29
- Cześć mamo - szepnęłam cicho, przygryzając dolną wargę w zakłopotaniu. Czułam jak Harry się ode mnie odsuwa, uśmiechając się przepraszająco do mojej matki.
- Dzień Dobry - przywitał się z nią. - Jak Pani minął dzień?
- W porządku, dziękuję za troskę - odparła, patrząc na naszą dwójkę jak na małe dzieci, które coś przeskrobały. - Zostaniesz na obiedzie?
- Nie, muszę jechać do sklepu mamy - powiedział. - Może następnym razem - Harry spojrzał na mnie i chyba, żeby tylko mnie zawstydzić, musnął moje usta swoimi. Zgromiłam go spojrzeniem, a ten tylko głupkowato się uśmiechnął i puścił mi oczko. - Na razie mała.
- Zabiję Cię idioto - mruknęłam.
- To może jutro - jego uśmiech się powiększył. - Do widzenia, Pani...
- Mów mi Kat - przerwała mu.
Że. Kurwa. Co?
- To do widzenia Kat - Harry się szeroko uśmiechnął i po chwilowym zerknięciu na mnie, wyszedł z domu pozostawiając jedynie za sobą miętowy zapach.
- Masz szczęście, że to byłam ja, a nie ojciec - powiedziała typowym tonem złej matki.
- Nie powiesz mu nic, prawda? - spytałam niepewnie.
- Chyba powinien wiedzieć? Szczególnie po tym, jak zataiłam to, że Harry przyprowadził Cię pijaną i nieprzytomną do domu?
- Co? - udałam głupią.
- Przerabiałyśmy tysiąc razy już Twoje powroty z klubów, Leila.
- Nie mów nic tacie - poprosiłam ją. - On nie zna Harrego tak jak ty... On prędzej zabiłby go, niż wysłuchał to co ma do powiedzenia.
- Nie dziwisz mu się? Za bardzo lubię jego matkę, aby brać go za sukinsyna... Choć po tym co Ci zrobił, zasługuje na to miano.
- Mamo...
- Jesteście razem?
- Nie! Nic z tych rzeczy - powiedziałam od razu. - Po prostu... Zaskoczył mnie tym...
- Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć - westchnęła. - Nie chcę by znowu Cię skrzywdził, skarbie. Tyle przez niego płakałaś...
- Mam mętlik w głowie przez to, co wyrabia - przyznałam bez bicia. - Raz zachowuje się jak totalny dupek, potem jak słodki dupek, a jeszcze później...
- Lubisz go - stwierdziła z matczyną troską w głowie. Gdy chciałam zaoponować, zabrakło mi słów. Zamknęłam usta, patrząc na mamę. - Od początku pasowaliście do siebie. Oboje jesteście chamsy, zachowujecie się jak rozkapryszone dzieci...
- Dzięki mamo - prychnęłam.
- Ale to was łączy - dodała. - Zdziwiłam się, gdy zerwaliście.
- Dziwisz mi się? - zadrwiłam.
- Jemu też na Tobie zależy.
- Na jakiej podstawie to twierdzisz? - zmarszczyłam czoło.
- Gdyby mu nie zależało, nie przywiózłby Cię do domu, nie wypytywał o Ciebie i Twoje zdrowie...
- Rozmawiałaś z nim? - zdziwiłam się.
- Dzwonił do mnie może z dwa razy z telefonu Anne - wyjaśniła.
- Nie wiem co o tym myśleć, mamo - rzekłam.
- Poczekaj na jego krok, niech się postara, bo to w końcu mężczyzna ma się starać, a nie kobieta.
- Brzmisz jak Bailey - stwierdziłam z ponurym śmiechem.
- To przez to, że dzień w dzień u nas jest - odparła. - A propos, przychodzi dzisiaj? - pokiwałam głową. Przez chwilę nie odzywałyśmy się do siebie. - Poradzisz sobie, Leila.
- Mam nadzieję.
- A teraz idź poucz.
- Tylko czekałam, aż to powiesz.
***
- Stara, to robi się poważne... Bardzo poważne - stwierdziła Bailey, jedząc jak świnia gorący popcorn. - Kurwa, jakie gorące! - syknęła.
- Co o tym myślisz?
- Że Styles to chuj, ale zależy mu na Tobie - stwierdziła. - Miło jest patrzeć na jego męczarnie.
- Wredota - zaśmiałam się.
- Jeśli go lubisz lubisz, leć do niego - odparła.
- Co jeszcze? Może jeszcze do łóżka mu wskoczę?
- Może przestałabyś być tak sztywna - parsknęła śmiechem.
- Gdybym mu od razu się oddała, uznałby mnie za łatwy cel, a tego nie chcemy - rzekłam. - Nie mam zamiaru robić z siebie dziwki na poziomie Tiffany.
- Tiffany to by nawet już do playboya nie wzięli - machnęła ręką. - Poważnie, jeśli chcesz, jedź do niego. Nawet się nie obrażę... No dobra, może trochę.
- Nie, bo... Wiem, że Harry wtedy przestałby się jakkolwiek starać, bo on szybko się poddaje.
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami. - Jeśli ten kutas ponownie Cię skrzywdzi, będzie miał ze mną do czynienia.
- Strach się bać - zaśmiałam się ironicznie. - Nie wiem czy mam wierzyć Harremu, w tym problem.
- To nie zbliżaj się do niego zbytnio, proste.
- Gdyby to takie było - powiedziałam z westchnięciem.
- A co? Pociąga Cię w ten erotyczny sposób? - poruszała zabawnie brwiami.
- Bailey...
- Twoje wahanie biorę za tak! Mów mi natychmiast! - Bailey rzuciła miskę z popcornem na ziemię i siadła twarzą do mnie, odrywając wzrok od ekranu laptopa.
- Bailey, on mnie nie pociąga w ten sposób - jęknęłam.
- Nie wierzę Ci - uśmiechnęła się złośliwie. - Zbyt długo Cię znam. Wszystkie laski chcą, aby jego kutas je...
- Nie jestem tą dziewczyną - przerwałam jej. - Harry myśli tylko o seksie i niczym więcej.
- Jesteś tym zaskoczona? Gdybym była chłopakiem, zrobiłabym wszystko aby Cię zaciągnąć do łóżka.
- Masz o mnie fantazje, Bailey? - zaśmiałam się.
- Nie, wolę penisy - wywróciła oczami. - Po prostu niech do Ciebie dotrze, że wielu mężczyzn chce się do Ciebie dobrać.
- I co? Mam każdemu dać się pieprzyć bez uczuć? - prychnęłam.
- Styles chce czegoś więcej, moja głupia przyjaciółko. Może to też jest seks, ale... Dlaczego nie?
Może Bailey miała rację?
- Zobaczymy - stwierdziłam i spojrzałam na podłogę. - A teraz sprzątaj moją podłogę, brudasie, inaczej kurwa będę zamykać przed Tobą wszystkie możliwie szafki z jedzeniem w tym domu.
****
Niby dobre rady, ale co postanowi Leila?
Kochani - MESSAGE MA PRAWIE 100 TYŚ. WYŚWIETLEŃ ❤️❤️❤️❤️❤️
Wasza Katie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro