50♡
Rano obudziłam się z strasznym bólem głowy.
Ughhh..pieprzony alkohol.
Już nigdy się nie upije!
Chciałam rozejrzeć się po pokoju, ale kiedy ją podniosłam poczułam pulsowanie i od razu zrezygnowałam. Jęknęłam przeciągle.
Ktoś koło mnie się poruszył. Tym ktosiem był mój prywatny bóg seksu, który właśnie oplótł ręką moją talie i zamruczał w moją szyję całując ją kawałek po kawału.
-Ej napaleńcu, uspokój się-powiedziałam z uśmiechem.
-Już nie jesteś taka chętna jak dzisiaj w nocy?-zapytał ze śmiechem.
Co?
Co ja robiłam dzisiejszej nocy?
-Co masz na myśli?-zapytałam spanikowana.
-Nie nic, nic-pokręcił głową rozbawiony.
-No powiedz mi!-dźwignęłam się za szybko przez co syknęłam z bólu.
Usiadłam na niego okrakiem i dźgnęłam go w tors.
-Masz mi powiedzieć!
-Okej, okej-uniósł ręce w geście podania i podniósł się lekko na łokciach zbliżając się do mojej twarzy- dzisiaj w tej seksownej bieliźnie-przeskanował moje ciało wzrokiem- prowokowałaś mnie.
Moje policzki zaczęły płonąć.
O nie..
Usiadł i patrzył mi w oczy.
-I...
-Jest jeszcze jakieś i???-zapiszczałam zawstydzona.
-Prosiłaś mnie..- nasze twarze dzieliły milimetry- żebym się z tobą kochał.- cmoknął mnie szybko w usta i odsunął.
Lily ty idiotko!
Kolejny powód, że nie tknę już tego szatańskiego trunku.
-Ale my nie...-jąkałam się.
-Za kogo ty mnie masz?-chłopak wydawał się być urażony- owszem wyglądałaś bardzo podniecająco, tak jak w tej chwili- zeszłam z niego szybko i przykryłam się kołdrą a Luke sie zaśmiał.
-Zboczeniec!
-..ale byłaś kompletnie pijana i nie mógłbym ci tego zrobić.-patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
Tamten Luke nie patrzyłby czy dziewczyna jest pijana czy nie.
-Chcę abyś zapamiętała swój pierwszy raz do końca życia.
O jejku...czy to mi się śni?
Czuły i kochający Luke.
*
Kiedy już mniej więcej się ogarnęłam poszłam sprawdzić jak się ma dom po imprezie. Na dole zastałam Nial'a.
-Hej syneczku!-zawołałam.
-Zamknij się kobieto!-chłopak złapał się za głowę.
Zaśmiałam się pod nosem.
Kac morderca nie ma serca.
Spojrzałam na cały syf, który był wszędzie i lekko się skrzywiłam.
Sprzątanie tego to ostatnia rzecz o jakiej marze w tej chwili.
-Myślisz o tym samym co ja?- zapytał mój przyjaciel.
-Zwijamy się stąd zanim zmuszą nas do sprzątania?-zapytałam.
-Brawo!-kiwnęłam potwierdzająco głową na jego propozycje.
Jak najciszej ubraliśmy kurtki i buty i czym prędzej wyszliśmy z domu i zaczęliśmy biec śmiejąc się.
Będę się grubo tłumaczyła.
-Oj Mike i Luke będą niezadowoleni kiedy nas nie zastaną w kuchni-powiedziałam.
-Wynagrodzę mu to później-powiedział znacząco.-teraz marzę tylko o kawie i twojej wygodnej kanapie Collins.
-Czemu mojej?-powiedziałam oburzona
-Bo tak mówię!- pokiwałam z niedowierzaniem głową.
Kiedy dotarliśmy do domu dostałam sms'y od Lukey'a i jeszcze od nieznanego numeru.
Co ona/on ode mnie chce?
Nieznany numer: Myslałaś że się mnie pozbylaś? Zapomnij, zniszcze cię jeśli nie dasz spokoju Hemmings'owi.
Ja:Mam w dupie co zrobisz i zapomnij ze zrezygnuje z Luke'a!
Lukey: Masz przesrane LENIU ŚMIERDZĄCY!!!
Ja:Kocham cię! :*
Resztę dnia przeleżeliśmy na kanapie obżerając się niezdrowym jedzeniem.
***
Hejka :*
Podobał się?
Opinie w komentarzach ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro