Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51. "Czarne oczy"

Gdy szłam do samochodu, który na marginesie został naprawiony przez Shuuheia. dostrzegłam Terumiego, który przed wejściem do klatki schodowej dopalał papierosa. Spojrzałam w jego kierunku, a ten uśmiechnął się zachęcająco. Podeszłam kilka kroków zainteresowana, w końcu wyszedł z mieszkania jako pierwszy mówiąc, że ma ważny telefon.

- Jutro wszystko się zmieni... - uśmiechnął się. Ten wyraz twarzy wyrażał dziwne emocje. Jakby smutek, jednak zmieszany z wyraźną ironią. Nie wierzył w to? - Cieszysz się?

- Cieszyć się będę, gdy będzie po wszystkim - odparowałam. - Co nadal tutaj robisz? - Zaciągnął się papierosem, jakby chcąc dać mi w ten sposób odpowiedź "palę". Widząc jednak, że takowa mi nie wystarczyła pokręcił głową i zaczął mówić.

- Czekałem na ciebie - przyznał. - Chciałem porozmawiać. - Uśmiechnął się przyjaźnie, jednak wciąż głęboko w jego oczach dostrzegałam dziwny smutek.

- O czym? - Uniosłam jedną brew sugerując, że nie jestem bardzo chętna do rozmowy.

- O Ishido. O naszym przyjacielu z dzieciństwa. - Na mojej twarzy musiał odbić się delikatny szok, ponieważ wyszczerzył się jeszcze bardziej. - Widzę, że interesuje cię ten temat.

- Czy to dziwne? - Przeszłam obok niego i zaczęłam iść w stronę wyjścia z parkingu sugerując, by podążył za mną. Po kilku krokach przyspieszył tępa, by zaraz zrównać je z moim. - Co konkretnie chcesz mi o nim powiedzieć?

- Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego tak bardzo się zmienił? Dlaczego z tego miłego chłopaka udającego hetero stał się... tym, kim jest teraz?

- Zastanawiać się na pewno zastanawiałam - urwałam - jednak na pewno nie udało mi się nigdy dojść do żadnych sensownych wniosków. Wiesz coś o tym?

- Wiem wszystko. - Przybrałam zachęcający wyraz twarzy, co uznał za pozwolenie na dalszy monolog. - Tak naprawdę zaczęło się to już jak był dzieckiem. Był jedynym synem, miał dwie starsze siostry. W związku z tym budził największe wymagania wobec swojego ojca. - Ciekawiło mnie, czy nie uśpił swojej czujności i czy na pewno uważa na słowa, by nie oberwać od obroży. Na pewno nie jest to historia, którą Ishido chciałby się dzielić. - Jego rodzice byli lekarzami, on również miał nim być. Dlatego od małego miał się uczyć. Miał być najlepszy.

- Brzmi trochę jak Shuuhei - westchnęłam pod nosem, na co skinął lekko głową.

- Nie miał żadnych kolegów aż do gimnazjum. Dotychczas cały jego czas zajmowała nauka, a dopiero wtedy znalazł czas na pasję. Wybłagał swoją matkę o zapisanie go do szkolnego klubu piłki nożnej. Dostał odpowiedź, że zostanie zapisany. Pod warunkiem, że nie spadnie z pozycji najlepszego ucznia w szkole. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Z powodu zajęć w klubie miał mniej czasu na naukę, w związku z tym uczył się po nocach. Źle sypiał, pod koniec gimnazjum był kompletnie wymęczony. Składając papiery do liceum okłamał swoich rodziców. Miał je złożyć do najlepszego liceum w Tokio, jednak złożył je do naszego zwykłego, szarego i przeciętnego liceum.

- Sprytnie - skomentowałam, na co uśmiechnął się lekko.

- Jego ojciec wpadł w furię. O dziwo podobno nie doszło do rękoczynów, a ostatecznie pod wpływem matki pozwolili mu zostać w tej szkole. Dzięki temu mógł rozwijać się dalej w swojej pasji, bez problemu pozostając liderem szkoły.

- Później dostał się na uniwersytet tokijski i tak dalej... Rozumiem - streściłam, jednak ten pokręcił głową.

- Nie tylko. W tej historii jest wiele szczegółów, których nie znasz. - Nie czekał na moją odpowiedź, tylko mówił dalej: - Jego najmłodsza siostra na ten moment od jedenastu lat jest w śpiączce. - Przypomniałam sobie, że o tym wiedziałam. Rozmawiałam o tym z Ishido, a ta informacja leżała od tamtego czasu zakurzona z tyłu mojego umysłu. - Zapadła po wypadku, który miała jego rodzina, gdy on miał siedemnaście lat. Pamiętasz jaki wtedy był, powiedziałabyś, że tak naprawdę zmagał się z tęsknotą i ogromnie martwił się o siostrę?

- Nie, zdecydowanie nie - odparłam.

- A ja tak. - Zwolniłam kroku zdziwiona tą informacją. - Jak pamiętasz, byliśmy razem w tym szkolnym klubie piłki nożnej, a odkąd po szkole rozniosła się plotka o mojej orientacji zaczął się na mnie wyżywać. Już wtedy wiedziałem, że coś jest z nim nie tak, bo nikt bez przyczyny nie wyżywa się na innych. W ten właśnie sposób odreagowywał swój stres i... pierwsze oznaki swojego biseksualizmu.

- Hę... - westchnęłam. Zapomniałam już, że Gouenji w liceum podawał się za w stu procentach heteroseksualnego mężczyznę, który wręcz brzydzi się relacji z innym mężczyzną. Dopiero po latach wyszło szydło z worka.

- Ja zmieniłem szkołę, gdy moja siostra zmarła, o czym już wiesz. - Przerwał na moment, jakby zastanawiając się, o czym mówić dalej. - Dostał się na uniwersytet tokijski, gdzie już nie był pierwszy. Tam po raz pierwszy w życiu był drugi, ponieważ wyprzedzała go Akira. - Uśmiechnął się na wspomnienie tamtych dni. - Odkąd tylko się poznali, zaczęli rywalizować. Na początku z całego serca się nienawidzili, gdy tylko mijali się na uniwerku przeklinali na siebie z całych sił. Ona na niego po włosku, on na nią po japońsku. - Nadal uśmiech nie schodził mu z twarzy, a w oczach wciąż pozostawały niewielkie iskierki smutku. - Ishido najbardziej denerwował się na Akirę, bo ona nic nie robiła. Nie starała się, nie uczyła, nikt nie wiedział jakim cudem zdaje ona te wszystkie testy.

- Podobno jej matka ją uczyła. - Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie moją wizytę w mieszkaniu Hirano, gdzie uzyskałam tę informację. - I gdy przyszła na studia, już wszystko wiedziała.

- Och... - Na jego twarzy wymalowało się wyraźne zdziwienie, przez co w głębi duszy triumfowałam, że mogłam go chociaż tym zaskoczyć. - W każdym razie z czasem ta nienawiść zmieniła się w niezniszczalną przyjaźń. Do dzisiaj lubią ze sobą rywalizować oraz się wyzywać, jednak nadal pozostają w bliskich, przyjacielskich relacjach. - Przerwał na chwilę, raz jeszcze zbierając informacje. - Pewnie wiesz, że Akira jest lesbijką. - Skinęłam głową. - Ale jak się okazuje, swój pierwszy raz miała właśnie z Ishido. - Gdybym miała teraz w ustach jakiś płyn, z całą pewnością bym go momentalnie wypluła.

- Co?! - Wykrzyknęłam nieco za głośno, przez co położyłam sobie dłoń na ustach. Szliśmy wzdłuż osiedla, na którym mieszkała Eve, więc nie chciałam nikogo obudzić. Wydawał się być bardzo zadowolony moją nagłą reakcją, bo momentalnie się wyszczerzył.

- Z tego, co pamiętam jeden raz zostawiłem ich samych na chlanie i tak to się skończyło. Przez kilka tygodni Aki brzydziła się sobą i Ishido. - Zaśmiał się pod nosem.

- Zostawiłeś ich... Więc odnowiliście kontakt po liceum? - domyśliłam się.

- Można tak powiedzieć. - Puścił mi oczko, jednak zaraz zaczął tłumaczyć: - Gdy byłem dziwką już jakiś czas zacząłem sobie dorabiać dodatkowy grosz w klubie ze striptizem. - Pominął opowieści o tym, dlaczego zdecydował się na taką pracę. I tak byłam usatysfakcjonowana jego dzisiejszą wylewnością, więc nie miałam zamiaru dociekać. - Podobno pierwszy raz wziął mnie za dziewczynę, jednak nawet po dowiedzeniu się prawdy w każdą sobotę pojawiał się, by patrzeć jak tańczę.

Wyobrażenie sobie tamtych chwil nie było dla mnie szczególnie trudne, dosłownie tak, jakbym sama je przeżyła i zaglądała w odmęty swojej przeszłości. Jednak wciąż wyobrażenie młodego studenta Gouenjiego w klubie ze striptizem, wśród innych klientów, najpewniej po czterdziestce... Było na pewno interesujące.

- Pracował w starbucksie i odkładał każdy grosz, by pewnego dnia spędzić ze mną noc - kontynuował. - I tak też się stało... - Przerwał na moment. - Przedstawiał mi się już wtedy jako Ishido Shuuji, a po nocy spędzonej razem coś mnie podkusiło, by zajrzeć w jego dowód osobisty.

- Rozumiem... - wyrwało mi się domyślając się, jaki ból musiał przejść dowiadując się, że osoba, która pewnie była już w pewien sposób ważna dla niego, była tak naprawdę oprawcą z jego przeszłości.

- Nasza relacja była bardzo sinusoidalna aż do dnia, kiedy z pewnych względów - znów wyraźnie pominął istotny wątek - straciłem mieszkanie. - Westchnął głęboko z nostalgicznym uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Już nie pamiętam sam, czy była to noc, czy wczesny poranek... Siedziałem gdzieś w środku miasta na swoich walizkach nie wiedząc co mam zrobić. Padał deszcz, a ja pogrążałem się w smutku i przygnębieniu czując, jak stoję sam na tym padole łez... Aż w końcu ktoś dosiadł się na moją walizkę.

- Go... Ishido - poprawiłam się szybko, na co pokiwał głową. Jego uśmiech udzielił się również mi, wspominając, jakim Gouenji był kiedyś genialnym człowiekiem.

- Zamieszkaliśmy razem, potem razem z Akirą tworzyliśmy trójkę najlepszych przyjaciół. Co tydzień chodziliśmy na mocno zakrapiane imprezy tocząc po pijaku się do domu. W końcu na jednym z tych pamiętnych melanży założyli się. Założyli się, że oboje postawią kluby ze striptizem a ten, kto pierwszy zarobi na tym milion yenów, da drugiemu dupy. - Nie mógł powstrzymać śmiechu w tej chwili, jednak wciąż jakaś samotna łezka nostalgii kręciła się w kąciku jego oka. - Wydawało się, że nikt nie będzie pamiętał o tym zakładzie, jednak nawet, gdy Akira ledwo stoi na nogach, nigdy nie urywa jej się film. Tak powstała Meteora. - podsumował.

- Więc przez głupi zakład... - Mimowolnie zacisnęłam pięści, a na ustach zaczęła cisnąć się standardowa śpiewka o tym, że przez głupi zakład setki ludzi teraz ginie i cierpi katusze przez Ishido.

- Tak, przez głupi zakład teraz wszyscy cierpimy... Ale jeśli mamy zwalać na kogoś winę, zwalmy ją na Ryoko - wypalił, na co moje usta wydęły się w kształcie litery "o".

- Na Ryoko?

- Gdy szukaliśmy striptizerek innych niż ja - zaczął tłumaczyć - ona odpowiedziała na zgłoszenie jako pierwsza. Na rozmowie o pracę gadała jakieś głupoty o tym, że się boi facetów, nie chcę kręcić tyłkiem przed ludźmi, jakoś tak to było... - Zamyślił się. - W każdym razie, że bardzo dobrze uprawia hazard, jednak ma ogromny dług. Błagała nas na kolanach, by ją przyjąć jako hazardzistkę.

- Potem pojawili się Eve i Ringo - zasugerowałam, co potwierdził.

- Tak. Później kilka striptizerek, większości już z nami nie ma. Z czasem zjawiły się również prostytutki, jak Tina, a Hokori jako dealer pojawił się jako pierwszy i ostatni w tej robocie. - "Tak powstało sześć profesji meteory" - dodałam sobie w myślach. - Pomysł ze spłacaniem długów pojawił się przez Ryoko, ponieważ po jej dołączeniu na plakatach zaczęliśmy pisać o tym, że u nas można je spłacać.

- I to było strzałem w dziesiątkę - znów zaproponowałam, jednak tym razem pokręcił z niesmakiem głową.

- Zależy dla kogo. Owszem, pojawiali się pracownicy, jednak to właśnie po tym "bum" na Meteorę, byliśmy blisko upadku. Akira już zacierała rączki, że wygra zakład, bo jej klub robił mocarne obroty. Powstał więc pomysł z obrożami.

- Skąd się wziął?

- Jak się okazało narzucenie dziennego minimum nic nie dawało, bo ludzie i tak go nie oddawali, kradli, brali dla siebie. - Westchnęłam wcale się temu nie dziwiąc. Podejrzana okolica, podejrzani ludzie będący na krawędzi człowieczeństwa, po odwykach i więzieniach. - Obroże początkowo były po to, by oddawać dzienne minimum Ishido. Dostarczała je Eve, stąd wpadliśmy na pomysł codziennego podsumowywania na wspólnej tablicy.

- Ufał jej? Ona nie kradła?

- Nie. Alejandro pojawił się w przelocie, sam nawet nie wiem kiedy, w każdym razie najpewniej przez niego dowiedział się o jej wręcz nienormalnym poczuciu sprawiedliwości i obrzydzenia dla kryminalistów. Hana stała się wręcz ulubienicą Ishido. - Zrobił cudzysłów palcami.

- Piwnica? Ucieczki? Rebelia? - pytałam, gdy zaczęliśmy powoli zawracać do parkinku, na którym zaczęła się ta rozmowa.

- To wszystko brało się z podobnych powodów. Chcieliśmy być wolni, ale mieć pieniądze i spłacać długi. Ishido nas ograniczał, więc my szukaliśmy luk, przez co zataczaliśmy błędne koło. - Westchnął głęboko. - Po pierwszej śmierci w piwnicy jednej z naszych pierwszych striptizerek rozpoczęła się fala samobójstw, ucieczek i paniki. Ucieczki były nie przemyślane, więc również kończyły się śmierciami, co znów prowadziło nas na skraj.

- Nie zawsze było tak kolorowo, jak dzisiaj... - westchnęłam niesłyszalnie pod nosem.

- Rebelię stworzyła Ryoko, zbierając naszą najstarszą czwórkę, która widziała wszystkie te akcje. Wiedzieliśmy najwięcej, jak i mieliśmy największe wpływy. Początkowo oczywiście nie byliśmy w żadnym stopniu chętni do ucieczki... Szczególnie ja, jeszcze wtedy nie wiedziałem, dlaczego miałbym uciekać od Meteory. - Spojrzałam na niego, jednak zignorował ciekawość błyszczącą w moich oczach. - W tamtym czasie masa ludzi mdlała na środku Meteory przez niewłaściwie słownictwo, a ona wpadła na pomysł słownika. Dzięki temu przekonała nas, jak i wszystkich pracowników do siebie.

Historia Ishido zmieniła się w historię Meteory, jednak nie narzekałam na ten rozwój wydarzeń. Najpewniej się to łączyło, ale też domyślałam się, że angażując się w Meteorę odcinał się stopniowo od Gouenjiego.

- Więc... - Zebrałam myśli czując ekscytację, że nareszcie nadarza się okazja, by zadać pytanie, które od dawna kotłuje się w mojej głowie. - Co was łączy? Ciebie i Ishido? - Afuro spojrzał na mnie z delikatną wrogością, jednak zaraz jego wyraz twarzy złagodniał. Na pewno tak, jak miał w zwyczaju zdenerwował się na to bezpośrednie pytanie o niego, jednak domyślał się, że ciekawiła mnie ta kwestia.

- Sam chciałbym się dowiedzieć - wydukał po dłuższej chwili ciszy. Z jego ust wydobył się wyraźny kłębek pary, który dopiero teraz przypomniał mi o temperaturze dookoła. Ekscytująca rozmowa odwracała od niej moją uwagę. - Ishido... - wydobył z siebie kilka półsłówek, jakby nie wiedząc jak to powiedzieć. - On był dla mnie ważny. - Zwróciłam uwagę na użyty czas przeszły. Już nie jest? - Gdy przez wiele lat nie miałem nikogo i... ludzie nie widzieli we mnie człowieka, on był pierwszą osobą, która dostrzegła coś więcej niż ciało. - Intensywnie wbił zęby w dolną wargę, jednak po chwili się opamiętał nie chcąc, by ściekła z nich krew. - Myślę, że go kochałem.

Pokiwałam głową ciągle czując niedosyt. Jutro na pewno zmieni się wszystko, być może zobaczymy się po raz ostatni, bo będziemy musieli uciekać w różne strony. Podniosłam wzrok na niego przypominając sobie cały ten czas, który spędziliśmy w Meteorze.

- A teraz? - dopytywałam, zdając sobie sprawę, że już więcej nie będzie okazji dowiedzieć się tego.

- Teraz... - Schylił głowę, po czym nią ruszył i znów spojrzał na mnie. - Kocham go, choć wiem, że nie powinienem. - W jego oczach zalśniła determinacja, jakby doszedł do tego wniosku właśnie teraz. - Nie powinienem kochać kogoś kto trzyma mnie na uwięzi, krzywdzi i morduje moich przyjaciół, robi masę przekrętów biznesowych i sprytnie ucieka przed prawem. Nie powinienem, ale nie mogę się powsrzy... - nie dokończył.

Jego słowa od ostatniej chwili zdawały się wlatywać do mojego ciała jednym uchem, a wylatywać drugim. Choć chciałam je rozumieć i interpretować, były zagłuszane przez moje myśli. To naprawdę był ostatni moment, kiedy mogliśmy swobodnie pogadać. Jutro, gdy Ishido zgarnie policja on zostanie tu jako jedyny będąc świadkiem. Będzie kazał nam odjechać jak najdalej stąd, byśmy w razie niepowodzeń mogli odejść na wolność. Wszystkie chipy i obroże zostaną wyłączone i zniszczone, więc będzie to nasza ostatnia szansa.

Jeśli coś pójdzie nie po jego myśli i Ishido zostanie uniewinniony... Afuro nie spędzi jednej nocy w piwnicy. Być może, gdybyśmy zostali wszyscy każdy oberwałby po trochę i razem dalibyśmy radę się z tego wylizać. Jeśli Terumi zostanie sam, cały ten atak pójdzie na niego. Ishido może go nawet zabić.

Nie dokończył, bo nie kontrolując swojego ciała przycisnęłam swoje usta do tych jego. Po prostu w jednej sekundzie chwyciłam jego twarz i maksymalnie zmniejszyłam dzielącą nas odległość, aż ta przestała istnieć. Pocałunek był bardzo krótki i delikatny, niemalże niewyczuwalny, ale najwidoczniej taki miał być.

Mówi się, że pocałunki w usta są niewerbalnym sposobem na wyznanie miłości. Nawet, jeśli teraz tak było to przekazywana miłość nie była w żadnym stopniu czymś, co kiedykolwiek czułam. Było to zmieszanie wszystkich emocji, które razem odczuwaliśmy. Zmartwienia, tęsknoty, strachu przed tym, co będzie jutro. Tak, jakbym chciała po raz ostatni powiedzieć mu, że jest dla mnie ważny.

A on nie protestował. Owinęłam go ramionami i przyciągnęłam blisko siebie przytulając. Schowałam twarz w jego kurtce czując, jak łzy napływają mi do oczu. Po chwili szoku również mnie przytulił przeczesując palcami moje włosy.

Chciałam coś powiedzieć, jednak po prostu nie wiedziałam co. Tak wiele rzeczy chciałam mu przekazać. Tak, jakbym przekładała je odkąd zaczęłam pracować w Meteorze i teraz, w tych ostatnich chwilach chciałam je wypowiedzieć.

- Dziękuję - wydukałam ściskając go jeszcze mocniej. Choć bardzo nie chciałam, by ta chwila się skończyła, nie mogliśmy teraz stać tak długo w tym miejscu.

- Ja również - odparł spoglądając na mnie z uśmiechem. Jego oczy wydawały się teraz kompletnie czarne, zapewne przez latarnię, która oświetlała go zza pleców. Spoglądając w nie miałam wrażenie, że jestem w stanie zobaczyć swoje odbicie, jakby jego szklane oczy idealnie odbijały te moje.

Po chwili mrugnął, a odbicie zmieniło się. Postać miała czarne włosy. Wstrzymałam oddech.

Ryoko.

Nastąpiła krótka chwila niewytłumaczalnej paniki, jednak jedno uderzenie serca później odwrócił wzrok, po czym znów spojrzał na mnie.

- Musimy już iść. Nie możemy pozwolić, by akcja nam się nie udała przez zły sen - powiedział, gdy ja ciągle badałam jego spojrzenie. Już nie widziałam w nich niczego, oprócz intensywnie ciemno-czerwonych tęczówek.

- Tak - zgodziłam się, odsuwając o krok do tyłu. Schowaliśmy ręce do kieszeni, powinniśmy już odejść, ale najwidoczniej żadne nie chciało.

Żadne z nas nie chciało kończyć tej chwili ze świadomością, że jest to ta ostatnia. Myślałam, że będziemy stali tak jeszcze dłużej, jednak blondyn przerwał ciszę.

- Szczerze - zaczął. - Jutro naprawdę wszystko się zmieni. - Skinęłam głową. Doszliśmy do tych samych wniosków. - Meteora i jej pracownicy są od dawna szczególnie strzeżeni, a ta obrona zdaje się nie mieć żadnych luk. - Odwrócił wzrok i spojrzał na księżyc, wznoszący się na horyzoncie. Ja natomiast ciągle wpatrywałam się w niego nie wiedząc, do czego zmierza. - Czy nasz plan znalazł luki w tej obronie? - Nie było to pytanie retoryczne, bo spojrzał na mnie wyczekująco.

- Mam nadzieję, że tak - odpowiedziałam szczerze. Po chwili namysłu skarciłam się w głowie za zwrot "mam nadzieję". Nie powinnam mieć nadziei, tylko być pewna tego, że uda nam się wygrać tę walkę.

- Masz nadzieję... - podchwycił, za co jeszcze bardziej sobie to wypomniałam. - Też chciałbym ją mieć. - Zmarszczyłam brwi i zaintrygowana patrzyłam na jego twarz niecierpliwiąc się. Po chwili jednak pokręcił głową z nieadekwatnym do sytuacji uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Nie ważne. Wszystko rozstrzygnie się jutro. - Zaśmiał się cicho. - Dobranoc, Kokoro. - Posłał ostatni uśmiech w moją stronę i bez oczekiwania na moją odpowiedź odszedł.

- Dobranoc, Afuro - odpowiedziałam po chwili szoku. Nie jestem pewna, czy usłyszał te słowa, jednak nie to było moim zmartwieniem. Zacisnęłam pięści próbując analizować jego słowa.

Strzeżeni, obrona, luki, rozstrzygnie... Przełknęłam ślinę. On nie powiedział tego bez przyczyny. On coś kombinuje. Planuje coś, o czym nie wiemy. Zacisnęłam zęby już wiedząc, że z tą myślą ciężko będzie mi zasnąć.

Licznik słów: 3030

Data napisania:

Noo ten rozdział jest spicy. Podoba wam się? To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro