Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#25

UPEWNIJ SIĘ CZY PRZECZYTAŁEŚ POPRZEDNI!

Ellie's POV

Do Birmingham dojechałam praktycznie w nocy, przez to, że pociąg odjeżdżał po 22. Scott odebrał mnie ze stacji, mówiąc, że powinnam się przespać. Wysiadłam z auta, będąc już pod domem. Na chwiejnych nogach weszłam po schodkach prowadzących do drzwi, odczekałam chwilę na brata, który miał przy sobie klucze. Wchodząc do budynku rozpytywałam brata, co z rodzicami. Jednak ten zbywał mnie, iż porozmawiamy później i  mam iść spać. Nie chciałam się z nim kłócić, dlatego spełniłam jego naleganie. 

Nie mogąc zasnąć leżałam bezczynnie na łóżku wgapiając się w sufit. W tej sytuacji nawet on wydawał się ciekawy. Oddychałam płytko, czując, jak do oczu napływają mi łzy. Starałam się tłumić łzy, wiedząc, że Scott jeszcze nie śpi i mógłby mnie usłyszeć. Zakryłam twarz poduszką, wzdychając ciężko pozwalając łzom uciec z oczu. Czułam się strasznie, nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że rodzice....

-Ellie? Śpisz?- do moich uszu dobiegł głos Scotta

-A wyglądam jakbym spała?- zapłakałam

-Chcesz porozmawiać?- spytał siadając na rogu łóżka

-Chyba nie, ale fajnie by było jakbyś mnie przytulił- odparłam pociągając nosem

Ten spełnił moją prośbę, oplatając moje ciało ramionami. Tego mi brakowało. Bardzo brakowało. 

Nawet nie wiem kiedy wylądowałam w krainie Morfeusza.

~*~

Obudziłam się około 12, nie chciało mi się wystawiać nosa za kołdrę. Tu było mi ciepło i właśnie tutaj czułam się najlepiej. Na dole usłyszałam kroki Scotta, który zapewne krzątał się po kuchni. Strasznie głupio się czułam zostawiając w Londynie Rosie. Jednak dziewczyna mówiła, że w końcu to moi rodzice i powinnam do nich jechać. 

-Ellie, wstawaj! I ubierz się, bo jedziemy do szpitala!- krzyknął Scott

-Okej!- fuknęłam, wstając z cieplutkiego łóżka

Pogoda za oknem nie przemawiała do mnie, nie dość, że było pochmurno, to jeszcze mogło w każdej chwili zacząć padać. I tego najbardziej nienawidziłam...

Ubrałam się w czarne spodnie z dziurami na kolanach, czarny T-shirt oraz za dużą koszulę w kratę mojego brata, na stopy założyłam czarne krótkie skarpetki oraz Adidas ZX-Flux. Włosy rozczesałam i jakoś ułożyłam, co było dla mnie wielkim wyczynem. Makijażu nie robiłam, ponieważ prędzej czy później by spłynął. 

~*~

Bradley Will Simpson: Hej Ellie! Jak tam już w domu?

Ellie Adams: No można tak powiedzieć:/

Bradley Will Simpson: Tzn?

Ellie Adams: Ymm... Szpital.

Ellie Adams: Mi nic nie jest, ale moi rodzice... Eh.. 

Ellie Adams: Nie chcę o tym mówić, Bradley.

Bradley Will Simpson: Okay, nie nalegam xx

~*~

Connor Ball: Hej ludziska! xx

Tristan Evans: Coś ty dzisiaj taki szczęśliwy, hm?

Connor Ball: Mama zrobiła moje ulubione babeczki. *^*

Rosalie Carver: Daj! *o*

Rosalie Carver: Serio daj! Jestem mega głodna! 

James McVey: To zjedz coś! 

Rosalie Carver: Kiedy w pociągu nic nie ma! A jakieś dziecko wpieprza chrupki i nie chce się podzielić ;/

Tristan Evans: Nie jedź do domu, przyjedź do mnie! Mam pełną lodówkę jedzenia i pełne szafki słodyczy *mina pedofila*

Rosalie Carver: Zapomnij, pociąg ruszył :*

Bradley Will Simpson: Ktoś wie co się dzieje z rodzicami Ellie? 

Rosalie Carver: Mieli wypadek samochodowy, wczoraj pojechała do domu... Nie chciałam jej puścić ale później stwierdziłam, że to są jednak jej rodzice i powinna jechać..

Bradley Will Simpson: Oh... 

Connor Ball: Biedna.... Jedźmy do niej! 

James McVey: Con, wróciłeś dopiero do domu! 

Connor Ball: No i co? Kiedy ktoś jest w potrzebie trzeba mu pomóc. A Ellie potrzebuje nas tam! 

Tristan Evans: Będę po ciebie za 2 godziny, Ball. 

Tristan Evans: Aha, Rosie, zapomniałbym kiedy Ellie ma urodziny? 

Rosalie Carver: O matko! To dzisiaj, zapomniałam jej kupić prezent :(

James McVey: To my będziemy jej prezentem! Szykować się panowie! I Rosie:)

Rosalie Carver: Dzięki James:)

Bradley Will Simpson is offline.

James McVey is offline.

Rosalie Carver is offline.

Tristan Evans is offline.

Connor Ball is offline. 

Ellie Adams is online. 

Ellie Adams: Idioci -.- 

Ellie Adams is offline. 

~*~

Rose: Ellie, który szpital?

Ellie: Ten co zawsze:)

Rose: Okej! 

Ellie: Ale nie przyjeżdżajcie..

Ellie: Wyglądam jak potwór!

Rose: Za późno!

Rose is offline. 

~*~

Rose's POV

Dojechaliśmy do szpitala, gdzie przed drzwiami stal Scott dopalając papierosa. Przywitałam się z nim lekkim uściskiem. Dopytałam, w jakiej sali leżą jego rodzice, po czym całą piątką się tam udaliśmy. Przed salą siedziała Ellie, trzymając w rękach kubek z kawą. Podeszłam do niej mocno ją przytulając. O mało nie zaczęła płakać, ale jak zobaczyła z kim przyjechałam na jej twarzy pokazał się wielki uśmiech. Chłopcy przywitali się z nią wielkim grupowym uściskiem. 

-A i nie myśl, że zapomniałam- zaśmiałam się, wręczając jej pudełko owinięte ozdobnym papierem

-Wiesz, że nie musiałaś prawda?- spojrzała na mnie biorąc do rąk prezent

-To jest też od nas, mamy nadzieję, że się spodoba. W końcu ty też dałaś mi prezent kilka dni temu- powiedział Bradley mocno ją przytulając oraz składając jej życzenia

-Poprawiliście jej humor, od rana go nie miała- podszedł do nas Scott- Zmykajcie do domu dzieciaki, ja tu zostanę. A i Ellie, w pokoju masz prezent ode mnie i rodziców.

Jak nam nakazał tak też zrobiliśmy. Całą grupką wsiedliśmy do samochodu Tristana, który okazał się być mini vanem. Dzisiejsza solenizantka usiadła z przodu jako GPS, kierując Evansa do jej domu. Zanim dojechaliśmy na LowerStreet 56 minęło sporo czasu. Po pierwsze korki, po drugie Tristan skręcił nie tam gdzie trzeba było, a po trzecie wstąpiliśmy do Starbucksa, po czwarte i ostatnie The Vapms robili sobie zdjęcia z fankami, które spotkały naszą grupkę w kawiarence. 

~*~

-No rozpakuj wreszcie!-ponagliłam przyjaciółkę

-Oh, no dobra- uśmiechnęła się niemrawo biorąc do ręki prezent

-Uważaj bo wybuchnie!- krzyknął Tristan o mało nie wylewając soku na Connora

Zaśmialiśmy się,a Ellie w tym czasie otworzyła pakunek. W prezencie podarowaliśmy jej ogromną ramkę z naszymi podobiznami. Zawarte w niej zostały zdjęcia z wesołego miasteczka, z koncertu, z wyjścia do parku. Po prostu ze wszystkich spotkań. Każdy też dorzucił coś od siebie, ja dałam jej srebrną bransoletkę ze znakiem nieskończoności, Tristan naszyjnik z literką E, James perfum od D&G; Connor całe pudło słodyczy oraz kolczyki w kształcie nutek, a Bradley podarował jej koszulkę Arctic Monkeys oraz jego bransoletkę, która była dla niego mega ważna.

Resztę dnia spędziliśmy w miłym towarzystwie, wieczorem wychodząc na imprezę, by Ellie oderwała swoje myśli od rodziców. Poszliśmy do klubu "Last Moment"; gdzie przeważnie byłyśmy stałymi klientkami. 

~*~

James i Connor zapoznali jakieś dziewczyny, z którymi zaczęli tańczyć i stawiać im drinki. Siedziałam wraz z Tristanem na kanapie w rogu, popijając kolorowego drinka. Ellie i Bradley tańczyli do wolnej piosenki, którą DJ puścił na zamówienie loczka. 

-Zatańczymy?-spytał perkusista wystawiając do mnie dłoń

Szybko ją chwyciłam, blondyn zaprowadził nas na parkiet. Jedną ręką objął mnie w talii, natomiast drugą ujął moją dłoń. Tańczyliśmy w rytmach "Long Way Down".Oparłam głowę o jego ramię, wdychając jego perfumy, które przyjemnie drażniły mój nos. 

~*~

Autorka:

Kolejny jutro! 

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro