When i was a young boy...
POV. Kamil
Jechałem zatłoczonym autobusem do mojego liceum słuchając My Chemical Romance. Wbrew mojemu zachowaniu głupi nie jestem. Dostałem się do klasy dwujęzycznej i to z maturą międzynarodową co to potwierdza. Przez pierwszy miesiąc po kłótni ze Stanem byłem przekonany, że mu pokazałem, traktowałem to jak swoje osobiste zwycięstwo, powód do dumy. Ale potem zacząłem czuć coś co chyba nazywa się wyrzutami sumienia. Ze Stanley'em i resztą przyjaźniłem od kiedy byłem małym chłopcem. Wychodziliśmy na jedno podwórko, przychodziliśmy do Pawła grać na xboxie, na przerwach graliśmy w policjantów i złodziei albo omawialiśmy nowy odcinek "Wojen klonów" lub "Pory na przygodę". To z nimi pierwszy raz spróbowałem alkoholu. Podebraliśmy jakieś smakowe piwo ojcu Daniela i piliśmy w czwórkę. Razem śmialiśmy się z roztrzepania Pawła, przegrywu Michała ze względu na odległość od szkoły i wysłuchiwaliśmy wykładów Alex o zajebistości Borussi Dortmund. Ah, to były czasy. Kiedyś marzyliśmy o byciu dorosłymi, teraz przeraża nas wizja matury i dorosłego życia. Stanley w sumie ma chyba jeszcze bardziej przejebane. Skończy liceum w wieku 17 lat, Alex jest od niego starsza o 5 miesięcy i końcówkę szkoły spędzi już jako dorosła. Z drugiej strony ja w lutym obchodzę 16 urodziny, a będzie to jeszcze 1 semestr 1 klasy. No cóż, czas skończyć z użalaniem się nad starzeniem. Bo to już nawet nie jest dojrzewanie, to już jest zbliżanie się do śmierci. Czas wysiąść i ruszyć w kierunku zielonego budynku szkoły.
***
Siedziałem na rozszerzeniu z angielskiego i wsłuchiwałem się w słowa profesora.
-Wiem, że jesteście w 1 klasie, ale ten profil to chluba naszej szkoły, więc zachęcam was do startu w olimpiadzie, której wygrana daje 100% z matury z języka i indeks danej uczelni. A tak na marginesie, można się zmierzyć nie tylko z uczniami z całego kraju, ale przede wszystkim z Hugona. - powiedział.
Kołłątaj był patronem szkoły Stana, najlepszej w mieście. Nasze placówki rywalizowały ze sobą od momentu powstania. Nie wszyscy uczniowie pałali do siebie nienawiścią, ale zdarzyły się przypadki spotkania obu szkół na przystanku. Leciały wtedy nie zbyt grzeczne określenia. Zapewne byłoby tak i dziś. Gdyby mojego wzroku nie przykuła czyjaś zielona koszula. Jej właściciel szedł przede mną z grupką znanych mi osób. Alex, Paweł i Bartek. "Co to będzie za spotkanie." Słyszałem szepty osób idących ze mną. Michał, Amela i Zosia. Ale jeszcze dalej szedł ktoś jeszcze. Czarna bluza Sabatonu, spodnie moro, i plecak z naszywką Iron Maiden. Daniel. Moje myślenie w jedynej chwili się wyłączyło.
- Hej Stanley! - krzyknąłem
Momentalnie mój dawny przyjaciel się odwrócił.
POV. STANLEY
-Hej Stanley!- usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się. To faktycznie on. Czego on znów chce ode mnie? Kolejnej bójki? Ale zaraz zaraz. Jego mimika i postawa nie wskazywały na złe zamiary. Był bardziej... nieśmiały?
- Hej. - odpowiedziałem oschle.
Nasi towarzysze się odwrócili i spojrzeli.
- O luju to ja was zostawiam - powiedział Bartek. Reszta podzieliła jego zdanie. Został tylko dawny skład. Tylko dawna ekipa... Teraz sobie to uświadomiłem.
- O co chodzi blondas? - spytała Alex.
- No wiecie, zbliża się Halloween, więc pomyślałem żeby olać dawne spory i jak za dawnych czasów zrobić nockę. Wiecie, horrory, gry i masa nie zdrowego żarcia. - powiedział Kamil patrząc się w asfalt i trzymając rękę na karku.
- Zastanowię się - odpowiedziałem
- Ja też
- I j-ja - potwierdzili Alex i Paweł
- Ja mogę być. Ale niczego nie obiecuję. - odpowiedział oschle Daniel.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro