Majówka
POV. NATALA
Nareszcie nadszedł ostatni dzień szkoły przed długim weekendem. Nawet pogoda zapowiadała fajny dzień. Tak więc po wykonaniu wszystkich porannych czynności udałam się w drogę do szkoły. Gdy weszłam do tej dżungli odrazu musiałam przestać mieć jak zawsze głowy w chmurach i wrócić do rzeczywistości. Jak to śpiewał Rose "You're in the jungle baby, you gonna die!" Tak, tutaj zdecydowanie można umrzeć. Z nudów. Tak więc weszłam do szatni, gdzie przytulił mnie na powitanie Stan. On uwielbia się przytulać. Nie ważne czy to chłopak czy dziewczyna on musi tą osobę przytulić. Jak zawsze trochę za mocno. Zostało 20 minut do rozpoczęcia lekcji. Na pierwszej godzinie mieliśmy doradztwo zawodowe. Wiem jak to brzmi, ale to nawet przydatne. Mamy tam o tym jak prowadzić ciekawą prezentację, jak być dobrym mówcą, a lekcje prowadzi pani Marta od wdż. Więc jest to taka luźna, ciekawa lekcja. Następną lekcją był polski, potem geografia i znienawidzona przez wszystkich fizyka. Następnie niemiecki na którym co głupsi przy mówieniu czegokolwiek silili się na udawany akcent by brzmieć jak Hitler. Kątem oka zobaczyłam Stana, który na nieszczęście z jednym z takich właśnie siedział. Widziałam jak mu aż żyłka na czole pulsuje.
*Przerwa*
Podeszłam do Kamila i Stanka dopytać się go o dzisiejszy wyjazd nad jezioro. Tak, zaprosiłam tych wariatów na majówkę do moich dziadków nad jezioro.
-To co dzisiaj o 19?
-Tak, jak mówiłem pod moim blokiem, znasz adres.- Odpowiedział
***
Wieczorem podjechaliśmy po Kamila i Stana. Podwoził nas mój ojciec.
-Dzień dobry - przywitali się
-Cześć chłopcy, ty pewnie jesteś Kamil, kojarzę Cię z Minersów
- Tak, to ja - odpowiedział Kamil
-A ty pewnie jesteś tym co lubi historię, Stanley?
-No tak,
-A jakieś konkretne epoki?- dopytywał się mój tata
- Starożytność, kolonializm, wojna o niepodległość Stanów, II wojna światowa. Nie przepadam za średniowieczem, chyba, że chodzi o jego początki.
***
Przed wyruszeniem w drogę myślałam, że Stan będzie gadał ze mna, ale nie, on postanowił gadać z moim ojcem o sporcie i muzyce.
-... albo koncert Live Aid w 1985 na Wembley. To był koncert. Szczególnie podobała mi się część z występem Queen. W tym roku w listopadzie wychodzi to "Bohemian Rhapsody" i na zwiastunie jest właśnie ten koncert. Też Freddie Mercury Tribute było dobre. Pamiętam jak z kumplami to oglądaliśmy w nocy.- A tobie który występ się szczególnie podobał?- zakończył swój monolog ojciec.
- Chyba "Bohemian Rhapsody" Guns'N Roses i Eltona Johna, ale Metallica też zrobiła wtedy niezłą robotę, a dzisiaj pewnie też da czadu. Prawda Kamil? - odpowiedział Stan
-Doskonale wiesz, że lubię Metę, ale wolę MEGADETH!- odpowiedział wzburzony Kamil
-Megadeth? Co to jest?- odezwał się mój brat o którym zapomniałam, bo cały czas siedział cicho i grał w gry.
- taki zespół. - odpowiedziałam
- Aha
***
Gdy wysiadaliśmy z domu wyszła moja babcia. No nie. Jak tylko zobaczy Stanley'a i Kamila zaraz zacznie wymyślać który z nich to mój chłopak.
W tej chwili zauważyłam Stana.
-Stan! sama sobie poradzę z torbą. A pozatym moja babcia się na nas patrzy.- powiedziałam
-Wiem, że jest ciężka. Masz tam pewnie pełno książek Johna Greena.
-A skąd wiesz?- zaczęłam się z nim droczyć
- Bo Cię znam- uśmiechnął się
- ..... O ! Jaki dżentelmen! Wziął twoją torbę! Jak nic będziecie razem!- powiedziała ucieszona moja babcia
***
Po kilku minutach poszłam do pokoju chłopaków i usłyszałam takie dźwięki:
- Spieprzaj ! Ja śpię na górze!
-Czemu ty?
-Bo podemną nie zarwie się łóżko!
-Ej! Chłopaki! Może chcecie się przejść? Pokaże wam okolicę.
-Jak tak to okay.
***
Szliśmy brzegiem jeziora, a słońce zachodziło za zamek.
-Poczekajcie chwilę, zrobię zdjęcie- powiedział Kamil.
-A słyszeliście legendę o kasztelance na zamku Grodno*? - spytał się Stanley
-Coś pewnie kiedyś słyszeliśmy, ale znając życie nie pamiętamy.- odpowiedział Kamil
- Kiedyś, jeszcze za czasów Piastów kasztelan postanowił wydać za mąż swoją córkę, Małgorzatę. Jej przyszły mąż był potężnym rycerzem, do najmłodszych nie należał. Małgorzata sprzeciwiła się woli ojca, bo kochała innego. Ojciec słysząc to kazał zabić jej wybranka, a ją samą wtrącić do lochu, gdzie umarła z głodu.- opowiedział.
-Znam jeszcze legendę o Turku który wykopał zamkową studnię. Mogę opowiedzieć.
-To akurat znamy. Może już wracajmy? Robi się ciemno.- zaproponowałam
***
Po kolacji usłyszałam czyjeś pukanie do drzwi.
-Proszę!
W drzwiach stał Stan.
-Wiesz... nie mogłem być na twoich urodzinach, bo byłem u ojca, wiesz jaki on jest.
- No wiem. A co to ma do rzeczy?- spytałam
- No więc mam dla Ciebie nie co spóźniony prezent.- w tej chwili wyciągnął pakunek trzymany za plecami.
-Wszystkiego najlepszego!
To była książka Johna Greena "Szukając Alaski"
- Skąd wiedziałeś?- spytałam
- Wysłałem Michała żeby się dopytał czego jeszcze nie czytałaś.
*Zamek Grodno istnieje naprawdę w Zagórzu Śląskim, gdzie dzieje się akcja rozdziału
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro