*63*
Wracałem z lotniska razem z Jaredem. Z każdą okazją próbował nawiązać jakąkolwiek rozmowę, lecz na każdą odpowiadałem związłą, krótką odpowiedzią. W końcu Jared zatrzymał samochód na poboczu, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Coś się wydarzyło między Tobą a Zoey, hmm?
- Co? Nie! Skądże - wpatrywał się we mnie, próbując wyciągnąć jakkolwiek informację. - Ja... chyba poczułem to uczucie - odpowiedziałem niezręcznie.
- W sensie mi...
- Nie. Mów. Tego. Słowa! - Jared uśmiechnął się chytrze pod nosem. - No co?!
- Nic... po prostu bawi mnie twoja reakcja - odpalił silnik i ruszył na nowo.
- Staram się je ignorować, aby normalnie funkcjonować i nie zepsuć relacji z nią.
- Hm - mruknął pod nosem.
- Co znowu?
- Zawsze jak zaczynasz o niej rozmawiać to jesteś pełen emocji. Może i jestem kiepskim doradcą, ale tym razem się nie mylę. Pilnuj jej jak oka w głowie - uśmiechnąłem się słabo w jego stronę i oparłem głowę o okno.
Chwyciłem za telefon i nie wiedziałem czy napisać do Zoey czy odpuścić. W trakcie wpatrywania się w ekran dostałem SMSa od brunetki.
[21:18]
Zoey: Jesteś już w Austin? Słyszałam, że były turbulencje i martwiłam się.
[21:18]
Jensen: Właśnie Jared odwozi mnie do domu. Z powodu tych turbulecji przylot trochę się opóźnił, ale żyje!
[21:19]
Zoey: Cieszę się 😄. Naprawdę cieszę się, że nic Ci nie jest.
[21:19]
Jensen: 😇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro