Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

- Że co? - Bailey zachłysnęła się swoją kawą, w efekcie czego oblała większość stołu.
- Brawo, sieroto - westchnęłam zirytowana, sięgając po hustki ze swojej torebki i wzięłam się za wycieranie blatu.

Pedantka - level hard.

- Serio myślisz, że Styles bawiłby się w głupie pisanie smsów? - uniosła zagadkowo brwi, zabierając mi jedną z husteczek, aby wytrzeć sobie nią usta.
- Powiedziałam co myślę, nic więcej - wzruszyłam ramiona.
- Leila, bez jaj, ale on staje przed laską i nic nie mówiąc ma ją i ubrania znikają z niej w ciągu kilku sekund - odparła ironicznie. - Wątpię, aby taki typ jak on zajmował się stalkowaniem Ciebie.
- Auć? - parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam jeśli Cię uraziłam, no ale... Stara, Styles to Styles. Może mieć każdą.
- Wiem, dlatego też z nim zerwałam - przypomniałam jej.
- Nadal coś do niego czujesz? - zapytała mnie. Spojrzałam na nią.
- Ja n-nie... - zająknęłam się, na co Bailey uśmiechnęła się kpiąco.
- Naprawdę?
- Bailey...
- Harry nie jest odpowiednią osobą do kochania, Leila... Jest cholernie seksowny, ale nic poza tym. To zwykły kutas.
- Poznałam go bliżej, Bailey - odparłam. - On jest naprawdę miły, słodki, chwilami aż nazbyt... A nawet potrafi być gentlemanem.
- Dziewczyno, opisujesz go jak niewinnego szczeniaczka... A wobec Ciebie zachował się jak typowa suka.
- Co ja na to poradzę? Skrzywdził mnie, ale gdyby mu na mnie nie zależało, zostawiłby mnie Willowi na pastwę losu.
- Nie wiem co o tym myśleć, Leila, ale jeśli ten chuj skrzywdzi się jeszcze raz, nie będzie miał już czym pieprzyć.
- Jesteś taka urocza - prychnęłam rozbawiona.
- Poczekaj, aż dopadnę tego Willa...
- Bailey - przerwałam jej ostro. Po jej minie zauważyłam, że zdała sobie sprawę, że zaczęła nieodpowiedni temat.
- Alarm czerwony, rozumiem, sory - mruknęła. - Tak czy siak, wolałabym abyś trzymała Styles'a na dystans. Niech się chłopak postara...
- A co z moim stalkerem?
- Wiesz, gorący romansik z tajemniczym nieznajomym jeszcze nikomu nie zaszkodził - poruszała zabawnie brwiami.
- Wiesz, większość takich przypadków kończy się albo gwałtem lub śmiercią.
- Przestań być taką pesymistką! - pisnęła. - Miej zabawę z tego, a o konsekwencjach pomyślimy później.
- Oby nie było za późno.
- I mówi to dziewczyna, która przelizała się ze Stevem McGregorem rok temu na domówce i o mało co nie wskoczyła mu do łóżka.

Tak jak wspominałam, alkohol to zło.

- Zapomnijmy o tym - wzdrygłam się na wspomnienie tamtego wieczoru. - To był... - moją wypowiedź przerwał mi dzwonek przychodzącej wiadomości.
- Stalker?
- A kto inny? - zadrwiłam, patrząc na ekran.

Upierdliwy chuj : Cudownie wyglądasz, maleńka.

Rozejrzałam się po lokalu, lecz nikt nie miał komórki w ręce i nie patrzył w stronę mojego i Bailey stolika.

Przez tego typa dostanę paranoi.

Ja : Co raz bardziej mnie przerażasz, wiesz? Zachowujesz się jak psychol.

Upierdliwy chuj : Nie psychol, a zakochany idiota.

Ja : Masz cholernego pecha w miłości, stary.

Upierdliwy chuj : Jeszcze się o tym przekonamy, kochanie.

****

Miłego wieczoru!

Wasza Katie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro