Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

- Harry? - zdziwiłam się na jego widok.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz Will, a kurwa dostaniesz dwa razy mocniej, niż na imprezie - warknął, nawet na mnie nie patrząc. Jednakże poczułam ulgę, gdy stał obok mnie.

Pierwszy raz od jakiegoś czasu czułam się dobrze w jego obecności.

- Och wielki obrońca Harry się znalazł - Will uśmiechnął się drwiąco,  patrząc na niego z politowaniem. Harry niemal miażdżył go wzrokiem. - Zapamiętaj to sobie Styles... Gdy Ciebie przy niej nie będzie, ja się nią zajmę i będzie moja - zaśmiał się, puszczając mi oczko. Coś we mnie pękło. Moja ręka wystrzeliła w stronę jego policzka i mocno go spoliczkowała. Will zatoczył się przez siłę mojego uderzenia. Zauważyłam, że Harry posłał mi pełne aprobaty spojrzenie.
- Nigdy nie będę Twoją własnością, chuju - fuknęłam. - Jeśli jeszcze raz mnie kiedykolwiek dotkniesz, tym razem ucierpią na tym Twoje jaja.
- Lubię ostre - uśmiechnął się szerzej.
- Nie dosłyszałeś? Spierdalaj, albo Ci w tym pomogę - odparł twardo Harry przez zaciśnięte zęby. Był wkurzony. I to bardzo.

A wkurw Harrego Styles'a nikomu nigdy nie wyszedł na dobre.

- Jeszcze będzie krzyczała moje imię, Styles - rzekł do niego i odszedł od nas powolnym krokiem. Westchnęłam i spojrzałam na Harrego.
- Co ty tu robisz? - zapytałam oschle.
- Byłem na spacerze - wzruszył obojętnie ramionami. - To ja powinienem się Ciebie spytać po chuja łazisz o tak później godzinie?
- To nie Twoja sprawa - wywróciłam oczami.
- Przestań się już burmuszyć, bo złość piękności szkodzi - uśmiechnął się figlarnie.
- Gdzie zgubiłeś Tiffany? Czyżby Twój kutas się jej już znudził? - parsknęłam.
- Zazdrosna?
- Nie ma o co - prychnęłam. - Poza tym... Dziękuję.
- Za co? - zmarszczył czoło.
- Za... To na imprezie - odparłam niepewnie.
- Nie mogłem pozwolić na to, aby stała Ci się krzywda - powiedział, a ja o dziwo się zarumieniłam.

Ogarnij dupsko, idiotko!

- Mam u Ciebie dług wdzięczności - rzekłam.
- Z pewnością coś wymyślę - stwierdził. - Ale najpierw Cię odprowadzę, bo z Twoim szczęściem napatoczysz się na kolejnych napalonych chujów.
- Poradzę sobie - odparłam poirytowana.
- Z pewnością - burknął, biorąc mnie za rękę i ruszyliśmy.
- Nie pozwalasz sobie zbyt bardzo? - prychnęłam, chcąc wyrwać dłoń z jego uścisku, lecz mocno ją trzymał. - Harry no!
- Nie krzycz, nawet Cię nie dotknąłem - zaśmiał się wesoło.
- Nic, a nic się nie zmieniłeś.
- Och, więc teraz będziemy wspominać? Jakie to urocze.
- Co mam wspominać? Twoją zdradę z tą plastikową lalą?
- Jesteś cholerną zazdrośnicą - posłał mi złośliwy uśmiech. Mimo ciemności, biel jego uśmiechu zauważyłam od razu.
- Nie jestem zaz... - nie zdołałam dokończyć, bo znienacka Harry stanął blisko mnie. Stykaliśmy się klatkami i czułam jego miętowy oddech. Odetchnęłam głębiej, patrząc w jego oczy.

Alarm czerwony, stoisz za blisko mnie dupku!

- Podoba mi się to - stwierdził cicho, przebiegając ręką wzdłuż mojej talii. - Gdy robisz się zazdrosna, od razu nabieram ochoty na ciekawe rzeczy.
- Przestań, Harry - powiedziałam pewnie, odsuwając się od niego na stosowną odległość. Pewna część mnie już tęskniła za jego bliskością.

Spierdalaj, mała suko.

- Miałeś mnie odprowadzić i tak... To zostawmy - odparłam z wahaniem. Harry ponownie się uśmiechnął.
- Jak sobie życzysz, Leila.
- Boże, nie zachowuj się jak jebany Christian Grey, nie baw się w chujową uprzejmość i po prostu... - ponownie mi przerwał, lecz teraz w zupełnie inny sposób.

Jego usta wylądowały twardo na moich, zmuszając mnie do jakiejkolwiek reakcji. Z początku próbowałam się mu wyrwać, odepchnąć go od siebie, zrobić cokolwiek... Jednakże on chwycił moją twarz w swoje obie dłonie i wcisnął język między moje wargi. Zmuszona oddałam pocałunek, zaciskając palce na jego bicepsie okrytym kurtką. Byłam na siebie mega zła.

Po pierwsze - uległam mu.

Po drugie - moje ciało wiedziało lepiej, czego chciało.

I po trzecie - cholernie mi się to podobało.

- Nie gadaj zbyt dużo, Leila - mruknął w moje wargi, uważnie mi się przyglądając. - Wolę, gdy Twoje usta robią to.
- Nie powinniśmy - westchnęłam.
- Chcę wszystko naprawić - powiedział. - Byłem chujem przez ostatni rok i chciałbym, abyśmy o tym zapomnieli.
- Nie mogę... Ty...
- Tak, jestem dupkiem, ale nie chcę stracić ponownie kontaktu z Tobą - odparł, kciukiem przebiegając przez mój zaróżowiony policzek.
- Co z Tiffany?
- Ona nic dla mnie nie znaczy - powiedział natychmiast.
- Przecież my się nienawidzimy - szepnęłam.

Sama powoli przestawałam wierzyć w te słowa.

- Wszystko co o Tobie mówiłem, było kłamstwem - powiedział, cmokając mnie w kącik ust.
- To dla mnie za wiele... Chcę teraz po prostu wrócić do domu.
- Obiecaj mi jedno.
- Nie obiecuję.
- Umów się ze mną, Leila.

****
Spodziewaliście się tego? :D

Jutro nie będzie rozdziału, gdyż ruszam w mały melanż :3

Wasza Katie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro