57
Głosujcie bo aktywność spadła!
Podjechaliśmy pod szkołę. Nie wiedziałam czy chcę pokazywać się razem z Luke'iem ale w końcu jest moim chłopakiem i mnie kocha. Skoro Luke nie ma problemu z mówieniem o tym, że jestem jego dziewczyną, to dlaczego ja mam mieć?
Wysiadłam z czarnego Ferrari, które należy do Luke'a i powolnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia do budynku. Blondyn podbiegł do mnie i splótł nasze dłonie. Czułam się bardzo dziwnie, kiedy szłam przez dziedziniec szkoły, trzymając Luke'a za rękę.
Zapewne w każdej szkole jest tak, że znajdą się uczniowie, którzy są mniej lubiani i nie zbyt dużo osób się nimi interesuje. Jednak Luke należy do zupełnego przeciwieństwa. Znają i lubią go prawie wszyscy. Większość dziewczyn marzy, tylko aby Luke na nie spojrzał i zagadał do nich.
Ja nigdy nie miałam tego problemu. Nie zbyt zależało mi, aby to właśnie Luke był moim chłopkiem. Nadal wydaje mi się to głupim snem, z którego za moment się obudzę.
Czułam na sobie palący wzrok wszystkich dziewczyn, które podkochiwały się w Luke'u lub należały do dość sporej gromady tych, które były tylko panienkami na jedną noc. Może i dziwnie jest być dziewczyną chłopaka, który przespał się z co najmniej połową tych wszystkich dziewczyn. Jednak cieszę się, że to właśnie we mnie Luke się tak naprawdę zakochał.
— O czym tak myślisz?- z rozmyśleń wyrwał mnie jego przyjemny głos. Spojrzałam w jego stronę.
Chłopak zatrzymał się, przez co zrobiłam to samo. Luke spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się, odgarniając niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy. Położył dłonie na moich biodrach przesuwając bliżej. Rozejrzałam się dookoła, napotykając wpatrzone w nas oczy innych uczniów, przez co się zarumieniłam.
— Po prostu myślę, dlaczego wybrałeś akurat mnie. Spałeś z połową szkoły, a akurat we mnie się zakochałeś?- blondyn skrzywił się na moją wypowiedź.
— Myślisz, że te wszystkie puszczalskie laski są lepsze od ciebie? Nie umieją robić nic innego oprócz rozkładami nóg przed chłopakami. Nie kręci mnie to...- zbliżył twarz do mojej, tak że nasze nosy się stykały, a ja czułam jego oddech na mojej szyi.
Nie odpowiedziałam nic, ponieważ chłopak wpił się w moje usta. Zaczął całować powoli i namiętnie, jednak po chwili pocałunek stał się bardziej zachłanny. Niektórzy wokół nas zaczęli gwizdać i klaskać, przez co odsunęłam się od chłopaka.
— Ładne rzeczy...- usłyszałam rozbawiony głos Michaela. Chłopak zaczął klaskać, a po chwili pojawiła się reszta.
— Spieprzaj...- odezwał się Luke, a ja zaśmiałam się cicho i odeszłam ba bok.
Chłopak objął mnie ramieniem w pasie i przyciągnął bliżej, całując w czoło. Michael wpatrywał się w nas ze zdziwieniem, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam najpierw na niego, a następnie na Luke'a. Blondyn uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam.
***
Wyszłam z klasy matematycznej, kierując się w stronę szafki. Musiałam zamienić podręczniki, ponieważ gdybym wszystkie książki nosiła w plecaku mój kręgosłup nie wyglądałby za dobrze.
— Możemy pogadać?- zamknęłam szafkę, a przede mną ukazał się brunet. Kojarzę go z widzenia i wiem, że chodzi do jednej klasy z Luke'iem.
— Em... okej- powiedziałam i podniosłam plecak z podłogi, a następnie zaczęłam iść za chłopkiem.
— Jestem Dylan- zatrzymał się i podałam mi dłoń, którą uścisnęłam.- a ty Lizzie. Wiem.- uśmiechnął się, a ja skinęłam głową.
— To o czym chcesz porozmawiać?- zapytałam, a Dylan spojrzał na swój zegarek.
— Właściwie zostało mało czasu. Moglibyśmy się spotkać na następnej przerwie w szatni?
— Okej- odpowiedziałam, a chłopak skinął głową i odszedł.
Cała ta sytuacja wydaje się dziwna. Czego może chcieć ode mnie chłopak, z którym rozmawiam pierwszy raz w życiu. Nigdy nie utrzymywałam kontaktu ze starszymi chłopakami. Nie interesowało mnie co robią, ale teraz od kiedy jestem z Luke'iem wszystko wygląda inaczej.
Po skończeniu lekcji, tak jak się umawiałam z Dylanem, poszłam w kierunku szatni. Nie wiedziałam, czy chłopak już tam jest, dlatego zatrzymałam się przy wejściu i zaczekałam chwilę.
Dopiero po chwili dostrzegłam Dylana, który najwyraźniej mnie nie widział, ponieważ kierował się do innego wejścia (są dwa wejścia do szatni). Chciałam ruszyć za nim, jednak zobaczyłam Luke'a, który chwycił za koszulkę Dylana i wepchnął go do pomieszczenia.
Podeszłam bliżej i stanęłam za drzwiami, tak aby mnie nie zobaczyli. Luke przyparł z całej siły Dylana do ściany, a ten śmiał się sztucznie, nic sobie z tego nie robiąc. Mój chłopak wyglądał na naprawdę wkurzonego i naprawdę nie rozumiem o co może chodzić. Może Luke jest po prostu zazdrosny?
— Spróbuj jej kurwa coś powiedzieć, a obiecuję, że cię zajebie....- warknął Luke, a ja wzdrygnęłam się, słysząc w jaki sposób chłopak odezwał się do Dylana.
— Chyba już pora, żeby twoja kochana Lizzie dowiedziała się o zakładzie...
— Nie taka była umowa! Zamknij mordę, bo pożałujesz...- przycisnął go mocniej do ściany.
— Teraz grzecznie pójdziesz do Lizzie i jej o wszystkim powiesz- wskazał ręką na drzwi, ale chyba nadal mnie nie widział.
— O niczym nie będę jej kurwa mówił. To moja dziewczyna i ją kocham...
— Kiedy się zakładaliśmy, nie byłeś taki do przodu- zaśmiał się gardłowo.
Kiedy Dylan wypowiedział te słowa, czułam jak gula rośnie mi w gardle. Moje nogi były jak z waty. Czułam się strasznie i nadal nie miałam pewności o co może chodzić. Wiedziałam, że w tym wszystkim chodzi o mnie jednak nie wiedziałam jak bardzo jestem w to zamieszana.
Czy Luke się o mnie założył? Dlaczego byłam, aż tak głupia i wierzyłam we wszystko ci do mnie mówił? Chce mi się płakać. Mam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko.
— Chyba nie muszę jej nic mówić, bo zaraz sam jej powiesz- uśmiechnął się i kiwnął głową w moją stronę.
Luke automatycznie go puścił i spojrzał w moją stronę. Widziałam w jego oczach strach i smutek. Było mu przykro. Widziałam, że było mu cholernie przykro. Blondyn podszedł bliżej mnie i chwycił moją dłoń, jednak się wyrwałam.
Chciałam wyjaśnień. Chciałam tylko wyjaśnień i nic więcej.
— To co? Powiesz jej, czy ja mam to zrobić?- zapytał, a Luke spojrzał w jego stronę i ponownie wrócił do mnie.
— Lizzie to nie tak... kurwa to wszystko nie tak miało wyglądać!- uderzył ręką o szafkę, w której pod wpływem uderzenia ukazało się wgniecenie.
— No dalej. Lizzie chętnie posłucha- klepnął go po plecach, a Luke odwinął się uderzając go pięścią w nos.
— Liz, proszę. Wybacz mi, skarbie...- przetarł twarz dłońmi i wlepił wzrok w swoje buty.- ja... ja nie wiedziałem co robić.
— Luke o co w tym wszystkim chodzi?- słowa ledwo co przeszły mi przez gardło. Z trudem powstrzymywałam łzy, chociaż miałam ogromną ochotę się rozpłakać.
— Nie ja nie mogę...- pokręcił głową i usiadł na podłodze, nie odrywając wzroku od podłogi.
— To w takim razie ja ci powiem- Dylan podniósł się z podłogi, ocierając krew, która wydobywała się z jego nosa.- twój kochany Luke się o ciebie założył.
Zaczął mówić, a ja nie wiedziałam co robić. Ledwo trzymałam się na nogach. Moje ciało stało się bezwładne. Oparłam się plecami o ścianę i cały czas wpatrywałam się w bruneta.
Miałam ochotę upaść na tą brudną podłogę i z niej nie wstawać. Czułam się jak śmieć i tak zostałam potraktowana.
— Założyłem się z nim, czy uda mu się ciebie przelecieć w miesiąc. Myślałem, że nie uda mu się nawet ciebie wyrwać. Takiej cnotki jak ty nawet nie warto.- przełknęłam głośno ślinę- biedny się w tobie zakochał. Chciał zerwać ten zakład, jednak powiedziałem mu, że jeśli to zrobi to o wszystkim się dowiesz.
Spojrzałam ostatni raz na Luke'a, napotykając przy okazji jego niebieskie jak ocean oczy. Wyszłam z szatni, biorąc plecak z podłogi. Szłam przez korytarz i czułam na sobie wzrok wszystkich. W tym momencie czułam się jakby wszyscy dookoła mnie wiedzieli o tym zakładzie tylko nie ja.
Miałam łzy w oczach, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Płakałam. Pierwszy raz czułam się tak bardzo skrzywdzona. Jestem sama sobie winna. Maddie mnie ostrzegała. Powinnam zakończyć tą znajomość i się w to nie mieszać. Wiedziałam, że Luke Hemmings to tylko problemu.
Kłopoty to jego specjalność. Kłopoty go kochają.
— Lizzie, poczekaj!- usłyszałam krzyk Luke'a.
Nie chciałam go słuchać. Nie chciałam słuchać jego głupich tłumaczeń. Nie wierzę, że mógł mi to zrobić. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Nie po tym wszystkim.
— Liz, obiecałaś mi, że nie wiadomo co by się wydarzyło nie zostawisz mnie i będziesz mnie kochać!- po usłyszeniu tych słów, zatrzymałam się w miejscu, odwracając w jego stronę.
Podeszłam bliżej niego, spoglądając mu głęboko w oczy. Nie wierzę, że to powiedział. On chyba ze mnie kpi. Albo jest, aż tak głupi albo tylko udaje.
— Naprawdę, Luke?- wydusiłam z siebie- po tym wszystkim, mówisz mi, że cokolwiek sobie obiecywaliśmy?- pokręciłam głową ze łzami w oczach.
— Naprawdę mi przykro, Lizzie. To wszystko nie tak miało...- nie dałam mu dokończyć, tylko uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek.
Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie obchodziło mnie, że cała szkoła na nas patrzyła. Niech robią z tego sensację. Może wreszcie wszyscy przejrzą na oczy i zrozumieją jaki naprawdę jest Luke Hemmings.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro