Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. "Klucz"

Łącznie kontrola każdego najmniejszego milimetra zajęła nam jakieś 5 godzin. Na szczęście żadne z nas nie miało teraz zmiany, więc mogliśmy dalej w spokoju grzebać. Po sprawdzonych pudełkach przeszło do sprawdzania bardziej absurdalnych miejsc, czyli ewentualnych dziur w ścianach, kontrolowania, czy żaden z paneli się nie podnosi...

Jedyne co znaleźliśmy interesującego to pułapka z martwą myszą.

Przynajmniej jakiś łup...

***

- Mam dość. - Rzekł w końcu Afuro, gdy po siedmiu godzinach usiedliśmy w pokoju dla personelu by podsumować łowy. - Jebane siedem godzin w dupę... - Jęknął łapiąc się za głowę.

- Wiemy już przynajmniej, że chodzi o coś innego, a nie pierwsze piętro. - Stwierdziłam próbując nie odejść od zmysłów.

- Czego dzieci tak namiętnie szukają? - Usłyszałam kobiecy głos nad sobą. Podniosłam głowę, gdzie przyglądała się nam jedna z tutejszych prostytutek. Tina jak dobrze pamiętam...

- Sakura przed swoją śmiercią schowała gdzieś coś ważnego. - Powiedziała prosto z mostu Eve. - Zostawiła tylko podpowiedź o haśle "Meteora 1". Przeszukaliśmy całe pierwsze piętro, jednak nic tam nie było. - Spoglądała zmęczonym wzrokiem na kobietę. Ta tylko żuła gumę głośno mlaszcząc, co powoli wyprowadzało mnie z równowagi.

- A myśleliście, że ta jedynka oznacza jakieś początki, albo coś w tym stylu? - Zaproponowała, na co synchronicznie spojrzeliśmy na nią z wytrzeszczem w oczach. - Serio o tym nie pomyśleliście? - Zaśmiała się widząc nasze zdziwienie. Odetchnęłam głęboko zastanawiając się nad tym, ile może mieć racji. - Sakurka było sentymentalna, zakładam, że schowała to coś, czego szukacie w jakimś miejscu, które ma związek z jej początkiem w Meteorze.

- W jego biurze? - Spytałam czując, jakbym dostała właśnie oświecenia.

- Na przykład.

- Tylko teraz kto ma ochotę grzebać w jego papierach? - Zapytał Ringo posyłając sugestywne spojrzenie w stronę Afuro. Szybko to podłapaliśmy, by zaraz całą czwórką wywiercać mu dziurę w brzuchu.

- Och, czemu ja? - Marudził. - No dobra, niech stracę... Ale chcę za to bonus do pensji.

- Mogę ci obciągnąć jak masz ochotę. - Odparła Tina.

- Podziękuję.

***

Afuro pov.

Strasznie nie lubiłem tego miejsca. Ishido właśnie brał kąpiel, więc można powiedzieć, że mam jakieś półtorej godziny na znalezienie klucza, bądź ewentualnej kolejnej podpowiedzi.

Na start odpuściłem sobie szukanie po szafkach z jego kolekcją whisky, gdyż nie ma szans, by Ryoko się tam kiedykolwiek dostała.

Zacząłem więc od przegrzebania kanap. Konkretniej tych wnęk, pomiędzy siedzeniem, a oparciem. Pusto.

Kontynuowałem szukanie zaglądając pod dywany, czy sprawdzając zasłony.

Jednak po pewnym czasie do mojej głowy zaczęły napływać kolejne podejrzenia.

Co, jeśli tego klucza już od dawna tutaj nie ma? Jeśli sprzątaczka go znalazła i oddała w ręce Ishido? Albo co gorsza Ryoko nigdy nie udało się go gdzieś schować? Może umarła, zanim zdążyła to zrobić?

Przełknąłem ślinę.

Ale kombinujesz.

Znowu ona... Zacząłem przyzwyczajać się do jej obecności, a nawet czasami ignorować. Dopóki nie zaczynała śpiewać, byłem w stanie udawać, że jej nie widzę.

Serio myślisz, że przeoczyłabym tak głupie rzeczy jak fakt, że klucz mogłaby zwinąć sprzątaczka?

Spojrzałem w jej kierunku zdziwiony. Pierwszy raz mówi coś z sensem? Uśmiechnęła się zauważając, że zwróciłem na nią uwagę.

Pamiętasz mnie przecież. Wiesz, że to ja ułatwiłam nam życie w Meteorze. Że każdy mój plan był dopięty na ostatni guzik. Myślisz, że dlaczego tak bardzo odwlekałam w czasie ucieczkę?

- Zakładam, że po prostu już sama przestawałaś w nią wierzyć. - Odparłem cicho. Nie mogłem ryzykować tym, że ktoś mnie usłyszy.

Bingo.

Wiedziałem...

Tak naprawdę po prostu nigdy nie miałam pewności. Nie chciałam, aby podwinęła nam się noga, a plan legł w gruzach.

Zeskoczyła z biurka podchodząc do mnie powolnym krokiem. Za wszelką cenę próbowałem oddychać miarowo, jednocześnie oddalając się od niej. Jeśli tylko mnie dotknie znów przestanę nad sobą panować.

Po prostu zastanów się. Wiesz, że nie pozwoliłabym na to, byś stracił szansę na znalezienie klucza.

Była coraz bliżej, a ja czułem, ze zbliżam się do ściany, która zaraz potem zablokowała mi drogę ucieczki.

Kocham cię.

Przez to też już nie mogłem uciec. Stanęła tuż przede mną i chwytając moją twarz w dłonie złączyła nasze usta w delikatnym, jednak tak cholernie bolesnym pocałunku.

Zaraz potem zniknęła. Znów. Pozostawiając mnie z niewyobrażalnym atakiem strachu i paniki.

Z moich ust wydarł się niekontrolowany krzyk, którego nie byłem w stanie powstrzymać.

***

Kokoro pov.

- A tobie co znowu? - Spytałam widząc, że Afuro przyszedł na spotkanie rebelii w okularach przeciwsłonecznych. Dodatkowo zauważyłam kilka siniaków na jego przedramionach. Przez zwichnięty bark zdecydowanie nie może trenować, a to oznacza, że...

- Odpierdalam tryb hollywoodzkiej gwiazdy. - Stwierdził siadając w kole wzajemnej adoracji. - Już jestem pewny, gdzie jest klucz.

Terumi opowiedział nam o tym, że przeszukując biuro Ishido zdał sobie sprawę, że to nie tam Ryoko zaczynała swoją przygodę z Meteorą.

- Masz na myśli..? - Zapytała nagle Eve. Afuro tylko pokiwał głową. Ciągle patrzyłam na całą trójkę wytrzeszczonymi oczami czując, że tylko ja nie wiem o co chodzi. Wszyscy kiwali tylko smętnie głowami ignorując to, że widocznie jestem teraz piątym kołem u wozu. - Stare mieszkanie Ishido... - Westchnęła Eve pochylając się do przodu.

- Stare mieszkanie?

- Jak Meteora zbierała pierwszych pracowników i dopiero zaczynała się rozwijać to nie zbijała takiej fortuny jak dzisiaj. - Zaczął tłumaczyć Ringo. - Ishido nie otworzył Meteory już będąc miliarderem. Jego majątek właśnie wziął się z prowadzenia klubu.

- Więc nie zawsze mieszkał w tej swojej willi... - Westchnęłam w końcu łapiąc o co chodzi. Pierwsi pracownicy mieli pewnie tę rozmowę o pracę i podpisywali cyrograf w mieszkaniu Ishido. To pewnie tam Ryoko schowała klucz. - Wiemy cokolwiek o tym mieszkaniu? Gdzie jest? Do kogo teraz należy?

Hana i Ichiro spojrzeli synchronicznie na Afuro.

- Przegrzebałem co nieco papierów. Wygląda na to, że jest aktualnie wynajmowane przez małżeństwo z dziećmi. - Stwierdził sięgając po jakąś kartkę.

- To chyba wygraliśmy! - Eve za szybko zaczęła się ekscytować.

- No nie do końca... - Blondyn zgiął trzymaną kartkę na pół. - Raz miałem kontakt z tamtą rodziną. Tak jak jeszcze ten ojciec wydaje się w miarę w porządku, tak ta matka... - Przełknął ślinę. - To jest potwór.

- O co ci chodzi? - Prychnęłam opierając się mocniej na krześle. - Przecież nie musisz z nią jakoś dyskutować. Wchodzisz, mówisz, że słyszałeś o jakimś zepsuciu, czekasz aż ona odwróci wzrok, znajdujesz miejsce, gdzie były te pierwsze rozmówki, szybko szukasz, znajdujesz i wychodzisz przepraszając, że zająłeś jej czas. - Długowłosy spojrzał się na mnie jak na wariatkę.

- Zacznijmy od początku... Jeśli powiem, że słyszałem o jakimś zepsuciu powie coś w stylu "nic się nie zepsuło", po czym zamknie mi drzwi przed nosem. - Stwierdził, na co pokręciłam głową z dezaprobatą.

- Zorganizuj strój hydraulika i powiedz, że idziesz sprawdzić rury.

- To samo. Powie, że rury działają bez zarzutu.

- Elektryk?

- Nie mamy żadnego problemu z prądem.

- Komornik?!

- Systematycznie płacimy rachunki.

- Listonosz?!

- Serio?

- Przecież jesteś właścicielem tego domu! Masz prawo do niego wejść i sprawdzić, czy wszystko jest okej! - Zaczęłam protestować, na co ten dalej wzdychał.

- Nie ja jestem właścicielem, tylko Ishido. - Westchnął.

- No właśnie. Znajdź po prostu klucze do tego mieszkania i wejdź, jak domowników nie będzie. - Wtrąciła się w końcu Shouko.

- Jesteś zbyt optymistyczna. Ta kobieta jest typową kurą domową. Nigdy nie wychodzi z domu.

- To wejdź w nocy jak będą spać. - Przewróciłam oczami już wiedząc, jakim rzuci kontrargumentem.

- Alarm przeciwwłamaniowy?

- Improwizuj po prostu! - Wydarła się w końcu Eve wstając ze swojego krzesła. - Mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż to, że ty się boisz jakiejś kury domowej!

- A czemu niby ja?! Jak taka chętna jesteś to może sama byś tam poszła jej mieszkanie przeszukiwać! - Również wstał krzycząc jej prosto w twarz.

- Bo ciebie, do kurwy nędzy, zna! Wie, że jesteś jebaną dziwką właściciela tego mieszkania, więc tobie chociaż otworzy te drzwi!

- Skoro mnie zna to raczej nie uwierzy, że jestem jakimś jebanym komornikiem hydraulikiem, tylko przyłażę tam w jakimś konkretnym celu! - W pewnym momencie cała ta kłótnia przestała mnie przytłaczać, a wręcz robiła się bardzo zabawna.

- Bądź facetem chociaż raz! Ja wiem, że lubisz w dupsko, ale jaja chyba jakieś masz, może byś ich użył chociaż raz w życiu! Tu się rozchodzi o być, albo nie być dziesiątek ludzi, a dla ciebie ważniejsze jest to, że boisz się jebanej kury domowej! - Starałam się nie śmiać, jednak z każdym kolejnym słowem nie mogłam powstrzymać się coraz bardziej.

- Gdybyś tylko... - Już miał dalej krzyczeć, jednak w końcu karuzelę śmiechu zakończył...

- Stop! - ...ringo. Stanął pomiędzy kłócącą się dwójką rozdzielając ich. Oboje spojrzeli na niego z ogniem kłótni w oczach i kapiącą z ust pianą. - Hana, uspokój się. Wyzywanie czyjegoś przyrodzenia to cios poniżej pasa, wstydziłabyś się. - Na tym etapie z moich ust wydarł się bliżej nieokreślony dźwięk, który chyba miał być śmiechem. Eve posłała mi gniewne spojrzenie, na co momentalnie postarałam się uspokoić. - Afuro, Eve ma rację. - Znów miał ochotę zacząć krzyczeć, jednak Ichiro kontynuował swój monolog. - Byłeś w tym mieszkaniu ostatni raz pewnie jakieś dwa, trzy lata temu, prawda? - Terumi niechętnie pokiwał głową. - Od tego czasu na pewno wiele mogło się zmienić. Po prostu improwizuj. Faktycznie mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż to, ze się jej boisz.

Blondyn milczał chwilę z rękami splecionymi na klatce piersiowej.

- Tch, niech wam będzie. - Syknął w końcu obrażony. Shouko opadła zmęczona na krzesło.

- No i widzisz, trzeba się tak wydzierać? - Jemu również posłała mordercze spojrzenie, jednak ten je zignorował.

***

Afuro pov.

Nie miałem zamiaru odwlekać w czasie wizyty w paszczy demona. Bo właśnie tak widziałem mieszkanie, w którym mieszkała Hanae. Przypomniałem sobie w końcu imię mojego najgorszego koszmaru na którego myśl momentalnie przechodzą mnie ciarki.

W bloku nie było windy. Naprawdę kiedyś mieszkaliśmy w takich beznadziejnych warunkach? Że ja się na to zgodziłem...

Po wejściu na odpowiednie piętro stanąłem przed drzwiami i wziąłem kilka głębokich oddechów. Nie miałem zamiaru modlić się tu za długo, aby przypadkiem sąsiedzi nie postanowili właśnie teraz spacerować po korytarzach, lub co gorsza paszcza demona otworzyła się samoistnie.

Zapukałem więc dwa razy. Usłyszałem dźwięk otwieranego zamka w drzwiach, przy którym przełknąłem ślinę. Paszcza demona otworzyła się.

- Dzień dobry? - Usłyszałem ze środka męski głos, a zza drzwi wychylił się rudy chłopak. Jak on miał? Kazumi, Kazuma, Kazu... Ka...

- Ooo cześć Kazu... - Powiedziałem w końcu wesoło szczęśliwy, że to nie Hanae ze swoim "czego?".

- Kazuo. - Dokończył za mnie. - Co ty tu robisz? - Widocznie mnie poznał.

- Mam taką dość ważną sprawę związaną z mieszkaniem. Wpuścisz mnie? - Zapytałem już ciesząc się w głębi duszy, że Hanka może wyjechała gdzieś w końcu na wakacje, albo zakończyła to kulejące małżeństwo.

- Jasne, wejdź. - Wpuścił mnie do środka.

- Jest Hanae? - Spytałem w końcu mając nadzieję, że nie wyjdzie zaraz owinięta ręcznikiem z łazienki, by stworzyć jeszcze gorsze koszmary w mojej głowie.

- Zmarła tydzień temu... - Szepnął smutno.

- Aaa, to supe...! - Wyrwało mi się. - W sensie nie super, moje kondolencje. - Złapałem go za dłonie, po czym poszedłem w głąb mieszkania. - Łaaał, przez dwa lata nic tu się nie zmieniło... - Mówiłem dla niepoznaki jednocześnie szukając tej jednej sofy na której odbywały się wszystkie rozmowy i podpisywanie papierów. Jeśli okaże się, że ją wyrzucili to jestem kompletnie w dupie.

- No tak, Hanae nie lubiła zmian... - Westchnął opierając się o zamknięte drzwi. - Jaką masz sprawę związaną z mieszkaniem? Przecież wiesz, że niedługo się wyprowadzamy.

- Wyprowadzacie się? Ale szkoda, nie wiedziałem... - Mówiłem ciągle chodząc po mieszkaniu w tą i z powrotem. W końcu znalazłem drogę do salonu. Bingo!

Stara kanapa była dokładnie tak samo obrzydliwa i obskurna jak trzy lata temu, a przed nią stał stolik kawowy. Kazuo przyglądał mi się dziwnie, gdy zaglądałem pod stół.

- Co ty robisz? - Zapytał w końcu po chwili ciszy.

- Aaa wiesz, taka kontrola czystości. - Stwierdziłem udając, że opieram się o kanapę tak naprawdę wsuwając dłoń między oparcie a siedzenie. Poczułem jakiś twardy, zimny przedmiot. Bingo! Wyciągnąłem moją zdobycz upewniając się pod palcami, że to na pewno klucz, po czym szybko wrzuciłem go do kieszeni spodni. Pokierowałem się do wyjścia. - No i super macie tu porządek. - Przez ponadprzeciętną radość na odchodnym pocałowałem delikatnie niższego ode mnie chłopaka w czubek głowy. - Dzięki za gościnę, papatki! - Pomachałem mu jeszcze, po czym wyszedłem zbiegając w dół po schodach.

Wyciągnąłem klucz, by wlepić w niego swój wzrok.

Udało się!

***

Nastała w końcu chłodna, grudniowa noc. Była akurat pełnia, księżyc jasno lśnił, a ja... Za żadne skarby nie mogłem zasnąć. Nie ze świadomością, że już w zasięgu ręki mam to, co znajduje się w metalowej skrzynce. Biłem się z myślami.

Nie chciałem już czekać ani chwili dłużej na to, aż w końcu dowiem się co Ryoko zostawiła po sobie.

Ale jeśli otworzę ją teraz to Eve mnie zabije. Nie tylko Eve. Kokoro i Ringo na pewno też przestaną mi ufać.

Musiałbym włożyć do środka coś innego niż to, co tam znajdę i udawać zaskoczenie, gdy "oficjalnie" ją otworzą.

Przewróciłem się na drugi bok.

Ale jeśli wywęszą jakąkolwiek ściemę nie będą mnie informować o wszystkim, co robi rebelia.

Co pewnie już i tak robią...

Złapałem się za obrożę, która nawet w nocy musiała spoczywać na mojej szyi.

Pierdolę to, i tak nie mogę zasnąć.

Wstałem z łóżka, po czym wsuwając kapcie na nogi poszedłem do mojego pokoju. Domyślam się, że Ishido i tak ma do niego klucz, ale może przynajmniej w ostatnim czasie nic tutaj nie grzebał.

Wyciągnąłem klucz wraz ze skrzynką, po czym zapaliłem niewielką lampkę. W całym domu było już ciemno, więc nie chciałem zwracać na siebie uwagi włączonym ostrym światłem z żyrandola.

Po raz ostatni przełknąłem ślinę. Starałem się nie myśleć o Ryoko, by przypadkiem znów się nie pojawiła. Atak paniki w takim momencie lekko mówią pokrzyżowałby mi plany.

Powoli wsunąłem klucz do środka.

Wszedł.

Przekręciłem go.

Zadziałał.

Otworzyłem usta zachłannie napełniając swoje płuca tlenem. Powoli otworzyłem skrzypiące wieko machając ręką, by rozproszyć unoszący się kurz.

- Zeszyt? - Szepnąłem niemalże niesłyszalnie. W środku znajdowało się nic innego jak zeszyt... Najwidoczniej własnoręczny, gdyż były to po prostu posklejane kartki mające naśladować notes.

W sumie był to dość prawdopodobny scenariusz. Zakładam, że w środku są zapisane jakieś jej spekulacje na temat Ishido, czy też niedokończone plany ucieczki.

Sam nie wiem czego się spodziewałem...

Złapałem przedmiot wyciągając go z opakowania. Rzeczywiście był to sklejony ze zwykłych kartek A4 zeszyt, z którego dodatkowo sypały się kartki. Dmuchnąłem w jego wierzch, aby oczyścić go z grubej warstwy kurzu.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Cisza.

Ani Ryoko, ani Ishido. Nie wygląda na to, aby ktokolwiek chciałby mi przeszkodzić w przeglądaniu zawartości... pamiętnika? Chyba tak mogę go nazwać.

Na "okładce" pisało jedynie "Momose Ryoko aka Sakura" w trzech linijkach pod sobą. Westchnąłem widząc znów jej pismo. Nie wiem czy to od zmęczenia, czy czego nie miałem już kompletnie siły płakać, czy rozwodzić się nad jej pismem. Po prostu otworzyłem zeszyt na pierwszej stronie.

Która okazała się pusta. Westchnąłem więc i przewróciłem kartkę.

Druga strona również nie skrywała nic innego poza pustymi kartkami. Dopiero na szóstej stronie zauważyłem wyblakły tekst. Przełknąłem więc ślinę i zacząłem czytać.

I już po pierwszym słowie zdałem sobie sprawę, co przedstawia ten tekst.

Ma dimmi le tue verità

Piosenka znów zaczęła grzmieć w mojej głowie.

Coraline, Coraline, dimmi le tue verità

Przełknąłem ślinę słysząc jej głos. Poczułem łzy w oczach. Nie miałem zamiaru czytać kolejnych wersów.

Znam tę piosenkę już zdecydowanie za dobrze.

Przerzuciłem więc na kolejną stronę, gdzie również znajdował się tekst. Urywał się on jednak w połowie strony.

E forse il fiume è dentro di lei, di lei

Westchnąłem. Raz jeszcze przerzuciłem papier, na kolejnej stronie napotkałem niemałe zaskoczenie.

Znajdowało się tam bowiem tłumaczenie tej piosenki.

Licznik słów: 2624

Data napisania: 22.08.2021

No teraz to dopiero mamy juicy tematy. Jak wam mija czas ostatnio, skarby? To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro