Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#22

Bradley Will Simpson: Więcej z wami nie piję, a zwłaszcza z tobą Ellie!

James McVey: Ej właśnie, bo z nimi wracaliśmy... Poszły w nocy do domu?

Ellie Adams: Cicho tam! Muszę pozbierać moje kości z kanapy! 

Rosalie Carver: Dlaczego spałaś na kanapie?

Connor Ball: Właśnie?

Tristan Evans: No?

Ellie Adams: Bo pilnowałam Rosalie, żeby nie zarzygała domu... Ale nic więcej nie pamiętam...

Rosalie Carver: To dlatego obudziłam się w łazience :/ 

Connor Ball: Idziemy dzisiaj znów na miasto? xx

Ellie Adams: Jak się zdążymy w miarę ogarnąć, to okej... Czemu nie?

Bradley Will Simpson: To będziemy po was po południu :D

~*~

Rosalie's POV 

Z wczorajszej nocy nic nie pamiętam, a dlaczego w salonie stoją dwa kieliszki i otwarta wódka to dosłownie nie mam zielonego pojęcia. Napiłam się wody, czując w gardle pustynię. Siedziałyśmy z Ellie na kanapie, co rusz biorąc łyk jakiegokolwiek napoju bezalkoholowego. Jako pierwsza poszłam się ogarnąć, nakazując Ellie żeby schowała naczynia do zmywarki. Zaszłam na górę do pokoju. Z szafy wyciągnęłam jasne jeansy z przetarciami na kolanach, do tego czarną bluzkę z Adidasa. Zgarnęłam po drodze czystą bieliznę. Udałam się do łazienki, tam wzięłam prysznic, dokładnie wysuszyłam ciało ręcznikiem i ubrałam się. Mokre włosy rozczesałam, po czym potraktowałam suszarką. Makijażu nie robiłam, bo by nie pomógł. Wiem co mówię. Wyszłam z pomieszczenia, udostępniając je Elizabeth. 

Tristan: Obyło się bez tabletek? XD

Ja: A wiesz, że tak? #Tristansmutasboniepił

Tristan: Wcale nie smutas..

Ja: To może ku...

Tristan: ROSALIE!

Ja: Przepraszam XDXD

~*~

Tak jak Bradley zapowiedział, byli równo o 15:00. Wychodząc z domu upewniłam się czy wszystko mam. Zamknęłam drzwi na klucz, pęk kluczy schowałam do torebki. Poprawiłam swoje Ray Bany na nosie, po chwili ruszyliśmy londyńskimi ulicami w poszukiwaniu Starbucksa. Nie obyło się bez wygłupów i śmiechów, a także skarcenia naszej grupki przez dwie starsze panie, które podążały do kościoła na mszę. Albo do jakiejś Grażynki na popołudniową herbatkę i ploteczki. 

-No ja wam mówię: Jak wy się zachowujecie? Nie jesteście na wsi! Tak nie można!- zaśmiał się Bradley próbując naśladować głos jednej z pań 

-Nie bądź taki, no!-skarcił go Tristan- W ogóle, one wcale tak nie mówiły! To był bardziej odgłos srającego kota w puszczy- tym razem cała nasza paczka wybuchnęła śmiechem

-A co słyszałeś?- spytałam wycierając łzy z policzków

-Chyba tak, skoro wie jaki odgłos wydaje kot na puszczy, który w dodatku załatwia swoją potrzebę- wyjaśniła Ellie, o mało co nie lądując na ziemi przez atak śmiechu.

Na szczęście złapał ją Simpson. Zaśmiali się patrząc sobie w oczy. Szliśmy dalej, znów się wygłupiając i zwracając uwagę innych osób na nas. Przez jakiś czas Tristan niósł mnie na baranach, bo przez moje krótkie nóżki i kaca nie nadążałam. Ellie prawie spała na plecach Jamesa, który zaoferował jej "przejażdżkę". 

-Ellie, nie zasypiaj- zaśmiałam się, jednak ona mruknęła coś niezrozumiale oddając swoje lenonki Connorowi. 

Pokiwałam głową, szliśmy przez Hyde Park. I nadal nie znaleźliśmy mojej ulubionej kawiarni, a tak chciałam się napić kawy. Mojej kawy z bitą śmietaną i orzechami. Po dłuższym chodzeniu usiedliśmy na ławce. Znaczy chłopacy usiedli, James podał, już śpiącą, Ellie Bradleyowi, na co ten się uśmiechnął. Ja zasiadłam na kolanach Tristana opierając głowę o jego ramię. Oczy mi się zamykały, ale przez żar lejący się z nieba nie mogłam iść spać. 

-Obudźmy ją- powiedział Connor, chcąc zwalić Ellie z kolan Brada

-Nie! Niech śpi, tak słodko wygląda- stwierdził Simpson, zakładając kosmyk włosów Ellie za jej ucho

-Nie, Con ma rację. Później nie zaśnie w nocy i będzie siedziała do rana. I będzie spijała kawki, już kilka razy tak było. Zanim skończyłyśmy szkołę.- mruknęłam odsuwając się od Evansa

-Ellie... Ellie wstawaj!- powiedział James, budząc jeszcze śpiącą przyjaciółkę

-Jeszcze pięć minut, daj mi chwilkę- machnęła ręką

-Zrzuć ją z kolan, jej problem- jak powiedziałam, tak też Bradley uczynił.

Brunetka zabijała nas wzrokiem, po czym głośno się zaśmiała. Całą resztę dnia, bez kawy i ze świetnymi humorami, spędziliśmy w parku. Delektowaliśmy się słońcem i jak na razie utrzymującą się temperaturą. 

~*~

Ellie Adams: Bradley..

Ellie Adams: Chciałabym cię przeprosić, za to, że spałam na twoich kolanach...

Bradley Will Simpson: Ale nie masz za co przepraszać, w dodatku słodko wyglądałaś 

Bradley Will Simpson wysłał zdjęcie.

Ellie Adams: Ale musiałeś mnie trzymać, a ważę dużo :/

Bradley Will Simpson: Wcale nie! Jesteś lekka jak piórko! 

Ellie Adams: To miłe z twojej strony, serio. 

Ellie Adams: Jeszcze nikt mi tego nie powiedział, nigdy. Jesteś pierwszy, Brad :*

Bradley Will Simpson: Cieszę się, że udało mi się poprawić ci humor <3

Ellie Adams: :D

Bradley Will Simpson: Rose wspominała coś o jakimś weselu.. Opowiesz?

Bradley Will Simpson: Oczywiście jeśli chcesz ;P

Ellie Adams: Ogólnie nie ma co tu opowiadać, muszę znaleźć kogoś z kim mogłabym iść... Nie chcę cię zanudzać opowieściami z mojego życia także, darujmy sobie :)

Bradley Will Simpson: WOW... 

Bradley Will Simpson: Mogę z tobą iść jeśli chcesz:)

*nie wysłano*


~*~

Autorka: 

Ostatni na dzisiaj!

Do jutra!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro