Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*81*

[09:56]
Agnes: Jak źle jest?

[09:56]
Zoey: W skali od 1 do 10?

[09:56]
Agnes: Boję się usłyszeć odpowiedź...

[09:57]
Zoey: Mój smutek to 20, a kiepski stan  zdrowia Jensena to również 20. Chyba wiesz o co mi chodzi?

[09:57]
Zoey: Na szczęście Jaredowi nic nie jest.

Cały Internet i telewizja cierpiały z powodu braku jakichkolwiek informacji o stanie zdrowia Jensena i póki co na tamtą chwilę cieszyłam się z tego. Wchodząc do szpitala, minęłam kilku paparazzich, którzy nie wiedzieli, że jestem osobą, która wie o Jensenie zbyt dużo. Szłam wzdłuż korytarza, a stając tuż przed salą ujrzałam Jareda rozmawiającego z kimś.

- Witam - zaczepiłam, żeby zwrócono na mnie uwagę.

- Dzień Dobry, jestem Robert Singer, reżyser Supernatural.

- Chciał się dowiedzieć jak jest że stanem zdrowia Jensena - wtrącił Jared. - Reporterzy i fani chcą wiedzieć jak z nim jest.

- Na chwilę obecną nie informowałabym mediów o jego stanie zdrowia. Zrzucą się na ten szpital, a nie tego teraz potrzeba.

- Rozumiem.

- Niech Pan nie angażuje się teraz w media. Naprawdę wiem co mówię - spojrzał na mnie pytająco.

- Jest psychologiem. Wie co nieco o działaniu ludzkich umysłów - wyręczył mnie Jared.

- W jednym wielkim skrócie. A jako bliska osoba chciałabym uszanować prywatność Jensena - potaknęli jednocześnie w geście zrozumienia.

- W sumie to i lepiej, że nie muszę nic mówić. Reporterzy potrafią wchodzić w dupsko.

Mężczyzna odszedł a ja wraz z Jaredem weszliśmy do sali. Na stoliku obok łóżka postawiłam prawie identycznego misia jakiego podarował mi Jensen. Czarny pluszaczek był jedyną wesołą rzeczą w tym pomieszczeniu.

- Jensen, dzięki, że mnie uratowałeś. Będę ci wdzięczny do końca życia - uśmiechnął się słabo. - Stary, obudź się. Masz po co żyć i dla kogo.

- Jared ma rację. Przepraszam Cię jeszcze raz za to, że bałam się głębszej relacji z tobą. Mimo że, teraz też się boję, chcę spróbować - chwyciłam delikatnie palce Jensena. - Proszę.

Mężczyzna zaczął się krztusić rurką w gardle. Jared czym prędzej przywołał lekarza i pielęgniarki, i spanikowany zaczął chodzić po sali.

- Czemu się cieszysz? - zapytał.

- To, że się krztusi, oznacza o tym, że może samodzielnie oddychać - wypowiedziałam szczęśliwa. - On walczy... - wyszeptałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro