Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#34

Rosalie Carver: Hejka wszystkim! 

Connor Ball: Hej Rosie:)

Ellie Adams: Siemka bakłażanie :P

Bradley Will Simpson: Siemanko!

James McVey: Umm.. Hi!

Tristan Evans: O witam! XX

Rosalie Carver: Wiem, że James i Connor nie idą na wesele bo mają zajęty czas... dzięki James, że zrezygnowałeś :/ Aleeee..... 

Ellie Adams: Ale?

Tristan Evans: Właśnie... ALE??

Rosalie Carver: Ale są dwa miejsca wolne, bo ktoś odmówił... I to przy naszym stoliku i miło by było gdybyście przyszli...

Bradley Will Simpson: I to wcale nie jest najgorszy pomysł

James McVey: W sumie... Może nie mam osoby towarzyszącej, przepraszam Rose, ale świetnie się będę bawił z Connorem na środku parkietu

Connor Ball: JAK? Powiedzcie mi jak w tak krótkim czasie dojadę do Birmingham??

Ellie Adams: Podaj adres, mój brat Cię zgarnie i przywiezie pod kościół, a później całą paczką pojedziemy na salę:))

Connor Ball: Okay... Wysłałem SMS'a 

Ellie Adams: Czarne BMW x6 i gość w szaliku z burzą loków na głowie to mój brat:))

Connor Ball: Okayo ^^

~*~

Ellie's POV

Ubrana, zasiadłam przy toaletce, która jako jedyna nie została zamieniona na siłownię w moim pokoju. Z kosmetyczki wyjęłam najpotrzebniejsze rzeczy. Na powieki nałożyłam bazę pod cienie, następnie ciemniejszy odcień złotego z malutkimi diamencikami, których nie było widać, dopóki nie zamknie się oczu. Rzęsy przejechałam czarną maskarą. Na usta nałożyłam bordową, prawie czarną, szminkę. Całość komponowała się całkiem nieźle. Włosy pozostawiłam proste, tylko niesforne kosmyki, opadające mi na twarz spięłam w tzw. aniołka. 

-Ellie! Bradley już jest!- z dołu usłyszałam krzyk mamy

-Już? Przecież jest jeszcze tyle czasu!- odkrzyknęłam, zakładając na nogi szpilki. 

-No jak widać.-Bradley stanął tuż za mną- Ślicznie wyglądasz!- cmoknął mnie w polik

-Dziękuję, ty również wyglądasz niczego sobie- uśmiechnęłam się

Porozmawialiśmy kilka minut, po czym założyłam czary, lekki płaszczyk. Zeszliśmy na dół, gdzie mama czekała na nas z aparatem w dłoni. Blondynka uśmiechnęła się do nas szeroko, ustawiliśmy się pod ścianą, gdzie mieliśmy mieć zrobione zdjęcie. Bradley objął mnie w pasie, jak na balu maturalnym, gdy fotograf nakazuje ustawić się w miarę przyzwoicie. Chłopak uśmiechnął się, ukazując dołeczki w polikach. Na twarz nakleiłam uśmiech mordercy, by po chwili zostać skarcona przez rodzicielkę. Zaśmiałam się pod nosem, uśmiechnęłam się tak jak należało. Mama zrobiła kilka zdjęć, następnie wręczyła mi prezent dla Alexa i Jasona oraz aparat. Na odchodne życzyła nam miłej zabawy. 

-Przepraszam za moją mamę, jest trochę... Ummm...- zaczęłam

-Znam twoją mamę od dwóch dni i jest miła. Nie musisz mnie przepraszać, w końcu każda matka taka jest- wyjaśnił

Simpson jak na gentlemana przystało otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zatrzasnął je, w chwili kiedy zasiadłam na fotelu. Po chwili zasiadł na miejscu kierowcy, zapięłam pasy. Loczek włączył radio odjeżdżając sprzed posesji. Drogę do kościoła przebyliśmy w całkowitej ciszy. Przed budowlą mieliśmy się spotkać całą paczką. Simpson zaparkował na wolnym miejscu, zaraz obok auta mamy Rosalie. 

-Rose i Tristan już są-zawiadomiłam loczka

-Okay- mruknął pod nosem

~*~

Ceremonia zaślubin dobiegała końca, a ja prawie zasnęłam na ramieniu Bradleya. Rose dawno spała w samochodzie swojej mamy, gdzie zaniósł ją Tristan pod pretekstem zasłabnięcia jego towarzyszki. Bradley kurczowo trzymał moją dłoń, jakby się bał, że ucieknę. Jednak nie miałam takiego zamiaru.

Ja Jason Moon biorę ciebie Alexandrze Walkerze za męża i ślubuję ci miłość, wierność, i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci

Ja Alexander Walker biorę ciebie Jasonie Moonie za męża i ślubuję ci miłość, wierność, i uczciwość małżeńską oraz  że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci

Matki małżonków płakały ze szczęścia. Ja również uroniłam łzę, tyle, że nie szczęścia. Było mi żal Alexa, że dał się owinąć wokół palca w tak krótkim czasie. Od samego początku Jason nie przypadł mi do gustu, jednak starałam się go tolerować ze względu na szczęście Alexa. 

-Słoneczko, ocknij się- usłyszałam szept Brada w moją stronę

-Hm?- mruknęłam ledwo słyszalnie

-Musimy iść, będziemy rzucać w nich ryżem.

-Ach no tak. 

Przeżegnałam się, po czym opuściliśmy kościół. Na dworze, przed wejściem do świątyni, stała Rosalie wraz z Tristanem, który już nie mógł się doczekać kiedy dotknie kieliszek z wódką. 

Pogoda jak na połowę września dopisywała. Słońce świeciło, ogrzewając wszystkich zebranych na ceremonii. Zero chmur, a o wietrze też można pomarzyć. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne, które miałam schowane w torebce. 

~*~

Na sali byliśmy grubo po 18. Złożyliśmy młodej parze życzenia, po czym zaczęłam robić zdjęcia w czasie ich pierwszego tańca. Odłożyłam urządzenie, gdy Bradley mnie poprosił o taniec. Poszliśmy na sam środek sali, gdzie w rytm muzyki wirowali Tristan i Rosalie. Bradley złapał mnie jedną ręką w pasie, drugą ujął moją dłoń. Moją rękę położyłam na jego barku. Po chwili tańczyliśmy do dość szybkiego kawałka. James porwał kuzynkę Rose, a siostrę Alexa do tańca. Natomiast Connor rozmawiał z blondynką. 

Wykonałam kolejny obrót z rzędu. Aż zakręciło mi się w głowie od nich. Chociaż Simpson nie pił, zachowywał się jakby był po kilku głębszych. 


~*~

O północy przyszedł czas na oczepiny, a zaraz po nich na tort. Razem z Carver ustawiłyśmy się w kółku, gdzie broszką miał rzucać Alex. Wyrzucił ją w powietrze, w momencie gdy muzyka przestała grać. Po chwili trzymałam ją w dłoni. Nie powiem, byłam w wielkim szoku. Miałam nadzieję, że Bradley złapie krawat.

STOP!

Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi! Muszę przestać myśleć o nim w taki sposób!


~*~

Autorka:

Jak myślicie, czy Brad złapie krawat?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro