40
H : Nawet nie wiesz ile dałbym, aby podejść do Ciebie i pokazać wszystkim chujom, że jesteś moja.
Obejrzałam się po korytarzu. Niestety, ponownie nie znalazłam potencjalnego stalkera.
Ja : Nikt Ci nie zabrania.
Włożyłam telefon do torebki i swawolnym krokiem pokierowałam się na dziedziniec szkoły. Dużo ludzi tego dnia nie było, gdyż przez wysoką temperaturę nie dało się żyć. Zamiast na plaży, musiałam znosić lamusiarskie ryje nieznośnych idiotek z drużyny cheerlederek. Wyszłam na zewnątrz, gdzie słońce paliło niemiłosiernie. Ja jednakże uwielbiałam to uczucie.
No i to był idealny pretekst do zakładania krótkich sukienek.
Udałam się w stronę naszego szkolnego stadionu. Jako jedyna szkoła w mieście go posiadaliśmy, bo mieliśmy najlepszą drużynę footballową w stanie.
Zajebiście przystojną drużynę, do której należał też Styles.
Nie wiem dlaczego, ale sama myśl o nim spowodowała uśmiech na mojej twarzy. Co się ze mną działo do cholery? Mój mózg był jedną wielką, pojebaną suką.
- Kogo ja tu widzę? Leila McLoud? - odezwał się za mną damski głos. Odwróciłam się i ujrzałam moją byłą "Panią Trener" Bower, która od lat zajmowała się cheerlederkami z naszej budy.
Tak, ja też nią byłam i to nie był powód do dumy.
- Zastanawiasz się nad powrotem? - zapytała z ciepłym uśmiechem.
- Nie - pokręciłam głową. - Odwołali mi dwie ostatnie lekcje i muszę czekać na Bailey.
- Szkoda, brakuje nam Ciebie w zespole - powiedziała szczerze. Uwielbiałam Panią Bower. Była najmilszą kobietą na świecie i robiło mi się smutno, gdy przypominałam sobie dzień, w którym poinfomowałam ją o swoim odejściu. Cheerleding był długą moją pasją, ale po rozstaniu z Harrym straciłam ochotę na wszystko. - Zawsze możesz wrócić.
- Zobaczymy - odparłam.
- A ty pewnie przyszłaś zobaczyć trening naszych byczków?
- Tak - zaśmiałam się. - Ale kątem oka będę patrzyła czy ktoś z Pani drużyny nie robi błędów w układzie.
- Mam taką nadzieję - Pani Bower uśmiechnęła się szerzej i odeszła w stronę dziewczyn, które rozciągały się na boisku. Poprawka : większość z nich była skupiona na chłopakach, którzy biegali bez koszulek po boisku, eksponując swoje mięśnie. Szybko swoim wzrokiem wyłapałam Styles'a. Wyróżniał się od reszty wzrostem, włosami, rozbudowaną sylwetką i dużą ilością tatuaży.
Cały się wyróżniał, niestety.
Usiadłam na trybunach. Mój wzrok było oczarowany ruchami Harrego. Football to była jego pasja od dzieciństwa, przynajmniej tak mi kiedyś mówił. Na każdym meczu dawał z siebie wszystko.
Gdyby chciał z takim samym zapałen walczyć o nas.
- Hej księżniczko - znikąd przed trybuną pojawił się Harry, ze swoim typowym bananem na twarzy. Był spocony i zadyszany.
Ale nadal wyglądał seksownie.
Tfu, wypluj te słowa, McLoud!
- Idź trenuj - powiedziałam z uśmiechem.
- Wow, ty masz dobry humor, co się stało? - udał, że się zdziwił.
- Nawet mi się zdarza - wywróciłam oczami.
- Czyli dasz mi się dzisiaj gdzieś wyciągnąć, mała?
- A nie masz treningu?
- Zawsze mogę potrenować z Tobą - puścił mi oczko. - Daj mi pięć minut.
- Skąd wiesz, czy chcę z Tobą iść?
- Twoje oczy mi to mówią - rzekł i pozostawił mnie samą na trybunach. Porozmawiał chwilę ze swoim trenerem, a potem uściskiem dłoni się z nim pożegnał.
Harry rezygnował z treningu dla mnie?
Zeszłam z trybun i poczekałam na Harrego przy wyjściu ze stadionu. Szedł w moją stronę pewnie i dumnie.
I nadal bez koszulki.
On chce żebym umarła na zawał.
Głupi, seksowny idiota.
- Więc, gdzie mnie porywasz? - zapytałam, gdy do mnie podszedł.
- Tam, gdzie będziemy wyłącznie sami.
******
💗💖 robi się co raz goręcej 🔥
Wasza Katie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro