Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. "Głowa"

Afuro pov.

- Nic ci nie sprzedam. - Usłyszałem przekraczając próg łazienki w sobotę. Nie ważne, czy przychodziłem tutaj do kibla, do umywalki, lustra, czy obciągać klientowi. Zawsze musiał wypowiedzieć tę jedną kwestię.

- Ja nie po to. - Stwierdziłem wyciągając z tylnej kieszeni dysk. Musieliśmy się trochę natrudzić, by wnieść go przez bramki, jednak w końcu się udało. Mógłbym uniknąć tej nieprzyjemnej przeszkody i zagadać do niego poza Meteorą, jednak on zawsze wychodzi kiedy mu się to tylko podoba. W moich oczach nigdy nie był fajny, wydawał się być jakimś zbuntowanym nastolatkiem, choć miał 22 lata. - Chcemy usunąć z niego wszystkie pliki, ale nie mamy uprawnień administratora. Dasz radę to złamać? - Przekazałem mu dysk.

- Co będę z tego miał? - Westchnął obracając przedmiot w dłoniach.

- Wolność. - Rozchylił usta zaintrygowany moimi słowami. Obroża działała teraz na pełnych obrotach, więc za wszelką cenę musiałem uważać na słowa.

- Więc znowu? - Również starał się unikać wielu wyrażeń. Nie był jednym z grzecznych pracowników, a jego lista wizyt w piwnicy była naprawdę długa, dlatego też ilość niedozwolonych słów dla jego osoby nie odstawała długością. Skinąłem głową, na co ten parsknął śmiechem. - Masz odwagę przychodzić z tym do mnie gdy wiesz, że zrobię wam najgorsze gówno, byleby uratować własną dupę. - Przyjął przedmiot i schował go do kieszeni bluzy na samym środku. Zawsze określał siebie w ten sposób, a pierwsza próba ucieczki z Meteory idealnie to podkreślała. Gdy każdy był przesłuchiwany po fakcie on jako pierwszy zaczął sypać, byleby dostać jak najlżejszą karę.

- Mamy tylko jedną szansę, a czasu mało. - Poinformowałem jeszcze odkładając rękę na biodro. Coś za łatwo poszło... - Pamiętaj, że nie tylko Ishido potrafi kogoś pobić. - Ostrzegłem obracając się na pięcie. Ten tylko powtórnie się uśmiechnął ignorując moje słowa.

Jeśli miałbym wymienić jedną osobą, której nienawidziłem w Meteorze, to był to właśnie nasz dealer, Hokori. Aseksualny, więc nie przekupię go obciągnięciem. Chuj, więc ma w dupie jakiekolwiek znajomości i liczy się dla niego ratowanie własnego tyłka. Irytujący, bo wiecznie uważał się za lepszego i zachowywał jak rozwydrzony trzynastolatek.

Kompletnie nie wiem, czego mogę się spodziewać po tej współpracy z nim...

***

To zabawne dzień po spotkaniu rebelii Meteory iść na spotkanie głowy Meteory. Choć te odbywają się jedynie raz na miesiąc, lub rzadziej wciąż ironia ich następstwa po sobie jest zabawna. Jeszcze zabawniejsze jest to, że to ja wzbudzam tam najmniejsze podejrzenia i robię za zabawkę, mam się dobrze prezentować i mówić o wszystkim, co dzieje się ze strony pracowników... A tak naprawdę najgorzej ich zdradzam.

Najwyższy budynek w mieście, zimowy wieczór, oszklony pokój... Brzmi jak idealny materiał na randkę, jeśli nazywamy takową spotkanie czterech osób. Ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia w sprawie Meteory.

Ishido Shuuji - Pan i władca klubu, który zdobył niesłychaną popularność. To on zgarnia największą ilość pieniędzy za biznes, którego nie otworzyłby gdyby nie nasza pomoc.

Akira Hirano - Potocznie jego najlepsza przyjaciółka, lecz tak naprawdę wspólniczka biznesowa. Przyczyniła się do powstania Meteory, aktualnie odpowiada za większość alkoholi na barze, w których to jest specjalistką jakich mało.

Ja, Afuro Terumi - Naczelna dziwka, przepraszam, striptizer Meteory, chciałoby się rzec. Za pracę dostaję dokładnie tyle kasy, ile chcę i potrzebuję. Wystarczy tylko jedno słowo do mego pana, by zaraz spora sumka wpłynęła na moje konto.

Alejandro - Którego nazwiska do dziś nie udało mi się poznać, pan tajemniczy. Osoba dosłownie sprawująca pieczę nad Meteorą. Zacierająca wszystkie brudy, dbająca o systemy zabezpieczeń, mająca wtyki w Yakuzie. Choć pojawił się dopiero po kilku miesiącach, odkąd powstał klub, momentalnie nas od siebie uzależnił.

Gdybym miał porównywać standardy spotkań rebelii i głowy Meteory, to te drugie zdecydowanie wygrywają. W końcu czym jest wiecznie zabałaganiony pokój i cztery krzesła w obliczu okrągłego stołu w ekskluzywnym budynku przy drogim alkoholu?

Lecz atmosfera zdecydowanie wygrywała w rebelii. Tutaj panowała cisza przerywana jedynie tykaniem zegara, stukaniem topiących się kostek lodu w szklankach, czy zestresowanym stukaniem podeszwą buta o podłogę.

- Doszły mnie słuchy, że rebelia na nowo funkcjonuje. Wiadomo kto tym razem uczestniczy w tym parszywym zagraniu? - Pierwszy odezwał się Alejandro. Jako jedyny był opóźniony z tym, co działo się w Meteorze. Słysząc jego słowa niezauważalnie podskoczyłem, jednak wciąż zachowywałem zimną krew. Nie było zbytnim zdziwieniem, że prędzej czy później nas wykryją.

- Kokoro Ozawa, Hana Shouko, Ichiro Kouta - Wymienił Ishido - Jednak oczywiście nic nie podejrzewają i praktycznie od razu dopuścili tam Afuro. - Dodał po chwili wskazując w moim kierunku na co uśmiechnąłem się nieznacznie odkładając kieliszek z sake.

Przełknąłem ślinę czując dreszcz podekscytowania. Jeśli miałbym wybrać jednego mężczyznę, który podniecał mnie bardziej, niż Ishido, byłby to zdecydowanie Alejandro. A fakt, że teraz patrzy w moim kierunku zadowolonym wzrokiem...

- Bardzo dobrze. - Stwierdził znów spoglądając przed siebie na Shuujiego. - Udało im się już zdobyć jakieś istotne informacje? - Ponownie poczułem lekki stres. Jeśli wszystko dobrze poszło...

- Na chwilę obecną nic szczególnego. Jedynie zauważyli zmianę w funkcjonowaniu cenzury słów, przez co wprowadzili korektę do swojego słownika. - Idealnie. Właśnie na tym momencie mieli zatrzymać swoje informacje. Spojrzałem w stronę Akiry. Ona od zawsze wiedziała więcej, niż pozostała dwójka, ponieważ zdecydowanie była bardziej godna zaufania.

- Ja niestety zauważyłam, że muszą knuć coś o wiele gorszego. - Ciekawe jaki ma cel w mówieniu im tego... Choć wiem, że nigdy nas wprost nie wyda to wciąż modliłem się o to, że wie co robi.

- Sugerujesz, że znów planują uciekać? - Alejandro spojrzał w jej kierunku z wyższością. Nigdy nie traktował Hirano poważnie, tylko i wyłącznie dlatego, że była kobietą. Już otwierała usta, aby mu odpyskować, jednak w porę głos zabrał Ishido

- Myślę, że zdecydowanie można to wykluczyć. Po ostatniej próbie dobrze wiedzą, jak kończą się próby wspólnej ucieczki. Jeśli już zauważymy narastające pojedyncze ucieczki wystarczy zwiększyć system zabezpieczeń i kar. - Stwierdził rozluźniając się. Miałem ochotę się zaśmiać. Oj, Ishido... Grasz do własnej bramki tak bardzo.

- A jeśli to nie zadziała? - Alejandro wyraźnie podpuszczał go do powiedzenia konkretnych słów.

- Od czego mamy twoich ludzi? - "zabezpieczenie ostateczne" chciałoby się rzec.

- Zdajesz sobie sprawę, że jest to kosztowne? - Zrobił charakterystyczny ruch palcami podkreślając, jak wiele pieniędzy potrzeba aby na nowo wdrożyć ten system.

- Mam pieniądze. - Westchnął. To już nie te czasy, gdy Meteora była na skraju finansowego upadku. Odkąd Ishido zaczął pozbywać się niepotrzebnych kosztów jego majątek znacząco poszybował w górę.

- Świetnie. - Uniósł delikatnie kąciki ust w górę.

Dalej przeszliśmy do mniej interesujących rzeczy. Wykresy zysków i wydatków, ulubione tabelki w excelu i inne mniej istotne dla mnie sprawy. Wciąż nie odzywałem się, gdy nie byłem o to pytany, oraz gdy nie było takiej potrzeby. Jak mówiłem, jestem tu by ładnie się prezentować i przy okazji zdobywać informacje dla rebelii, ale to na marginesie.

Zwróćmy jeszcze uwagę, że jedno powiedzenie nieodpowiedniego słowa rozłoży mnie na łopatki. Legendy głoszą, że moja obroża najmocniej funkcjonuje w samej Meteorze, gdy tak naprawdę najmniejszy zasób słownictwa mam tutaj, kilkadziesiąt metrów nad ziemią.

Spotkanie dłużyło się coraz bardziej, a ja z nudy wtrąciłem zdecydowanie zbyt dużo alkoholu. Czułem, jak robi się gorąco, więc zsunąłem z siebie marynarkę i zawiesiłem ją na oparciu od krzesła. Poluźniłem również krawat na co Shuuji skarcił mnie wzrokiem. Zignorowałem to jednak i pociągnąłem za wstążkę, którą były spięte moje włosy. Delikatnie opadły mi na twarz zdecydowanie dodając mi więcej punktów do seksapilu.

Przełknąłem ślinę i opierając głowę na ręce wlepiłem swój wzrok w Alejandro. Już nie mogłem się powstrzymywać... Był dokładnie w moim typie. Opalona cera, ciemne oczy i włosy, delikatny zarost i ten obezwładniający uśmiech. Czemu ten gość jest hetero?!

Widziałem, jak również poluźnia krawat pewnie czując gorąc tego pokoju. Czy ktoś może skręcić ogrzewanie? Choć zwykle mistrzem w szybkim upijaniu się jest Akira, tak teraz za wszelką cenę starała się zachowywać zimną krew i nie odzywać się. A jeśli już musiała, to jedynie w stronę Ishido, albowiem wszelkie jej spostrzeżenia kierowane w stronę drugiego z mężczyzn były od razu negowane.

Liczyłem każdy łyk, który przyswajał mój obiekt westchnień. Wiem, że na trzeźwo nie mam u niego szans, jednak gdy będzie choć lekko wstawiony, najpewniej nie skapnie się nawet, że nie jestem dziewczyną.

Nagle wszyscy zaczęli wstawać. Co?! Już?! Koniec?! Momentalnie też zerwałem się z miejsca, aby pożegnać zebranych. Jednak przez moją nieuwagę kieliszek przede mną spadł z trzaskiem na wykładzinę i rozbił się na małe kawałeczki.

- Ups... - Szepnąłem pod nosem i nie zważając na zaistniałą sytuację ukłoniłem się delikatnie tak samo, jak zrobili to inni. Kątem oka widziałem tę pulsującą żyłkę na czole Ishido. Westchnąłem cicho i gdy inni zaczęli zbierać się do wyjścia ja schyliłem się i zacząłem zbierać szkło.

- Uważaj - Usłyszałem ten ciepły i spokojny głos obok. Jak na złość momentalnie zadrżała mi ręka i nabiła się na ostry kant stłuczonego naczynia. Podniosłem wzrok i zauważyłem Alejandro we własnej osobie, który również ukucnął obok chcąc pomóc mi w uprzątnięciu bałaganu. Zaraz odwróciłem wzrok z powrotem w dół zauważając krew, która zaczęła ciec ze skaleczonego miejsca i kapać na podłogę w tym samym kolorze. - Skaleczyłeś się... - Zauważył i zaczął czegoś szukać w kieszeni. Wyciągnął z niej białą chusteczkę, którą starł ciecz z mojej dłoni. Przełknąłem gwałtownie ślinę czując wyraźne ciepło na policzkach. Jego idealnie zadbane dłonie wręcz z namiętnością sunęły po mojej skórze wycierając czerwoną ciecz. Choć tak prosta, miałem nadzieję, by ta chwila trwała wiecznie.

- Przepraszam... - Szepnąłem prawie niesłyszalnie, jednak na tyle głośno, by ten mógł skinąć głową w odpowiedzi. Wręcz niezauważalnie szybko zebrał resztę szkła, chwycił mnie za drugą rękę i wraz ze mną podniósł się do pionu. Odszedł ode mnie na moment, by wyrzucić zbity kieliszek do odpowiedniego śmietnika przy drzwiach, a zaraz potem wrócił do mnie.

- Daj rękę. - Podałem mu tę, w której trzymałem chusteczkę. Delikatnie podniósł materiał, a następnie zwinął go w kokardkę na skaleczeniu. - Powinno pomóc. - Chwycił mój podbródek, abym spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się ciepło. - Na mnie już pora. Dobrej nocy. - Próbował odejść, jednak...

- A-ano! - Już zapomniałem jak to jest czuć gulę w gardle i się jąkać. Przy nim jednak to wręcz zapomniane uczucie powracało, a ja czułem się jak licealista wyznający miłość swojej sympatii. - W-wypiorę ją i... oddam panu... - Wolną ręką chwyciłem za chusteczkę zwiniętą w estetyczny sposób na ranie. Mężczyzna skinął lekko głową i odszedł zamykając drzwi za sobą.

Przez kilka sekund wpatrywałem się rozmarzony w miejsce, za którym zniknął. Niestety jednak ta przyjemność nie trwała zbyt długo, albowiem Ishido musiał przerwać piękną chwilę.

- Dobrze się bawisz? - Syknął zmuszając mnie, abym obejrzał się za siebie. Żyłka pulsująca na jego czole była bardzo wyraźna, a on sam stał na tle wielkiego okna z którego był widok na całą panoramę miasta. Przyznam, że gdyby nie jego wkurwiony wyraz twarzy wyglądałby bardzo atrakcyjnie w tym wydaniu i przygaszonym świetle. Jednak nawet jeśli, moje wszystkie myśli były teraz zapełnione przez innego mężczyznę.

- Bardzo. - Uśmiechnąłem się zadziornie. Ten tylko syknął nieusatysfakcjonowany moją odpowiedzią, po czym podszedł do mnie i chwytając mnie za obrożę pociągnął mnie do wyjścia.

- Idziemy. - Warknął, na co ja złapałem za nadgarstek dłoni, którą mnie trzymał. Nie lubiłem, gdy tak robił, bo choć podduszanie było moim fetyszem od dawna, w takiej sytuacji w ogóle nie było przyjemne.

Z racji, że winda z Alejandro w środku przed chwilą odjechała, mieliśmy dłuższą chwilę w niezręcznej ciszy czekając, aż znów przyjedzie, by zabrać nas z ostatniego piętra do podziemia. Jednak dopiero gdy drzwi windy się zatrzasnęły zaczęło się robić ciekawie...

Ishido chwycił mnie z całej siły za szyję i przyszpilił do ściany windy odbierając część dostępu do tlenu.

- Możesz przestać się tak do niego ślinić? Zdajesz sobie sprawę, że on jest hetero? - Warknął patrząc mi prosto w oczy. Był zły. Nie na żarty zły. To był ten wzrok, którego się bałem. Jednak promile alkoholu we krwi nie pozwalały mi na należyte reakcje i cały strach był zastępowany podnieceniem.

- Zanim zaczęliśmy się spotykać też podawałeś się za hetero. - Widocznie wbiłem go tymi słowami w ziemię, ponieważ na sekundę zrzedła mu mina, a zaraz potem jeszcze mocniej zacisnął dłoń na mojej szyi. Boli... Złapałem dłońmi jego nadgarstek, aby załapał, że jest źle. Jednak złość w jego oczach nie odpuszczała i najpewniej teraz nie skończy się na tej windzie. Ale uważałem, że to nawet lepiej. On również nie wywiązuje się z tego, z czego powinien, więc powinien trochę pocierpieć.

- Zobaczymy, czy będziesz taki cwany, gdy znowu wylądujesz w piwnicy. - Wyraźnie zauważył narastający strach w moich oczach, gdy wypowiedział te słowa, ponieważ zaraz wypuścił mnie ze swojego uścisku pozwalając na ponowne zaczerpnięcie powietrza. Zaraz potem winda się otworzyła wypuszczając naszą dwójkę na podziemny parking.

Moglibyśmy być teraz sam na sam, gdyby nie to, że Ishido mimo wszystko nieco wypił więc nie było mowy o prowadzeniu jego luksusowego lamborghini, dlatego też za kółkiem siedział nasz kochany i ulubiony Shuuhei. Już miałem otwierać tylne drzwi, jednak Ishido znów mi przerwał.

- Zaczekaj. - Złapał mnie za kark i przycisnął do samochodu. - Ręce za siebie. - Nie miałem wyboru. Już wiedziałem, że nie ucieknę od wizji dzisiejszego wieczoru więc wolałem dalej nie sprawiać kłopotów. - Dobry chłopiec. - Szepnął i zawiązał mi ręce. Nawet nie wiem czy liną, czy paskiem. Ważne, że za żadne skarby nie mogłem się ruszyć, a on bez skrupułów wrzucił mnie po prostu na tył samochodu samemu siadając z przodu, obok kierowcy.

- Dokąd? - Shuuhei kompletnie niewzruszony zadał swoje wizytowe pytanie i odpalając samochód wyjechał z parkingu.

- Do domu. Jak najszybciej. - Odparł Ishido.

Licznik słów: 2202

Data napisania:

Zrobiło się tu gejowo ostatnio. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro