*209*
- Spakuję twoje rzeczy i jedziemy, dobrze? - bierze torbę spod ściany i zaczyna pakować do niej rzeczy.
- W porządku.
- Ah, i Lou?
Patrzę na niego czekając aż coś powie.
- Pokaż rękę. - prawie rozkazuje.
- Co? Nie. Nie musisz tego widzieć. - krzywię się i chowam ją za siebie.
- Skarbie, pokaż. - podchodzi do mnie.
- Nie.
Łapie mnie za łokieć i przyciąga do siebie. Ściąga bandaż, by po chwili uważnie oglądać moje rany.
- Serduszko? - marszczy brwi.
- Tak. Nie jest duże, więc nie będzie widać. - wzdycham.
- Obiecałeś, że tego więcej nie zrobisz.
- Wiem, ale to było silniejsze ode mnie. Byłem zraniony. - spuszczam wzrok.
- Przepraszam, kochanie. - przytula mnie. Całuje mnie w czubek głowy, więc uśmiecham się lekko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro