Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. "Dysk"

Znów musiałam zjawić się w rezydencji Ishido. Po tym, co udało nam się zrobić z rebelią wręcz plułam na to miejsce i tego człowieka. To mały krok dla ludzkości, ale wielki dla pracowników Meteory, tak?

Tym razem oprócz zdjęcia szwów miałam pewną bardzo ważną misję do wykonania. Musiałam przejrzeć jego szafki w poszukiwaniu przenośnych dysków, na których mógł trzymać kopie naszych umów.

- Ałć. - Syknęłam, gdy ten zdjął pierwszy szew. Uśmiechnął się delikatnie nie odciągając uwagi od wykonywanego zadania. Nie wzięłam pod uwagę, że ta scena odbędzie się w jego gabinecie lekarskim, a nie biurze. To oznacza, że będę musiała go potem poprosić o rozmowę...

- Jak teraz czujesz się w Meteorze? Bezpieczniej? - Zaczął nagle ciągle skupiony na tym, co robił. Zdziwiłam się słysząc to pytanie i minęła dłuższa chwila, nim udzieliłam na nie odpowiedzi.

- O wiele. - Uniosłam kącik ust w górę. - Przyznam, nie tylko ona była dla mnie niewygodna, ale niestety więcej nerek nie mam. - Zażartowałam, na co ten prychnął zduszonym śmiechem. Wiedziałam, że nie było to zbyt zabawne, jednak za wszelką cenę musiałam sprawić, by widział we mnie tą przyjaciółkę sprzed dziesięciu lat, a nie swoją pracownicę.

- Wiesz... W ludzkim ciele jest wiele organów, które chodzą w ładnych cenach, a bez których da się żyć. - Szepnął praktycznie wprost do mojego ucha. Momentalnie poczułam, jak oblewa mnie zimny pot. - U kobiet są to chociażby jajniki, włosy, cięższe w sprzedaży ale wciąż możliwe do sprzedania są palce u rąk i nóg, czy chociażby... - Nagle się zatrzymał, po czym chwycił mój podbródek i odwrócił moją twarz do siebie. - Oczy. - Wręcz poczułam, jak jego intensywne spojrzenie wypala mi w oczodołach dwie, wielkie dziury. Przełknęłam przerażona ślinę, na co ten tylko mnie puścił i wrócił do zdejmowania szwów. - A twoje na pewno poszłyby za ładną sumkę. - Dodał po chwili.

***

Co mnie zdziwiło to fakt, że po wykonanej robocie sam zaproponował mi herbatę. To aż dziwne, że dziś nie whisky... Po drodze do jego biura zahaczyłam o łazienkę. Oczywiście nie bez powodu.

- Ile można na ciebie czekać? - Afuro czekał na mnie cały ten czas z kluczem do szafek Ishido. Zaraz mi go przekazał, jednak nie obyło się bez przewracania oczami.

- Trzeba było samemu to załatwiać. Wiesz, że nie uśmiecha mi się robienie tego osobiście. - Syknęłam biorąc od niego przedmiot.

- Bardzo chętnie, ale Ishido mnie tam nie wpuszcza. Piwnicę pokazuje mi tak często, jak tylko może, ale do swojego świętego biura nawet nie myśli mnie wpuścić... - Zażartował. - Zrobiłem co mogłem. Klucz już masz, kamery są wyłączone. Teraz tylko nie daj się złapać. - Skinęłam głową kierując się do wyjścia z pomieszczenia.

Zaraz dogoniłam czekającego na mnie mężczyznę, który szybkim krokiem zaprowadził mnie do pomieszczenia.

- Poczekaj tu, zrobię herbatę i zaraz wrócę. - Powiedział stojąc w drzwiach, po czym się ulotnił kierując najpewniej w stronę kuchni. Szansa!

Momentalnie rzuciłam się na jego wiecznie zamknięte na klucz szafki. Za zaszklonymi było widać jedynie segregatory. Przejrzałam szybko napisy na ich grzbietach: "dokumenty", "umowy", "kopie umów", "projekty", "sprzedaże" i ten, który mnie najbardziej zainteresował: "wierzyciele". Rozumiałabym jakieś papiery o dłużnikach z Meteory, ale o wierzycielach? Odsunęłam od siebie szybko tę myśl wiedząc, że mam mało czasu.

Zaczęłam więc otwierać zakluczone szafki. Papiery, papiery, papiery... Wszystkie idealnie białe z czarnymi napisami z tuszu drukarki. Moją uwagę zwrócił jeden, jedyny stos papierów, ponieważ wyróżniał się. Był niewielki, jednak wszystkie kartki były kolorowe, a kartka na samej górze była cała pokolorowana i zapełniona dziecięcymi bazgrołami. Rysunek najwidoczniej przedstawiał rodzinę składającą się z matki, ojca, syna i trzech córek. Kto to rysował? Z tyłu widać było tylko typowe pismo pierwszoklasisty "dla najlepszego braciszka!". Ishido ma siostrę?

Usłyszałam kroki na korytarzu. Szlag! Szybko odłożyłam rysunek na miejsce i otworzyłam kolejną szafkę. Bingo! Mnóstwo pendrive'ów, dyskietek i innych urządzeń. Wiedziałam, że na korytarzu tego domu echo roznosi się bardzo głośno, więc najpewniej Ishido dopiero wszedł na pierwsze piętro i zmierza w moim kierunku, więc miałam dosłownie ostatnie sekundy, aby zgarnąć odpowiedni dysk, położyć w jego miejsce podmieniony, przygotowany wcześniej, napisać na okładce podróbki tytuł, zamknąć szafkę, schować klucz, schować dysk i wrócić na kanapę.

Czytałam szybko i pobieżnie tytuły. "dokumenty", "tabele", "umowy", "umowy: Meteora". Mamy to! Aż dziwne, że podpisał go w tak prosty sposób... Otworzyłam mazak zębami i napisałam na jego wierzchu ten sam tytuł. Dosłownie słysząc jak Ishido zbliża się do pomieszczenia i jest już bardzo blisko, ponieważ zwalnia kroku w popłochu wykonałam ostatnie czynności. Przekręcając klucz w zamku zdałam sobie sprawę, że nie zdążę znów usiąść na swoim miejscu. Usłyszałam, jak ciągnie za klamkę...

- Co to za whisky? - Jak gdyby nigdy nic udawałam, że cały ten czas spędziłam na przeglądaniu jego drogich alkoholi leżących w przeszklonej szafce. Miałam tyle szczęścia, że znajdywały się dosłownie nad szafką z dyskami.

- To? Ach, to był prezent od Akiry na moje dwudzieste piąte urodziny... - Uśmiechnął się delikatnie kładąc tacę z herbatą na stoliku.

- I do dzisiaj jej nie wypiłeś? - Zdziwiłam się zwracając uwagę, że butelka jest niemalże w całości wypełniona złocistym trunkiem.

- Wiesz, Akira znana jest z tego, że ma bardzo mocną głowę... Po jednym kieliszku nie byliśmy w stanie nalać kolejnego. - Zaśmiałam się wyobrażając sobie ich dwójkę schlaną w trzy dupy.

Dla niepoznaki wolałam nie ulatniać się z jego domu jak najszybciej. Razem usiedliśmy na charakterystycznych, czerwonych sofach i wciąż przy herbacie rozmawialiśmy. Większość rozmowy poświęciliśmy na temat alkoholi, które miał na półce, ponieważ bardzo spodobał mu się ten temat. O ile rozmową można nazwać monolog na temat tego czy ta whisky jest bardziej gorzka, czy kwaśna...

Cała rozmowa przebiegała bez większych problemów. W pewnym momencie przypomniał mi się plik z rysunkami w jego szafce. Chcąc nie chcąc temat bardzo mnie zaintrygował, więc dość zachowawczo zaczęłam drążyć.

- W ogóle ostatnio doszłam do wniosku, że praktycznie nic o tobie nie wiem. - Uniósł jedną brew do góry jakby zachęcając, bym powiedziała, do czego zmierzam. - Może to trochę głupie prosić o to po dziesięciu latach znajomości, ale... Może opowiesz mi coś o sobie? Swojej rodzinie? Zainteresowaniach? - Ishido widocznie nie był zbyt chętny do mówienia na ten temat, jednak po chwili zastanowienia uśmiechnął się łagodnie nie patrząc w moim kierunku.

- Prowadzę firmę, która nazywa się Meteora... - Zaczął.

- A może coś, czego nie wiem? - Zagaiłam chcąc wybadać grunt. Wiedziałam, że stąpam po kruchym lodzie, jednak miałam nadzieję, że ma na tyle dobry humor, że nie wybuchnie.

- Mówisz, że nic o mnie nie wiesz, a potem prosisz, abym mówił o czymś, czego nie wiesz. To trochę się gryzie, nieprawdaż? - Uśmiechnął się zwycięsko. Otarłam delikatnie pot z czoła wewnętrznie skacząc z radości, że tylko uniósł kąciki ust w górę. - Mam dwie starsze i jedną młodszą siostrę. - Zaczął.

- Ooo... - Przeciągnęłam. Więc miałam rację. - Ile mają lat?

- Najmłodsza - dwadzieścia. Starsze - dwadzieścia dziewięć i trzydzieści. - Uśmiechnął się delikatnie. Zdziwiłam się dużą różnicą wieku między nim, a młodszą siostrą. Aż osiem lat, ciekawe. - Najmłodsza jest od... - Zagryzł wargę jakby bijąc się z myślami. - Od jedenastu lat jest w śpiączce... - Ściszył nieco głos.

- Och... Przepraszam. - Nie spodziewałam się takiej reakcji. Ale w takim razie to wszystko wyjaśnia. Raczej mało który brat trzymałby od takiego czasu rysunki swojej już dorosłej siostry z czasów dzieciństwa.

- Nie masz za co. - Westchnął zerkając w moim kierunku. - Właśnie dlatego nie lubię mówić na ten temat. - Oparł się wygodniej na kanapie. - Gdy tylko o tym mówię zaraz robisz się zmieszana i smutna, a ja naprawdę tego nie potrzebuję. Wolę widzieć, jak się uśmiechasz, niż jak płaczesz niby dla mnie. - Pokręcił głową. Mimo wszystko słyszałam w jego głosie niepokój. - Pamiętasz początki naszej znajomości, no nie? - Mówił dalej. Coraz bardziej dziwiła mnie jego nagła wylewność, jednak nie miałam najmniejszego zamiaru mu przerywać. - Wtedy dopiero dowiedziałem się o jej stanie. W zasadzie utrzymywałem z tobą kontakt, bo w niektórych momentach mi ją przypominałaś. Dzięki temu łatwiej było mi się z tym uporać... - Nastała chwila ciszy w mojej głowie wypełniona bardzo głośnymi myślami.

Zaczynałam mu współczuć. Chwyciłam za swoją tylną kieszeń, w której trzymałam wykradziony dysk. Czy to na pewno dobra droga? Czy powinnam dalej iść z rebelią? Jeśli nasz plan się powiedzie Ishido... Może dostać nawet karę śmierci.

Jeśli jednak pozostanę w Meteorze nigdy nie uda mi się znów dożyć szczęścia z Kitsune...

A jeśli wydam wszystkie informacje o rebelii które mam w zamian za wolność... Skażę wszystkich pracowników Meteory na długie i okropne cierpienie.

- Muszę już iść. - Oznajmiłam przerywając ciszę. Ishido wciąż przygnębiony jedynie skinął głową i odprowadził mnie do wyjścia.

- Jeśli chcesz możesz nadal wpadać raz na jakiś czas. - Posłał mi promienny uśmiech. - Mamy sporo czasu do nadrobienia...

- Jasne. - Odwzajemniłam się równie promienistym uśmiechem opuszczając jego dom.

Tym razem nie kłamałam. Zjawię się w jego domu jeszcze nie raz, nie dwa. Może uda mi się w końcu znaleźć jakieś czwarte wyjście, które zadowoli wszystkich.

***

- Mam go! - Oznajmiłam dość radośnie na kolejnym spotkaniu rebelii. Nie czekając dłużej podłączyliśmy dysk do komputera. Teraz mieliśmy wszystko czarno na białym przed oczami. Każdą jedną umowę każdego jednego pracownika. I tych żywych, martwych, tych o których słuch zaginął. Były zapisane jako nasze imiona i nazwiska plus pseudonim. Leciało od najnowszych, Yui, potem moja, Sachi... Co ciekawe na samym dole była tylko Ryoko, a zaraz po niej Eve i Ringo.

- Gdzie jest umowa Afuro? - Zapytałam zdziwiona.

- Zakładam, że często do niej zagląda... - Stwierdziła Eve i używając skrótu klawiszowego odnalazła wspomniany papier. - Widzisz, jest. - Zakręciła kursorem wokół jego nazwiska i pseudonimu. Wciąż zdawała się być bardzo niechętna do rozmowy ze mną, jednak przynajmniej nie traktowała mnie jak powietrze, ani nie wyzywała przy najbliższej okazji.

- Pokaż umowę Ryoko. - Zagaiłam, gdy bez celu przeglądała kolejne nazwiska.

- Ja myślę, że nie powinniśmy przeglądać umów tych, których już z nami nie ma. - Stwierdził Ringo krzyżując ręce na piersi. - Z resztą co to zmienia? - Eve jakby chcąc zrobić mu na złość tylko wzruszyła ramionami i kliknęła na wspomniany plik.

Imię, nazwisko, pseudonim, data urodzenia, profesja...

Ryoko, Momose, Sakura, 1.04.20XX, hazardzista...

Dług:

- Co się... - Eve spoglądając na tę informację przetarła oczy jakby nie dowierzając.

- Bez jaj, ktoś musiał to edytować... Przecież jak byk pamiętam jaki miała dług. - Ringo również zdawał się nie dowierzać.

W końcu również spojrzałam na tę informację.

Dług: -2 476 000¥

Również widząc to nie dowierzałam. Afuro milczał obserwując nasze reakcje. Eve w popłochu otworzyła obok plik z moim długiem, który jak się okazało, również nie był prawdziwy...

Dług: 26 400 000¥

Gdy podpisywałam umowę było to 28 milionów. Eve jakby lampka zapaliła się nad głową i wyciągnęła spod biurka notatnik. Strony były całe zapisane malutkimi cyferkami niebieskim tuszem. Przewertowała kartki aż znalazła tą, na której podliczała mój dług.

- Już wiem o co chodzi. Ishido w tym pliku również podliczał ile każdemu brakuje do spłacenia długu. Ryoko w trakcie śmierci miała już dwa miliony na koncie... - Przełknęłam ślinę. Dwa miliony... Za taki hajs można zacząć życie kompletnie od zera. Wynajmować niewielkie mieszkanie nawet w centrum miasta, znaleźć pracę... A Ryoko była uziemiona w Meteorze.

- Nie wiedziałaś o tym? Czemu nie uciekła do Akiry, czy coś w tym stylu? - Dopytywałam zaintrygowana tematem.

- Ryoko zabroniła mi liczyć ile brakuje do jej długu. Jak dobrze pamiętam mówiła, że chce cieszyć się tym, co jest teraz a nie myśleć o życiu, gdy wyjdzie z Meteory. Dobrze się bawiła... - Afuro jak na zawołanie uderzył pięściami w blat i bez słowa wyszedł do innego pomieszczenia. Już zdążyłam zapomnieć jak ciężki jest dla niego temat Ryoko... - Dobra, trzeba to wykasować. Ktoś jeszcze chce coś przejrzeć? - Podniosła głos, aby również Afuro mógł usłyszeć pytanie. Odpowiedziała jej jedynie cisza, dlatego zaznaczyła wszystkie pliki i...

"Wprowadź hasło: _____"

- Jaja sobie chyba robicie... - Ichiro schował twarz w dłoniach załamany zaistniałą sytuacją.

- No nic, trzeba go na amen zniszczyć. - Hana tylko wzruszyła ramionami i już chciała go odłączyć, jednak coś mnie oświeciło i zatrzymałam ją. Ta spojrzała na mnie zirytowanym wzrokiem.

- A co, jeśli pod tym hasłem są zapisane inne ważne rzeczy? - Uniosła pytająco brew nie rozumiejąc, co mam na myśli. - Jeśli teraz uda nam się zgadnąć to hasło, a w przyszłości nie będzie możliwości, będziemy pracować pod presją czasu, a będziemy potrzebowali złamać inne tego typu zabezpieczenie... Może będzie tam identyczne hasło? - Kouta zderzył swoją pięść z otwartą dłonią łapiąc, że faktycznie nie jest to głupie.

- Tak byłoby w idealnym świecie. - Afuro wrócił z drugiego pokoju psując zapał naszej trójki. - Wpisz złe hasło chociaż raz, a przyjdzie mu alarm na telefon, czy maila, że ktoś próbuje włamać się do jego dysku. - Spojrzeliśmy na niego jak na idiotę.

- Serio chciałoby mu się wprowadzać taki system? Przecież to kupa roboty... - Zauważyłam jako pierwsza.

- Nie jemu. - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Nie jesteśmy jego jedynymi pracownikami, to ktoś inny odpowiada za wszelkie zabezpieczenia, włamania, czy choćby obroże. - Złapał za wspomniany przedmiot na swojej szyi. - W końcu Meteora musi działać jak w zegarku...

- Akira? - Tylko ona przyszła mi na myśl na słowa o innym pracowniku Ishido. Na pewno nie jest jego zwykłą przyjaciółką i tego dało się domyślić.

- Nie. - Ponownie chwycił za swoje skronie załamując się nad brakiem mojej domyślności. - Ona odpowiada za większość alkoholi na barze. Ta osoba nazywa się Alejandro i w głównej mierze odpowiada za plecy Meteory. - Wpatrywałam się w niego jak słup soli, na co ten uśmiechał się z wyższością, że może zagiąć i zaskoczyć nas niektórymi informacjami. - Jeśli chcemy uciec z Meteory to on jest tak naprawdę naszym największym wrogiem. Bez niego Ishido byłby bezbronny, a Meteora byłaby zwykłym klubem. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Zdecydowanie coś ostatnio stało się w życiu Terumiego. Nigdy nie był tak wylewny jak dzisiaj, wręcz nie przyznawał się do prostych informacji, które znał każdy w Meteorze. A teraz... Wszyscy staliśmy z otwartymi ustami zdziwieni, że powiedział nam o czymś takim.

- Masz jakiś plan? - Shouko wydawała się najmniej zdziwiona zaistniałą sytuacją, dlatego odezwała się jako pierwsza.

- Nie mam żadnego. - Zaśmiał się ironicznie. - To, co robimy aktualnie zmierza w bardzo dobrym kierunku. Z Alejandro mam akurat bardzo dobre kontakty i jeśli już kiedyś komuś ulegnie to właśnie mi. Zrobię wszystko, by wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji. - Przejechał palcami po swoich ustach jakby wyraźnie sugerując, co według niego znaczyło "zrobię wszystko".

- Czyli mamy tylko jedną szansę na wpisanie hasła? Albo trafimy, albo wylądujemy w piwnicy wychodząc najpewniej bez jakichś narządów? - Pozostała trójka przytaknęła.

- Zakładam, że to data urodzenia Afuro. - Stwierdziła Eve, na co parsknęłam śmiechem. - Ktoś z was się na tym zna i wie, jak to złamać? - Ja i Ringo pokiwaliśmy przecząco głowami, natomiast Terumi spuścił wzrok.

- Ja nie, ale Hokori już tak. - Złapał się za ramiona, jakby ta osoba wzbudzała w nim złe wspomnienia. Hana zaklęła pod nosem.

- No z nim może być ciężko. - Stwierdziła po chwili milczenia. - Afuro nienawidzi, więc jego nie warto wysyłać, do Ringo lubi podskakiwać, więc na pewno się nie zgodzi. Ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać. - Zaplotła ręce na piersi.

- Z jakiej racji nie masz zamiaru z nim rozmawiać? - Po reakcji wszystkich domyślałam się, że to kolejna brudna robota i kompletnie nie uśmiechało mi się, by spadała ona na mnie. Zwłaszcza, że już jedną musiałam wykonać, co nie było wcale przyjemnym przeżyciem.

- Nie rozmawiam z kryminalistami kwalifikującymi się na dożywocie. - Syknęła. Już miałam jej odwarknąć, jednak przerwał nam długowłosy chłopak.

- Ja to zrobię. - Westchnął ciężko. - Mam z nim kilka spraw do wyjaśnienia, więc niemalże idealnie.

- Zdajesz sobie sprawę, że jak to zjebiesz to na kolejną prośbę nawet od Kokoro się nie zgodzi? - Ostrzegła go Hana.

- Zdaję.

Licznik słów: 2598

Data napisania:

Teraz jak to edytuję to widzę jak bardzo Meteora nie ma sensu momentami. Ech... Kiedyś może to poprawię tak, żeby miało to sens, bo ja sama zaczynam się w tym gubić. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro