Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*62*

Minęła godzina dziewiąta i dopiero wtedy udało mi się stoczyć z łóżka. Spałem zaledwie 4 godziny. Zmęczonym krokiem wkroczyłem do kuchni, gdzie siedziała skulona Zoey. Przed oczami minęła mi całą wczorajsza noc, lecz teraz czułem się emocjonalnie lepiej.

- Hej, pijaku - zacząłem.

- Shh, nie tak głośno - za jej łokciem widniał kubek z aspiryną. - Niby nie mam dziury w pamięci, a głowa boli mnie jakbym miała.

Po pomieszczeniu rozbrzmiał się dźwięk komórki Zoey. Telefon odrzuciła na drugi koniec stołu.

- Nie odpiszesz?

- Odpiszę... za parę... paręnaście minut - ponownie zakryła oczy dłońmi.

[09:25]
Agnes: I jak? Kac jest? 😁

[09:48]
Zoey: Kac jak to on, przeszkadza w życiu, ale znowu muszę brać te leki, przez które będę zachowywać się jak pięcioletnie dziecko 😐.

[09:50]
Agnes: Jeszcze tylko przyszły tydzień i kończysz z lekami 😃

[09:50]
Zoey: Nawet nie wiesz jak się cieszę. A teraz wybacz, idę położyć się w ciemnej sypialni, gdzie nie ma głośnych dźwięków.

Położyłam się powoli i ostrożnie w łóżku, przytulając się do wielkiego misiaka, którego dostałam kilka dni temu od Agnes i Jensena.
Czy to ciągle przyglądanie się jego piegom było wywołane przez leki? A może tylko to nasiliło? Na tamtą chwilę nic nie wydawało się być normalne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro