Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Zamknij się. Wierzę ci.

Wróciłam z Zayn'em do domu i tak jak Perrie pisała, nikogo nie było. Postanowiłam zrobić sobie herbatę, bo mimo wszystko trochę zmarzłam.

-Zayn chcesz herbatę?

-Jasne. Zwykłą, słodzę dwie, bez cytryny! Fuj!

Zrobiłam nam herbaty. Zaniosłam Zayn'owi jeden kubek. Usiadłam koło niego i patrzyłam pusto w przestrzeń.

-Zayn, dziękuję. - powiedziałam. - Bardzo mi dzisiaj pomogłeś, doradziłeś. Dziękuję, naprawdę.

Chłopak odstawił herbatę na stolik i mnie przytulił.

-Od tego są przyjaciele, mała.

-Chyba idę na balkon.

-Masz tutaj balkon? - zapytał poirytowany.

-Tak, a co?

-Żeby zapalić wychodziłem specjalnie z budynku. - skrzywił się.

-Biedaczek. - zaśmiałam się - Idziesz ze mną?

-Jasne.

Wzięłam w swoje dłonie kubek i razem z Zayn'em poszliśmy na balkon. Siedzieliśmy w ciszy. Chłopak spalił jednego papierosa. Tym razem zapytał czy chcę, ale odmówiłam.

-Ładne masz tutaj widoki. - powiedział rozmarzony.

-W końcu centrum miasta.

-Racja. - przyznał. - Chcesz posiedzieć sama?

-Nie będzie ci to przeszkadzać? - spytałam.

-Nie, to jest jak najbardziej w porządku.

-Dzięki Zayn.

-Powtarzasz się.

-Bo mam powód. - zaśmiałam się.

Nie wiem jak długo tutaj siedziałam, jednak wszystko to, co działo się w środku było słychać również na zewnątrz. Zapewne dlatego, że balkon był lekko otwarty, ale to dobrze.

-Jak ona się czuje? - zapytała Perrie.

-Jest z nią lepiej i to o wiele. Silna z niej dziewczyna.

-To dobrze. - powiedziała.

-Ja, Louis Tomlinson, powiadam wam, że zajmuję jako pierwszy toaletę.

-Ja drugi! - krzyknął Liam. - Harry miałeś porozmawiać ze Scarlett. - powiedział.

-Nie ma jej w domu. Obszukałem już wszystkie pokoje.

-To spytaj Zayn'a. - powiedział. Oni są tacy tępi czy naprawdę nie widzą otwartych drzwi balkonowych?

-Zayn, Zayn, Zayn!

-Czego chcesz?! - warknął.

-Spokojnie stary, chciałem cię zapytać gdzie jest Scarlett?

-Na balkonie.

-Dzięki.

-Styles? - powiedział Zayn i wszystko na chwilę ucichło. - Musisz się postarać, idź i walcz o nią matole.

Słychać było jak drzwi od balkonu lekko skrzypią. Po chwili koło mnie usiadł Harry. Jednak nic sobie z tego nie robiłam. Dalej patrzyłam przed siebie, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Po dłuższej ciszy Harry westchnął.

-Nie jest ci zimno w tyłek, siedząc na tych zimnych kafelkach? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami. - Scarlett nie zdradziłem cię. - powiedział, a ja na niego spojrzałam. - Nie mógłbym zrobić czegoś tak okropnego. Tym bardziej, że jesteś dziewczyną, o której marzy każdy facet w tym mieście, ba na tym świecie. - wyolbrzymiał, a ja się zaśmiałam.

-Kocham twój śmiech. Uśmiechaj się częściej. - powiedział. - Cieszę się, że udało mi się ciebie rozśmieszyć, ale przejdźmy do konkretów. - skinęłam głową.

-Nigdy, przenigdy bym cię nie zdradził. Tak, okłamałem cię i wiem, że bardzo źle zrobiłem. Powinienem ci powiedzieć, że chcę spotkać się z przyjaciółką, a nie zatajać tak istotny fakt. Tym bardziej, że nie mógłbym wrócić do Nadine. Zraniła mnie i to samo w sobie robi z niej tylko moją przyjaciółkę. Poza tym do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy. Scarlett, spójrz na mnie.

Niepewnie podniosłam swój wzrok.

-Nie mam zamiaru, zatajać przed tobą niczego więcej. Jeśli chcesz mogę ci nawet teraz opowiedzieć wszystkie szczegóły z mojego życia. Naprawdę żałuję, że cię okłamałem.

-Lepiej zachowaj to dla siebie, kto wie co możesz mi powiedzieć. - zaśmiałam się.

-Wow, rozmawiasz ze mną. Ale wracając naprawdę mi na tobie zależy Scar. Gdyby tak nie było to dalej siedziałbym z Nadine, z resztą ona sama kazała mi lecieć. Nie wierz we wszystko co powiedzą media. - skinęłam głową, a Harry wstał. - Chodź. - podał mi dłoń, abym mogła wstać, położyłam kubek na parapecie.

Mimo tego, że w pewnym sensie mnie zranił, to zależy mi na nim i kiedy tak stanęłam na przeciwko niego, to nie mogłam zrobić nic innego, jak od razu się w niego wtulić.

-Przez te pare dni, naprawdę mi ciebie brakowało. - powiedziałam, rozkoszując się jego zapachem.

-Mi ciebie też. - szepnął w moje włosy. - Bardzo mi na tobie zależy Scarlett. Mogę śmiało powiedzieć, że zakochałem się. Kocham cię Scarlett i wykrzyczę to całemu światu, tylko jeśli będzie taka potrzeba.

-Czyżby? - zapytałam z uniesionymi brwiami.

-Kocham Scarlett Harris! Jest miłością mego życia i nikt mi jej nie może odebrać! - krzyknął na cały głos.

-Zamknij się. Wierzę ci. - zaśmiałam się. - Ale trudno mi będzie powierzyć ci znowu, moje zaufanie jak i serce.

-Rozumiem to, jednak zaczekam, bo warto na ciebie czekać. - pocałował mnie w czoło. - Dalej jesteśmy razem prawda? - zapytał.

-Z tego co pamiętam nikt nie powiedział, że zrywa. A skoro mnie nie zdradziłeś, to raczej się nie liczy.

-Skąd ta nagła zmiana, no wiesz, na rozmowę ze mną?

-Zasługa Malik'a.

-Będę musiał mu później podziękować. - powiedział, ucałował mnie w głowę i przytulił się do mnie.

-Boże, Harry, tyle przepłakałam i tak tęskniłam, a ty całujesz mnie po czole. Pocałuj mnie w usta ciołku.

Przybliżył swoją twarz do mojej i lekko złączył nasze wargi, tylko po to, aby chwilę później przylgnąć do mnie jeszcze bardziej.

-Cieszę się, że jesteś moja i niczyja inna. - powiedział muskając delikatnie moje usta. -Zimno ci kochanie, cała się trzęsiesz. - nałożył na mnie swoją bluzę i ucałował w policzek, przytulając się do moich pleców.

-Kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam.

-W czwartek.

-Czyli praktycznie mamy dla siebie dwa dni, bo w czwartek będziesz się pakować.

-Tak, dwa dni na całusy i pieszczoty. Wiesz, kiedy byłem w samolocie nie mogłem się już doczekać aż cię zobaczę.

-Naprawdę? - zapytałam.

-Mhm. - wymruczał.

-Powiem ci sekret.

-Jaki? - zapytał.

-Jesteś moim pierwszym chłopakiem, jak i pocałunkiem. - zarumieniłam się.

-Ej, nie ma czego się wstydzić, cieszę się z tego powodu. - ucałował mnie w skroń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro