Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#31

Ellie's POV

-Jak mogłaś? No słucham?!- w słuchawce usłyszałam rozwścieczony głos matki

-Mamo, to nie czas na takie rozmowy- westchnęłam ledwo powstrzymując się od płaczu

-Ale dziecko! Coś mogło wam się stać, to nieodpowiedzialne! Jeszcze w tym miesiącu przepisuję cię na studia w Londynie!

-MAMO!- jęknęłam do słuchawki

-Nie ma żadnego "mamo"; Elizabeth. Naważyłaś sobie piwa, to teraz je wypij!- powiedziała surowym tonem, po czym się rozłączyła 

Wściekła rzuciłam telefonem na łóżko, że też ona musiała się dowiedzieć o przedwczorajszym wybryku. Tydzień temu James i Bradley wyjechali, co oznaczało wolne mieszkanie od porozwalanych bluz i skarpetek. Wracając do sedna sprawy, pierwszy raz w życiu, razem z Rose zapaliłyśmy trawkę. Nie wiem jakim cudem moja matka się o tym dowiedziała, natomiast rodzicielka mojej przyjaciółki również została o tym powiadomiona z nieznanego nam źródła. Doszło do tego, że mama Rose postanowiła, iż da swojej córce jeszcze jedną szansę, pozwalając jej zostać w Kalifornii. Oczywiście żadna z nas nie chciała opuszczać San Diego, a tym bardziej siebie nawzajem. Ciężko mi będzie to powiedzieć Rosalie, ale nie będę owijać w bawełnę. Odeszłam od okna, kurczowo trzymając się materiału niebieskiej bluzy Simpsona. Poszłam do salonu skąd dobiegał odgłos włączonego telewizora. Carver siedziała na białej kanapie, zajadając miskę czekoladowych płatków. 

-Rose...- zaczęłam- moja mama chce mnie przepisać na studia w Londynie za to, co zrobiłyśmy dwa dni temu- dodałam na jednym wdechu

- Że co proszę? Bo zapaliłaś trawkę?- uniosła głos

-Błagam cię, chociaż ty nie krzycz- spuściłam wzrok na podłogę

-Przecież wiesz, że nie będę.- zamknęła mnie w uścisku- tylko nie rozumiem zachowania twojej mamy...

- Ja też. Znów jej coś na mózg padło...

~*~

Brad: ELLIE!

Brad: Ellie, mam bilety na 1D!

Ja: Bradleyu Willu Simpsonie...

Ja: Jak wrócę do Londynu masz wpierdol

Ja: Taki, jakiego nigdy nie miałeś..

Brad: Ellie, jak to wrócę do Londynu?

Ja: Suprajs?

Ja: Dużo by opowiadać...

Ja: Zresztą u mnie jest noc, a u was ranek. 

Ja: Chciałabym iść spać, Bradley xx

Brad: Ach, no tak. To... 

Brad: Dobranoc Ellie xx 

~*~

Tristan: Rosalie...

Tristan: Możemy porozmawiać? Na Skype?

Rose: Daj mi chwilę, ale wiesz, że u mnie jest noc prawda?

Tristan: To nie będzie długo, obiecuję :)

~*~

Włączyłam laptopa, po czym szybko zalogowałam się na Skype. Nie musiałam długo czekać, ponieważ niemal od razu rozmawiałam z  Evansem. Blondyn miał rozczochraną fryzurę oraz podkrążone oczy. Widać, że nie zmrużył oka lub najzwyczajniej w świecie płakał. Na sam widok robiło mi się przykro. Perkusista uśmiechnął się niemrawo, po czym zaczął rozmowę. 

-Ja.. Chciałbym cię strasznie przeprosić Rose.. Chciałem znaleźć pocieszenie u Lottie. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie miałem pojęcia co wyprawiam i jak mogę cię przez to krzywdzić, po prostu- w tym momencie Tristan zaczął szlochać- po prostu chciałem zatopić smutki, tego, że nie ma cię obok mnie...- schował twarz w dłonie

-Tristan...- westchnęłam- ja cię o nic nie osądzałam. Nic nie mówiłam, nie wiem dlaczego mnie przepraszasz, skoro nic takiego się nie stało. Wszytko jest okej, Tris. Uwierz mi- powiedziałam, by po chwili wybuchnąć szlochem. 

Teraz tak oboje, wpatrzeni w siebie, a raczej w ekran laptopa, płakaliśmy. Nie obchodziło mnie to, że Ellie może już spać. Cieszę się, bo mogę popatrzeć na prawdziwego Evansa, nie tego, który na sesjach udaje szczęśliwego, że tam się znalazł. Wpatruję się w Tristana Evansa sprzed kilkunastu lat, takiego bezbronnego. 

-Rose... Kocham cię- powiedział ocierając swoje łzy

-Ja ciebie też, Tris. 

~*~

Autorka:

I tym akcentem żegnam się z wami, do następnego! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro