Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

79

- Mamo, wystarczy już tego świństwa - powiedziałam, krzywiąc się przez nadmiar lakieru do włosów.

Był dzień balu. Nie ukrywałam, że odkąd wróciłam do domu, wyczekiwałam go jak zbawienia. No i mogłam iść na niego z czystym sumieniem : zero problemów, zero konfliktów... Wszystko nareszcie było na swoim miejscu. Było normalnie.

Aż dziwnie normalnie.

- Wyglądasz tak... Ślicznie - odparła mama, przyglądając mi się z uśmiechem. - Kiedy ty mi tak...
- Nie zaczynaj, mamo - przerwałam jej ze śmiechem. - To tylko bal.
- Nie ważne - machnęła ręką. - Masz już osiemnaście lat i jesteś zaręczona... To wszystko dzieje się tak szybko.
- To prawda - zgodziłam się i spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy przypominałam sobie moment oświadczyn.
- Harry jest idealny dla Ciebie... Tata też to wie, ale z pewnością tego nie powie na głos - wywróciła oczami. - Podziwiam Harrego, że tak o Ciebie walczył.
- Ja też - pokiwałam głową, poprawiając jasnoróżowy materiał swojej kreacji. Była pełna błyskotek, lecz prosta i delikatna. Nie wyglądałam tandetnie.

Nie to co połowa zdzir z mojej szkoły.

- Mam nadzieję, że teraz będzie okay - stwierdziłam. - Już mam dosyć bezsensownych kłótni o nic, o kogoś... Chcę być w normalnym związku.
- Och kochanie, zawsze napotkasz problemy - odparła mama. - Teraz to jeszcze nic, zobaczysz gdy dojdzie do tego praca i dzieci...
- Wowo, powoli kobieto - przerwałam jej. - My nawet...
- Wiem wiem, już się zamykam - zbyła temat śmiechem.
- Harry już jest! - usłyszałam krzyk taty z dołu.
- Idę ratować Harrego, bo pewnie biedny już ma dość konfrontacji z Ivanem - mama uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze po raz ostatni i posłałam sobie pokrzepiający uśmiech.
- Do boju, McLoud - szepnęłam i biorąc swój telefon, powoli zeszłam na dół. Już będąc w połowie drogi słyszałam rozmowę Harrego z moimi rodzicami i ich śmiechy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że oni... Zachowują się normalnie. Kilka tygodni wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że Harry będzie od tak "dowcipkował" z moim ojcem i będą na "ty".

Dobrze, że ojciec jednak nie zabił Harrego. Miło z jego strony.

- Wiesz, gdy ja byłem w Twoim wieku...
- Dość tato, dość - weszłam mu w zdanie, jednocześnie wyłaniając się. Usłyszałam jak Harry i tata wciągają gwałtownie powietrze. Popatrzyłam na Harrego, który spoglądał na mnie intensywnie. Wyglądał obłędnie. Miał na sobie dopasowany, czarny garnitur, który podkreślał jego muskulaturę ciała i cholera, zgrabne nogi, które zawsze były moim powodem do zazdrości. W spodnie miał wsuniętą białą koszulę, która była rozpięta przy jego torsie, odsłaniając tatuaże. Był jak bóg. Mój bóg.
- Wyglądasz pięknie, Leila - Harry podszedł do mnie i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Zarumieniłam się lekko, bo nigdy nie okazywaliśmy sobie uczuć przed rodzicami. - Chętnie zobaczę pózniej, co masz pod tą sukienką - szepnął mi na ucho.
- Najpierw trzeba zasłużyć - odparłam i oderwałam się od Harrego. - Będziemy się zbierać, miałam być trochę wcześniej aby wszystko skontrolować.
- A nie miała tego zrobić Bailey? - spytał Harry.
- Nie wierzę w nią w takich sprawach - westchnęłam.
- Bawcie się dobrze - powiedziała mama, otwierając nam drzwi. Zerknęłam na nią. - Macie się zabezpieczyć - mruknęła.
- Mamo! - odparłam zażenowana i po małym uśmiechu Harrego, który błądził mu po twarzy wiedziałam, że to usłyszał.
- Tylko mówię - puściła mu oczko.

Dziarska mama to chujowa mama.

***

- Klasycznie jesteśmy na ostatnią chwilę - odparłam, patrząc na gmach szkoły, pod którym był tłum ludzi.
- Wejdziemy z pompą - stwierdził Harry, wysiadając z samochodu i obszedł go, by otworzyć mi drzwi.
- Wow, to już drugi raz, co się stało? - zdziwiłam się, opuszczając pojazd.
- Ludzie się zmieniają - wzruszył ramionami, zamknął auto i wziął mnie za rękę, po czym ruszyliśmy ku szkole. - Nienawidzę bali.
- To czemu tu jesteśmy?
- A mieliśmy inny wybór? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Zapewne byśmy jakiś znaleźli - uśmiechnęłam się lekko i flirciarsko.
- Kusisz - rzekł niskim głosem.
- Nie podoba Ci się?
- Kurwa, kocham Cię taką - odparł.
- Harry! - usłyszałam głośny, damski krzyk. Moje serce stanęło, gdy go rozpoznałam.

Tylko nie ona, tylko nie ta głupia szmaciura.

Odwróciłam się z Harrym i ujrzeliśmy Tiffany, szybko idącą w naszą stronę. Miała na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę i czarne szpilki na platformie, na których ledwo stała.

Istna kurwa z burdelu.

- Co ty tu robisz Tiffany? - zapytał ją Harry, przyciągając mnie bliżej do siebie. Tiffany zmrużyła na ten gest oczy.
- Kto Cię tu wpuścił zacznijmy od tego? - prychnęłam.
- Nikt nie pytał Cię o zdanie - parsknęła w moją stronę i ponownie spojrzała na Harrego. - Harry, wiem, że dużo błędów popełniłam...
- W cholerę dużo - potwierdził Harry.
- Chciałabym to naprawić... Przecież dobrze nam było razem przez ten ostatni rok - powiedziała, w we mnie się aż zagotowało.
- Nie Tiffany, nie było - pokręcił głową. - Pieprzyłem Cię, bo chciałem zapomnieć o Leili. Jednak tak się nie stało i powinniśmy o sobie zapomnieć.
- Jak mam o Tobie zapomnieć, jak przez cały rok dawałeś mi złudne nadzieje?
- Ja? W jaki sposób? - westchnął.
- No, um... No przecież...
- No właśnie - odparł. - Nigdy mi na Tobie nie zależało Tiffany i nie będzie. Jestem z Leilą i zamierzamy spędzić resztę życia razem.
- Co? - wytrzeszczyła na nas oczy. - Jak to?
- O tak - wystawiłam rękę i pokazałam jej pierścionek.
- Tanie gówno - splunęła.
- Zaraz to ja zrobię gówno z Twojej twarzy - syknęłam.
- Dosyć - przerwał nam Harry ostro. - Powinnaś już iść Tiffany.
- Naprawdę rzucasz mnie dla niej?
- Zrobiłem to już dawno i musisz się z tym pogodzić - powiedział.
- Jeszcze kurwa do mnie wrócisz, gdy ta suka zrobi coś, co Ci się nie spodoba - warknęła, patrząc na mnie wściekle. - A wtedy ja będę Ci się śmiała w twarz.
- Nadal tu stoisz? Mam dosyć Twojego pierdolenia - splunęłam.
- Popamiętacie mnie - i odwróciła się napięcie i odeszła od nas.
- Musiałaś być taka groźna, kochanie? - Harry spojrzał na mnie rozbawiony.
- Z nią inaczej się nie da.
- Moja kobieta - odparł z dumą. - Wiesz co Ci powiem? - spojrzałam na niego. - Dobrze zrobiłem, pisząc do Ciebie te smsy.
- Bo?
- Bo gdyby nie one, nie byłoby nas tutaj - rzekł. - Nigdy nie musiałem stalkować laski, by do mnie wróciła.
- Muszę być wyjątkowa - stwierdziłam.
- Tak, to prawda - Harry uśmiechnął się i położył dłonie na moich policzkach, by następnie delikatnie mnie pocałować. - Kocham Cię maleńka.

Boże, z jego ust brzmiało to jeszcze lepiej.

- Ja też - uśmiechnęłam się lekko.
- Chodźmy na ten cholerny bal, nim się rozmyślę - powiedział Harry i znienacka jego dłoń zjechała na mój pośladek i mocno go klepnęła.
- Auć, a to za co? - jęknęłam.
- Mała zapowiedź tego, co będzie się działo po balu.

******
Do końca jeszcze jeden i epilog! 😦

Kochani dla fanów LDG : spokojnie, rozdział jest W TRAKCIE PISANIA! Przepraszam, że tak długo, ale ciagle nie było mnie w domu i miałam ważne sprawy do załatwienia.

Wasza Katie 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro