*64*
Nadszedł dzień urodzin Agnes. Jej imprezy są przeciwieństwem moich. Imprezę zrobiła u siebie w mieszkaniu, z gromadką znajomych. Gdy przyszła pora na rozdanie prezentu, rudowłosa mało co nie udusiła mnie przyjaznym uściskiem. Pomysłem na kolejną urodzinową zabawę była gra w butelkę. Tuż przed grą, sprawdziłam telefon czy nie mam wiadomości. Na ekranie widniały dwa powiadomienia.
[19:03]
Jensen: Nie zapomnij złożyć Agnes życzeń ode mnie i Jareda!
[19:03]
Jensen: Siedzi obok i kazał wpisać siebie.
[19:08]
Zoey: Cieszy się jak dziecko 😅. A teraz zmusiła mnie do grania w butelkę ;_;.
[19:08]
Jensen: Tylko pamiętajcie, aby wcześniej wypić zawartość!
[19:08]
Zoey: Zapamiętam na przyszłość.
Po dłuższej chwili Agnes zakręciła tak butelką, że jej początek był skierowany czubkiem w moją stronę.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytała.
- Jestem leniem, wymyślaj pytanie - po kieliszku wina z rozsądnej Agnes zmieniała tryb w iście zabawową.
- Czy ktoś ci się podoba? - serce mi zamarło. Jeśli odpowiedziałabym nietwierdząco to zapewne zorientowałaby się.
- Tak - odpowiedziałam bez zbędnych ceregieli, próbując udawać niewzruszoną i pociągnęłam łyk piwa.
- Wiedziałam - odpowiedziała Kate, kuzynka Agnes a moja koleżanka z pracy. - Ciekawe czy jest przystojny...
- Uwierz mi, że jest! I to bardzo - powiedziała podekscytowana Agnes, którą dźgnęłam łokciem, aby nie wyjawiła towarzystwu, kim jest owy tajemniczy mężczyzna. - Przepraszam, usta na kłódkę - podniosła ręce w geście kapitulacji.
- To ten, z którym ciągle piszesz na przerwach? - zapytała Kate, drapiąc się po podbródku.
- To nie twoja kolej na zadawanie pytań! - odpowiedziałam prześmiewczo.
- Pytam z czystej ciekawości, poza grą - zaczęła naciskać.
- Tak, to on.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro