To Pewnie Przez Muzykę
POV. STANLEY
Dzisiaj wracamy do *kaszel* zadupia zwanego Wałbrzychem *kaszel*. Ale najpierw idziemy do muzeum Powstania Warszawskiego i na zamek królewski. Obudziliśmy się bardzo nie wyspani. Ale mieliśmy energetyki. Energetyki to podstawa. Tak więc pozwiedzaliśmy co mieliśmy pozwiedzać i pojechaliśmy. Po dwóch godzinach drogi wychowawca nam powiedział, że idziemy na obiad do Ikei. Oczywiście wszystko jest załatwione i zapłacone. Tak więc w mojej klasie jest taki jeden Mateusz. I Mati jest debilem i ma zawsze rozwiązane sznurówki. A to, że w Ikei są ruchome schody to mu te sznurówki wpadły. Ale niestety je wyciągnął.
***
Po nażarciu się większość autokaru spała. Usłyszałem dźwięk powiadomienia od Michała na grupie.
Kiedyś to kurła było
Skorpion: Robert śpi a ty co robisz?
Ty: pisze z tobą, Kavha też śpi
Skorpion :Mam pełno memów
Ty : Nie waż się
Skorpion :😏😏
***
Gdy byliśmy już blisko strasznie zaczęła mnie boleć głowa.
-To pewnie przez muzykę. Mam przecież dźwięk na maxa już od kilku godzin. - pomyślałem. Gdy zmęczony wróciłem do domu mama uważnie mi się przyjrzała.
-Coś źle wyglądasz zostań jutro w domu. - powiedziała.
WYGRAŁEM ŻYCIE
No tak w sumie to nie za bardzo. Następnego dnia obudziłem się z gorączką 38 stopni.
***
Leżałem już tak ponad tydzień. Pewnie przeziębiłem się na dachu. Nagle zadzwonił Michał
-Stary, bo jest sprawa no bo ty dogadałeś się z Płaczusiem o ten dach i miałeś mu coś dać w zamian no i jest problem, bo on to chce na jutro, a jak nie to powie o imprezie.
*szybki flash back*
-A więc wpuszczam was na dach, ale zrobisz mi ściągę na historię? Ok?
-OK.
O cholera. Muszę mu to teraz zrobić tylko jak dostarczyć to do szkoły.....
Wiem, że rozdział krótki, ale telefon mi wariuje I nie mogę za bardzo nic robić tak więc AVE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro