I na co mi to było?
POV. PAWEŁ
Gdy dowiedziałem się co się stało byłem załamany. Tylko mu tym dowaliłem. I na co mi to było? Mogłem mu chociaż to powiedzieć prosto w twarz, a nie napisać o 3 w nocy.
- Paweł, chodź, śniadanie.- powiedział Asasyn.
- Ta, już idę.
***
Zmierzaliśmy na zajęcia z łucznictwa.
- Tak w ogóle to co lubisz czytać, bo dowiedziałem się od Ciebie tylko faktu, że lubisz to robić - rozpoczął rozmowę Rafał.
- Komiksy, głównie te o Kapitanie Ameryce. Książkami też nie pogardzę. Szczególnie lubię Tolkiena i J.K Rowling. Mój przyjaciel ma świra na punkcie Riordana. Mi najbardziej spodobał się "Magnus Chase". Mitologia grecka jest zbyt oklepana, a nordycka nie jest tak zakorzeniona, więc to było dla mnie coś nowego. A ty?
- "Dary Anioła", "Igrzyska Śmierci", "451° Fahrenheita", "Ludzie jak bogowie", "Więzień Labiryntu". W większości utopie, dystopie i anty-utopie. Takie klimaty. - odpowiedział.
Stan też lubi te książki. Czemu do cholery wszystko mi teraz o nim przypomina? A po za tym czym różni się anty-utopia od dystopii? Kurde, Stan mi to kiedyś tłumaczył.
***
- Wow. Co raz bardziej przypominasz mi Aleca Lightwooda. No obaj macie czarne włosy i dobrze strzelacie z łuku. - powiedział blondyn.
- No, Paweł widzę spore postępy od zeszłego lata. Trenowałeś? - spytał jeden z opiekunów
- Tak, u babci na działce - powiedziałem. Przez grupę przeszedł cichy chichot. Z czego oni się śmieją, co ich tak śmieszy? Dlatego nie przepadam za obozami. Wszędzie są takie na przykład puste laski, z tapetą na twarzy jakby co najmniej to była gładź szpachlowa. Chłopacy, którzy gustują w żartach typu "mmmm cycunie", i "he he, no bo wiesz". Z każdym rokiem mam coraz bardziej do czynienia z takimi osobnikami. Znajdzie się co prawda kilka normalnych osób nie zarażonych stulejarstwem. Ale to wyjątki, niczym wyspy na morzu głupoty. Ale się poetycki zrobiłem.
***
- Stary co ty taki dzisiaj smutny? Stało się coś? Nie spodobały Ci się te chichoty? Mogę im zaraz nakopać! - powiedział zainteresowany moim stanem Rafał.
- Nie rób im nic, proszę.
- To o co chodzi? - dopytał
Chyba czas mu powiedzieć.
Postanowiłem opowiedzieć mu co zaszło w nocy i jak to wszystko się zaczęło.
- No więc mam takiego przyjaciela, znamy się od przedszkola, chcemy iść do tego samego liceum, na lekcjach zazwyczaj siedzimy razem, to jemu się ze wszystkiego zwierzam, mamy wspólne zainteresowania. I wszystko pięknie aż w lutym zaczyna podobać mu się taka jedna Natala. Na pierwszy rzut oka super i w ogóle, ale zaczął ją co raz bardziej wprowadzać do naszego zespołu, spędzał z nią więcej czasu niż ze mną i resztą. A najlepsze, że nie zaczęli ze sobą chodzić. Co dopiero by było gdyby byli parą. Aż nadszedł dzień ogniska, ona przyprowadziła swojego chłopaka i Stanley nie wytrzymał i mu przywalił. Ja Stana zawsze uważałem za wzór chłopaka. Troskliwy, zabawny, inteligentny i tolerancyjny. I chyba spieprzyłem tę przyjaźń mówiąc, a raczej pisząc, że jestem gejem. - skończyłem swój monolog.
- Kurde, grubsza sprawa. Ale to pewnie nie twoja wina. To przez tą laskę, od początku wydawała się jakaś sukowata. (An_Innocent xD)
- Nie przeszkadza Ci moja orientacja? - spytałem widząc spokój na twarzy blondyna.
- Nie. Miłość jest poprostu miłością. Nieważne kogo kochasz, najważniejsze żebyś kochał i był kochany. A na to, że ludzie to debile już nic nie poradzisz. - powiedział - I wiesz, jakby sytuacja z tym twoim Stanley'em się komplikowała to zawsze możesz na mnie liczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro