Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66


- Masz wszystko spakowane? – zapytał mnie Logan, który znosił moją ciężką torbę na dół po schodach, a ja szłam tuż za nim, targając dwie inne. Byłam już niemalże pewna tego, że powinnam spędzić poza miastem całe swoje trzy tygodnie szkolnej „kary", z dala od wszystkich i wszystkiego. Była to chyba ( jak do tej pory ) moja najrozsądniejsza decyzja, jaką podjęłam.

Musiałam choć na trochę zapomnieć o Harrym.

- Tak, sprawdzałam chyba z dwa razy – odparłam.

- Tata czeka na Ciebie już w samochodzie – powiedziała mama, która stała przy drzwiach. Wzięła ode mnie jedną torbę i razem udaliśmy się przed dom. Spakowanie moich zaczęły zajęło nam kilka minut. Gdy zamknęłam bagażnik, spojrzałam na mamę i Logana.

- Będzie mi was brakować – stwierdziłam.

- To tylko trzy tygodnie, mała, szybko minie – rzekł Logan. Przytuliłam się do niego, w oczach mając natrętne łzy. W głowie powiedziałam sobie „dość". Za dużo wylałam łez przez Harrego Styles'a. Koniec cierpienia.

Czas trochę pożyć.

- Pamiętaj, jeden telefon i jestem – szepnął mi na ucho, a ja pokiwałam głową.

- Pamiętam.

- Dobra, jedź już przyczepo, bo się stąd nie ruszysz – zaśmiałam się i oderwałam od swojego przyjaciela. – Widzimy się na balu i nie słyszę słowa odmowy – przypomniał mi.

- Zobaczymy – wywróciłam oczami i z westchnięciem wsiadłam do samochodu.

- Gotowa? – zapytał mnie tata. Nim mu odpowiedziałam, popatrzyłam na mamę i Logan'a przez okno, którzy uśmiechali się do mnie smutno. Nie chciałam ich zostawiać, lecz musiałam.

Musiałam zatroszczyć się i o siebie.

By później mieć znowu siły na bycie bezlitosną suką.

***

- Kiedy domyśliłeś się, że spotykałam się z Harrym? – spytałam tatę w trakcie jazdy. Nie odzywaliśmy się do siebie niemal przez całą drogę. Wiedziałam, że nadal był zły.

- Kilka dni temu – odparł obojętnym tonem. – Wyglądałaś... inaczej.

- Jak?

- Na rozpromienioną i szczęśliwą – tata zerknął na mnie kątem oka, lecz wciąż był skupiony na kierowaniu. – Myślałem, że ten dupek coś się zmienił...

- Tato, on się zmienił – powiedziałam. – Po prostu... Rozum odmawia mi bycia z chłopakiem, który będzie miał dziecko z inną kobietą. To jest... niemoralne i nieodpowiednie.

- Bo to prawda, ale... Co ty o tym myślisz tak naprawdę?

- To znaczy?

- Kochasz go? – zapytał.

- Tak – rzekłam niemal od razu.

- Wierzysz mu?

- Co do tej sprawy? Nie wiem.

- A gdyby Harry nie był ojcem tego dziecka?

- Tato, do czego drążysz? – westchnęłam zirytowana.

- Dałaś mu szansę do wytłumaczenia się?

- Poniekąd – odparłam z wahaniem. – Ciągle powtarzał, że to nie prawda i mam nie wierzyć Tiffany... Gdyby nie kłamał, to by się tak gęsto nie tłumaczył.

- A co może innego zrobić, niż się tłumaczyć?

- A ty go bronisz – stwierdziłam.

- Nie bronię, a próbuję zrozumieć Twój tok myślenia, kochanie – rzekł. – Boisz się mu zaufać.

- Wielokrotnie dał mi do tego powód.

- Ta dzisiejsza młodzież – parsknął tata. – Kiedyś brało się ślub po jednym dniu znajomości wiedząc, że zostanie się z tą drugą osobą do końca życia, a wy teraz bawicie się wchodzenie i łamanie sobie nawzajem serc.

- To życie.

***

- Dobrej zabawy – zakpił tata, gdy zatrzymał się przed naszym drugim domkiem. Razem z mamą często tu przyjeżdżałyśmy, gdy miałam może z dwanaście lat. Było to spokojnie miejsce, położone daleko od innych domów i centralnie nad samym jeziorem. – Gdyby coś się działo, daj mi od razu znać.

- Się wie – zaśmiałam się krótko, wychodząc z samochodu. Tata również to uczynił i pomógł mi wyjąć torby z bagażnika. Jedną z nich zarzuciłam sobie na ramię, a resztę chwyciłam w swoją prawą i lewą dłoń.

- Gdybyś chciała wrócić wcześniej...

- Nie byłabym tego taka pewna – stwierdziłam. – Chcę odpocząć, oczyścić umysł... Zapomnieć.

- Dasz radę, skarbie – tata ucałował mnie w czoło na pożegnanie, po czym wręczył mi klucze do domku, wsiadł do samochodu i odjechał. Obserwowałam samochód, dopóki nie znikł mi z oczu. Przeniosłam wzrok z powrotem na domek i uśmiechnęłam się sztucznie.

- Na własne życzenie spędzisz trzy tygodnie w samotności, jesteś zadowolona? – powiedziałam do siebie. – Ta, jasne.

Próbowałam wmówić sobie, że... tak będzie lepiej.

Jednakże póki co, moja tęsknota tylko nasilała się.

***

~ Harry's P.O.V ~

Pierwszy dzień minął, a za nim następny i następny.

Nie potrafiłem żyć bez Leilii.

Budziłem się - myślałem o niej.

Szedłem do szkoły - myślałem o niej.

Jadłem - myślałem o niej.

Wracałem - myślałem o niej.

Spałem – myślałem i śniłem o niej.

Byłem beznadziejnie zakochany w tej dziewczynie i nic nie mogłem na to poradzić. Dałbym wszystko, by zobaczyć ją chociaż raz i jej cudowny uśmiech.

Czwartego dnia przyszła do mojego domu jej mama przynosząc dla mojej jakąś paczkę. Nie wnikałem co to było.

- Wyjechała, Harry – odparła jej mama, a przez jej twarz przemknął ogromny smutek.

A ja kompletnie straciłem siłę i chęć na odzyskanie jej.

***

Najgorsze było chodzenie do tej cholernej szkoły. Plotki o rzekomej „ciąży" Tiffany w mgnieniu oka rozeszła się po szkole, robiąc ze mnie tego „złego", a z Tiffany tą „pokrzywdzoną".

Jebana dziwka.

Ja doskonale wiedziałem, że nie byłem ojcem tego dziecka. Nie śmiałem wątpić w to, że mogło ono być zmyślone, by tylko mój związek z Leilą się rozpadł. Nie wiedziałem co mam zrobić, by udowodnić swoją rację.

Bo nikt do cholery nie chciał mi uwierzyć.

- Jak tam Styles? Pieluchy już są przygotowane? – zapytał mnie Greg, atakujący w naszej drużynie futbolowej, śmiejąc się przy tym.

- Spierdalaj – warknąłem, gromiąc go wzrokiem.

- Spokojnie, stary, zluzuj trochę – odparł. – Nawet nie dasz mi trochę pożartować.

- Widzisz żebym się kurwa śmiał? – zaszydziłem.

- Gdybyś nie zaliczył wpadki, nic bym takiego nie mówił – powiedział.

Kolejny idiota, zapatrzony w kłamliwą i sukowatą twarz Tiffany.

- Skończ chłopie, nie wiesz, czy to Styles jest ojcem – rzekł Caleb. Trzymałem się z nim od początku liceum i znał mnie na wylot. Poniekąd mogłem twierdzić, że tylko on mi wierzył. – Wszyscy wiemy, że Tiffany to niezła puszczalska i ojcem może być każdy. Musimy tą szmatę jakoś przycisnąć, aby powiedziała prawdę.

- Tak, bez hajsu nie podchodź – prychnąłem, zdjąłem swoją treningową koszulkę i wyszedłem z szatni.

Miałem dosyć wszystkiego. Czułem się cholernie samotny. Miałem ochotę rozjebać wszystko w drobny mak, by tylko choć na chwilę zapomnieć. Wiedziałem, że ból i tęsknota za Leilą nie będą mniejsze, ale musiałem jakoś ruszyć na przód. Trudno było się z tym uporać samemu. Mama próbowała przy mnie być i zagadywać na różne tematy, ale to i tak nie pomagało. Wieczory były zdecydowanie najgorsze.

Bo wtedy wszystkie wspomnienia wracają. 


********************

Witam was w kolejnym rozdziale. Teraz póki co rozdziały będą oczami Harrego, więc może być ciekawie :D

Wasza Katie. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro