąpiła sekunda głuchej ciszy, po której znów tonacja się zmieniła. Wokal następował chwilę później, dlatego zaraz zacząłem mocno wciskać klawisze odpowiedzialne za niskie dźwięki. Starałem się być jak najbardziej skupiony, jednak moją uwagę rozmył kolejny dźwięk za moimi plecami.
Dźwięk skrzypiec.
I powiedziałem Coraline, że może dorosnąć
Nasze głosy i dźwięki wydawane przez instrumenty zaczęły się idealnie łączyć. Dokładnie tak, jakby wszystko było zaplanowane. Nie czułem bólu, a coś, co zdawało się być wolnością. Obezwładniającym, uzależniającym, dającym ukojenie uczuciem.
Zabrać swoje rzeczy i odejść
Kroki na scenie znów były słyszalne, a po chwili, choć bardzo nie chciałem, zobaczyłem ją. Widząc ją kątem oka nie mogłem na nią nie spojrzeć.
Ale ona czuje, że jakaś bestia trzyma ją w klatce
I pokrywa drogę przed nią minami
Była kompletnie pochłonięta grą i śpiewem, ale wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałem. We wszystkich wyobrażeniach dotąd zdawała się być mętna, niewyraźna, jej głos brzmiał wręcz nieludzko. Teraz zdawała się nie być żadnym wyobrażeniem. Dokładnie tak, jakby stała tutaj, teraz, we własnej osobie.
I powiedziałem Coraline, że może dorosnąć
Piosenka znów pogłębiała swoją tonację. Klikanie w klawisze było coraz bardziej skomplikowane, mimo to jednak nie mogłem się pomylić.
Zabrać swoje rzeczy i odejść
Ręce zdawały się być kolejnym zwidem, jakby pracowały same, bez mojej pomocy. Głos z mojego gardła też wydobywał się bez żadnego wysiłku i zdartego gardła. Nawet odwracając wzrok i spoglądając na Ryoko nie myliłem się w żadnym słowie, ani żadnym dźwięku.
Ale Coraline nie chce jeść, nie
Więc pochłonięty wizją wpatrywałem się w nią uważnie, jak pięknie wyglądała w tym wydaniu. Skupiona, pochłonięta w swojej największej pasji. Uśmiechnąłem się, zdając sobie sprawę, co ma na sobie. Tę czarną sukienkę, którą dostała ode mnie na urodziny, a potem nosiła na każdą "specjalniejszą" okazję.
Coraline chciałaby zniknąć
Moje gardło zadrapało się, a dźwięk z ust stał się mocno zachrypnięty. Z trudem łapałem powietrze, marzyłem, by przestać, jednak pokusa pozostania w tym uzależniającym stanie była zbyt silna.
- Terumi!
Znalazłem się po środku jakiejś dziwnej pustki. Tak jakbym stał na chmurach, a może w samym niebie. Spojrzałem na moje ręce, które wydawały się nieludzkie, jakby były tylko złudzeniem.
I Coraline płacze, Coraline czuje niepokój
A melodia ciągle brzmiała w głowie.
- Afuro! - Nagle przede mną pojawiła się Ryoko i momentalnie rzuciła mi się w ramiona. Zachwiałem się z szoku, jednak odwzajemniłem uścisk zaraz odstawiając ją znów na ziemię.
- Ryoko... - wydobyło się niepewnie i cicho z moich ust. Tak, jakbym chciał się upewnić, że w tym świecie mogę mówić, że mogę cokolwiek zrobić, a nie tylko patrzeć. - Co.. Co się dzieje?! - krzyknąłem zdając sobie nagle sprawę z absurdu sytuacji. Odsunąłem się o krok, gdy ta patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem.
Coraline pragnie morza, ale boi się wody
- Teraz to nie jest ważne. - Wzruszyła ramionami oglądając mnie od stóp do głów. - To wszystko przez to, że spełniłeś moją ostatnią wolę. - Odwróciła się do mnie plecami i zaczęła powoli odchodzić. Wciąż chcąc zyskać wyjaśnienia dogoniłem ją i ruszyłem krok w krok obok.
- Ostatnią wolę? - dopytałem.
A może morze jest wewnątrz niej?
- Kiedyś słyszałam, że tak się da. - Spojrzała w górę zamyślona. - Chciałam to przetestować. - Uśmiechnęła się tak, jak zawsze miała w zwyczaju. Tak samo, jak zawsze, gdy coś kombinowała.
- Przetestować... - Zdążyłem zapomnieć, by nie dopytywać jej o żadne szczegóły, bo żyła w swoim świecie i to, co dla niej było oczywiste, dla mnie było abstrakcją.
Każde słowo to topór, cięcie na jej plecach
- Zaczęłam pisać tę piosenkę z myślą o tobie po pierwszych odwiedzinach w piwnicy - zaczęła. - Pierwszych kilka linijek szło sprawnie, z czasem pisało się coraz ciężej, aż zapomniałam o jej istnieniu. Przypomniało mi się jakieś dwa miesiące przed śmiercią. - Posmutniałem znów przypominając sobie, że dobrze wiedziała, że zbliża się jej czas. - Wiedziałam, że nie zdążę jej dokończyć, więc schowałam ją w moim mieszkaniu.
- Czemu pod podłogą? Czemu w metalowej skrzynce? Czemu klucz schowałaś w kanapie w starym mieszkaniu Ishido? - zadawałem pytania, na które od początku historii chciałem poznać odpowiedź.
Jak tratwa, która płynie po wzburzonej rzece
- Bo wiedziałam, że tylko ty byłbyś tak zdeterminowany, by dociągnąć tę zagadkę do końca. Zrobiłbyś to wcześniej, ale nie pomyślałam, że będziesz w tak głębokiej żałobie po mojej śmierci. - Przystanąłem i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Po chwili pomachałem głową i ruszyłem dalej w spacer po pustkowiu
- Wiedziałaś, że twój czas niedługo nadejdzie... - westchnąłem.
A może rzeka jest w niej?
- Oczywiście, że wiedziałam. Byłam dla Ishido najgorszym wrzodem na dupie, jednak łączyła nas zbyt głęboka więź, by mógł pozbyć się mnie tak szybko.
- Więź?
Momentalnie wyrwałem się z transu i wróciłem na scenę. Ryoko już nie było obok, a czucie rzeczywistości wróciło. Ile czasu minęło? Tylko tyle, ile trwał refren piosenki? Dłużej?
Licznik słów: 2430
Data napisania:
Wattpad jest skurwysynem i duplikuje mi rozdziały, więc usuwam duplikat a on usuwa mi oryginał więc musiałam ten rozdział na nowo edytować. Chuj ci w dupe wattpad.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro