*38*
Dzień wcześniej, kolega z pracy zaprosił mnie na randkę. Inaczej... nie miałam co robić wolnym wieczorem, więc się zgodziłam. Bo zapewne gdybym tego nie zrobiła, on byłby marudny i nie dawał pracownikom spokojnie funkcjonować.
~*~
Czy to można było nazwać randką? Spóźnił się 15 minut - okej, można zrozumieć. Gdy weszliśmy do restauracji, zadałam pytanie Mattowi i przez blisko godzinę mówił o sobie. Jak zaczynał mówić o pewnej sytuacji, przytaczał fakty z innej historii i tak dalej, a gdy chciałam wtrącić swoje trzy słowa, przerywał mi. Zapewne szukał osoby, do której mógł pogadać. Poprosiłam o rachunek i zapłaciłam za swoją część. Niby był przystojnym mężczyzną, lecz był również zapatrzonym w siebie narcyzem.
Wróciłam do domu, buty rzuciłam w kąt, torebkę na krzesło, a sama położyłam się na łóżku, twarzą w poduszki.
Telefon zaczął dzwonić. Zignorowałam go, lecz dzwonek trwał zbyt długo na marketera, więc niechętnie wstałam i podążyłam w stronę torebki. Na ekranie wyświetliło się "J.A". Odebrałam.
- Słucham? - zaczęłam.
- Nie mogę zasnąć, więc chciałem pogadać.
- Jeśli chcesz mówić tylko i wyłącznie o sobie, to ja odpadam.
- Czemu?
- Kolega z pracy zaprosił mnie na randkę i gadał, gadał i gadał ciągle o sobie i jaki to on jest niesamowity.
-Czyli to była twoja najgorsza... - zapauzował.
- Randka? Tak. Zapewne nie prędko wybiorę się na kolejną.
Przez następne 15 minut rozmawialiśmy o rzeczach z różnych dziedzin. Wymieniliśmy się zdaniami, swobodnie komentowaliśmy. Nadeszła późna pora, więc rołączyłam się, lecz kilka sekund później dostałam SMSa od rozmówcy.
[23:07]
Jensen: Jestem genialnym rozmówcą 😎
[23:07]
Zoey: Już sobie nie schlebiaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro