21
- Że co? - Bailey zachłysnęła się swoją kawą, w efekcie czego oblała większość stołu.
- Brawo, sieroto - westchnęłam zirytowana, sięgając po hustki ze swojej torebki i wzięłam się za wycieranie blatu.
Pedantka - level hard.
- Serio myślisz, że Styles bawiłby się w głupie pisanie smsów? - uniosła zagadkowo brwi, zabierając mi jedną z husteczek, aby wytrzeć sobie nią usta.
- Powiedziałam co myślę, nic więcej - wzruszyłam ramiona.
- Leila, bez jaj, ale on staje przed laską i nic nie mówiąc ma ją i ubrania znikają z niej w ciągu kilku sekund - odparła ironicznie. - Wątpię, aby taki typ jak on zajmował się stalkowaniem Ciebie.
- Auć? - parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam jeśli Cię uraziłam, no ale... Stara, Styles to Styles. Może mieć każdą.
- Wiem, dlatego też z nim zerwałam - przypomniałam jej.
- Nadal coś do niego czujesz? - zapytała mnie. Spojrzałam na nią.
- Ja n-nie... - zająknęłam się, na co Bailey uśmiechnęła się kpiąco.
- Naprawdę?
- Bailey...
- Harry nie jest odpowiednią osobą do kochania, Leila... Jest cholernie seksowny, ale nic poza tym. To zwykły kutas.
- Poznałam go bliżej, Bailey - odparłam. - On jest naprawdę miły, słodki, chwilami aż nazbyt... A nawet potrafi być gentlemanem.
- Dziewczyno, opisujesz go jak niewinnego szczeniaczka... A wobec Ciebie zachował się jak typowa suka.
- Co ja na to poradzę? Skrzywdził mnie, ale gdyby mu na mnie nie zależało, zostawiłby mnie Willowi na pastwę losu.
- Nie wiem co o tym myśleć, Leila, ale jeśli ten chuj skrzywdzi się jeszcze raz, nie będzie miał już czym pieprzyć.
- Jesteś taka urocza - prychnęłam rozbawiona.
- Poczekaj, aż dopadnę tego Willa...
- Bailey - przerwałam jej ostro. Po jej minie zauważyłam, że zdała sobie sprawę, że zaczęła nieodpowiedni temat.
- Alarm czerwony, rozumiem, sory - mruknęła. - Tak czy siak, wolałabym abyś trzymała Styles'a na dystans. Niech się chłopak postara...
- A co z moim stalkerem?
- Wiesz, gorący romansik z tajemniczym nieznajomym jeszcze nikomu nie zaszkodził - poruszała zabawnie brwiami.
- Wiesz, większość takich przypadków kończy się albo gwałtem lub śmiercią.
- Przestań być taką pesymistką! - pisnęła. - Miej zabawę z tego, a o konsekwencjach pomyślimy później.
- Oby nie było za późno.
- I mówi to dziewczyna, która przelizała się ze Stevem McGregorem rok temu na domówce i o mało co nie wskoczyła mu do łóżka.
Tak jak wspominałam, alkohol to zło.
- Zapomnijmy o tym - wzdrygłam się na wspomnienie tamtego wieczoru. - To był... - moją wypowiedź przerwał mi dzwonek przychodzącej wiadomości.
- Stalker?
- A kto inny? - zadrwiłam, patrząc na ekran.
Upierdliwy chuj : Cudownie wyglądasz, maleńka.
Rozejrzałam się po lokalu, lecz nikt nie miał komórki w ręce i nie patrzył w stronę mojego i Bailey stolika.
Przez tego typa dostanę paranoi.
Ja : Co raz bardziej mnie przerażasz, wiesz? Zachowujesz się jak psychol.
Upierdliwy chuj : Nie psychol, a zakochany idiota.
Ja : Masz cholernego pecha w miłości, stary.
Upierdliwy chuj : Jeszcze się o tym przekonamy, kochanie.
****
Miłego wieczoru!
Wasza Katie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro